Gustawowi zajęło sporo czasu szukanie rozstawionych wojowników po garnizonie. Gdy usłyszał ich tłumaczeń przeklął szpetnie i dodał.
- Wiem, że ci na murach mogą nie wytrzymać ataku. A nawet jeśli to wszyscy będą co najmniej ranni. Idziemy im w sukurs!- Tłumaczył i zbierał oddział.
Gdy Baron wspiął się na mury zobaczył uwijających się jak w ukropie obrońców. Próbowali odpychać drabiny i innych sztuczek.
- Każdy z halabardą do drabiny i ciąć ją jak najniżej. Jeśli w zasięgu pojawi się wróg zrzućcie jego potężnym ciosem by swoim ciężarem przygniótł następnych i może połamał spadając drabinę.- Wydał polecenie i sam ustawił się przy jednej z nich.
- Kusznicy walić w odsłaniających się na drabinie a łucznicy niech ostrzeliwują strzelców wroga. Niech nie czują się bezkarnie.- Dodał wychylając się by wykorzystać halabardę tak jak wcześniej mówił.
Pomysł by ochotnicy osłaniali tarczami takie manewry był przedni w wykonaniu Berta. teraz trzeba było czekać na wrzątek czy inne rzeczy pomocne do zrzucania wrogów.
- Jeśli podstawią drabinę łapcie ją i wciągnijcie ją na górę! Strzelcy niech pomogą w tym unieszkodliwiając stawiających.- Baron miał jeden cel. Obronić ten odcinek muru.
-Bert. Może ustrzel jakiegoś dowódcę u wrogów. Morale spadnie u nich.- Rzucił do zniesmaczonego niziołka.
~ Niech Sigmar ma nas w opiece.~ Dodał przełykając ślinę gdy jedna ze strzał przeleciała obok sierżanta ze świstem.