Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-03-2018, 13:51   #511
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Gdyby Leonor miała choć chwilę czasu na pewno załamałaby ręce nad bezdenną głupotą Trotskyego. Jeśli tak wygląda wypełnianie rozkazu to już bardziej powinna zostać akolickim renegatem. Mógłby sobie tego bełta wpakować w łeb i byłoby to z korzyścią dla całej ludzkości. Gdy zobaczyła łódkę, którą dwóch ludzi zmierzało w kierunku barki rapier przezornie został przy niej, chociaż bieganie z nim po wodzie nie należało do łatwych.
- Zmiana planów Panowie - ryknęła, bo kretyni mają też wrażliwe ego - pływak może być martwy. Imperialna armia ceni też trupy wrogów.
Chwilę potem zagrzewała do wysiłku dwóch ludzi w łódce sama pomagając jak się tylko dało.
- Machamy wiosłami, jakby sama Bogini kopała nas w dupę na rozpęd! Cel barka! Potem próbujecie wejść ze mną. Co najmniej… ty! - wskazała na jednego - Ty zaś albo włazisz jak dasz radę albo polujesz na pływaka. Utop go. - zakończyła w kierunku drugiego żołnierza.
Załadowanie się na płynącą barkę, na której musiał się prawie na pewno znajdować jeszcze ktoś mogło nie być proste. Niemniej nie pozostawało jej już nic innego. Nie zamierzała żyć z taką plamą na honorze.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 26-03-2018, 22:01   #512
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus wyrównał oddech, rozluźnił kark i pokręcił szyją. Uczeń czarodzieja nie mógł narzekać, na razie współpraca z kapłanem układała się dobrze. Wiatry magii ulegały jego woli. Ritter poprosił hejnalistę, aby ten pozostawał czujny. Sam natomiast przyjrzał się bitwie przy południowym odcinku muru. Awaryjnego planu nie wprowadzał, postanowił skorzystać z lunety i znaleźć kolejnych kaprali wroga, lub gońców. Tak mógł już czarować dalej. Loftus wziął głęboki oddech i ponownie splótł otaczające go wiatry magi.
- Autem, o'-the-ignis fatuus. - Błędne ogniki ponownie wskazały cel do odstrzału.
Mag liczył, że przeciwnik szybko powiążę pojawienie się świetlnych punktów z nadchodząca śmiercią. Nawet jeśli nie przy tym szturmie, to może przy kolejnych wywoła to efekt psychologiczny. Na kolegium, któryś z uczonych magistrów wspomniał o warunkowaniu i jakimś eksperymencie z psami. Mag nie pamiętał jego nazwiska, ale był ciekawy, czy podobnie można z granicznymi. Strach dowódców udzieli się podwładnym. Wolniejsze i ukryte wydawanie rozkazów, zaburzy sprawną komunikację. Kto wie, może żołdaki Wernickego odruchowo będą schodzili z trasy przelotu ognika, albo któryś nawet ucieknie.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 27-03-2018, 00:53   #513
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
... mają sztywny kodeks honorowy, skoncentrowany wokół wszelkiego rodzaju zobowiązań i obietnic. Gdy krasnolud zobowiązuje się do czegoś, będzie o tym pamiętać i postara się dotrzymać wszelkich warunków umowy, nawet jeśli miałoby go to bardzo wiele kosztować. Krasnolud honorować będzie każde słowo dane komuś przez jego przodków, nawet jeżeli uczynili to całe stulecia wcześniej. W zamian za to, oczekiwać będzie od innych, aby dotrzymywali obietnic, a za niedotrzymanie takowych, rekompensaty szukać będzie u rodzin krzywoprzysięzców.
Najgorszą zniewagą dla krasnoluda jest złamanie danego mu słowa lub po prostu zawiedzenie jego zaufania; takie postępowanie jest także bardzo poważnym błędem. Niedotrzymanie obietnicy będzie zapamiętane na wieki i nieuchronnie pomszczone któregoś dnia...

[Krasnoludy a. khazadzi - Encyklopedia Maxima Mundi, tom III, Nuln, 2511 SI]

Dla Krasnoluda, honor jest wszystkim. Bogactwo można zyskać i stracić, ale honor jest dla nich jedyną stałą rzeczą w ciągle zmieniającym się świecie. Cenią go wyżej nawet niż własne życie. Krasnolud wolałaby zginąć, niż zdradzić, użyć podstępu czy zhańbić się w inny sposób. Dlatego, jeśli daje ci słowo, to możesz być pewien, że go dotrzyma, lub zginie.
[Godfryd Krone, Wissenlandzki kupiec, tłumaczący synowi czemu do ochrony konwojów zawsze wynajmuje krasnoludy]



Barykada przed mostem i okolice

Niezgrabne dłonie krasnoludów nie są przystosowane do delikatnych i precyzyjnych prac, niemniej Galeb podczas prac z runami nauczył się wystarczająco, by poradzić sobie z podważeniem pieczęci. Rozwinięty pergamin nie nosił śladów tej operacji, a zadowolony z siebie czeladnik run zaczął cicho czytać Detlefowi wiadomość od Harkina Brocka do Gustawa von Grunnenberga.


Obiecawszy Harkinowi Brockowi dostarczenie listu do Gustawa von Grunnenberga Galeb dał słowo. Słowo, które teraz złamał.
Dla Krasnoluda nie ma nic gorszego. Zwykły krasnolud może i mógłby zastosować jakieś kruczki by wmówić sobie, że nie zhańbił się tym, ale członek kasty kowali run to co innego... Nie mówiąc już o tym co się stanie, kiedy jakikolwiek inny krasnolud dowie się co zrobił Galvinson.

Tymczasem obaj szli w kierunku murów, czekając na wiadomość, w której Gustaw uściśliłby co miał na myśli zgłaszając atak od strony rzeki. Posłaniec potrzebował jednak trochę czasu by go znaleźć i wrócić z wiadomością.
W okolicy zachodniego końca rynku natknęli się na ludzi Diuka mających wyciągać bruk i układać go na taczkach. I całą masę mieszczan i uchodźców, którym przedsiębiorczy ochotnicy Diuka płacili za robienie tego za nich. Diuk znał widać potęgę pieniądza i już za chwilę będzie miał niespodziankę dla wrogów pod murami.


Port i przystań

Leonora w myślach opieprzyła Trotsky'ego za to, że zgodnie z jej rozkazem nie pozwolił na zabicie człowieka, którego żądała żywego i za wysłanie łódki z dwojgiem ludzi, którzy mieli go dorwać.
Zmieniła też zdanie na temat brania żywcem, gdy zrozumiała, że pływak musiał mieć wspólnika na barce - ześlizgujący się z barki i znikający z pluskiem końcowy fragment liny kotwicznej dał ostateczne potwierdzenie.
Jak się okazało, napędzana siłą prądu barka jest wolniejsza niż łódka napędzana siłą zarówno prądu jak i ramion - i już po chwili Leonora wspinała się na burtę. Gdy tylko wychyliła głowę, zobaczyła rozszerzone strachem oczy człowieka zamierzającego się na nią znalezionym na barce toporkiem. Miała w twarzy coś takiego, że zwątpił i uciekł zamiast uderzyć. Jej stopy znalazły się na pokładzie niemal równo ze zniknięciem z tego pokładu przeciwnika, który skoczył do wody i zaczął się szybko oddalać.
Jego kolega, który przeciął linę cumowniczą miał mniej szczęścia - jeden z dwóch bełtów wystrzelonych z brzegu musiał trafić bo woda zabarwiła się na czerwono.

Leo zorientowała się, że barka nadal przyspiesza i jeśli nic nie zrobi, osiądzie na wschodnim brzegu rzeki, niemal naprzeciwko Przystani.


Fort i wschodni brzeg

Walter odpoczywał. Fort był dobrze zaopatrzony w amunicję, ludzie mieli świetne humory, żadnego z nich nie stracił. Przez myśl mu przeszło, że jeśli pozostałym idzie w połowie tak dobrze to nic im nie grozi.
Innym jednak nie szło nawet w połowie tak dobrze...

Wieża obserwacyjna

Loftusowi mimo obecności Kapłana Sigmara i zgiełku bitwy czary wychodziły jak nigdy. Być może to wiatry związane z walką, być może po prostu szczęście - tak czy inaczej ponownie użył sztuczki z ognikami. I pewnie by mu się nawet udało zrealizować swoje plany gdyby był jedynym magiem na polu bitwy. Zmuszeni do ukrywania się podoficerowie nie zagrzewali już tak do walki i atak zaczynał tracić impet...

Powszechnie wiadomo, że dużo łatwiej jest wykryć maga silnego niż słabego. Ale kiedy ten silniejszy nie czaruje, a ten słabszy rzuca czarami na prawo i lewo...

Loftus został zlokalizowany, a w jego kierunku popędziły dwie kule ognia. Choć wrogi mag nie był w stanie odpowiednio się skoncentrować by spleść magię, dzięki posiadaniu składnika ułatwiającego jego rzucenie był w stanie dosięgnąć Imperialnego czarodzieja. Dla ciężko rannego Loftusa zapewne niewielkim pocieszeniem byłby fakt, że porywczy wrogi mag ognia złamał rozkazy, miał bowiem ukrywać swoją obecność podczas tego szturmu.


Mury

Kapłan Sigmara
widząc co się stało natychmiast skoncentrował ostrzał na okolicy, z której wyleciały ogniste kule. Wrogi czarodziej został jednak osłonięty przez zbrojnych. Pocisków było jednak wystarczająco wiele, by nie mógł wychylić nawet kawałka ciała, nie mówiąc już o głowie, bez ryzyka zranienia. Bełt przebijający mu lewą rękę zapewne zniechęcił i jego do dalszej walki bez potrzeby. Niestety, podniesieni na duchu przewagami swojego maga i nie mający już na głowie ostrzału graniczni podnieśli drabiny i szykowali się do kontynuowania ataku na mury.

Bert po swojej stronie murów nie miał maga spowalniającego natarcie wroga, dlatego też musiał zmierzyć się z przystawionymi drabinami wcześniej.
Jego sprytny plan osłonięcia halabardników tarczami dał efekty. Mimo koncentracji ostrzału przez wroga straty wśród jego ludzi były do zaakceptowania. Gorzej miała się sytuacja z "pomocnikami" - trudno jedną tarczą osłonić dwie osoby. Miał nadzieję, że dostanie to wsparcie, o które poprosił. Na razie dotarło do niego jedenastu "pomocników" wysłanych przez Gustawa. Z dziewięciu przystawionych drabin udało się odepchnąć aż pięć - trzy po prostu trzeba będzie przystawiać na nowo, ale dwie się rozpadły przy upadku. Pozostałe cztery mocno oparte i przytrzymywane nie dały się odepchnąć i zaczynali się po nich wspinać wrogowie z zamiarem wdarcia się na mury.

Diuk najwyraźniej wziął odwrót kilku ludzi sprzed bramy za odwrót całości sił. Przeliczył się. Kazał też wstrzymać ogień, a łuczników z bramy odesłał za nią. Wrogowie z obu stron bramy z łatwością dokończyli zasypywanie fosy a do bramy doszli "ciężcy wroga". Pierwsze uderzenia toporów wstrząsnęły konstrukcją. Inżynierowie uspokoili jednak Diuka, że tak rąbać to sobie wrogowie mogą, brama wzmacniana metalem nie podda się tak łatwo.
Część jego ludzi rozbiegła się po okolicy wykonując jego rozkazy - najdalej za minutę będzie miał wrzącą wodą w kotle na bramie i zapas wody ze studni na kolejne napełnienie. I więcej kamieni brukowych niż mógł sobie zamarzyć.


Garnizon

Gustaw zebrał jedenastu "ochotników" ze służb pomocniczych i posłał ich na pomoc Bertowi. Próbował też zebrać dziesiątkę lekkiej piechoty pełniącej straż w garnizonie i na jego murach i bramie. Udało mu się ich przekonać by złamali rozkazy tak samo jak on i porzucili wyznaczone posterunki. Niemniej zabrało mu to chwilę i nie zdążył dotrzeć na mur tak szybko jak by chciał.

Waldemar, który dopiero co wydał im rozkazy zabezpieczenia fortyfikacji garnizonu był zbyt zajęty ratowaniem zdrowia, a przynajmniej życia rannych. Przynajmniej to mu wychodziło - nie licząc człowieka, który stracił oko, wszyscy ranni uznali, że czują się na tyle dobrze y wrócić na pozycje obronne. Morale póki co nie było złe jak widać. Trafiło do niego za to kolejnych trzech rannych żołnierzy i dwóch "pomocników" - żołnierze wymagali jedynie wyjęcia strzał z ran, pomocnicy niestety nieosłonięci pancerzem i niedoświadczeni byli w gorszym stanie. Bez pomocy żaden z nich nie przeżyje godziny. Postrzał w brzuch u jednego i prawdopodobne przebicie płuca u drugiego nie wróżyło im dobrze. Poinformowano go też, że następni ciężko ranni do niego już nie trafią, bo nie ma kto ich przynosić.
A także posłaniec od Berta, proszący o piętnastu kolejnych zuchów do uzupełnienia strat wśród "trzymających tarcze". I kolejny, od Diuka który chciał użyć tych samych ludzi do wykopywania bruku i innych prac "inżynieryjno-gospodarczych".
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 27-03-2018, 03:07   #514
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Karl widząc wroga nacierającego na bramę nakazał krasnoludzkim wojowniką pruć z kuszy. Łucznicy stojący teraz za, a nie na murach mieli strzelać ponad murami. W skazane pozycje wroga. Strzelcy z baszty ponownie dostali rozkaz ostrzału, a ochotnicy od bruku, gdy tylko powrócą mieli zasypać kamieniami - Tych pierdolonych drwali! -
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 27-03-2018 o 22:46.
Baird jest offline  
Stary 27-03-2018, 14:23   #515
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację


Loftus zbyt późno zorientował się, co się święci. Wrogi mag był przebiegły, nie splatał wiatrów magii, tym przecież mógłby się zdradzić. Od razu i z zaskoczenia posłał dwie płonące kule wprost w ucznia czarodzieja. Ritter siłą woli posłał ogniki wolnym lotem w stronę formacji łuczników, nie kierował już bezpośrednio ognikami, na całe szczęście nie musiał. Niech żołdacy wroga zmieniają pozycję. Ichni kapral niech się kryje i chowa. Błędne ogniki są dość ciekawym czarem, wymagają skupienia i podtrzymywania mocy w momencie gdy chce się nimi dokładnie sterować. Natomiast nie wymagają żadnego zainteresowania jeśli mają jedynie zawisnąć w powietrzu, bądź podążyć najprostszą drogą do wyznaczonego celu.

Mag zdążył jedynie zasłonić twarz. Ból, gorąco i niedowierzanie zawładnęło bohaterem. Źrenice rozszerzyły się w strachu, ręce i głos zadrżał. Serce zaczęło bić jak szalone, dodając dodatkowych sił.
- Hans, zostajesz na wieży, ale się nie zbytnio wychylaj. To na mnie polują. – Rzucił do hejnalisty.
Uczeń czarodzieja zszedł pośpiesznie z wieży, na jego twarzy nadal malowało się niedowierzanie. W głowie kłębiły dziwne myśli. Po akcji nad rzeką wróg rzeczywiście uznał go za poważne zagrożenie. Jego, zwykłego ucznia kolegium. Szpiedzy sabotują działania w mieście, a dowództwo granicznych ściągnęło piromantę! Jebnego, czarodzieja ognia! Próbują go dorwać…
- Goniec! Wiadomość do Kapłana, ognik już nikogo nie wskazuje, za jakiś czas samoistnie zgaśnie. – Loftus podparł się na ramieniu mężczyzny, poczuł swąd spalenizny i w tym momencie zobaczył, że wszystkie włoski na jego dłoni uległy spaleniu.
- Wiadomość do dowódcy obrony, mają magistra ognia po swojej stronie, jest źle, idę do cyrulika. – Loftus Ritter nie zamierzał jednak od razu tego czynić. Teoretycznie był teraz schowany, wrogi mag nie miał prawa go teraz dosięgnąć. Ale skoro eter mu sprzyja, to może rzucić jeszcze jeden czar – odgłos.
- Procidat deceptionem audiunt canetis. – Gdzieś z oddali, za pleców szturmujących południowy mur rozbrzmiał sygnał rogu. Identyczny jak przy niedawnej Bitwie nad Witten – rozkaz odwrotu. (Ostatni. Nóż w plecach, cz. II.)
Mag był pod wieżą, nie wiedział czy wywołał jakikolwiek skutek, wiedział jednak, że zrobił wszystko co mógł, aby powstrzymać, lub spowolnić ten szturm. Teraz miał zamiar udać się do portu, tam był medyk i oddział obrońców. Tam było bezpiecznie... Ritter nie mający doświadczenia, ani wiedzy wojskowej zakładał, że ten szturm to raczej szukanie słabych punktów, sprawdzenie obrońców i ich sił. Chyba, że okoliczności byłyby sprzyjające. Dlatego tak starał się zniechęcać wroga do ataku na niższe, słabsze mury. Do garnizonu było daleko, skoro jest takim zagrożeniem, to kto wie czy szpiedzy nie próbowali by go dorwać. Musiałby łapać patrol i prosić o eskortę. Choć i to nie uchroniło by maga od oberwania bełtem w plecy... Tak port to dobry wybór. Teren ufortyfikowany o czym wróg wie, mamy balistę o której też już się boleśnie dowiedział. Jest dzień, nie nikt rozsądny nie zaatakuje teraz od strony rzeki. Graniczni oczywiście mogą spróbować zrobić desant, ale to nie tak otwarcie. Przyczółek (fort) nie zdobyty. Brak zaskoczenia, obrońcy nie są zmęczeni, ani zniechęceni. Mury nie sforsowane, ani tak od razu nie upadną. W mieście nie panują walki uliczne. Oczywistym było, że akcja z barką to tylko przygotowania do późniejszych działań. Teraz port jest bezpieczny...

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 27-03-2018 o 17:03.
pi0t jest offline  
Stary 27-03-2018, 16:20   #516
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Operując sztyletem Galeb podłożył go ostrożnie pod pieczęć. Dłoń mu zamarła. Powiedział Brockowi, że zaniesie ten list do Gustawa von Grunnenberga, dowódcy obrony miasta Meissen. Brock doskonale wiedział, że jeżeli krasnolud się zobowiąże do wykonania jakiegoś zadania... to zrobi je albo umrze. Skrytą pod hełmem twarz ściągnął ponury mars, który całkowicie przysłonił radość jaka się malowała z racji spotkania przyjaciela...

***

Galeb całą swoją służbę siedział w taborach oddelegowany do pionu wsparcia. Brał udział w ćwiczeniach, ale tylko w tych obowiązkowych, resztę czasu poświęcał na doprowadzenia wyposażenia bieda-piechoty do jakiegoś znośnego stanu. Normalny kowal z krasnoludzkiego rodu pewnie już dawno straciłby cierpliwość do przydzielenia mu takiej nie grzeszącej wyzwaniami pracy. Ale Galvinson postrzegał to inaczej. Pamiętał jak kiedyś Thorin poprosił go o zadanie, które sprawdziłoby go czy nadaje się na terminatora u kowala run. Sam jako czeladnik Galeb nie potrafił wymyślić nic ponad to co kiedyś przykazał mu robić jego mistrz, więc polecił Thorinowi wykuć łańcuch, w którym nie będzie słabego ogniwa. Próba ta miała wiele ukrytych znaczeń i wykucie tego łańcucha było tak naprawdę tylko pretekstem do obserwacji wysiłków ucznia. To było wyzwanie i to w jaki sposób pretendent do niego podejdzie było ważne, a nie efekt końcowy. Dlatego Galeb powziął sobie za cel naprawę i przekuwanie oręża oraz pancerzy w taki sposób, aby wszystkie przedstawiały sobą podobny - solidny poziom jakości. Dlatego też od początku służby robił wszystko jak należy, a jego morale trzymało się na wysokim poziomie. Pracował, a każdy przedmiot wychodzący spod jego młota nabierał walorów takie jakie powinien mieć.
Jednak nawet gdyby armia rzemieślników pracowała dzień i noc, to nie mogłaby naprawić podstawowych problemów organizacyjnych. Nie mieliby też wpływu na politykę. Galeb przekonał się o tym o świcie drugiego dnia bitwy.
W taborach zapanował chaos, kiedy odgłosy walk, zaczęły się niebezpiecznie do nich przybliżać. Galeb nawet niespecjalnie wiedział co się stało, ale wszyscy w koło wpadli w panikę. Nie zwykł oddawać pola, jednak nikt nie reagował na jego nawoływania do walki.
- Kurwa. - warknął przekleństwo, chociaż nie zwykł używać takich słów.
Nie miał wyjścia. Musiał zrobić to co inni. Jak się okazało ludzie Harkina Brocka pobili imperialnych i wparowali na zaplecze armii. Za to Graniczni… po prostu przyglądali się wszystkiemu.

Nie ma co kryć - to była ucieczka. Sam nie był pewien czy skorzystać z okazji i prysnąć w góry czy poszukać innego oddziału imperialistów i się do niego dołączyć. Nie zdążył jednak rozważyć tej sprawy. Mając nadzieję, że nie wpadnie na maruderów Brocka, a Graniczni jeszcze trochę postoją w miejscu zanim ruszą zadki. Nadzieja była płonna. Po południu kilka dni później jakiś patrol zabezpieczenia dorwał go w leśnej gęstwinie i z grotami włóczni przystawionymi do pleców odprowadzili go do obozu. Krasnolud nie wiedział co go czeka…rozważał wiele opcji. Nawet przemknęła mu myśl o propozycji dołączenia do najemników, ale tą od razu odrzucił. Co to za najemnik, który raz wynajęty zmienia strony? Nawet coś tam bąknął do pilnujących go ludzi, ale tylko się roześmiali… “Panie krasnoludzie (Galeb nie wiedział czemu, ale ludzie często tak się zwracali do dawi), a co byś pan zrobił jakbyś się dowiedział, że twój chlebodawca chce cię wychędożyć? Zero błysków za cały trud, hę?”. Galeb nie odpowiedział. Stał pod ostrzami jeszcze jakiś czas po czym zabrano go przed oblicze samego Harkina Brocka.

***
To chyba było jakoś tak… Galeb próbował sobie odtworzyć tamtą rozmowę.
Harkin Brock zasiadał za stołem i patrzył na krasnoluda. Dziwny to był krasnolud bez brody. Kazał mu zdjąć hełm, aby mógł mu się przyjrzeć, lecz jedyne co zobaczył to łeb owinięty w bandaże z przerwą przez którą patrzyły zielonkawe oczy. Wyłożył już swojemu gościowi całą kwestię dość podłego zachowania Elektorki. Galeb zapytany o opinię odpowiadał tylko mruknięciami lub ruchami głowy.
- Jak widzisz krasnoludzie, sytuacja jest nieciekawa. Ale dosyć historyjek, nie mamy całego dnia. Mam do ciebie pewną prośbę. Jest pewien szczwany skurwiel imieniem Gustaw von Grunnenberg. - tutaj Brock uśmiechnął się półgębkiem - Dowodzi obroną miasta Meissen. Chcę, abyś zaniósł mu list ode mnie. Dostaniesz przepustkę, aby Graniczni ciebie nie pojmali. Potem będziesz mógł zrobić co tam będziesz chciał to już nie moja sprawa, chociaż wypadało, abyś oddał się pod komendę pierwszego wyższego stopniem przedstawiciela armii.
Człowiek położył na stole opieczętowany list z napisem “Do rąk własnych Gustawa von Grunnenberg” oraz jakiś świstek papieru podpisany przez dowódcę najemników. Galeb spojrzał na nie po czym przeniósł wzrok z powrotem na Brocka.
- A co jeżeli ja będę miał prośbę, aby mnie zostawić w spokoju i puścić wolno, aby wrócił w góry? - zapytał wypowiadając się po raz pierwszy więcej niż paroma słowami.
- Cóż… masz na sobie mundur wissenlandu… i od jakiegoś czasu jesteśmy formalnie wrogami - uśmiechnął się szeroko Brock rozpierając na krześle - A że nie mamy ani żywności, ani czasu, ani ludzi do pilnowania jeńców…no i nie chcemy mnożyć szeregów wroga. - rozłożył ręce z teatralnie bezradną miną.
- To? - zapytał Galeb niewzruszony.
- Będziesz mógł wybrać czy ostrze znajdzie się w twojej piersi, gardle, na szyi… nie bardzo chce nam się marnować dobrych strzał i bełtów.
Chwila ciszy. W końcu krasnolud lekko przygarbił dotąd wyprostowane ramiona i wyciągnął dłoń po listy. Najemnik jednak przykrył je swoją dłonią.
- Dostarczysz wiadomość do von Grunnenberga? - zapytał Brock.
Znów mierzyli się chwilę spojrzeniami.
- Dostarczę. - odpowiedział Galeb.
- Dajesz krasnoludzkie słowo? - naciskał dalej człowiek.
- Daję krasnoludzkie słowo… - rzekł Galvinson i zgarnął papiery ze stołu.

-... że najzwyklejsza z ciebie szuja Harkinie Brock. - dokończył swoją wypowiedź cicho pod nosem kowal, kiedy najemnicy odprowadzali go na skraj obozu.

***

Tak naprawdę była to okazja. Co prawda wypełniając zadanie ładował się do oblężonego miasta, ale nie miał żadnych złudzeń że i tak samodzielnie nie zdołałby się przedrzeć przez ogarnięty wojną Wissenland dokądkolwiek. Wystarczyło tylko dostać się do Meissen, oddać list, a potem… była tam dosyć spora krasnoludzka diaspora. Może udałoby się jakoś przeczekać u ziomków? Nie. To była rzecz do ustalenia na miejscu i wszystko wyglądało prosto…do czasu.

Lądowanie na plaży i spotkanie Detlefa, towarzysza z dawnych lat i dowiedzenie się, że to teraz on dowodzi obroną miasta ostro zmieniało sytuację. Wyciągało go w obronę tego miejsca dużo bardziej, niż gdyby chodziło tylko o imperialne krasnoludy. Czuł powinność i obowiązek wobec przyjaciela, potrzebę wsparcia go w całym przedsięwzięciu. O słowie jakie dał Brockowi nawet nie myślał - przysięgi pod przymusem były dla niego niczym pył na wietrze, a kwestia honoru i zasad…mogły istnieć tylko w swobodnej przestrzeni. Wtedy miały swoją wartości, jak z własnej nieprzymuszonej woli robisz to co trzeba nawet na swoją niekorzyść. Dlatego kiedy podważył pieczęć i otworzył list, bardziej się przejmował tym czy przypadkiem Brock nie ma jakiejś “ciekawej oferty” dla von Grunnenberga, która zagroziłaby Meissen. Szczególnie, że według słów Detlefa sierżant nie radził sobie z obroną i kłócił się z mieszkańcami miasta. Warunki idealne, aby człowiek “wycofał się z akcji” z jakąś bonifikatą… na przykład za otwarcie bram lub nieudolnym kierowaniem obrony.

***

To był chichot losu i pod jego wpływem kowal poczuł dreszcz przechodzący mu po plecach. Pojedynczy. Jego najgorsze obawy się nie sprawdziły. Brock tylko dawał dowód, że za pieniądze chętny jest do zmieniania stron. Ciekawym było czy gdyby ktoś zrealizował tą ofertę to najmita był dalej gotów na zmianę pracodawcy przy przebiciu ceny. Jednak to były tylko poboczne myśli. Sumienie kłuło go, bo wiadomość w liście nie była… dość wartościowa, aby zrekompensować rozdarcie między lojalnością wobec przyjaciela, a powierzonym zadaniem. Pod przymusem, bo pod przymusem, ale jednak. Galeb potrząsnął głową. Pod przymusem śmierci. Słowo pod przymusem robi z ciebie dla kogoś zwierze. Zwątpienie ustąpiło po chwili, a jego umysł zaczął analizować informację i jak można ją wykorzystać dla obrony Meissen. Gdyby najmita po prostu go posłał bez grożenia i dając zapłatę wtedy pewnie by naprawdę miał wyrzuty. Tak… lojalność wobec kompana była dużo ważniejsza.
“Wojna jest zwycięstwem konieczności” powiedział kiedyś pewien mędrzec. Inny mędrzec z kolei powiedział: “Życie to dziwka, a potem umierasz”. Ot ludowe mądrości.
Nadal nie podnosząc głosu Galeb zwrócił się do Detlefa ostrożnie składając list.

- Wygląda na to że Brock nadal jest gotów walczyć dla Wissenlandu… jeżeli ktoś mu pokryje to czego nie dostał od Elektorki. Ale to jedna bitwa. Za niemałą sumę. Mam pomysł. Zagrzeję z powrotem pieczęć i damy ją sierżantowi. Zobaczymy jak zareaguje, gdy będzie odczytywał list. Wiesz… czy odczyta nam wszystkim czy będzie coś przekręcał. To może nam sporo powiedzieć o tym co zamierza na przyszłość i jaki ma wobec tego wszystkiego stosunek. - kowal pogładził się po miejscu gdzie powinna być jego broda i pokręcił głową - Z drugiej. Jako dowódca obrony, masz jak najbardziej prawo czytać co przysyła przeciwnik do jednego z twoich podkomendnych.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 27-03-2018 o 18:50.
Stalowy jest offline  
Stary 27-03-2018, 22:38   #517
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Należało się spodziewać, że skoro operowanie i opatrywanie rannych szło bez zarzutów na przeszkodzie w drodze do zwycięstwa stanąć musiał inny czynnik. Chciałoby się rzec – ludzki. Po podjęciu się ratowania życia dwójki uchodźców Waldemar poprosił Konrada o przyprowadzenie gońca. Młody chłopak musiał jednak zaczekać bowiem walka z krwotokami nie przebiegała zupełnie pomyślnie. Obaj podziurawieni byli pociskami, które przestrzeliły mury i głęboko weszły w ciała znajdując się już w pikującej fazie lotu. Zabiegi zabrały dłuższą chwilę.
Dopiero po ich wykonaniu cyrulik odpowiedział dwóm przybyłym gońcom.
- Przekażcie tym, którzy was przysłali, że sierżant Gustaw zabrał wszystkich z garnizonu i go opuścił. Wasi dowódcy muszą zwolnić z zajęć wszystkich noszowych by mogli wykonywać swoje obowiązki.
Następnie wezwał przyprowadzonego gońca, przykazał mu odnaleźć krasnoluda Detlefa i poprosił o przekazanie, że północny mur i brama nalegają na przysłanie im pilnie trzech dziesiątek wsparcia a także, że noszowi przestali przybywać mimo rosnącej liczby rannych.
Dopiero po nadaniu wiadomości Waldemar zajął się lżej rannymi żołnierzami.
 
Avitto jest offline  
Stary 28-03-2018, 15:10   #518
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gustawowi zajęło sporo czasu szukanie rozstawionych wojowników po garnizonie. Gdy usłyszał ich tłumaczeń przeklął szpetnie i dodał.
- Wiem, że ci na murach mogą nie wytrzymać ataku. A nawet jeśli to wszyscy będą co najmniej ranni. Idziemy im w sukurs!- Tłumaczył i zbierał oddział.

Gdy Baron wspiął się na mury zobaczył uwijających się jak w ukropie obrońców. Próbowali odpychać drabiny i innych sztuczek.
- Każdy z halabardą do drabiny i ciąć ją jak najniżej. Jeśli w zasięgu pojawi się wróg zrzućcie jego potężnym ciosem by swoim ciężarem przygniótł następnych i może połamał spadając drabinę.- Wydał polecenie i sam ustawił się przy jednej z nich.
- Kusznicy walić w odsłaniających się na drabinie a łucznicy niech ostrzeliwują strzelców wroga. Niech nie czują się bezkarnie.- Dodał wychylając się by wykorzystać halabardę tak jak wcześniej mówił.
Pomysł by ochotnicy osłaniali tarczami takie manewry był przedni w wykonaniu Berta. teraz trzeba było czekać na wrzątek czy inne rzeczy pomocne do zrzucania wrogów.
- Jeśli podstawią drabinę łapcie ją i wciągnijcie ją na górę! Strzelcy niech pomogą w tym unieszkodliwiając stawiających.- Baron miał jeden cel. Obronić ten odcinek muru.
-Bert. Może ustrzel jakiegoś dowódcę u wrogów. Morale spadnie u nich.- Rzucił do zniesmaczonego niziołka.
~ Niech Sigmar ma nas w opiece.~ Dodał przełykając ślinę gdy jedna ze strzał przeleciała obok sierżanta ze świstem.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 28-03-2018 o 21:16.
Hakon jest offline  
Stary 29-03-2018, 12:13   #519
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Walter spojrzał na tereny rozciągające się przed fortem. Trawy, drzewa, gdzieniegdzie leżące ciała zabitych wrogów... a w oddali majaczące oddziały nieprzyjaciela. Garnizon fortu odpoczywał. Wrogowie byli poza zasięgiem strzałów... A na południu zapewne szturm na mury trwa. A może obrońcy potrzebują pomocy? Cyrkowiec zastanawiał się nad tym przez chwilę. W końcu doszedł do wniosku, że warto wysłać wiadomość do dowództwa. Złapał posłańca, którego przydzielono mu na początku szturmu i powiedział do niego:
-[i]Biegnij do centrum dowodzenia na rynku. Przekaż do dowództwa wiadomość, że fort obroniony, wróg schował się poza zasięgiem strzałów. Masz się spytać o dalsze polecenia. Czy mamy spalić fort i most, a jeśli tak to gdzie mamy udać się później.[i]
 
Ismerus jest offline  
Stary 29-03-2018, 20:13   #520
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Dalej panowie dobrze nam idzie! - Bert zachęcał ludzi do dalszej walki. Łucznicy i kusznicy nadal mieli zniechęcać wrogich strzelców do ostrzału, a pomocnicy mieli osłaniać piechotę. Przystawione drabiny nakazał rąbać halabardami, było to trudne ale może udałoby się zniszczyć kolejne. Reszta halabardników oczywiście miała nadal utrudniać przystawienie "dobrych" drabin.

Ochotnicy których przysłał Gustaw, zapewne wesprą wątłe morale obrońców. Bert wybrał kilku najroślejszych i kazał im odpychać drabiny halabardami zostawionymi przez rannych żołdaków.

Później pojawił się Gustaw i zaczął wydawać swoje rozkazy, więc Bertowi nie pozostało nic innego jak je wypełnić. Próbował w tej chmarze ludzkiej odnaleźć sierżantów lub innych oficerów i podoficerów, a nie było to łatwe gdyż musiał uważać na strzały wroga, no nic rozkaz to rozkaz.
 
Komtur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172