Gerhard gdy przyjechał do Eisenta przed południem i od razu udał się do gospody "Pod szarym kapturem". Znał to miejsce ze swoich poprzednich wędrówek i musiał tam się dostać czym prędzej.
gdy wszedł do sali biesiadnej dopiero co gromadziło się towarzystwo. Nikogo specjalnego Gerhard nie zauważył i zasiadł przy jednym ze stolików z boku sali pod ścianą przy oknie. Werberg nie bał się walki i przypadkowych burd, ale był człowiekiem rozsądnym. Dawno go tu nie było i mogło się sporo zmienić. Z resztą w tej spokojnej mieścinie Stary Ezel miał interes, który Gerhard miał wykonać i teraz musiał się rozejrzeć.
Po kwadransie gdy gospodarz miał czas na słówko dowiedział się w sytuacji w mieście. Gross był gospodarzem jeszcze za czasów gdy Gerhard wędrował po Ostermarku i znali się. Nie raz dogadywali interesy w przeszłości i gdy właściciel przybytku dowiedział się o celu jaki sprowadził Werberga zaproponował.
- Słuchaj Gerhard. Hrabia Niklas Hauptmann poszukuje ludzi. Wydaje mi się, że zdobycie zaufania dość potężnego szlachcica by się przydało w naszym interesie.- Zaczął i przekazał co wiedział, włącznie z adresem.
***
Po zjedzeniu porządnego posiłku i opłukaniu gardła jakimś miejscowym sikaczem wstał i ruszył do włości Hrabiego. Gerhard nie raz pracował dla szlachty.
gdy dotarł pod dom zobaczył grupkę ludzi zmierzających w tym samym celu co on najwyraźniej. Niezbyt się to mu podobało, ale puki nie dowie się co to za praca nie będzie przeganiał innych.
- Gerhard.- Przedstawił się nowo poznanym. Ów człowiek był dość znacznych rozmiarów i solidnej postury. Twarz i głowa były króciutko przycięte co dało się zauważyć gdy zdjął elegancki, szeroki kapelusz.
Pod solidnym płaszczem obszytym futrem i z nabitymi ćwiekami dało się zauważyć miecz w pochwie przytroczony na łańcuszku do szarfy, która przerzucona była przez ramię. Sztylet u drugiego boku też schowany był w solidnej pochwie a na piersi widać było w rozcięciu koszuli połyskujący kolczy pancerz. Mężczyzna mierzył grubo ponad sześć stóp. Gdy stał w drzwiach przysłaniał cały widok za nimi co z płaszczem dawało wrażenie, że zabiera światło z podwórca.
Gerhard usadowił się pod ścianą blisko właściciela domu. Gdy usłyszał propozycję jaką miał szlachcic oko z blizną zaczęło lekko drgać, lecz pozostała część twarzy nawet nie drgnęła. Po chwili przechylił równo z gospodarzem trunek podany przez służącego i chwilę się zastanawiał.
Wsłuchał się w końcu w pytania zadane przez jedyną kobietę i szlachcica, jak sądził po nazwisku. W sumie niech inni się dowiedzą jak najwięcej. Gerhard miał tylko jedno pytanie.
- Martwi mnie to opłacanie strażników mości Hrabio. Baron może także zapłacić im by wskazali kto to zrobił a po nitce do kłębka. Nie lepiej spalić domostwo by ślady ukryć?- Zapytał by mieć pewność czy takie drastyczne środki też są dopuszczalne.