Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2018, 20:53   #15
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Ciemność obciążała. Nadawała cech zła wszystkiemu, czego dotknęła. Nawet jeśli tym czymś było zdjęcie popularnej nastolatki sprawiającej lekko upiorne wrażenie. W jej uśmiechu kryło się coś złośliwego, zaś cienie pod oczami były zbyt długie.

Wydobyli cienki zeszyt ze schowka i otworzyli go.
Posiadaczem był człowiek prowadzący program popularnonaukowy. Przybył do Larch Hills jako jednoosobowa ekipa filmowa mająca przedstawić bogactwo przyrodnicze tych rejonów Kanady. Wynajmował ten domek przez pół tygodnia. Prowadził również szczegółową dokumentację swoich wyjazdów w teren w postaci dat, godzin oraz miejsc, jakie odwiedził. Do tej chwili zapiski były precyzyjne, sformułowane w klarowne zdania.

Następny wpis był znacznie bardziej chaotyczny. Nocą potknął się o korzeń i stracił przytomność. Obudził się we własnym domku, choć nie miał pojęcia w jaki sposób się tam znalazł. Stracił dwie doby. Zaczął dostrzegać sylwetki w ciemnościach. Dalszych kilka stron wyrwano, zaś na kolejnych wyrysowano mnóstwo bazgrołów. Czarne oczy. Łosie z długimi, ociekającymi krwią kłami. Mroczne plamy oraz kałuże. Rysunki będące przypadkowymi zbiorami kresek. Coś, co wyglądało tak, jakby autor chciał rozpisać w pełni sprawny długopis robiąc przy okazji dziury w papierze.

Postrzępiony przez drżącą silnie rękę tekst pojawił się na następnej stronie.

Cytat:
Ona mnie obserwuje. Jest ze mną. Jest we mnie. Jest mną. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec. Muszę uciec.
Niech już przyjdzie dzień. Słońce. Światło. Muszę światło...
Siedzę w w kącie oświetlony światłem latarki. Światło. Więcej światła. I piszę. Ale ten tusz czarny. Potrzebuję, żeby był jasny. Biały. Biały tusz. Biała kartka. Nie ciemna.
Następny fragment trudno było odszyfrować. Mężczyzna musiał się spieszyć albo był bardzo mocno zdenerwowany.

Cytat:
Nie mogę! Nie mogę! Nie mogę! Próbowałem, ale nie mogę! Jeśli to czytasz, uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj!

UCIEKAJ!!!
Tuż przed okładką zamykającą zeszyt znajdowała się kartka. Nie pasowała do poprzednich pod żadnym względem. Różniła się gramaturą, wielkością i kształtem znajdujących się tam liter, stylem pisma wyglądającym na damski oraz treścią. Alex natychmiast rozpoznała w nim osobę obytą ze słowem pisanym, konkretnie z epiką.

Cytat:
Ciasne wnętrze podtykało bezwzględnie prezentowało przytłaczający obraz kraty znajdującej się na wyciągnięcie ręki. Ludzie po drugiej stronie rozmawiali swobodnie nie zważając na zamknięte towarzystwo. Prędko umilkli, kiedy sobie o tym przypomnieli, a niezręczną ciszę wypełnił niski, promieniejący uśmiechem głos spikera radiowego.

- Dziś mamy dla was jeden z hitów, które jeszcze przed około dwoma dekadami mogliśmy usłyszeć na żywo. Mam nadzieję, że wciąż pamiętacie ten kawałek. Proszę państwa, moi mili, Płonące Bydlaki.

Kapela zdawała się śpiewać o teraźniejszości.
Jakkolwiek osobliwe nie byłyby znalezione teksty i cokolwiek by nie oznaczały, najpierw należało przeżyć noc, zaś niedawne doświadczenia dobitnie pokazały, iż światło jest w tym elementem kluczowym.
Alex natychmiast pomyślała o zdobyciu swojej latarki. Może człowiek z dziennika zostawił swoją? Przecież wspominał o niej. Poszukiwania w tego rodzaju bałaganie były zadaniem raczej karkołomnym. Pierwsze co znaleźli, to długopis wydobyty przez niecierpliwiącą się Felicię. W końcu udało się znaleźć pożądany obiekt. Znajdował się pod szafką kuchenna z paczką czterech zapasowych baterii.
Co prawda szkiełko prostego urządzenia pokrywała siatka pęknięć, ale test ujawnił, iż nie stanowiło to najmniejszego problemu. Snop zadowalająco odkrywał z ciemności to, co było pod nią ukryte.

W oddali rozbrzmiało ciche echo syren policyjnych, a kiedy spojrzeli przez okno, dostrzegli poruszające się w bezwietrznym powietrzu fale cienia zniekształcające lekko obraz za nimi.

W oddali Richard dostrzegł niewysoką dziewczynkę z wielką, umazaną czymś siekierą. Postąpiła krok do przodu. I następny. Jeszcze jeden.

Radiowozy były coraz bliżej, ale niewielka osóbka wciąż szła w ich kierunku. Podążające za wzrokiem chłopaka Alex i Felicia również ją dostrzegły. Chwilę przed tym jak się zatrzymała... a następnie rozwiała porwana przez ciemną mgłę, jakby w istocie była z niej złożona. Podmuchy najpierw zabierały kontury szybko kierując się do środka. Jakby szalony grafik komputerowy wprowadzał zbyt dużo smużenia w obraz.

W następnej chwili ostatnie strugi cieni opuściły powietrze... albo znieruchomiały. Pod drzwi podjechał radiowóz zalewając wnętrze falą światła reflektorów samochodowych.

- Policja Lake Hills, nie ruszać się! - krzyknęła kobieta celując w całą trójkę tuż po wejściu do ciemnego pomieszczenia. Światło latarki raziło w oczy.
To samo zrobił jej partner zachodząc ich od boku, by sprawdzić pozostałe pomieszczenia.

- Jak dobrze, że państwo przyjechali!

Jakiś mężczyzna krzyczał z daleka. Najprawdopodobniej tymczasowy sąsiad.


- Ale... No co wy najlepszego robicie?! Tak do ludzi mierzyć?! Podobno żyjemy w państwie prawa i sprawiedliwości! - wskazał dłonią na Richarda, Alex i Felicię z wyraźną, choć niewielką irytacją.

- To pan dzwonił? - kobieta była wyraźnie zdezorientowana.

- Mówiłem przecież, że sprawcą był facet metr dziewięćdziesiąt, przypakowany. Jak takie trzy chuchra mogły zrobić... to? - zatoczył ręką po wnętrzu ręką do tej pory wskazującą na nich.

- Jak się pan nazywa? - odezwał się dla odmiany funkcjonariusz wychodząc z sypialni.

- Chuck Finley. Zgadza się?

Policjanci popatrzyli po sobie i opuścili broń. Drugim zawodzącym pojazdem okazał się być nie samochód policyjny, a karetka.

Otoczenie tonęło na zmianę w czerwieni i niebieskościach, gdy ratownicy dokonywali oględzin każdego. Stróże prawa natomiast przesłuchiwali Finleya.
O ile Richard i Alex zostali potraktowani mocno po łebkach ze względu na zadrapania stanowiące jedyne obrażenia, o tyle Felicia przyciągnęła znacznie więcej uwagi. To ona najwięcej czasu spędziła na oględzinach z pewnością mających trwać jeszcze dłużej, gdyby nie fakt, że dobitnie podziękowała służbie zdrowia za pomoc, po czym wyszła. Skóra pokryta ciemnymi plamami paliła żywym ogniem. Przynajmniej wyglądało na to, iż zdobycze tej nocy bladły powoli.

- Będziemy musieli prosić o złożenie wyjaśnień na komisariacie - potarła czoło Berkley, jak głosiła plakietka przytwierdzona do munduru, gdy tylko podeszła do znalezionych na miejscu zbrodni. Felicia nie omieszkała w ostrych słowach wspomnieć o zaginięciu swojego chłopaka, ale Berkley wzniosła jedynie ręce w obronnym geście.

- Proszę się uspokoić. Wszystko po kolei. Musimy spisać zeznania na komisariacie, a potem zaczniemy szukać. Znajdziemy go - uśmiechnęła się pocieszająco. Otworzyła drzwi na tyły radiowozu.

- Dzieciaki! Następnym razem uważajcie na siebie! Nie zapomnijcie się zabezpieczyć! I dowiedzcie się dlaczego tu jesteście, to da wam przewagę! - zawołał Finley, po czym uniósł rękę w geście pożegnania. Puścił im oczko, gdy drzwi się zamknęły.

Ciasne wnętrze podtykało bezwzględnie prezentowało przytłaczający obraz kraty znajdującej się na wyciągnięcie ręki. Ludzie po drugiej stronie rozmawiali swobodnie nie zważając na zamknięte towarzystwo. Prędko umilkli, kiedy sobie o tym przypomnieli, a niezręczną ciszę wypełnił niski, promieniejący uśmiechem głos spikera radiowego.

- Dziś mamy dla was jeden z hitów, które jeszcze przed około dwoma dekadami mogliśmy usłyszeć na żywo. Mam nadzieję, że wciąż pamiętacie ten kawałek. Proszę państwa, moi mili, Płonące Bydlaki.


Kapela zdawała się śpiewać o teraźniejszości.

Za przednią szybą samochodu wstawał niechętnie świt. Za tylną falował mrok.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline