Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2018, 22:17   #212
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Neverwinter
4 Marpenoth, wczesne popołudnie



Jedynie Trzewiczka nie zraził widok wielkiego miasta, z którego nawet tu słychać było potężny gwar ludzkich i zwierzęcych głosów. Dla niziołka w końcu wszystko było wielkie. I Turmaliny - jej nic nie było w stanie zbić z pantałyku; nawet bełt w plecach. Albo i dwa. Reszta drużyny stała przez chwilę przed bramami miasta patrząc jak klnący pod nosem Rihar powoli znika za murami Neverwinter. Podarowana mu z jakiegoś powodu przez Przeborkę zawartość sakiewka w sam raz starczy na wyleczenie złamań, jakie spowodował turmalinowy czar. Utwierdziła go też w przekonaniu, że jego oprawcy są kompletnie niespełna rozumu.

W końcu Joris westchnął i popędził niepewne towarzystwo, bo raz, że blokowali ruchliwy o tej porze trakt, a dwa, że Stimy już niecierpliwie przebierał nogami. Biblioteki, świątynie, tłumacze, magowie! Miał tyle nowych spraw i pytań! Po opuszczeniu Phandalin nie było w nim miejsca na nudę czy niepewność, choć wygórowana kaucja, jaką za zabranie Przewodnik Vola zażyczył sobie burmistrz nieco zważyła mu humor.
Ale Neverwinter było fascynujące samo w sobie. Słynęło nie tylko z dużej ilości półelfów i elfów, które zwykle unikały miast, ale i licznych wykwalifikowanych rzemieślników. Witrażowe lampy, zegary wodne, wyszukana biżuteria - to i wiele więcej można było nabyć zarówno na licznych targach, jak i u pokątnych sprzedawców. Stąd zresztą jego kolejna nazwa: Miasto Zręcznych Dłoni. Klejnot Północy słynął przede wszystkim z podgrzewanych rzeką ogrodów, które przez cały rok dostarczały mieszczanom owoców i kwiatów, oraz trzech wielkich mostów: Śpiącego Smoka, Skrzydlatego Wywerna i Delfina. Nie trzeba chyba dodawać, że mosty wykonane były na podobieństwo swoich imienników. Niestety po wybuchu góry Hotentow lawa zniszczył część miasta i ostała się tylko Wywerna.

[media]http://www.latavolarotonda.org/wp-content/uploads/2014/09/Mike_Schley_Neverwinter.jpg[/media]

Tropiciel poprowadził drużynę do tawerny “The Fallen Tower” - tej samej, w której kilka dekadni wcześniej zawarli kontrakt z Gundrenem Rockseekerem. Tej, w której wszystko się zaczęło. I jedynej, jaką tutaj znał. Jak i wtedy, gospoda również dziś tętniła życiem. Wtedy nie było okazji, ale tego dnia Turmi nie miała zamiaru odpuścić sobie oglądania magicznego fenomenu, który późnym wieczorem występował w lokalu. Joris niezbyt wiedział gdzie zacząć poszukiwania informacji, więc równie dobrze mogli zacząć, od pozostawienia koni i dwukółki w stajni. No i od wypisania czegoś na kształt listu gończego za Orlinem Krótkopiórym. Sto sztuk złota nagrody wydało mu się wystarczająco zachęcającą kwotą i nawet nie pomyślał jak bardzo zmieniły mu się standardy tego ile płaci się najemnikom. Zapytany gospodarz wskazał im gdzie najlepiej powiesić takowe ogłoszenie. Tropiciel wywiedział się też gdzie najlepiej zamówić wysezonowane drewno. Potem dobrał piwa i wrócił do wspólnego stołu z poczuciem, że ma za sobą tę najłatwiejszą część zadania.

Szukanie Marduka przydałoby się pewnie zacząć od świątyni Corellona Larethiana, lub… no, od jakichś elfich lokali. Jorisowi, Turmi i Tori niespecjalnie zależało, więc i nie dzielili się zbytnio informacjami na temat szalonego słonecznego. Chce go Przeborka łapać, to niech sama kombinuje.

Na wspomnienie świątyń Torikha wyjęła listy polecające od Garaele. Jeden, formalny, adresowany był do świątyni Selune, której kult był całkiem popularny w tym mieście. Widać elfka uznała, że Melune lepiej poradzi sobie w świątyni własnej bogini, niż u tymorytów - nawet z poręczeniem. Drugi przeznaczony był dla Elizy Starhold, czarodziejki należącej do czegoś, co Garaele nazwała Przymierzem. Półelfce oczywiście głupio było pytać co to, ale dostała jasne wskazówki jak ma tam trafić.

Turmalina miała własne plany - prócz szukania ratunku dla druida chciała przycisnąć miejskich urzędników by dowiedzieć się czyją własnością jest Phandalin i komu płaci podatki.
- Jak będą musieli zapłacić trzysta lat zaległości, to od razu się wyniosą ze dwora! - zapiała, zacierając ręce. Gdy Joris dyskretnie uświadomił jej, że w ten sposób mogą znaleźć i prawowitego właściciela Kopalni Phandelver krasnoludka tylko wzruszyła ramionami.
- Na pewno nie będzie to człowiek, a ze swojakami się dogadam.
- To jeszcze o ruiny goblińskiego zamku się spytaj - roześmiał się Joris. - Może i Shavri miał dobry pomysł, żeby to zasiedlić…
Nawet się cieszył, że Turmi wpadła na podobny pomysł co on. Sam myślał by zapłacić jakiemuś skrybie, co by mu herbarz wygrzebał i znalazł herb Tressendarów i Bowgentlów i czy coś jednych bądź drugich wiąże z Echo Cave.
- Wiecie… to tak chyba nie działa - wtrąciła się Zenobia, która w niejednym miejscu bywała i z niejednym ludziem i nieludziem spała. - Północ to nie krasnoludzkie kopalnie, czy południowe państwa, co tam król czy inny cysorz wszystkich za pysk urzędasami trzyma. To takie bardziej no… miasta-państwa. Każdy sobie rzepkę skrobie. Co ich tam Phandalin, a herby z południa, to już w ogóle… - rzekła powątpiewająco.

Ale ponieważ nie mieli innych pomysłów na wysiedlenie Omara i reszty z osady, to warto było spróbować. Centrum miasta, gdzie znajdował się zamek, urzędy i nie tylko wydawał się dobrym miejscem na rozpoczęcie poszukiwań. Tam też znajdowały się największe świątynie.

Stimy miał już okazję poznać jednego z kapłanów w świątyni Oghmy, toteż rozsądnym wydawało się zwrócenie się do nieg ponownie. Niziołek nie wątpił, że uczony go zapamiętał! Teraz miał też więcej informacji, którymi mógł się podzielić - więcej nawet! Wymienić się! Miał nie tylko ksiegi i zwój, ale też wiele, wiele pytań. O Agathę. Kim była, czym może być owe lustro z Netherilu, oraz elf, który obrabował banshee. Może wiedzieli więcej niż Garaele. Chciał mu opowiedzieć o owym dziwnym stworzeniu w Studni Starej Sowy - nadze ze skrzydłami, i Oku-przepatrywaczu. Czy coś słyszał o zmiennokształtnym mag zamieszkujący wieżę. Raz jeszcze wypytać o Marduka, skoro już wie jak wyglądał. Oj, miał niziołek tyle pytań, że głowa mała! Część pokrywała się z zainteresowaniami reszty kompanów podróży, część jednak chciał zachować tylko dla siebie. Musiał więc rozważnie dobierać towarzystwo w czasie swych poszukiwań.

Gdy drużyna zjadła i nieco odpoczęła po trudach trzydniowej jazdy przyszedł czas by się rozdzielić i zabrać do roboty. Turmi, Torikha i Przeborka nie wiedziały, że przedmioty Omara “się odnalazły” i głowa Shavriego nie jest już zagrożona, toteż należało zachować przynajmniej pozory pośpiechu oraz zamarkować poszukiwania złodzieja. Co prawda Stimy nie wydawał się chętny by zwrócić diadem, ale Shavri miał nadzieję, że go przekona. W końcu jedenastego dnia Marpenoth Traffo musiał stawić się przed obliczem pracodawcy z kompletem przedmiotów. Wszyscy byli przekonani, że poludniowiec nie będzie tolerował spóźnienia.

 
Sayane jest offline