- Mnie ciekawią dwie sprawy. - Detlef odpowiedział Galebowi. - Po pierwsze wygląda na to, że nasz kochany sierżant zna się z Brockiem oraz ma z nim jakieś układy, o których ja nic nie wiem. - Rzekł, a jego mina sposępniała. - Trzeba będzie z sierżantem pogadać, bez wątpienia...
- Po drugie - Brock już raz zdradził. Czy dlatego, że elektorka zamierzała zrobić to samo, czy wymyślił tę bajkę na potrzeby swoich ludzi, którym nie w smak pewnie było szlachtować dotychczasowych sprzymierzeńców. Czym innym jest odstąpienie od walki, bo pracodawca cię wystawił, a czym innym mordowanie tych, którzy stają w obronie swoich domów przed wrogiem z Południa. I branie od niego pieniędzy, bo jakoś mi nie pasuje, że Brock zrobił to z własnej inicjatywy. - Thorvaldsson tłumaczył sytuację kowalowi run i jak ona wygląda z jego perspektywy.
- Do tego zagroził miastu atakiem, za co pewnie też miał już zapłacone przez Wernicky'ego i wziął za to kasę. Teraz za kolejne skrzynie złota oferuje pomoc w obronie. Nawet nie wiadomo, czy przyśle tu kogoś, czy po prostu będzie się tarzał ze śmiechu patrząc na miasto oblegane przez Granicznych. A co, jeśli go wpuścimy? Kilka setek wprawionych w boju najemników czekających na rozkaz Brocka - kto zagwarantuje, że on będzie bronił miasta? A może rozpocznie grabieże lub po prostu zaatakuje skład srebra, a gdy już się nachapie to zwyczajnie opuści miasto tą samą stroną? - Dywagował.
- Nie. Brock już dostał złoto za odstąpienie od miasta. Jeśli miałby dostać cokolwiek więcej, to musiałby najpierw zaatakować i rozgromić Granicznych, czego oczywiście nie zrobi, bo przy tym stosunku sił poniesie spore straty, a może nawet porażkę. Ale może warto byłoby wpuścić go tutaj, żeby jego siły przemaszerowały mostem... - spojrzał na Galeba. - Moglibyśmy zgotować im gorące przyjęcie tak, jak na to zasłużyli... - dodał z chytrym uśmiechem.
- List musi poczekać, aż skończy się szturm. Później poinformuję sierżanta, że jako dowódca obrony nakazałem ci oddać list w moje ręce, ponieważ pochodził od wroga. Sierżant i tak zapewne już obmyśla sposób, w jaki zemści się za sytuację w jakiej się znalazł, dlatego ten list nie zrobi mi większej różnicy. - Wyjaśnił z uśmiechem.
Pod bramą zamieszanie trwało w najlepsze.
- Gdzie potrzebne wsparcie? - zawołał w kierunku jednego z weteranów komendanta. - Gdzie wróg podszedł najbliżej? - uściślił, bowiem odpowiedź na pierwsze pytanie z pewnością brzmiałaby "wszędzie".
Detlef słyszał odgłosy rąbania wzmocnionej bramy toporami, ale chwilowo nie powodowało to jego niepokoju. Ważniejsze było upewnić się, że wróg nie przedostanie się ponad murami, a później zadbać o bramę.
I o tę cholerną rzekę. W tym celu posłał chłopaka do wieży obserwacyjnej, żeby uczulić obserwatora o jakiś obiektach na rzece. Mieli je zidentyfikować i określić poziom zagrożenia, a goniec miał wrócić z raportem jak tylko obserwator rozejrzy się po okolicy.