Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2018, 22:51   #5
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mina cierpiętnika, nienaganna fryzura, drogi garnitur. Białe rękawiczki na dłoniach.


Wysoka i prosta sylwetka. Nieprzesadnie muskularna, ale i nie należąca do cherlaka. Nieco sztywne, acz energiczne ruchy świadczyły o wojskowym drylu, jaki to adwokat przeszedł w młodości.
James A. Caine wracał do swojego małego królestwa z westchnieniem ulgi. Był sfrustrowany i zmęczony zmarnowanym czasem i nudnymi przemowami. Miał wrażenie że prokuratura próbuje grać na czas nie mając solidnych dowodów, za to licząc na to, że czas ugrany dzisiaj pozwoli znaleźć jakiś trop. Płonne nadzieje.


Adwokat wolałby nie marnować czasu na nudzenie się. Nawet jeśli ten czas był dobrze opłacany. Cieszył się więc, że w czasie zasądzonej przerwy (bo sędzia też nie wytrzymał), miał okazję posłać kogoś po gazetę. I mógł przeczytać w niej , zachowując dyskrecję, wszystkie nowinki. Także tą o Blackwoodach. Nie ucieszyła go ta śmierć. Podział majątku w bogatej rodzinie zawsze oznaczał spory i pranie brudów. Jemu zaś przypadała najmniej ciekawa i najmniej przyjemna rola rodzinnego rozjemcy. Bowiem on był przypisany do roli wykonawcy testamentu.
Z tych ponurych myśli wybiła go jego sekretarka. Od razu uśmiech przyozdobił jego twarz, a w głowie pojawiły niekoniecznie przyzwoite myśli.
- A może kolację ? Kolacja we dwoje byłaby zdecydowanie przyjemniejszym zakończeniem pracowitego dnia. - zapytał żartobliwym tonem Caine. Po czym skupił swój wzrok na liście. Dużo znaczących nazwisk, dużo powiązanych z nieboszczykiem Blackwoodem.
Adwokat westchnął głośno i w irytacji. Jeszcze denat nie ostygł, a już się sępy zlatywały.
Caine znał obie kobiety… zarówno wdowę jak i córkę, znał jednak tylko z widzenia. O ile dobrze pamiętał zamienił z nimi kilka grzecznościowych uwag, podczas bardzo ważnych przyjęć na których wypadało bywać. Nic więcej.
Niemniej trzeba będzie do obu kobiet zadzwonić i umówić się na spotkanie. Kilka nazwisk na liście nie mógł pominąć. Nie ignoruje się senatorów czy szefów policji. Reszta… mogła poczekać.
- Kolacja, bardzo chętnie. Ale moja jedyna sukienka wieczorowa jest niestety u krawcowej. - Alice znowu się wdzięczyła się do Jamesa. Trzepotała rzęsami dając mu wyraźnie do zrozumienia, że musiałby rozwiązać problem sukienki. Pensje sekretarek nie są adekwatne do ich potrzeb.
- Dobrze, wypłać sobie 30 dolarów z kasy i przygotuj papierek usprawiedliwiający ich wypłatę jako… wydatek na fundusz reprezentacyjny kancelarii? Tak. To brzmi dobrze. A potem podrzuć mi do gabinetu, a ja go podpiszę. - zaproponował z uśmiechem James. W końcu nie warto oszczędzać na dobrych pracownikach. A uroda nie była jedynym atutem Alice.


Gdy zamknął za sobą drzwi zaczął dzwonić. Pierwszy wybrany numer należał do… Emmanuelle Boquet.
Rozmowa ta była krótka.
- Chciałabym się z Tobą widzieć. To nie jest rozmowa na telefon. Nie. Nie przychodź dziś wieczorem. Będę zajęta, a potem chcę się wyspać. Wczoraj miałam ciężką noc, mieliśmy ważnych gości. Przyjedź rano na śniadanie. Obudzisz mnie i pogadamy. Całuję. -wymruczała kobieta z charakterstyczną chrypką, którą wielu (w tym i James) uznawało za wielce zmysłową.

Zgodził się na jej propozycję, a potem zadzwonił do senatorów, najpierw do Henry’ego P. Langa, a potem do senatora Rogersa Obaj senatorowi byli obecnie zajęci i nie mogli podejść do telefonu ze względu na liczne obowiązki. James Caine dowiedział się, że dzwonili osobiście z propozycjami spotkania. W najbliższy weekend Henry P. Lang zapraszał na przyjęcie do swojej rezydencji, a John Rogers zaproponował spotkanie na wernisażu. Szczegóły miały być w zaproszeniach, które już niebawem powinny dotrzeć na jego adres. A Caine nie zamierzał im odmówić. Zresztą nie miał wyboru. Takim osobistościom się nie odmawia.


Alice przyniosła dokument do podpisu, dodając przy okazji.
- Mieszkam w kamienicy na rogu Lafayette Avenue i Claiborne Street. Będę czekać. Aha ten nieznośny dupek Erik McGee czeka na linii. Połączę go, bo mam go serdecznie… dość. -
Co też uczyniła
- Dzwoniłem już wcześniej od rodziców. Alice nie chciała mnie połączyć, ciągle jest obrażona o pewien niewinny żart. - Caine usłyszał w słuchawce głos jednego z kolegów adwokatów. Młody, ambitny i zawsze dobrze poinformowany Erik McGee.
- Słuchaj. Wczoraj był nieoficjalny szczyt ważniaków w klubie golfowym. No i mam dla ciebie nowiny. Wiesz, że z naszym zgrzybiałym Andersonem coraz gorzej, choroba go wkrótce wykończy. Ktoś musi zająć jego miejsce na czele związku prawników (LSBA - Louisiana State Bar Association). No i słuchaj twoje nazwisko to już poważna kandydatura na przewodniczącego. Wiesz, że Perkins był pewniakiem. Ale okazało się, że jest za bardzo umoczony. Nie chcą go bo byłby zbyt łatwym celem dla prasy. Pewnie po miesiącu trzeba, by go zmusić do dymisji. Smith jest zbyt nieprzewidywalny, no i podpadł senatorom. A trzeci jesteś ty. Pewnie będą robić pod ciebie podchody. Dostałeś już zaproszenie na party u któregoś senatora? -
- Coś takiego się pojawiło. - odparł ostrożnie Caine nie wiedząc jakie McGee ma ukryte motywy dzieląc się swoimi informacjami. Nie ufał Erikowi podobnie jak Alice.
- Aha - zawahał się McGee - ale zamierzasz kandydować czy nie?
- Może… Na razie za wcześnie, by wydawać opinię.- odparł adwokat nie chcąc tak wcześnie podejmować swojej decyzji.
- Staram się rozumieć. Zawsze ceniłem twoje opanowanie. Ja pewnie zaraz bym na to przystał. No, ale nic. Będziesz dziś wieczorem w kabarecie? Szykuje się niezła impreza, może się spotkamy.
- Nie. Nie będę.- odparł szybko James nie mając obecnie ochoty na kabaret.
- Muszę kończyć mnóstwo roboty przede mną. - rozłączył się.
A Caine zadzwonił do Farquade’a. Był ta to bowiem kolejna osoba, której nie mógł zignorować.Po nim zaś planował się skontaktować z naczelnikiem więzienia.


Caine dowiedział się od komisarza, że dzwonił do niego w sprawie Blackwooda. Zostało otwarte śledztwo w sprawie wypadku. Sprawa była skomplikowana, bo w samochodzie obok milionera znaleziono ciało. Prosił o spotkanie, bo rozmawiał ze starym Andersonem i teraz u komisarza były pewne dokumenty, z którymi Caine powinien się zapoznać jako osoba odpowiedzialna za sprawy testamentowe Blackwoodów.


Naczelnik więzienia dzwonił do Jamesa, aby dowiedzieć się czy nadal będzie odpowiedzialny za sprawę pani Munro. To ta dzisiejsza nudna sprawa do której Caine nie miał serca. Naczelnik słyszał o śmierci Blackwooda i zdawał sobie sprawę, że to będzie sprawa dużo bardziej ważna i medialna. Dlatego pewnie Caine będzie musiał znaleźć jakieś zastępstwo. Może młody i wygadany Erik McGee?
James zgodził się z nim. McGee z pewnością się nada. Po tej rozmowie prawnik wyszedł z gabinetu i zaczynając się ubierać w “kapelusz” i laseczkę rzekł do Alice żartobliwym tonem.
- Wyjeżdżam na komisariat. Pilna sprawa. Będę za godzinę. A ty bądź grzeczna dla petentów… choć wiem jak upierdliwym wrzodem potrafią być. Aaaa i… wpadnę koło godziny 19:00 po ciebie. Jeśli to nie problem.-
Choć z pewnością nie był to problem. W przeciwieństwie do rewelacji Farquade’a.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-04-2018 o 20:22.
abishai jest offline