Zombie chwilowo nie był zagrożeniem i tylko o to Lotharowi chodziło. Pobiegł do wozów, omiatając je wzrokiem, czy któryś nie miał przywiązanego chrustu na ognisko lub siana dla koni, czy innego łatwopalnego materiału. Jeżeli nic nie będzie , użyje swojej pochodni. Zamierzał wziąć trochę łatwopalnego materiału, skrzesać na nim ogień i we właściwym momencie, jak wszyscy przekroczą linię wozów, podpalić jeden z nich, tak, by płomień zagłuszył ich kroki i ściągnął zombie. Ogień uwolni ich dusze ze splugawienia i pozwoli im rozpocząć wędrówkę do Ogrodów Morra, przerwaną przez jakąś bluźnierczą siłę.