Szukają, szukają... i znaleźć nie mogą.
Zapewne Thazar był kiepskim tropicielem, bowiem nijak nie potrafił odszukać miejsca, z którego mieszkańcy brali wodę do picia.
Z tego, co wiedział, ludzie (i nie tylko oni - inne istoty mniej czy bardziej inteligentne również) musieli spożywać w ciągu dnia wiele płynów. Przynajmniej półtora litra wody, słodkiej, oczywiście, dziennie. Poza tym trzeba się myć, prać...
No chyba mieszkańcy nie liczyli tylko na deszcz? Ale nawet w takim przypadku powinny być gdzieś cysterny. A nie było...
Ktoś ukradł strumień albo zasypał studnię?
- Nie chce mi się wierzyć, że chodzili z wiadrami paręnaście kilometrów dziennie - powiedział, gdy zatrzymali się na skraju łąki. - Idziemy dalej i szukamy, czy wracamy do naszych?