Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2018, 08:04   #166
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Krasnolud okazał się być doświadczonym wojakiem, który wyruszył do Imperium, żeby zdobyć nieco sławy przed powrotem do swojego karak. Potrafi robić mieczem i kiścieniem, zna się na naprawie ekwipunku i podobno zna się nieco na zwiadzie. Kobieta wychowała się z bandytami (od dziecka była w niewoli), wyrwała się jednak i za zarobione na Altdorfskiej arenie pieniądze zdobyła wykształcenie. Gdy tylko je zdobyła uznała je za nieprzydatne w życiu i wróciła do wojaczki. Jest najemniczką, która przeżyła swoje życie z kuszą na plecach i okutą pałą w dłoni. Pobliźniony mężczyzna nie wydawał się krasnoludowi i Brentonowi zbyt rzetelny - nosił dwa miecze przy pasie, nie miał żadnych blizn na rękach. Ale według niego samego potrafił dobrze walczyć w pojedynkach i miał w swoim życiu okres, gdy wchodził na cudze posesje, co miało przekonać słuchających, że potrafił się skradać. Krasnolud chciał szylinga i wyżywienie dziennie, kobieta wyceniła się na dziesięć srebrnych dziennie, mężczyzna natomiast na pięć.

Trójka najemników wydawała się zadowolona. Mieli jeszcze jedno pytanie - kiedy dokładnie wyruszają?

- Dzisiaj po południu rusza dwójka zwiadowców. Zabieramy się z nimi, chyba że nie będą chcieli. Nie lubią grzechoczący zbroi i głośnych koni, więc raczej oni będą robić zwiad, a my będziemy robić za ochronę na wypadek jakby wpadli. Ale to już ustalimy z nimi. - stwierdził Ragnar. - Jak się nie zgodzą pracować z nami to ruszymy sami.

Zanim ktokolwiek był w stanie odpowiedzieć, do karczmy wszedł Franz w towarzystwie wysokiego mężczyzny i ruchliwej niziołki.
- Ten tam pozujący na rycerza to Brenton Grisk, który za chwilę wam powie, że nazywa się Brenton Grisk – Schierke wskazał palcem Brentona. - Krasnolud ze spaloną brodą to Ragnar. Pozostali, a, nie wiem.

Podszedłszy bliżej, Franz przedstawił zwiadowców swoim towarzyszom.

- To jest myśliwy Pol, to jest Janine – Franz ugryzł się w język i nie dodał nic o toporach.

Po czym wyłożył Brentonowi i Ragnarowi pokrótce warunki co do połowy nagrody Stowarzyszenia Wioseł dla nich i połowie dla pozostałych, a także wyłuszczył im, jak wyprawa miałaby przebiegać – razem z możliwością krótkiej rejzy na bandę, którą mieli wytropić, jeśli nadarzyłaby się taka możliwość.

Brenton się przedstawił zgodnie z przewidywaniami Franza.
- Mogą dostać normalny udział. Czemu mieliby dostać połowę? Też mamy zwiadowców. Co do rejzy. Zobaczymy na miejscu.

- Ano, zobaczymy - zgodził się najemnik. - A czemu nie mają? Ile niby ta nagroda Stowarzyszenia to jest? Ani chybi, to szrapnel tylko. Co my, dla złota to robimy? Myślałem, że chcemy miasto ostrzec. I zabawić się przy okazji - Schierke wyszczerzył się.

- Franz nam się starzeje. Zaczyna mówić o pracy za nic dla dobra ogółu. - Ragnar zaczął śmiać się głośno, jakby usłyszał dobry żart. - Nie wierzę, że to mówię, ale mnie tam bez różnicy ile dostaną. Jestem teraz w tym momencie życia, że kilka monet mniej lub więcej nie robi mi specjalnej różnicy, więc wypłatę negocjujcie z Młodym. - skinieniem głowy wskazał na Brentona.

Schierke wzruszył ramionami na słowa Ragnara.

- I o pieniądze wadzą się ci, co ruszyli w trójkę na orków - po czym wzruszył ramionami. - Negocjuj z Polem o podział jak chcesz. Co do dobra ogółu, Ragnarze, co to, to nie. Jeśli rzecz okaże się poważna, lepiej będzie, jak zachowamy nasze dupy. Ani chybi, cała ta wyprawa będzie za psi grosz. Ile niby tej nagrody daje StowarzyszenIe?

- Dobrze nas za to wynagrodzono - odpowiedział Franzowi Brenton. Ragnarowi skinął głową z uznaniem, że zostawił mu negocjacje. - Możecie dostać czterdzieści procent. Uprzedzając normalnie dałbym wam trzydzieści ale Franz już naszą negocjacyjną pozycję podkopał. Zatem czterdzieści ale ani procenta więcej. - powiedział krzyżując ramiona.

Pol obdarzył wszystkich ponurym spojrzeniem, jakby zastanawiając się nie tyle nad tym, czy przyjąć te cztery dziesiąte, a raczej nad kompetencją obecnych do zwiadu. W tym czasie niziołka podeszła nieśmiało do Ragnara i nagle wlazła mu na kolana, moszcząc się wygodnie.

- Paskudny jesteś z tymi poparzeniami, ale wygodny.

Pol nie zwrócił na to uwagi i odpowiedział Brentonowi:

- Nie ma mowy. W tym wypadku dowodzimy my, dostajemy połowę nagrody. My robimy zwiad, znacznie większą część roboty. Wy będziecie nam pilnować dupy.

Na słowa Brentona, Franz wywrócił oczami.

- Brenton, kurwa, no – westchnął. - Ile nam daje Stowarzyszenie za tą rejzę? Co, powiedzieć mi nie możesz? O ile my naprawdę się tutaj wadzimy? I którzy z twoich są w stanie zrobić tak dobry zwiad, żeby nam wyprawę obsłużyć? Myślałem, że zwiadowcy w tej drużynie będą robić, a nie my. Tedy cena jest słuszna. A i lepiej by było, gdybyśmy sprawę tej armii szybko rozwiązali, jak podejdą pod miasto i dupy nam palić będą, to nie będziesz chciał się teraz targować.

- Franz a mógłbyś mi się nie wpierdalać? Naucz się, że o takich rzeczach rozmawia się na osobności. Nie decyduj też nigdy więcej za mnie ile komuś odpalisz z naszych zysków. Spójrz Ragnar potrafi zagrać zespołowo. Może dlatego my poszliśmy ostatnio razem a ty na własną rękę. Bolałoby cię pomilczeć do końca negocjacji hmmm? Dla dobra ogółu niech będzie ta połowa dla nich. Ani słowa już o złocie. - napił się duuuży łyk piwa ze stołu - Zaczniemy jednak sprawdzać sprawę od kierunku zachodniego. - Brenton oczekiwał jakiegokolwiek ustępstwa - Widzieliśmy tam z Ragnarem mnóstwo śladów. W tamtym kierunku ruszyli też Rycerze Pantery. Jak wszystkim pasuje to chce jedynie usłyszeć o której jutro wyruszamy i skąd. Chwat, Margot i Dawid karczmarka na mój koszt zaraz was solidnie nakarmi. Nocleg może też się znajdzie. Pol, Janina oczywiście zostańcie z nami również jesteście zaproszeni do wspólnego stołu. W końcu mamy współpracować. Negocjacje to interesy - znów spojrzał wymownie na Franza - tak więc bez urazy do nikogo. - wzniósł kufel i przepił do wszystkich.

Franz, widząc, że negocjacje stawki się skończyły, uśmiechnął się krzywo.

- Ja bym jeszcze o złocie pogadał. Ale jak wolisz, Brenton. Czyli, w sumie będzie nas... Sześciu wojów na dwu zwiadowców...? Ha! Kurwa, to będzie najlepiej strzeżona misja zwiadowcza w całym Imperium, głowę daję. Dopijmy to piwo i ustalmy, kiedy ruszamy.

- Ruszanie na zachód nie ma sensu. Widać, że armia idzie na wschód… - rzucił Pol, widocznie kontent, że padło na połowę nagrody.

Natomiast Janine, wiercąc się na krasnoludzie, dodała głośno:

- Ruszamy już-już, zjemy i idziemy. Nie jesteśmy jedyni, nagroda jest tylko jedna, chętnych wiele. Oczywiście, zjemy. Jedzenie jest od nagrody ważniejsze. Mości krasnoludzie? Może usiądziesz na dużym Kleofasie, a ja na tobie? Wyglądać będziemy trochę jak kislevska matrioszka!

- Wybacz, nie skorzystam z propozycji. - odpowiedział krasnolud, ale w myślach dodał “Jeszcze mam swoją godność”.

- Ruszymy na zachód. Rycerze Pantery ruszyli tam nie bez powodu. - tym razem Brenton nie zamierzał ustępować ani o jotę. - Po sprawdzeniu tego tropu dalej sami zdecydujecie.

Franz wzruszył ramionami.

- Rozsądzcie to między sobą – rzekł do Pola i Brentona. - Ja tam na przepatrywaniu się nie znam. Wolę spuszczać wpierdol – uśmiechnął się.

- Dajcie nam chwilę… - rzuciła Janine i ześliznęła się z kolan krasnoluda. - Ragnarze, trochę zabawy to nic złego. Bawu-bawu. - I dała mu buziaka w policzek, omijając oparzeliny.

Potem Janine i Pol wyszli przed karczmę i nie było ich przez dłuższą chwilę. Przez ten czas zwerbowani przez Brentona i Rangara najemnicy rozmawiali między sobą. Chwat roześmiał się, kobieta była dość poważna, natomiast mężczyzna wydawał się być niezainteresowany. Po chwili dwójka zwiadowców wróciła do pomieszczenia.

- Idę z wami. Czwarta część nagrody moja, może być ten przeklęty zachód - Pol zgodził się w końcu na propozycję Brentona.

- A ja - dodała niziołka - mam was w mojej łysej, tłustej dupce. - Janine następnie zrobiła piruet na pięcie, mrugnęła do Franza i wyszła z Rudej Owcy.

- Dojedzcie to swoje żarcie i ruszajmy.

- Zara wracam - rzucił Franz, także wychodząc z karczmy. - Ino naostrzę topór.

 

Ostatnio edytowane przez Santorine : 31-03-2018 o 08:17.
Santorine jest offline