Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2018, 18:32   #526
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Hejnalista zwiał, mag nie miał do niego pretensji. Sam chętnie załadował by się na barkę i uciekał z tego miasta. Oczywiście nie sam, to by nie było zbyt mądre. Graniczni, rozżaleni chłopi co stracili swój dobytek czy maruderzy z rozbitej armii Wissenlandu kręcą się pewnie po okolicznych szlakach. Z takimi przemyśleniami uczeń czarodzieja zmierzał do portu, tam też spotkał jednego z obrońców południowego muru. Facet był wdzięczny i nie patrzył z lękiem na maga. To dobra wiadomość, współpraca z kapłanem przynosiła korzyści. Opinia o magu w środowisku lokalnym w Meissen powinna ulec poprawie i zatrzeć niekorzystny efekt wcześniejszych plotek.
Loftus nie wiedział, czy jego ostatnie czary wywołały zamierzony efekt. Po cichu liczył, że po pozbyciu się części dowódców, zwykli żołnierze odruchowo bez zamysłu zareagują na stary sygnał. Może nawet zapanuje bałagan, któryś oddział zacznie się cofać i pociągnie resztę. Ognik przecież raczej nie zniknął, pozostali dowódcy mogą się wahać i zwlekać z wydawaniem rozkazu. Sądząc po słowach łucznika jego działania do tej pory skutecznie wspierały obrońców. Teraz rozumiał, dlaczego graniczni wysłali piromantę.
- Od tego tu przecież jestem, a i Sigmar nam sprzyjał, zasługa Kapłana, dzielnie na murach trwa razem z Wami. - Pochwała Sigmaryty pewnie później dotrze do towarzyszy mężczyzny, a i ostatecznie do uszu samego kapłana. Trzeba budować relację na kolejne dni.
- Huje Wernickiego nie mogą przecież nam tu wleźć. Jeszcze nie jeden numer im wywiniemy, krwi upuścimy. – Mag wsparł się chwilę na łuczniku, po czym puścił go przodem. Niech pierwszy idzie do medyka. Normalnie wykorzystał by swój wyższy stopień i sam się tam wepchał, ale zobaczył Leo de la Vegę i chciał do niej zagadać. Będąc na wieży wdział obecne rozmieszczenie sił i najbardziej zagrożone odcinki. Nie widział w nim większego sensu, a akolitka stanowiła idealną szansą na zmianę tego stanu rzeczy.
Wtrącił się więc w jej rozmowę z jakimś mężczyzną. Może i był osmalony i przypalony, ale skoro się trzymał na nogach to może mówić, a wygląd tylko doda mu wiarygodności.
- Leo!, na Myrmidię i wszystkich bogów. Port, przystań bezpieczna. Nie wiem czemu sygnaliści z fortu nie dają sygnału, ale wróg tam rozgromiony. Zabierz proszę połowę jak nie więcej ludzi! Balista jako straszak tu wystarczy pewnie, jak coś to się poślę po pomoc. – Loftus mówił może trochę chaotycznie, ale to przecież nie on był strategiem. Złapał oddech i kontynuował
- Poprowadź ludzi na mur południowy, za Wami pójdą, szczególnie pewni błogosławieństwa bogini wojny. Tam Kapłan Sigmara kieruje obroną, a przeciwnik rzucił główne siły, nawet maga ściągnęli żeby się mnie pozbyć. Ja muszę do medyka. – Ritter nie wydawał rozkazu, raczej prosił i podpowiadał. Unikał przy tym odpowiedzialności, a jednocześnie nikt mu nie zarzuci braku zaangażowania.
Tak wiec z poczuciem spełnionego obowiązku ciężko ranny, choć ogólnie dość dobrze czujący się mag skierował swe kroki do medyka. Mężczyzna własnej kończył opatrywać łucznika i marudził coś przy okazji pod nosem. Widząc maga i dowiadując się, że jest on wyższy stopniem przypomniał, że obiecano mu wartowników. Ritter nie wiedział, kto i co obiecał. Zależało mu jednak na pomocy i zaangażowaniu cyrulika. Odrobina troski też by nie zaszkodziła, zaproponował więc rozwiązanie tego problemu.
- Zamiast odsyłać chłopaka na mury. - Mag wskazał na łucznika poznanego wcześniej.
- Pozostanie on u Was, a jak kolejny który bardziej ranny, ale na chodzie przyjdzie to i jego u siebie zostawicie. Spełnia to wcześniejsze ustalenia, pasuje Wam to mistrzu?. – Uczeń czarodzieja spoczął na wolnym miejscu.
- A teraz mistrzu medyku poratujcie i mnie, przypaliło mnie żywym magicznym ogniem. Mam tu miksturę odpowiednią, chyba się nada, ale wolę oddać się w ręce prawdziwego fachowca. – Loftus wyjął napar kojący i pokazał go medykowi.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 31-03-2018 o 18:34.
pi0t jest offline