Łupy zostały podzielone. Złoto i srebro trafiło do wszystkich sakiewek, mniej więcej po równo, Gimbrin wziął kuszę, Hildiemu w udziale przypadła czapka, a Madoc zatrzymał szalik. No i oba pierścienie. Tych jakoś nie dało się podzielić między pięć osób, więc Madoc doszedł do wniosku, że później je sprzedadzą i rozdzielą zdobytą gotówkę między uczestników wyprawy. No chyba że podczas wyprawy zdobędą inne dobra, które będzie można sprawiedliwie (lub według upodobań) podzielić.
I to też zaproponował pozostałym.
Nim nadszedł wieczór Madoc sprawdził, na własnej osobie, że zdobyty w jaskini szalik jest przedniej roboty. Wystarczyło go założyć i od razu zrobiło się ciepło.
Ciekaw był, czy gdyby do kompletu dołożył czapkę, to czy czasem nie zacząłby się pocić, ale czapka była już w rękach Hildiego, więc ewentualne eksperymenty musiały poczekać.
Przyjemną wędrówkę przerwało znalezienie trupa.
Po spotkaniu z trollami Madoc mógł się spodziewać wszystkiego, ale i tak trup, na dodatek świeży, i to jeszcze trup krasnoluda... To było zaskakujące. I nie wyglądało na robotę tolli, jako że te nie uzywały łuków. W orki za to Madoc uwierzył bez chwili wahania.
Rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu śladów. Usiłował się dowiedzieć, ile było tych orków, skąd przyszli i dokąd poszli po zabiciu krasnoluda.
Pytanie kolejne brzmiało - dlaczego nie okradli swej ofiary? Czyżby uciekał przed nimi, a orkowie zgubili ślad? A może... może stale byli na tropie, tylko zostali daleko w tyle?
Tą myślą podzielił się z pozostałymi.
Niestety przyszło mu to do głowy dopiero wtedy, gdy odpoczywali po złożeniu krasnoluda w prowizorycznym, acz solidnym grobie.
- Czy to tylko wilki? - spytał, spoglądając na Gimbrina. Całkiem jakby krasnolud mógł wiedzieć więcej. A Madocowi wycie wilków w połączeniu z myślą o orkach bardzo źle się kojarzyło. - Chyba powinniśmy tam jechać, jak najszybciej - stwierdził, wskazując na wieżę, nad wyraz podobną do tej, jaka widniała na rysunku, znalezionym w torbie nieboszczyka. - Na otwartym polu nie będziemy mieli z wilkami żadnych szans.
O ewentualnych jeźdźcach wilków wolał nawet nie wspominać. A nuż by zapeszył...