Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-03-2018, 22:14   #51
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Widząc jak Madoc skrzętnie myszkował po zatęchłej trollowej jaskini, Mirt prychnęła jak jakiś kot - łupy, łupami ale na razie należało wyprowadzić z jaskini biedną dziewczynę i jej brata którzy dość przeżyli jak na jeden dzień.
Słysząc prośbę o podanie liny, Mirt przewróciła oczami i skierowała się w stronę wyjścia z jaskini. Przy kucykach w jukach powinien być solidny kawałek liny i coś co było by dobrym źródłem światła. Zresztą małomówny krasnolud zapewne też chciałby wiedzieć co zaszło w jaskini i czy wszyscy towarzysze są cali.
 
__________________
''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać''
Orthan jest offline  
Stary 28-03-2018, 10:37   #52
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Znalezienie liny wśród rupieci nie stanowiło problemu. Prawdę powiedziawszy było ich nawet kilka, a jedna nawet nie była przegniła. Przy jej pomocy udało się wyciągnąć nieszczęsną Meg z dołu i wszyscy nie mitrężąc więcej wycofali się z jaskini.

Gdy znaleźli się na świeżym powietrzu i oświetliło ich jesienne słońce powróciło do nich uczucie radości. Oto udało im się uratować dziewczynę z łapsk trolli i przy tym nikomu nic się nie stało. Bo wszak obolała kostka, czy parę siniaków, to była zaiste niewielka cena.

Madoc rozłożył na trawie wszystkie zdobyte fanty i uczciwie podzielił zdobyte pieniądze. Gimbrin wziął kuszę i kolorowe kulki. Po czym pokłonił się w pas Hobbitowi w podzięce.
- To wspaniała broń panie Hornblower. Poznaję krasnoludzką robotę.
Przebiegł ręką po mechanizmie spustowym.
- Ta broń pochodzi z Żelaznych Wzgórz. Ciekawe jak trafiła tak daleko na zachód.
Obrócił w palcach czerwoną kulkę i podniósł ją do światła. W środku coś się ruszało, jakby maleńki płomyk. Dziwne.

W sumie wszystkie znalezione rzeczy, no może prócz liny wydawały się w jakiś niepokojący sposób niezwykłe.

Gdy już uporali się z podziałem łupu nieposiadający się z radości Jon, gdy już wyściskał i wycałował swoją siostrę ze wzruszeniem w głosie zaprosił wszystkich do siebie, ale Gimbrin delikatnie, acz stanowczo odmówił. Zdaniem krasnoluda i tak zmitrężyli pół dnia na ratowanie Meg.

Rodzeństwo zatem wśród wylewnych podziękowań i serdecznych zapewnień, że zawsze mogą do nich wpaść na herbatkę nawet niezapowiedziani, a będą miłymi gośćmi, pożegnało się i ruszyło do domu.

Drużyna zaś dosiadłwszy kucy ruszyła na zachód, by powrócić na szlak. Po godzinie podróży przez dość rzadki las i lekko pagórkowaty teren pełen zeschniętych liści, wrócili na drogę i skręcili na północ. Z północy zaczął wiać zimny wiatr. Zapowiedź nieubłaganie zbliżającej się zimy. Wieczorem jednak powiewy ucichły i mogli spokojnie rozbić obóz na nocleg.

Następny dzień powitał ich rześkim powietrzem i czystym, błękitnym niebem. Zmieniła się też okolica. Las zaczął ustępować krzakom i łąkom, a drzewa rosły z rzadka, bądź też skupiały się w zwartych zagajnikach. Szlak też się nieco zmienił i choć był zarośnięty, jak wprzódy, to czasami spod darni wystawały kamienie dawnej drogi. Również po obu stronach drogi można było dostrzec ślady dawnych budowli. Jednak tak poniszczone, że nieraz wyglądały, jak zwykłe porośnięte mchem kamienie.

Około południa dotarli do miejsca gdzie ze wzgórz spływał strumyk przecinający szlak. W tym miejscu wzniesiony był niewielki kamienny mostek, a za nim ruiny wioski. Zatrzymali się tu na popas. Spętane kucyki mogły wreszcie poskubać trawę na łące, a hobbici oddać się swojej ulubionej czynności, czyli pochłanianiu zapasów żywności.
Willi, którego kostka już całkiem wydobrzała chwycił za kociołek i poszedł naczerpać wody ze strumienia. Już miał wrócić do obozu, gdy pod mostkiem dostrzegł coś czerwonego. Odstawiwszy kociołek, zaintrygowany podszedł bliżej.

Pod mostkiem ujrzał siedzącego i opartego o kamienie siwobrodego krasnoluda. Krasnolud miał otwarte, nieruchome oczy i dwie czarne strzały wystające z piersi.


Willi poleciał w te pędy po resztę. Mimo ciasnoty, każdy chciał zobaczyć ten niecodzienny widok. Gimbrin przy pomocy Madoca wyciągnął nieszczęśnika spod mostku i godnie ułożył go na łące.

Oględziny ciała dostarczyły im kilku niepokojących wiadomości. Po pierwsze nieboszczyk umarł niedawno, a krew na jego ustach jeszcze dobrze nie zakrzepła. Po wtóre czarne strzały w jego piersi były orczego pochodzenia. Co bez żadnych wątpliwości oznajmił Gimbrin.

Oglądając topór i strój krasnoluda ich przewodnik stwierdził, że nieszczęśnik najprawdopodobniej pochodził z Żelaznych Wzgórz i był kimś znacznym. Niestety przetrząśnięcie skórzanej torby przy pasie niewiele im pomogło. Było tak kilka srebrnych monet, hubka i krzesiwo, oraz kawałek pergaminu z dziwnym rysunkiem wieży i małym czerwonym krzyżykiem na niej.


Pomimo tego, że burczało im już w brzuchach Gimbrin nie pozwolił im zjeść, póki nie pochowali krasnoluda wrzucając jego ciało do ruin jednej z piwnic i przysypania go stertą poznoszonych z okolicy kamieni.

Praca ta trwała żmudną godzinę, ale za to posiłek po niej smakował wspaniale. Pokrzepieni ruszyli dalej. Około godziny, o której zwykle w Shire pije się popołudniową herbatkę i zajada owsiane ciasteczka dotarli do miejsca z którego widać było odległe wzgórze i samotną wieżę. Zatrzymali się. Widok zdawał się znajomy.


Popołudniową ciszę nagle przedarł przeciągłe wołanie wilka rozlegające się gdzieś około mili za nimi. Odpowiedziało mu cichsze gdzieś z południa. Gimbrin poruszył się niespokojnie na siodle.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 31-03-2018, 23:06   #53
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Łupy zostały podzielone. Złoto i srebro trafiło do wszystkich sakiewek, mniej więcej po równo, Gimbrin wziął kuszę, Hildiemu w udziale przypadła czapka, a Madoc zatrzymał szalik. No i oba pierścienie. Tych jakoś nie dało się podzielić między pięć osób, więc Madoc doszedł do wniosku, że później je sprzedadzą i rozdzielą zdobytą gotówkę między uczestników wyprawy. No chyba że podczas wyprawy zdobędą inne dobra, które będzie można sprawiedliwie (lub według upodobań) podzielić.
I to też zaproponował pozostałym.


Nim nadszedł wieczór Madoc sprawdził, na własnej osobie, że zdobyty w jaskini szalik jest przedniej roboty. Wystarczyło go założyć i od razu zrobiło się ciepło.
Ciekaw był, czy gdyby do kompletu dołożył czapkę, to czy czasem nie zacząłby się pocić, ale czapka była już w rękach Hildiego, więc ewentualne eksperymenty musiały poczekać.

Przyjemną wędrówkę przerwało znalezienie trupa.
Po spotkaniu z trollami Madoc mógł się spodziewać wszystkiego, ale i tak trup, na dodatek świeży, i to jeszcze trup krasnoluda... To było zaskakujące. I nie wyglądało na robotę tolli, jako że te nie uzywały łuków. W orki za to Madoc uwierzył bez chwili wahania.
Rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu śladów. Usiłował się dowiedzieć, ile było tych orków, skąd przyszli i dokąd poszli po zabiciu krasnoluda.
Pytanie kolejne brzmiało - dlaczego nie okradli swej ofiary? Czyżby uciekał przed nimi, a orkowie zgubili ślad? A może... może stale byli na tropie, tylko zostali daleko w tyle?
Tą myślą podzielił się z pozostałymi.
Niestety przyszło mu to do głowy dopiero wtedy, gdy odpoczywali po złożeniu krasnoluda w prowizorycznym, acz solidnym grobie.


- Czy to tylko wilki? - spytał, spoglądając na Gimbrina. Całkiem jakby krasnolud mógł wiedzieć więcej. A Madocowi wycie wilków w połączeniu z myślą o orkach bardzo źle się kojarzyło. - Chyba powinniśmy tam jechać, jak najszybciej - stwierdził, wskazując na wieżę, nad wyraz podobną do tej, jaka widniała na rysunku, znalezionym w torbie nieboszczyka. - Na otwartym polu nie będziemy mieli z wilkami żadnych szans.

O ewentualnych jeźdźcach wilków wolał nawet nie wspominać. A nuż by zapeszył...
 
Kerm jest offline  
Stary 02-04-2018, 14:03   #54
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
To był jakiś cud. Udało im się przeżyć spotkanie z najprawdziwszymi trollami. Przecież mogli tam zginąć, stając się pożywnym obiadem wygłodniałych potworów. Wystarczyło, że którymś momencie, coś poszłoby nie tak i nikt nie byłby w stanie ich uratować. Hildi cały czas rozmyślał o całym wydarzeniu, chociaż od momentu pożegnania się z rodzeństwem minęło już trochę czasu. Cały czas drążył ten temat w swojej głowie, zamiast po prostu cieszyć się szczęściem i odpuścić już sobie całe to wydarzenie.

Na szczęście, gdy już ruszyli w dalszą podróż, Hildi zaczął mocniej skupiać się na okropnej pogodzie, która im towarzyszyła i szybko zapomniał o całej przygodzie z trollami. Dopiero po wielu godzinach narzekania na zimny wiatr, przypomniał sobie, że z jaskini udało mu się zabrać czapkę. Nie czekając dłużej założył ją na głowę. Uczucie ciepła było bardzo przyjemne, szczególnie w uszy, które jeszcze chwila, a odpadły by z zimna. Hildi mógł teraz spokojnie skupić się na podróży, nie przejmując się już niczym.

Niestety, spokój nie trwał zbyt długo. Znalezienie martwego krasnoluda szybko sprowadziło młodego hobbita na ziemię. Przypomniał sobie, że jest już daleko od domu i niestety niebezpieczeństwo może się czaić wszędzie. W milczeniu pomógł zbudować grób dla martwego krasnoluda. Cały czas jednak rozmyślał nad tym, kto lub co mogło zabić podróżnika i czy ich też czeka ten sam los. Czuł by się znacznie bezpieczniej, gdyby czarodziej wciąż był z nimi. Uczucie ciągłego strachu, ciągłe oglądanie się za siebie było już bardzo męczące.

Gdy ruszyli w dalszą podróż, po jakimś czasie natrafili na wieżę, która była identyczna do tej, którą namalowaną na pergaminie, znaleźli przy ciele krasnoluda. Nie wyglądała ona zbyt przyjaźnie.
- Może jedźmy dalej, ta wieża wygląda niebezpiecznie, nie wiadomo na co możemy tam trafić. NA szlaku będziemy bezp… – urwał nagle, gdy za nimi rozległo się głośne wycie wilka, a po nim znów to samo tylko, że z południa. Hildi przełknął ślinę, spojrzał na swoją dłoń, która powoli zaczynała drżeć. Może jednak perspektywa kryjówki w wieży nie była taka zła, szczególnie teraz.
- Zgadzam się z Madociem, powinniśmy ukryć się w tej wieży – sam się zdziwił, jak szybko był w stanie zmienić zdanie w sytuacji zagrożenia.
 
Morfik jest offline  
Stary 03-04-2018, 21:30   #55
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Willie przywitał przyjaciół wesołym uśmiechem, dalej siedząc sobie wygodnie pod drzewem z wyciągniętymi nogami, pykając sobie fajkowym zielem.
- No, widzę, że udało się uratować damę z opresji! Bardzo mi miło, jestem Willibald Goodbody - przywitał się hobbit, wypinając dumnie pierś przed młodą hobbitką. Posłał jej jeden ze swoich szarmanckich uśmiechów.
Wielce żałował, że towarzysze zdecydowali nie skorzystać z zaproszenia Jona i jego uroczej siostry. Jakże to tak odmówić gościnności? Przynajmniej napełniliby porządnie brzuchy po tej wyczerpującej potyczce z trollami.
Ach, oczywiście Willie nie szczędził na opowieściach, jak to tym oto nożykiem załatwił jednego z okropnych trolli. Na dowód pokazał posiniaczoną kostkę, na którą jeszcze jakiś czas utykał.

Madoc rozdzielił kosztowności między wszystkich po równo, a przynajmniej te w postaci złota i srebra. Willie nie narzekał, przyjął swoją część i schował do sakiewki. W końcu to był dopiero początek ich wielkich przygód, na pewno przed nimi było jeszcze wiele skarbów. Uśmiechnął się na samą myśl. Kiedy przyjedzie do Shire z takim bogactwem, Maddie w końcu będzie musiała zwrócić na niego uwagę - nie mogło być inaczej!

Widok martwego krasnoluda zdumiał Williego, ale i zaintrygował. Wpierw bardzo chciał podejść sam i zbadać sytuację, ale zatrzymał się w pół kroku. W końcu krasnoludy nie umierają ot tak, daleko od swoich domów. No i może Gimbrin wiedziałby coś więcej? Chwycił szybko wtedy kociołek pełen wody i poleciał do rozbitego obozu.
- Słuchajcie! Nie uwierzycie! MARTWY KRASNOLUD! No, chodźcie, pokażę wam! - prawie że wykrzyczał, zdyszany i rozemocjonowany.

- Orcze strzały? No, tego nam jeszcze brakowało - mruknął Willie, przyglądając się wystającym z ciała krasnoluda strzało. - Hej, a co to za rysunek? Może to mapa do jakiegoś skarbu? Na pewno prowadzi do skarbu! Co by tu robił samotny krasnolud z rysunkiem jakiejś dziwnej wieży na pagórku oznaczonej czerwonym iksem? No, sam przyznaj, Gimbrinie, że to na pewno jest wskazówka, jak dotrzeć do jakiegoś wspaniałego skarbu, który na pewno jest chroniony przez orków i dlatego twój pobratymiec został zabity.
Goodbody bardzo szybko wyciągnął wnioski, szczerząc się do pozostałych. Najwidoczniej przygoda z trollami niewiele go nauczyła i wciąż łaknął większej ilości adrenaliny.

- Oj, nie trzęście tak tymi tyłkami, to tylko kilka wilków. Wygraliśmy z trollami, więc co nam straszne wilki? - rzucił pokrzepiająco do pozostałych, ale sam trochę nerwowo obejrzał się w stronę, z której dochodziło wycie. - Ale! Macie rację, powinniśmy udać się do tej wieży. Jestem przekonany, że to ta z rysunku. Na pewno znajdziemy tam coś ciekawego!
 
Pan Elf jest offline  
Stary 04-04-2018, 13:23   #56
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Wycie wilków sprawiło że po skórze Mirt przeszły zimne dreszcze, jeszcze tego brakował by zostali pożarci przez wilki - najpierw znaleźli ciało martwego krasnolud, a teraz jeszcze wilki.
Myrtel skrzywiła się na wspomnienie orczych strzał wystających z piersi pobratymca Gimbriego, zresztą widok tajemniczej wieży widocznej w oddali, wycie wilki i martwe ciało nie wróżyło niczego dobrego.
Młoda hobbitka pokiwała głową, doceniała to że jej towarzysze też wolą uniknąć spotkania z watahą wilków i przy okazji że zbadają tajemnice wieży i wyjaśnią zagadkę owego krasnoludzkiego pergaminu znalezionego przy martwym krasnoludzi.

-Lepiej ruszajmy, lepiej nie zostawać na szlaku gdy w pobliży grasuje wataha wygłodniałych wilków. Gimbrinie czy twoi pobratymcy byli jakoś związanie z tą okolicą i wieżą na wzgórzu?
 
__________________
''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać''
Orthan jest offline  
Stary 10-04-2018, 10:38   #57
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nie tylko jeźdźcy, ale i kucyki były wyraźnie zaniepokojone wilczym nawoływaniem rozlegającym się póki co z oddali. Zwierzęta strzygły uszami i kręciły łbami. Biskwit zaś niespokojnie zarżał. Wieża wydawała się rozsądnym schronieniem, tym bardziej, że z całej kompanii jedynie Gimbrin był nieźle uzbrojony. Prócz zdobycznej kuszy miał swój toporek i jeszcze topór nieszczęsnego krasnoluda, którego znaleźli pod mostkiem. Broń nawet dla niewprawnych oczu niziołków robiła wrażenie zacnej i solidnej.

Nie tracąc czasu na zbędne dysputy ruszyli na przełaj w kierunku wieży. W drodze Gimbrin odezwał się do Mirt:
- Ta wieża została wzniesiona przez ludzi w odległych czasach królestwa Arthedain. Wieść niesie, że przez samego króla Belega z Fornostu. Zapewne, by strzec szlaku. Było to w czasach, w których jak mówił mi Alatar, hobbici zaczęli osiedlać się w Bree. Zatem budowla jest dość stara. Była jednak wiele razy naprawiana i to czasami przez moich pobratymców. Dlatego moja panno. – Gimbrin uśmiechnął się pod wąsem – Stoi do dziś.
Przedzieranie się przez zarośla nie było trudne. Okolice wieży porastała głównie trawa i niewielkie krzaki. Gdy dotarli do podnóży wzgórza natrafili na zarośniętą ścieżkę prowadzącą łagodnie w górę. W tym miejscu wzniesienie nie było tak strome. Jednak nim dotarli na szczyt kucyki wyglądały na znużone.

Z bliska wieża nie wyglądała tak korzystnie. Była mocno nadgryziona zębem czasu. Mury były popękane, zaprawa pomiędzy kamieniami skruszała. Nie miała żadnych wrót i można było spojrzeć na nią na przestrzał. W środku było tylko tyle miejsca, że mogli się pomieścić z kucami i rozpalić niewielki ognisko. Z resztą wygasłe palenisko na środku świadczyło, że już ktoś to robił.
Przy jednej ze ścian były kamienne schody prowadzące w dół i drugie wzwyż, jednak urywały się na wysokości kilku jardów. Powyżej nie było nic, a wieża przypominała tuleję pustą w środku. Regularne wgłębienia w ścianach były jedyną pozostałością po drewnianych belkach na jakich opierały się podłogi poszczególnych kondygnacji. Gdy spojrzało się w górę widać było czyste, błękitne niebo.

Po pozostawieniu kuców w środku kompani mając do dyspozycji rysunek z tajemniczym czerwonym iksem obeszli wieżę i po ustaleniu, o który mniej więcej róg chodzi zaczęli poszukiwania. Po dokładnym obejrzeniu iks okazał się być narysowany przy podstawie wieży. Problem polegał na tym, że tam nic nie było. Ot, ziemia, trochę żwiru, kępki trawy. Dokładnie to co dookoła.
- Ktoś ma łopatę? – rzucił Gimbrin, właściwie tylko dla formalności, bo przecież wiedział, że nie zaopatrzyli się w nic takiego.

Cóż było robić. Mieli „rączki małe, lecz do pracy doskonałe”. To i na dodatek toporek Gimbrina pozwoliło im na odgarnięcie i wykopanie dołka na około pół jarda. Potem natrafili na kamień. Staranne odgrzebany okazał się być dość spory. Ale mieli krasnoluda. Gimbrin zaparł się, sapnął, puścił potężnego bąka i głaz został podniesiony i odsunięty.

Pod spodem leżała okuta żelazem skrzynia.
- Jakaś mała. – rzucił ktoś rozczarowany.
- To może ją zakopiemy z powrotem? – odparł z przekąsem Gimbrin.
Faktycznie znalezisko nie było duże i nawet niezbyt ciężkie. Hildi i Willi bez problemu podnieśli skrzynię i zanieśli ją do wieży. Wprawdzie posiadała zamek, ale krasnolud z właściwą swej rasie praktycznością po prostu wybił toporkiem zawiasy i przy użyciu brutalnej, ale skutecznej siły wyłamał wieko. Ich oczom ukazały się dwa pakunki. Podłużne owinięte w natłuszczoną skórę. Po ich odwinięciu ich oczom ukazały się dwa krótkie i starannie wykonane miecze.






- Ohoho … - zawołał z podziwem Gimbrin – To elfia broń. Co za śliczności. Zatem tego szukał mój pobratymiec. Daleko za tym zawędrował.
Poszukiwanie i odkrywanie skarbu pochłonęło uwagę wszystkich bez reszty, ale świat bynajmniej nie dał o sobie zapomnieć.

Usłyszeli świst lecącej strzały, która niczym czarny piorun o cal minęła twarz Madoca i zagłębiła się tuż pod obojczykiem Doderica. Siła uderzenia była tak wielka, że nieszczęsny hobbit został odrzucony do tyłu i padł przewrócony na plecy. Wszyscy jak na komendę spojrzeli w stronę skąd nadleciała strzała.

Przez wrota pozbawione drzwi widać było pędzące na dwóch potężnych wilkach sylwetki uzbrojonych w łuki goblinów. Napastnicy poruszali się w całkowitej ciszy. Widok ich wykrzywionych w nienawiści twarzy, jak i ociekające śliną paszcze wilków działał hipnotyzująco. Jeden z goblinów uniósł łuk i wypuścił strzałę. Pocisk poleciał w ich kierunku i trafił Mirt z boku głowy, jednak strzała ześlizgnęła się po czaszce wyrywając jedynie włosy i trafiła niegroźnie w ścianę.

Dziewczyna krzyknęła z bólu i przycisnęła odruchowo rękę do rozdartej skóry. Rana była długa na pół dłoni. Mirt poczuła pod palcami ciepło krwi. Swojej własnej krwi.

Od goblinów dzieliło ich najwyżej tuzin jardów. W tym czasie Gimbrin pochłonięty był całkowicie ładowaniem kuszy, starał się ze wszystkich sił, by zdążyć nim jeźdźcy ich dopadną.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 10-04-2018, 17:05   #58
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jeśli ktokolwiek miał nadzieję na to, że w wieży da się znaleźć porządne miejsce na rozbicie obozowiska, to z pewnością był rozczarowany.
Przynajmniej Madoc był, chociaż nie da się ukryć - nawet te ruiny były lepsze, niż gołe pole.Inni też tak uważali, i nie chodziło tu o towarzyszy podróży. Palenisko na środku wieży dobitnie świadczyło o tym, że niejeden podróżnik zatrzymał się tutaj na nocleg.
Czy należał do nich również zabity krasnolud, tego Madoc nie wiedział. Równie dobrze nieżyjący pobratymiec Gimbrina mógł zdążać do tego miejsca, kierując się odnalezionym przy zwłokach rysunkiem. Tak jak to powiedział Gimbrin.

Skarb, jak się okazało, to było pojęcie względne. Dla jednego skarb to stos złotych monet, dla innego - piękna broń. A to właśnie znajdowało się w wyciągniętej spod ziemi skrzyni.
I, niestety, parę uderzeń serca okazało się, że były to najbardziej przydatne przedmioty pod słońcem.
Gdy tuż przed nosem Madoca przemknęła strzał, młody hobbit w pierwszej chwili zaniemówił i wytrzeszczył oczy, nie wierząc w to, co się stało. Nie dość, że strzała, to jeszcze leżący we krwi Doderic. A jakby tego było mało, pojawiły się dwa orki...

Nawet nie pomyślał o mieczu. Gdyby to były grabie, albo widły... Ale kto z hobbitów choćby myśał o mieczach? Tego typu rzeczy, jeśli ich nie przerobiono na coś pożytecznego, leżały na dnie składzika, przywalone milionem innych rzeczy.
Hobbici woleli rzucać kamieniami. Poza tym - od wieków nie walczyli z nikim.

Po (trwającej całą wieczność) chwili, potrzebnej Madocowi na otrząśnięcie się z zaskoczenia, hobbit chwycił za procę i posłał pocisk w pysk bliższego z goblinów.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-04-2018, 10:46   #59
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Hildi westchnął głośno na widok rozwalającej się wieży. Byli w drodze już od wielu, wielu dni, ale on wciąż nie mógł się przyzwyczaić do warunków w jakich czasami musieli przebywać. Jedynym plusem tej wieży było to, że przynajmniej nie powinno im padać na głowę w nocy, jeżeli przyjdzie jakaś ulewa.

Zanim jednak zaczęli przygotowywać obozowisko, ruszyli na poszukiwania skarbu. O dziwo, nie zajęło im to zbyt dużo czasu. Oczywiście, żeby nie obecność krasnoluda, nigdy w życiu nie udało by im się odkopać skrzyni tak szybko. Hildi nie do końca wiedział, czego się spodziewać po zamkniętej skrzyni. Złote monety? Srebrna, bogato zdobiona zastawa do herbaty? Nigdy wcześniej nie znalazł nic podobnego. Po chwili jednak, wszystko stało się jasne. Dwa krótkie miecze, wykonane, jak twierdził Gimbrin, przez elfy. Grubb nigdy w życiu nie widział nic bardziej pięknego. Oczywiście uznał te przedmioty za kompletnie bezużyteczne, szczególnie w jego dłoniach, ale były to bez wątpienia piękne miecze.

Nie nacieszył się zbyt długo widokiem broni, gdyż nie wiadomo skąd, pojawiły się gobliny, które zbliżały się w ich stronę bardzo szybko. Nie wiedział czemu, ale dopiero po chwili do jego umysłu dotarło to, że Doderic oberwał i to bardzo mocno.

Hildi nie czekając dłużej, szybko schował się za Williego. Widział, jak Madoc wyciąga swoją procę i przygotowuje się do ataku. Hildi niestety nie posiadał takiej broni. Zawsze wychodził z założenia, że nigdy coś takiego nie będzie mu potrzebne, więc pakując się na podróż nawet nie wziął takiej opcji pod uwagę.

Stojąc za Willim, poczuł jak mocno trzęsą mu się dłonie. Tym razem kompletnie nad tym nie panował. Spojrzał pod nogi i dostrzegł dosyć spory kamień, szybko wziął go do ręki i czekał, aż gobliny zbliżą się na odpowiednią odległość, wtedy będzie mógł chociaż rzucać w nich kamieniami. Z trzęsącymi się dłońmi może być to jednak bardzo trudne.
 
Morfik jest offline  
Stary 14-04-2018, 22:46   #60
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Myrtel uważnie rozejrzała się po wnętrzu wieży, nie była to warunki które zadowoliły by porządnego hobbita - w każdym razie i tak był lepiej nocować w wieży niż w otwartym polu będą narażonym na kaprysy pogody. W wieży przynajmniej był sucho i można było rozpalić ognisko. Po za tym wieża jak tako zapewniała ochronę przed deszczem. w razie gdyby miała się nagle rozpadać w ciągu nocy.
Jednak zanim hobbici i towarzyszącym im krasnolud rozpalili ognisko i zaczeli przygotowywać się do snu, ruszyli na poszukiwania tajemniczego skarbu - w każdym razie po chwili zamieszania skarbem okazała się niewielka skrzyneczka, której zawartość okazały się dwa miecze, w każdym razie dla hobbita to był miecze ale elfów i ludzi zapewne musiały być to sztylety. Myrtel musiała przyznać rację krasnoludowi, rzeczywiście była to kunsztowna robota i na dodatek elficka.

Wtem nie spodziewanie, rozległo się dziwny świst i Dedric upadła na ziemię. Gobliny!!! - zdołała pomyśleć w panice Mirt, gdy poczuła ból przyszywający ból z boku głowy i przyłożywszy rękę skroni poczuła spływającą po niej krew.
Totalnie spanikowana i przerażona Myrtel chwyciła za procę i nie namyślając się długo wycelowała w pierwszego widzianego goblina.
 
__________________
''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać''
Orthan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172