Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2018, 00:51   #274
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 45 - Good Morning Yellow 14! (36:50)

“I nie mówili nam, że wróg, z którym mamy walczyć, nie jest jedyną rzeczą, jakiej powinniśmy się wystrzegać. Że samo otoczenie stara się nas zabić.“ - “Szczury Blasku” s.24




Grey 300


Miejsce: zach obrzeża krateru Max; dżungla; lądownik orbitalny Grey 300; 3 650 m do CH Grey 301
Czas: dzień 1; g 36:50; 10 + 180 + 60 min do CH Grey 301




Grey 300



Lądowanie najwyraźniej nie poszło zgodnie z planem. Chociaż nie poszło im tak tragicznie jak Grey 900 gdzie cała obsada zmieniła się w oznaczenia KIA przy lądowaniu. Kapsuła trzęsła się jakby miała się rozpaść póki nie weszła w gęstsze i spokojniejsze warstwy atmosfery. Tam wyrównała lot więc przestało tak rzucać. Przez kilka minut opadali względnie łagodnie kompletnie nie wiedząc co się dzieje poza ścianami kapsuły. Wedle HUD za to stopniowo ale nieubłaganie widać było, że coraz bardziej zbaczają z punktu przeznaczonego na ich lądowisko.

Wreszcie uruchomiły się silniki hamujące więc kapsułą znów bujnęło. Prędkość zaczęła maleć ale będąc zamkniętych wewnątrz kompozytowej puszki w ogóle nie było wiadomo czy zwolni na tyle by bezpiecznie wylądować. I kiedy nastąpi te "już" z tym ostatecznym lądowaniem. Dlatego gdy nastąpiło te "już" objawiając się uderzeniem od spodu wszystkimi wewnątrz kapsuły zatrzęsło i było dla nich równie niespodziewane.

Kapsuła o kształcie czterościennej kropli zwolniła i na moment zatrzymała się a silniki zaczęły cichnąć by zmienić się w ledwo słyszalny szum. Ktoś z Parchów się zdążył odpiąć gdy kapsuła bez ostrzeżenia ożyła. Zatrzęsła się jakby się miała przewrócić i zaraz rzeczywiście się przewróciła. Odpięty skazaniec poleciał na przeciwległą ścianę zderzając się z kolejnym, jeszcze przypiętym. Wszyscy zdawali się krzyczeć i z zaskoczenia i ze strachu gdy kapsuła na dobre przekoziołkowała i wreszcie uderzyła znowu się zatrzymująć. Broń i ekwipunek jaki wyrwały się z mocowań trzaskały po ścianach, suficie i wciąż przypiętych Parchach tak samo jak ten co odpiął się pierwszy. Ten odpięty skazaniec jęczał cicho leżąc przy nogach ściany która teraz była podłogą. Z zewnątrz już nie dochodził żaden pomruk silników. Za to brzmiało jakby coś obsypywało się na lub spod kapsuły, zgrzytało i trzeszczało przesilonym metalem. Dziewiątka Parchów siedziała wciąż w swoich fotelach łapiąc oddech, ocierając mniejsze rany i próbując rozeznać się w sytuacji. Drobniejszy kurz i krople jakiegoś smaru, krwi i gorącego oleju skapywały cicho dołączając do kompletu z zawiesiną dymu i strzelających czasem iskier. Teraz gdy pion stał się poziomem część więźniów leżała na plecach wciąż przypięta do swoich foteli, część była przymocowana do ścian trochę pod skosem gdzie głowa była niżej niż nogi a część była przypięta do tej ściany która była teraz sufitem.

Wreszcie mechanizmy kapsuły mimo tych trudności zaczęły otwierać ten metalowy kwiat by wypuścić na zewnątrz swoją zawartość. Z czterech ścian które powinny stać się trapami do zejścia zaczęły się otwierać dwie. Z bocznych ścian jedna nawet nie próbowała się otworzyć a druga napotkała jakąś przeszkodę więc choć mechanizmy rampy pracowały usilnie z niezmordowanym robocim uporem nie były w stanie otworzyć jej bardziej niż szczelina by wsunąć w nią ostrze noża. Ta która była sufitem otwierała się swobodnie dopóki też nie napotkała jakiejś przeszkody. Powstała jednak szczelina na tyle duża by dało się przez nią wyczołgać ale bez plecaków czy broni ciężkiej. Chyba, żeby je podawać sobie pojedynczo i na raty. Gdzieś tam wysoko prześwitywały fragmenty zielonkawego nieba. Przez sito dżungli. Chyba wylądowali w jakiejś szczelnie. Za to ta rampa, która była teraz podłogą, otworzyła się bez problemu. Odpięty oszołomiony skazaniec nie zdążył się niczego złapać i z krzykiem przerażenia spadł pochłonięty przez jakąś bezdenną ciemność. podłogą i sufitem. Dziewiątka ocalałych z lądowania Grey 300 zaczęła krztusić się i dusić, oczy zaczeły im łzawić gdy w nozdrza uderzył ich charakterystyczny zapach amoniaku. Wraz z duszącym i trującym powietrzem przyszedł lodowaty oddech trzewi tego globy. Mroził i zmieniał krople na pancerzach w zamarznięte krople. Krople błyszczącej na czerwono krwi w ciemno czerwone grudki. Jasne było, że pozostanie tutaj dłuższe niż parę chwil oznacza jak nie zatrucie to zamrożenie żywcem. Jakby tego było mało kapsułą znów coś szarpnęło i obsunęła się kawałek w głąb szczeliny w jaką wpadła i groziło, że w każdej chwili obsunie się gdzieś tam w czeluści za tym Parchem który już tam wpadł. Dla Obroży było to oczywiście bez znaczenia. Skrupulatnie i niezawodnie odliczała czas i odległość. Do Checkpoint pozostało 190 min i 3 650 m.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; zachodnie lotnisko; 270 m do CH Brown 4
Czas: dzień 1; g 36:50; 70 + 60 min do CH Brown 4




Brown 0



Miejsce: zach obrzeża krateru Max; zachodnie lotnisko; 270 m do CH Brown 4
Czas: dzień 1; g 36:50; 70 + 60 min do CH Brown 4




Brown 0



Brown 0 była świadkiem jak niesamowite reagować potrafiły ci żołnierze, marines i policjanci gdy chodziło o mobilizację w krytycznej sytuacji. By wyratować kogoś ze swoich. Srg. Johnson przejęła sterowanie wieżyczką do jakiej dostęp uzyskała wcześniej Brown 0. Chwilę szacowała stan mechanizmów jednostki bojowej by ponaglić droniarza siedzącego przy swoim pulpicie kilka pięter niżej.

- Patinio! Będę strzelać pośrednio ale potrzebuję namiar! Daj mi namiar na swojego drona! - krzyknęła rozkazująco w komunikator. Przez kilka cennych sekund nic się nie działo gdy nagle na ekranie przedstawiającym panel sterowania wieżyczką zamigał jaskrawy punkt naniesiony na mapę. Poruszał się w tempie odpowiednim do ciężarówkę a Brown 0 widziała to nawet bezpośrednio na jednej z kamer monitoringu do jakich też się wcześniej włamała. Widziała tam jak ciężka, sześciokołowa ciężarówka zwalnia na ostrym zakręcie. Jak para Blacków na skrzyni ładunkowej ciska granaty, strugi z miotacza ognia i strzela z karabinów by się odpędzić chociaż od natrętnych i szybkich xenos.

- Tu Biały 1, przejmiemy ich! - w słuchawkach dał się słyszeć głos Hassela a przez okna widać było jak niedawno uruchomiony wóz strażacki, obsadzony pospiesznie przez mozaikę ludzi w różnorodnych mundurach pędzi przez płytę lotniska w kierunku bramy gdzie nie dalej niż kwadrans czy dwa temu wyjechała sześciokołowa ciężarówka kierując się na odsiecz cywilom uwięzionym w kościele po drugiej stronie rzeki.

Wtedy też srg. Johnson otworzyła ogień. Na panelu i w obsadzie HQ na wieży właściwie nie dało się zauważyć różnicy. Tylko widoczna liczba zasobników amunicji coraz bardziej zbliżała się do 0. - Zabraknie. - powiedziała krótko skupiona na ostrzale saper. Przez kamerę Brown 0 widziała co się dzieje tam gdzie spadają granaty z wieżyczki. Gęste serie wybuchów zaczęły orać teren. Nie umywały się siłą ognia do prawdziwej artylerii bo miały moc podobną do ręcznych granatów używanych przez piechotę. Ale zagęszczenie szybkiego ognia sprawiało, że te granaty wybuchały raz, za razem, jeden obok drugiego zasypując teren serią zniszczenia. Na słabe i nieopancerzone cele jakie dominowały u atakowanych xenos ta mieszanka okazywała się zabójcza. Gorzej było z precyzją prowadzonego ognia.

Strzelanie bez widoczności, jedynie do namiaru migającego na ekranie mapy, ogniem pośrednim zdolnym do przerzucenia pocisków ponad pasem dżungli i to do ruchomego celu z broni stworzonej z myślą o celowaniu i trafianiu obszarowym było bardzo trudne. I efekt widziała Vinogradova na ekranie. Wyglądało jakby pociski eksplodowały całkiem przypadkowo. Na skraju dżungli po obydwu stronach drogi, na samej drodze, za i przed ciężarówką i czasem nieprzyjemnie blisko niej samej. Siały zniszczenie wyrzucając drobne, wielonożne ciała xenos w górę, szatkując je odłamkami i przewalajac falą uderzeniową. Ale z kilka razy trafiły tak blisko ciężarówki, że na moment znikała ona we wzburzonym pyle.

- Koniec. - powiedziała przez zaciśnięte zęby blondynka dowodząca obecnie obroną lotniska. Wskaźnik amunicji w wieżyczce pokazywał 0. A innych z granatnikami czy podobnym uzbrojeniem nie mieli. - Przygotuj tą przy bramie jak będą wracać. - powiedziała do Brown 0 wzdychając ciężko i pokazując przez okno w stronę bramy przez jaką właśnie wyjechał wóz strażacki. Ale ciężarówka z oznaczeniami RM1 według mapy zdołała już pokonać większość głównej trasy. - Herzog, tu Gniazdo, przygotuj się na nową dostawę. Czekaj przed terminalem. - starsza sierżant zawiadomiła paramedyczkę by była w gotowości.

Tam wsparła ją maszyna z lotniskowej jednostki straży pożarnej. Improwizowani strzelcy obsadzili ją z bronią ręczną i karabinami maszynowymi a gdy któryś xenos zbliżył się zbyt blisko także i granatami i armatką wodną. Dwie wodne strugi tworzyły wręcz wodną ścianę jakiej ocalałe z ognia i ołowiu xenos zdawały się nie miały jak przebyć. Ciężko uszkodzony sześciokołowiec minął ten wóz ogniowo - wodnego wsparcia i kierując się wreszcie w stronę bramy. Tam już był widoczny dla Brown 0 także dzięki kamerom z wieżyczki przy bramie. Zaraz za nim zawróciła ku lotnisku maszyna strażacka. Gdy obydwie minęły bramę Brown 0 uzyskała wolne pole ostrzału do ścigających je xenos. Przez chwilę działka wieżyczki pruły żywą falę jaka zdawał się być równie mobilna przez zdewastowaną dżunglę i lejowisko jak po równym i prostym terenie. Informatyczka mogła jednak teraz użyć kilku ocalałych wieżyczek do krzyżowego ognia i dopiero wówczas wyglądało na to, że atak i pościg xenos się załamał. Stwory odpuściły. Chociaż po wskaźnikach z amunicją Brown 0 widziała, że nie jest dobrze i scenariusz jaki właśnie przerobiła srg. Johnson jest jak najbardziej do powtórzenia jeśli stany amunicji nie zostaną uzupełnione.

Obsada HQ na wieży miała tylko moment oddechu. By zorientować się w stratach albo chociaż wyjżeć przez okna na dwie cieżarówki stojące obecnie przy terminalu. HUD Brown 0 zmienił jednak status. Zaliczył ocalałym Parchom z Green, Brown i Black zadanie ocalenia cywili. Teraz musieli jeszcze tylko utrzymać tego jednego, ocalałego cywila jakiego udało im się jak dotąd dowieźć na lotnisko. Teraz jeszcze tylko musieli utrzymać jego przy życiu i lotnisko po swojej stronie. Przez jakieś następne 70 minut.


Zanim zdążył zrobić, coś, ktoś jeszcze pod sufitem rozległ się jakiś alarm. Wszystkie głowy spojrzały na świecącą się alarmowo lampę z zaskoczeniem nie wiedząc w pierwszej chwili czego się spodziewać. - Krioalarm! - zawołała Sara która chyba była jedynym tubylcem w obsadzie wieży. - Zbliża się wybuch kriowulkanu, całą okolicę zaleje kriomgła. Musimy udać się do schronu. W schronie przeczekamy aż to przejdzie. - blondynka wyjaśniła w czym rzecz.

- Nie możemy zostawić stanowiska dowodzenia. - odpowiedziała po chwili zastanowienia srg. Johnson. - Biały 1 mogę cię prosić na górę? - zapytała w słuchawkę wzywając kapitana Raptorów.





Miejsce: zach obrzeża krateru Max; zachodnie lotnisko; 110 m do CH Black 3
Czas: dzień 1; g 36:50; 70 + 60 min do CH Black 3



Black 2, 7 i 8


Ciężarówka zwolniła tak jak zapowiadała bordowowłosa sierżant za kierownicą. Kłopoty dogoniły ich ledwo koła ciężarówki zaczęły brać skręt a nadal wysoka prędkość bujnęła żywą zawartością na jedną zewnętrzną burtę przerywając na moment wszelki ogień. Black 2 zdążyła puścić strugę ognia z coraz bardziej pustych butli miotacza. Xenos zostały na moment spacyfikowane przez zaporę żywego ognia oraz eksplozje granatów i klasyczny ołów. Ale wystarczył im moment osłabienia w natężeniu ognia ludzi i trochę przestrzeni by ją pokonać. Wyskakiwały zza zakrętu w jaki wjeżdżała spowolniona ciężarówka, doskakiwały bezpośrednio na burty lub zeskakiwały z ocalałych drzew, z dachów mijanych pojazdów by dorwać swoją zdobycz.

Częściowo im się udało. Cała obsada paki ciężarówki została związana walką za pomocą kolb, pięści i noży. Xenos nie oszczędzały ani ledwo trzymającego się w pionie gliniarza opartego o burtę, ani leżącego na plecach operatora ciężkiego pancerza, ani ostatniej dwójki dwunożnego mięsa zdolnego do swobody ruchu. Xenos szarpały, gryzły, pluły i eksplodowały od uderzeń pięści, ostrzy oraz ognia prowadzonego z drona który przez moment był jedynym źródłem ostrzału xenos. [b][i]- Wytrzymajcie jeszcze trochę! Zaraz będzie wsparcie! - darł się operator drona będący w tej chwili chyba jedynym zdolnym do jakiejś komunikacji. Sytuacja wydawała się krytyczna. Związani walką ludzie nie mogli stawiać oporu kolejnym stworom wskakującym na pokład wozu. Jasne było, że xenos będzie przybywać szybciej niż pięści i noże zdołają je likwidować. Ciężaróka jednak wyjechałą wreszcie na drogę główną i znowu zaczęła nabierać prędkości. Nagle coś wybuchło. Znowu. I znowu. I jeszcze raz. Nash rozpoznała rytm szybkostrzelnego granatnika automatycznego. Z tych co albo były montowane na pojazdach, wieżyczkach albo były dzielone między sekcje operatorów wsparcia. No chyba, że pancerze wspomagane. Te były na tyle mocne by dać radę operować taką bronią w pojedynkę.

I teraz droga została zalana ogniem eksplozji z opadających granatów. Granaty padały chaotycznie. Raz za ciężarówką, raz przed, czasem na skraju dżungli ale jednak szatkowały xenosy, stopowały je i dezorganizowały. W efekcie pościg xenos wyraźnie osłabł i już tylko pojedynczym xenosom udawało się wskoczyć do ciężarówki. Ludziom więc stopniowo udawało się wyzwolić z napastliwych szczęk, kłów i szponów. Zwłaszcza po tym gdy kilka serii granatów spadły tuż obok ciezarówki przewalajac wszystkie żywe istoty na przeciwną burtę. Tylko masa Black 7 okazała się zbyt ciężka do ruszenia więc dalej leżał na podłodze ładowni. Ludzie wyposażeni w pancerze też oberwali ale okazali się mniej podatni na efekt eksplozji niż drobne xenos. Potem, choć ciężko krwawili i dyszeli to Black 2 i 8 udało się zorientować w sytuacji. Bowiem pojedynczym xenosom nawet jak udawało się doskoczyć do wozu to w pojedynczą liczbą nie miały szans przetrwać dłużej w starciu z opancerzonymi i uzbrojonymi ludźmi przygotowanymi do obrony.

W międzyczasie przejechali większość głównej drogi na lotnisko. Nastała cisza gdy granaty przestały spadać. Za to przy wylocie prowadzącym na lotnisko stał wóz strażacki. Siał wodą i ogniem stanowiąc stały punkt oporu. Przerwał dopływ xenos z kierunku na lotnisko i ogniem rkm a potem i armatek wodnych wspomógł odpierać te stwory które uparcie wciąż ścigały rufę ciężarówki. Straż pożarna zawróćiła za sześciokołowcem i dwie, cieżkie maszyny minęły rozwaloną bramę wjazdową na lotnisko. Tam zaraz dał sę słyszeć ogień z wieżyczek które przez chwilę prowadziły intensywny ogień stopując resztki pościgu potworów ścianą ołowiu.

I wreszcie się zatrzymali. Przed głównym terminalem lotniska, prawie dokładnie z tego miejsca gdzie jakieś pół godziny temu wyjechali z misją o kodzie RM1. Na miejscu do posiekanej ciężarówki doskoczyli mundurowi pod przewodnictwem blondynki z licencją paramedyka i w egzoszkielecie. Mundurowi musieli jej pomóc znieść Black 7 i Hollyarda do terminala a dalej do schronu w jakim urządzony był szpital polowy pod jej przewodem.

Herzog też miała pierwszą smutną wiadomość. Srg. Everett była martwa. Desperacka próba reanimacji prowadzona na rozgrzanej płycie lotniska, tuż przy zmasakrowanym, przednim kole ciężarówki nie przyniosła rezultatu. Nic już nie mogła jej pomóc. Blacki wiedziały, że gdzieś przy zakręcie jeszcze żyła a teraz już nie. Nie było wiadomo kiedy oberwała. Ciężarówka musiała wrócić na miejsce dzięki automatom. Teraz jej ciało zakrwawione na żółto i czerwono, w kałużach różnobarwnej posoki iw poszarpanym pancerzu wpatrywała się martwo w zielone niebo Yellow 14 ozdobione olbrzymią tarczą gazowego giganta samego Yellow. Dłoń paramedyczki przymknęła jej powieki zamykając jej niewidzące spojrzenie.

Reszta obsady RM1 też dostała ostre cięgi. Wskaźniki Black 8 skakały jak na trampolinie a ona wyglądała i czuła się tak słabo, że mundurowi bez trudu położyli ją na noszach i przenieśli do schronu. Black 7 którego zanieśli chwilę wcześniej też wydawał się osowiały. Porucznik Raptorów który podobnie jak st.srg. Everett zgłosił się do tej misji na ochotnika też musiał być zniesiony na noszach pod poziom gruntu. Jedyną osobą której się poszczęściło i była w stanie ustać na własnych nogach była Black 2.

Black 2 była też świadoma zmiany statusu ich grupy oraz grupy Green i Brown. Obroża zaliczyła im pierwszy etap zadania na ten Checkpoint czyli dostarczenie cywili na miejsce. Teraz jeszcze tylko musieli utrzymać i jego i lotnisko przez najbliższe 70 min zanim system odfajkuje im to zadanie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline