Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2018, 23:59   #46
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
W stronę Gór Czarnych

Grad strzał przywitał awanturników u podnóża Bramy Lodowego Wichru, zmuszając ich do szukania schronienia wśród otaczających gościniec skał. Przez dłuższą chwilę bohaterowie mogli jedynie nasłuchiwać rozbijających się o kamienie pocisków, których groty pękały i łamały się pod wpływem siły uderzenie o twarde podłoże górskiej przełęczy. Na odwrót było już zdecydowanie za późno, w tamtej chwili wiedział o tym już każdy. Grupa skrytych pod kapturami bandytów, zajęła strategiczne pozycje na szczycie stromego urwiska, skąd mogli bez większych przeszkód zasypywać strzałami ukrytych poniżej awanturników. Nie mając innego wyjścia, bohaterowie postanowili ruszyć na spotkanie przeciwnikom, przodem posyłając Karla, Hansa, Słowika, Lelianę oraz Lilou. Elfka spośród wszystkich potrafiła biec najszybciej, dlatego prędko wysunęła się na szpicę i dzięki wrodzonej gracji oraz zręczności, która była zasługą jej bękarckiego pochodzenia, z dziecinną łatwością unikała nadlatujących zewsząd strzał, które z głośnym hukiem rozbijały się o otaczające gościniec skały.
Początkowo wszystko wydawało się przebiegać zgodnie z planem. Wysunięta na przód grupa była osłaniania celnymi salwami, wystrzeliwanymi z broni dystansowych pozostałych awanturników. Durak zdołał nawet ustrzelić w tym czasie pierwszego z banitów, który wykazał się zdumiewającą pewnością siebie, chcąc za wszelką cenę trafić biegnącą przodem elfkę. Wystrzelony z kuszy krasnoluda bełt dosięgnął mężczyznę w mgnieniu oka, zwalając go z nóg, zupełnie tak, jakby został rażony piorunem. Doświadczony łowca mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, a skulona za skałą Dai wydała z siebie cichy okrzyk podziwu na widok celności swojego towarzysza. Sama jednak nie próżnowała i kolejne wystrzelone z jej krótkiego łuku strzały również dosięgły swoich celów. Tymczasem stojący nieopodal Dietrich wydawał się przede wszystkim zachowywać śmiertelną powagę i pozory szacunku wobec przeciwników, nie czerpiąc żadnej przyjemności z mordowania napastników, jakkolwiek zdegenerowani by oni nie byli. Przyczajony wśród skał, wykazał się profesjonalizmem, gdyż nie dał się porwać emocjom i ze stoickim spokojem celował w łuczników, którzy zajęli pozycje na szczycie urwiska, bezustannie zasypując gradem strzał biegnących przodem awanturników. Dietrich napiął swój łuk do granic możliwości, tak iż ten zatrzeszczał w proteście. Strugi lejącego z niebios deszczu zlepiały mu włosy i spływały po jego naznaczonej bliznami twarzy, utrudniając widoczność, lecz mimo tych przeciwności strzała przez niego posłana prędko odszukała swój cel. W tym samym momencie przepatrywacz dostrzegł kolejnego z napastników, który wyłonił się w miejscu, w którym chwilę wcześniej znajdował się jeden z trafionych przez Duraka banitów. Mężczyzna pojawił się bez ostrzeżenia i Dietrich nie miał wystarczająco dużo czasu, aby oddać w jego stronę precyzyjną salwę. Mimo to wypuścił z łuku strzałę, licząc, że ta odstraszy banitę, jednakże ten nawet nie zląkł się, kiedy pocisk ze śmiertelną prędkością przeciął powietrze tuż przed jego nosem. Skryty pod kapturem napastnik skupiony był wtedy na biegnącej gościńcem Lelianie. Napiął swój długi łuk, wycelował, biorąc na poprawkę wiatr i dzielący ich dystans, a następnie posłał w jej kierunku strzałę, która ugodziła ją w przedramię, łamiąc kość promieniową i doprowadzając do rozległego krwotoku. Kobieta upadła na ziemię, początkowo turlając się po spływającym deszczem gościńcu i krzycząc z bólu ile sił w płucach. W jej oczach pojawił się łzy, lecz wewnętrzny upór nie pozwalał jej się poddać. Powstrzymując pierwotne odruchy, nakazujące jej zostanie w miejscu, akolitka najpierw przykucnęła na jedno kolano, by chwilę później z trudem dźwignąć się na równe nogi i rzucić biegiem w stronę wystających po obu stronach gościńca skał. Ignorując niewyobrażalny ból, który targał jej ciałem, paraliżując przy tym wszystkie inne myśli, które były niezwiązane z raną, kobieta znalazła schronienie w pobliżu miejsca, z którego chwilę wcześniej wybiegła. Dla niej ta walka już się skończyła, z czego doskonale zdawała sobie sprawę. Broń, która wypadła jej z dłoni w chwili postrzału, leżała teraz na środku brukowanego gościńca i nie sposób było się do niej dostać. Teraz czekała ją za to zupełnie inna walka; walka o przetrwanie, albowiem z każdą sekundą upływało z niej życie. Leliana była jednak doświadczonym medykiem oraz żołnierzem i widziała w swoim życiu wiele konfliktów, więc tego typu rany nie były dla niej zupełnie obce, mimo to po raz pierwszy zmuszona była operować tak rozległe złamanie na sobie samej. Zagryzając zęby, usunęła z ciała wystającą strzałę, następnie oczyściła ranę i zaczęła opatrywać ją kawałkiem materiału, który wydarła z własnej koszuli. Przez moment bliska była omdlenia, co w jej sytuacji niechybnie doprowadziłoby do śmierci, jednakże dzięki wrodzonemu uporowi, Lelianie udało się przezwyciężyć ból i na tę chwilę zatamować rozległe krwawienie. Upadając już kompletnie z sił, oparła się plecami o płaski fragment skały i odwróciła głowę w bok, w górę gościńca. Dostrzegła tam pozostałych towarzyszy, wspinających się po gruzowisku na szczyt urwiska. Choć nie mogła im już pomóc, swoją modlitwę postanowiła raz jeszcze skierować do Myrmydii, licząc że bogini bardziej będzie sprzyjać pozostałym awanturnikom.

Hans starał się dotrzymać kroku Lilou, jednakże ta z każdą sekundą coraz bardziej go dystansowała. Mimo, że nie było to dla niego żadną nowością, to wciąż nie potrafił przestać podziwiać szybkości oraz gracji z jaką elfka potrafiła się poruszać. W pewnym momencie Lilou zatrzymała się, napięła swój łuk i posłała strzałę przed siebie, a następnie błyskawicznie schyliła się przed nasypem, w ostatniej sekundzie unikając nadlatującego w odpowiedzi pocisku. Przed nimi wyłoniło się czterech banitów, dwóch z łukami oraz dwóch kolejnych uzbrojonych w tarcze i topory. Hans wystrzelił z kuszy w stronę szarżującego na Lilou wojownika, trafiając go bełtem w pierś. Banita z impetem upadł na ziemię i jeszcze przez wiele metrów toczył się po zboczu, ciągnąc za sobą małą lawinę drobnych kamieni. Łowca nagród przezornie rzucił na niego okiem, upewniając czy przeciwnik jeszcze dycha i w tym samym momencie, kiedy na ułamek sekundy jego uwaga była odwrócona od zagrożenia przed nimi, strzała która przeznaczona była dla Lilou, przeleciała o centymetry od szyi elfki i trafiła go prosto w głowę. Hans niechybnie zginąłby, gdyby nie fakt, że próbował w ostatniej chwili uniknąć pocisku i że nosił na głowie solidnie wykonany szyszak, który zmienił kierunek impetu strzały, dzięki czemu jej grot jedynie prześlizgnął się po czaszce, rozcinając mu skroń i zostawiając po sobie szpetną ranę. Mimo to, siła uderzenia była tak wielka, że łowca nagród stracił przytomność. Wtedy jednak nikt o tym nie wiedział. Wszyscy, którzy byli świadkiem postrzału, przekonani byli o niechybnej śmierci towarzysza. Awanturnicy wznieśli wtedy oręż i krzyknęli w niepohamowanej wściekłości. Nieporadnie wspinając się po stromym gruzowisku, natarli na pozostałych banitów, nie bacząc już na ryzyko. Lilou zestrzeliła łucznika, który ranił Hansa. Karl zatopił ostrze miecza po samą rękojeść w sercu przewyższającego go o głowę wojownika i z pomocą Słowika rozprawił się z ostatnim z banitów po tej stronie gościńca. Pozostali dwaj przeciwnicy, którzy znajdowali się na urwisku po przeciwnej stronie, rzucili się do ucieczki na widok porażki swoich towarzyszy. Poruszali się ramieniem góry, z wolna oddalając się od awanturników, jednakże nie powstrzymało to przepełnionej smutkiem i wściekłością Lilou, która zaczęła zasypywać ich z daleka strzałami, aż w końcu dwie z nich dosięgły swoich celów. Pierwsza zabiła na miejscu banitę, trafiając go prosto w gardziel, kiedy ten jeszcze był w biegu, a druga raniła w nogę jego towarzysza, uniemożliwiając mu skuteczną ucieczkę. Tak oto myśliwy stał się zwierzyną i teraz to w rękach żądnych odwetu poszukiwaczy przygód spoczywał los ostałego przy życiu banity…

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline