Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2018, 07:50   #15
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Niewielka świątynia Shallyi leżała w południowej części miasta i drogę do niej znał każdy, kogo o nią zapytano. Okolica była spokojna, gdyż oprócz włóczęgów i żebraków nie kręciło się tam zbyt wiele osób, a i pogoda zdecydowanie nie zachęcała - po obiedzie zerwał się silny wiatr i zaczęło kropić, by w końcu lunąć jak z cebra. Zmrok zapadł równie szybko, a jedynym źródłem oświetlenia na ulicach były latarnie, w których świetle wirowały ciężkie krople deszczu niesione przez wiatr.

Zebrali się we wskazanym miejscu o czasie i wbrew wątpliwościom Lukasa, nie czekała tam na nich żadna niespodzianka. Wręcz przeciwnie - zaśmiecona i cuchnąca fekaliami uliczka na tyłach świątynki była zupełnie pusta, a gdy usłyszeli charakterystyczny dźwięk końskich kopyt uderzających o bruk, zebrali się, gotowi do drogi. Czarny powóz ciągnięty przez dwa konie zatrzymał się idealnie przed nimi, a woźnica, żylasty mężczyzna w równie czarnym płaszczu i kapturze narzuconym na głowę był małomówny i niemal warknięciem nakazał im wejść do środka. Najwidoczniej i on wolałby w taką pogodę siedzieć przy ciepłym ogniu i kubku czegoś mocniejszego.

Powóz w końcu ruszył, a przez niewielkie okienka widzieli, jak szybko zmienia się krajobraz. Przytulone do siebie domy różnej wysokości, w miarę podróży przerzedzały się, aż w końcu mijali zaledwie pojedyncze domostwa i zagrody, by wyjechać na przedmieścia, gdzie zbliżająca się noc zdawała się zarzucać jeszcze mroczniejsze sidła na okolicę. Szarpnęło, gdy woźnica zatrzymał wóz, chwilę później otworzył drzwiczki i warknął przez deszcz i wiatr.
- Koniec podróży, wysiadać.

Ledwo to zrobili, a mężczyzna uderzył z bata i powóz odjechał w mrok, kierując się w stronę miasteczka. Poprzez chłoszczący ich twarze deszcz ujrzeli cel swojego zadania. Ogromny, oświetlony kilkoma latarniami ponury dom, wybudowany z kamienia i drewna.


Domostwo robiło wrażenie, choć wyglądało na stare i niepasujące do obecnych czasów. Nie mogło więc zbytnio dziwić, że stało na uboczu miasta, które wciąż się rozwijało. Ruszyli kamienną drogą, przechodząc przez żelazną furtę w stronę posępnego budynku. Czarne, stalowe ogrodzenie ozdobione było przypominającymi jakieś skrzydlate stwory figurami, które spoglądały na nich wielkimi, pozbawionymi źrenic oczami.

Ceglana dróżka poprowadziła ich przez główną bramę wprost pod dwuskrzydłowe, otoczone łukiem drzwi posiadłości. Cały teren, jak okiem sięgnąć, porastały krzaki i stare drzewa, zamykając samotnie stojący dom w swoim pierścieniu. Nawet, jeśli kiedyś był tu jakiś ogród, nikt się nim od dawna nie zajmował. Wszędzie było cicho i spokojnie - wyglądało na to, że dom rzeczywiście czeka samotnie na powrót swego pana.

Wtem, przeciągłe skrzypnięcie dwóch skrzydeł furty rozerwało ciszę, a gdy spojrzeli w tamtą stronę, ujrzeli zamykającą się bramę, jakby pchaną z obu stron jakąś niewidzialną siłą. Ponad dwumetrowe, żelazne skrzydła brzdęknęły o siebie i nic więcej się nie wydarzyło. Jedynie wiatr wył między nagimi konarami drzew, a deszcz miarowo rozbijał się o daszek werandy, na której stali awanturnicy, nieco zaskoczeni tym, co właśnie się wydarzyło.

 
Layla jest offline