Durak za zasłoną jednego z głazów, których przy trakcie parę się znalazło słał pociski w bandytów. Niestety broń musiała się zaciąć w mechanizmie spustowym i khazad przeklął siarczyście.
- Przekleństwo czy jak?- Dodał zastanawiając się jakiego pecha miał.
odłożył swoją broń i sięgnął po topór zatknięty za pasem i ruszył biegiem za kompanami by ewentualnie ich wspomóc. Strzała, która go zraniła nie była wielką przeszkodą, ale druga do kolekcji mogła by mieć fatalny skutek. Lepiej zniknąć z pola ostrzału.
Wróg zniknął a Durak zaczął przeliczać towarzyszy. Brakowało Leilany. Khazad zaczął jej szukać. Ranny Hans miał opiekę, ale akolitka z tego co wiedział Durak była najbardziej doświadczoną w leczeniu.
Po kilku chwilach znalazł wojowniczkę leżącą bez przytomności za jedną ze skał. Krasnolud dopadł do niej i zobaczył paskudną ranę.
- No rzesz. Jak pech to po całości.- Jęknął i starał się zadbać o towarzyszkę jak umiał. Rozpoznał po dziwnym kształcie ręki, iż musi być złamana i trzeba ją będzie unieruchomić a samą raną wypadało by się zająć czym prędzej. Tylko, że Gimblinson nie znał się na tym za grosz.
- Leliana tu jest! Przynieście coś do usztywnienia ręki.- Rzucił do kompanów.
Durak jakoś polubił dziewczynę. W końcu z całej ferajny ją znał najdłużej i najwięcej śmiechu miał gdy opowiadała różne rzeczy. Teraz krasnolud czuł, że jak nie zadbają o nią może zabraknąć jej.
Khazad ile tylko mógł starał się pomagać akolitce. Przemywał ranę, chodził po wodę itd. Przed wyruszeniem, gdy ktoś zaopiekował się dziewką Durak ruszył na poszukiwanie bełtów i jakiś roślin, które mogłyby pomóc. Nie był specjalistą, ale nie raz słyszał i widział jak rodacy korzystali z dziedzictwa gór.
Sprawa uszkodzonej kuszy też nie poszła w zapomnienie i tuż przed wyruszeniem zamierzał ją naprawić.