Elfka miała prosty plan i postanowiła się sprężyć. Jej wybujałe ego i niezwykła pewność siebie nie pozwoliły na jakiekolwiek wątpliwości. Złodziejka pognała co sił w nogach, aby mieć napastników na celowniku. Łatwiej było bowiem ustrzelić konkretnie osobnika, którego widziało się w pełni, a nie jakiegoś chowającego się za skałami tchórza.
Lilou w ferworze walki nie zwracała zbytnio uwagi na innych. W złodziejskim fachu zazwyczaj każdy dbał o siebie, nie można było się rozpraszać, bo wtedy plan by nie zadziałał. Z tego też powodu początkowo nie była świadoma poważnej rany Hansa.
Kobieta była wściekła. Przy pierwszym wystrzale może nawet przerażona, ale przy włamach nie raz ktoś oberwał a i tak przeżył. Dlatego elfka cały pokład emocji przekierowała na złość. Dzięki temu oraz skupieniu udało jej się ustrzelić dwóch uciekinierów.
- Niech ktoś biegnie po tego co padł! - warknęła spoglądając na Karla i Słowika. - Zdecydowanie przeżył, sukinkot… - szczeknęła wściekle i przeniosła wzrok na Hansa. Leżał na ziemi i nie wyglądał zbyt dobrze. W jednej chwili twarz Lilou zelżała, posmutniała wręcz. Podeszła do przyjaciela i uklęknęła obok. Zdjęła niemal już zsunięty szyszka z jego głowy i delikatnie opuszkami palców przesunęła po ranie na skroni. Patrzyła z przejęciem zagryzając dolną wargę. Jej błękitne oczy zdawały się błyszczeć, kiedy wpatrywała się w twarz Hansa.
Hans oddychał miarowo, choć nadal nieprzytomny w zakamarku świadomości czuł, że Lilou nad nim czuwa. Gdy elfka dotykała jego skroni otwarł oczy - żyjesz, to dobrze - powiedział i znów na chwilę zamknął oczy. Pulsowało mu w głowie, ból rozsadzał mu czaszkę. Dotknął jej dłoni, którą niemal natychmiast zatrzymała w miejscu - Udało się? - zapytał Lilou. Elfka uśmiechnęła się półgębkiem jak największy łotr na świecie.
- Jasne, że tak! - odparła z dobrze znaną wszystkim butą i pewnością - Wątpiłeś w to, że ich ustrzelę? - mrugnęła okiem a uśmieszek łobuziary nie schodził z jej elfiej twarzyczki.
- Nie wątpiłem, oko masz lepsze niż ja. - skrzywił się.
- Strachu mi napędziłeś! Weź następnym razem jakoś schyl ten pusty łeb! - Lilou od razu przeszła do ochrzaniania Hansa. W jej głosie była jednak wyraźna troska, w oczach ukryte łezki. Nie przestawała się na niego patrzeć. Trzymała jego dłoń, która ją chwyciła. Przestraszyła się ze ten tak szybko mógłby ją opuścić. Samotność była jej słabością i największym lękiem.
- Tak szybko mnie się nie pozbędziesz, diabli złego nie biorą, więc pomęczysz się jeszcze w moim towarzystwie. - zrobił chwilę przerwy by złapać oddech, zaś elfka uśmiechnęła się słabo na te słowa. ~ Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym się z tobą męczyć do końca twego ludzkiego życia - pomyślała, za czym szło krótkie westchnięcie.
- A w ogóle po co leciałaś tak do przodu, życie ci niemiłe? - skrzywił się, - Nie będę cię pilnował całe życie
- Żeby mnie pilnować musiałbyś najpierw mnie dogonić - uśmiechnęła się szerzej i pomogła mu podnieść się do pozycji siedzącej. Hans nie miał się najlepiej, ale żył, a to było dla niej najważniejsze.
- Dziękuję, napiłbym się czegoś - stwierdził Hans siadając obok swojej przyjaciółki. Kobieta kiwnęła głową i podała mu manierkę.
- Dobrze, że coś ci jeszcze pozostało ze złodziejskiego refleksu - tym razem z ust Lilou poleciała pochwała. Kobieta wyraźnie zachowywała dystans i zimną krew, a przynajmniej starała się. - Trochę się kręci w głowie, co? - zagaiła troskliwie - Widzisz mnie podwójnie? - zaśmiała się krótko jakby taka możliwość mogła być dla niej lekkim żartem.
Hans zachowywał się jakby patrzył w nicość.
- Tu nie ma nic do śmiechu, ja naprawdę widzę podwójnie - odrzekł Hans uśmiechając się do Lilou, a ta ten uśmiech odwzajemniła. - Tobie nic nie jest, a czy ktoś jeszcze ucierpiał i czy wiemy z kim mamy do czynienia, długo byłem nieprzytomny? - zadał parę pytań, po czym próbował wstać. Ciężko mu się było jednak podnieść z miejsca. Rozejrzał się po najbliższej okolicy. Nie mógł długo być bez świadomości bo pamiętał strzał w stronę bandyty który leżał nieopodal.
Elfka w odpowiedzi pokiwała przecząco głową.
- Póki co nic nie wiem, zajęłam się tobą - wyznała z powagą odwracając wzrok w kierunku drugiej, odległej skarpy.
- Ale nikt nie uciekł. Tylko chwilę byłeś bez świadomości, a przynajmniej tak mi się wydaje. - kiedy Lilou zdała sobie sprawę jak bardzo jej ton głosu stał się cierpliwy i łagodny, wręcz przepełniony ciepłymi uczuciami, zaraz gwałtownie zmieniła nastawienie.
- Gdybyś lepiej tę blachę naciągnął na swój durny łeb, to byś wszystko wiedział i nie musiał mnie pytać! - zrugała go mrużąc wpatrzone w niego oczy.
- A gdybym jej nie miał zostałabyś sama. - uciął ostro. - Pomóż mi wstać, trzeba sprawdzić co z resztą, sprawdzić czy któryś z napastników przeżył, a jeśli tak to go przesłuchać.
Lilou ściągnęła brwi i odsunęła się o kilka centymetrów. Jej powieki jakby szybciej zamrugały, zaś wąskie usta nawet nie drgnęły. Słowa “zostałabyś sama” jakoś boleśnie zakuły ją w piersi, jednak nie miała zamiaru o tym wspominać. Zagryzła wargę od wewnątrz i zwinnie stanęła na równe nogi, podając Hansowi wyciągniętą rękę w geście pomocy.
- Jeden żyje, reszty się pozbyłam. - oznajmiła sucho zdejmując z niego spojrzenie i patrząc w miejsce, w którym poległ ostatni z żywych napastników.
- Dziękuję - powiedział - Zawsze mogłem liczyć na twą pomoc i mam nadzieję, że kiedyś w końcu i ja ci się odwdzięczę. - uśmiechał się do Lilou w nadziei, że poprawi jej nastrój. Nigdy nie lubił tego gdy milczała, wiedział w głębi serca jak boli ją perspektywa rozstania się z najbliższymi. Najpierw porwali ją od rodziców, potem przyszywani rodzice ją wyrzucili jak śmiecia, a gdy myślała, że spotkała najbliższe sercu osoby, zabolała ją zdrada Albrechta. Na domiar złego wszystko zakończyło się ucieczką z Marienburga. Hans wiedział, że teraz był jedyny w sercu Lilou. Nie wiedział jednak jak silne jest jej uczucie. - Pójdę po niego - odrzekł nie zdradzając swoich myśli.
Elfka w odpowiedzi kiwnęła głową. Sama postanowiła przeszukać tych tutaj martwych i sprawdzić ewentualne ślady bądź tatuaże. Poza tym liczyła na znalezienie jakiegoś tropy, podpowiedzi. Nie odprowadziła mężczyzny nawet wzrokiem, po prostu poszła robić swoje.
Słowa przyjaciela jednak wciąż dudniły w jej głowie. "Zostałabyś sama". Lilou całe życie czuła się samotna, odkąd straciła swoich kochanych rodziców, jej dalsze życie było tylko męczarnią. Dusiła wszystkie żale i smutki w sobie, nie płakała przy innych, uważała że to słabość. Musiała być silna, bo nie miała innego wyjścia.
Przez swoje zamyślenie zapomniała o towarzyszach, nie sprawdziła czy wszyscy są cali. Szybkim ruchem ręki przetarła samotną łzę i powstrzymała resztę łez. Skupiła się na przeszukiwaniach. List gończy za Karlem zdziwił ją bardzo. Szukała informacji o powodzie, dla którego był poszukiwany, a potem ze znaną sobie wściekłością podeszła do mężczyzny i machnęła mu listem przed oczami.
- Co to ma być do cholery?! Kim ty jesteś, łajzo? - zaatakowała go słownie wystarczająco głośno, aby wszyscy ją słyszeli. Nie dała jednak wyrwać ze swych rąk listu gończego.
- Rozbieraj się do gaci i pokazuj czy nie masz śladów po należności do jakiegoś gangu!