Wątek: Antykreator
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2007, 00:41   #97
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Limbo dom Algiviusa:

Nanael wylądowałeś na parapecie wielkiego łukowato wysklepionego okna, zerknąłeś do środka, nic nie było widać. Szyby były pociemniałe, pokryte smarem i brudem, chyba nikt ich nie mył od niepamiętnych czasów. Splunąłeś na rękaw i przetarłeś mim szybę, przez niewielki świetlik, jaki powstał dzięki twoim zabiegom, dostrzegłeś rosłego mężczyznę w powłóczystych szatach, krzątającego się między stołami zawalonymi pergaminami, zlewkami, słojami i różnej maści sprzętem służącym do magicznych eksperymentów. Załomotałeś pięścią w okno. Zdziwiony jegomość uniósł głowę i podszedł do okna. Wystarczył jeden nieznaczny gest jego dłoni, żeby okno stała się krystalicznie czysta.

-Nan co Cię do mnie sprowadza, pijanico stara- Algivius wyszczerzył zęby w uśmiechu, jeszcze jeden ruch ręki szyba zniknęła.

Zeskoczyłeś na podłogę w laboratorium, mag poklepał cię przyjacielsko po ramieniu.

-Napijesz się czegoś?-mężczyzna odwrócił się i żwawym krokiem skierował w kierunku drzwi.

-Nie dzięki, może innym razem Al, dziś mam do Ciebie służbowa sprawę- w kilku słowach streściłeś przyjacielowi sytuacje- Zamierzam złożyć naszej kochanej Lilith wizytę i dlatego potrzebuje kilku rzeczy. Anielskie włosy, może kilka Czarcich kul i ten samozapalający się płyn, jak on się nazywał...

-Glut Balla- wyszczerzył zęby Algivius, potem oparł się o futrynę i zamyślił- poczekaj tu zaraz sprawdzę co mam, czuj się jak u siebie w domu, zaraz Ci przyśle jakąś dzierlatkę z dzbankiem.

Uśmiechnąłeś się do starego druha od kieliszka i usiadłeś na małym drewnianym taborecie pod oknem. Czekałeś dość długo, w końcu drzwi uchyliły się nieznacznie do pracowni weszły dwie odziane na biało, wychudzone kobiety. Ich długie włosy zasłaniały twarze, jedna trzymała w rękach tacę z dzbanem i dwa kieliszki.Co to od kiedy Algivius ma takie dziwaczne dziewki do posług, złapałeś za broń, wszystko stało się jasne, kiedy jedna z nich uniosła głowę i rozwarła usta Banshi! Wibrujący krzyk wbił Ci się w umysł, twoim ciałem wstrząsnęły torsje, wycelowałeś kula przebiła gardło kobiety.Krzyk Banshi jest niczym porównaniu z jej ostatnim tchnieniem. Fala akustyczna rozeszła się po pomieszczeniu, niszcząc wszystko, zamknąłeś oczy. Kiedy je otworzyłeś stwierdziłeś, ze leżysz na podłodze, wszędzie było pełno krwi, Twojej krwi sączyła się z wszystkich otworów twojego ciała. Nad tobą stała kobieta, demonica, jej idealna twarz uśmiechała się do Ciebie czule, jej doskonałe ciało nachyliło się nad Tobą, długie ciemne włosy pachniały różami, mirrą i kadzidłem.

-Witaj mój mały aniołku szukałeś mnie, ale to ja Ciebie pierwsza znalazłam- pogładziła Cię po twarzy rozmazując krew, oddychałeś z trudem, każda część Twego ciała wyła z bólu.

-Suka!-wycedziłeś ostatkiem sił, spojrzenie jednego pozostałego Ci oka powędrowało w kierunku Algiviusa.

-Przepraszam Nan, ale wiesz jak jest...życie...-odchrząknął mag lekko zmieszany.

-Widzę, ze sobie nie porozmawiamy, bo ty tylko masz zamiar mnie obrażać- wstała ze smutną minka i skierowała się do drzwi, jej biodra falowały kusząco pod prześwitującą tkaniną, nagle zatrzymała się i zawróciła.

Uderzenie obutej w pantofel na obcasie stopy spadło na Ciebie znienacka.

-Żaden śmierdzący, wszawy wypierdek Metatrona, nie obrażał-uderzenia spadały raz za razem, w końcu przestałeś czuć co kolwiek, w uszach zadźwięczał Ci głos Dumy.

"Śmierć nie przywróciła mu żuchwy"

Lillith wyprostowała się, dyszała ciężko, nagle gdzieś w fałdach jej pięknej wydekoltowanej sukni zadźwięczało oko nocy.

-Czego!-wrzasnęła do kryształu, odgarniając włosy z czoła, demon, kajał się i piskliwie tłumaczył, dlaczego ośmielił się przeszkodzić mrocznej.


-Co jakiś Orfeusz, nie znam fagasa...Co mówił!?-demonica, aż pobladła-Zaraz chwilę, a może jednak...czy to nie ten szurnięty esteta, który przeprowadził się na ziemię? Zaraz zobaczymy czego chce od nas pan Orfeusz.

Ziemia Manhattan:

Orfeusz kończył zawiązywać krawat, kiedy Oko nocy na stoliku za wibrowało, wprawiając w drgania bezcenny posążek buddy wykonany z jadeitu. Pewnym ruchem schwyciłeś kryształ, z wnętrza patrzyła na Ciebie najpiękniejsza istota jaką mogłeś sobie wyobrazić. Zjawisko przemówiło do Ciebie.

-Pan Orfeusz jak mniemam, chciał Pan ze mną mówić-jej głos brzmiał jak najsłodsza muzyka,fala ciepła rozlała się po Twoim ciele, po chwili oprzytomniałeś, Twój wzrok skupił się na czerwonej mazie burzącej doskonałość twarzy Twojej rozmówczyni, kobieta poruszyła się, na moment zobaczyłeś pomieszczenie w którym przebywała.

Ciemne, zniszczone po podłodze walały się pióra, pióra w metalicznym szarym kolorze.

-Tak, chciałbym się z Panią spotkać, wydaje mi się, że mamy kilka rzeczy do omówienia-odpowiedziałeś rzeczowo.

-U mnie, za powiedzmy dwie godziny...muszę się przyszykować- uśmiechnęła się zalotnie i rozłączyła nie czekając na odpowiedź.

Postałeś jeszcze chwilę z kryształem w dłoni, czułeś dziwne napięcie. Sięgnąłeś do kieszeni marynarki po komórkę, wybrałeś numer.

-Przyślij mi Emanuel- rozsiadłeś się wygodnie w fotelu, nalałeś sobie whiski i czekałeś.

Po piętnastu minutach rozległo się pukanie. Do pokoju weszła szczupła, zgrabna brunetka z falującym biustem pod czarną wieczorową sukienką. Podszedłeś do niej, wasze usta zespoliły się w namiętnym pocałunku, twoje ręce wsunęły się pod jej jedwabny szlafroczek, już wiedziałeś co będziesz robił przez najbliższe dwie godziny.

Moskwa Patriarsze Prudy:

Jacob szybko znalazł właściwy dom, Mol stała już oparta o ścianę paląc papierosa. Wyglądała zjawiskowo, wysokie sznurowane buty na obcasie i krótki oliwkowy płaszczyk wiązany w pasie.Popatrzyła na Ciebie, zgasiła papierosa o mur i ruszyła w Twoim kierunku.

-Co Ty tu robisz? Gdzie Orfeusz?- zapytała lekko podenerwowana- Zresztą nieważne chodźmy!

Odwróciła się na pięcie i weszła do klatki schodowej, ruszyłeś za nią. Kamienica była w środku zadbana, klinkierowe płytki na ścianach w morskim kolorze, piękna kuta, secesyjna poręcz przykuła na chwilę uwagę anielicy.
Weszliście na samo poddasza, Dziewczyna przyłożyła dłoń do zamka, syknęła z bólu, na jej drobnej dłoni wykwitła krwawa plama.

-Skurwysyn, założył magiczną blokadę, no cóż jak nie chcesz po dobroci- skrzyżowała dłonie, powietrze zrobiło się nieznośnie gorące, ognisty pocisk spopielił drzwi.

Kiedy dym opadł weszli do środka. Mieszkanie pełne było antycznych mebli, regalów z nagrodami za osiągnięcia sportowe lub pomoc władzy, na ścianach wisiały fotografie przedstawiające łudząco do siebie podobnego mężczyznę, to ściskał się z Borysem Jelcynem, tam znów w futrzanej czapie stoi koło Stalina.Mol podeszła do regału z książkami.

-Fan Bułhakowa o jest i Tołstoj!- przejechała palcem po okładkach-Uwielbiam Anne Karenine.

Po godzinie poszukiwań nie znaleźliście nic ciekawego, już miałeś zaproponować koniec tej chrówki, kiedy w oczy rzuciło Ci się zdjęcie Kasidiusa z wyjątkowo atrakcyjną kobietą, wziąłeś je do reki, gwizdnąłeś przeciągle.

-Taką to bym zatrudnił w moim klubie-uśmiechnąłeś się do Mol, anielica wyrwała Ci zdjęcie.

-Czemu tego wcześniej nie zauważyłam!-złościła się Mol-Pieprzona suka, mogłam się domyslić, nikt inny nie jest tak zadufany w sobie i bezmyślny!

-Suka, Orfeusz polazła do suki-skonstatowałeś jakby samo do siebie.

-Co?-anielica złapała cię za klapy-czemu dopiero teraz mi to mówisz, idziemy!

Limbo dom Galena:

-Ten skurwysyn żyje!- pokiereszowany demon uniósł się w fotelu- Czemu wcześniej nic nie powiedziałeś!

Usiadłeś wygodnie na przeciw Galena, salon urządzony był w prostym, żołnierskim stylu, na ścianie nad kominkiem wisiała pokaźna kolekcja egzotycznej broni.

-To co pomożesz mi-spytałeś lakonicznie

Demon przez chwilę się wahał, po czym nalał sobie pokaźny kielich wina, które stało na stoliku przed wami i wychylił go jednym haustem.

-Umowa stoi Blacker- trzasnął naczyniem o stół aż się rozbiło- daj mi godzinę muszę rozpuścić wici po mieście.

Demon złapał za Oko nocy i wywołał kilku współpracowników, przez godzinę wspominaliście stare dobre czasy, pijąc dobre wino i smakując wyborne cygara, którymi poczęstował Cię Galen.W końcu kryształ starego Kruka za wibrował.Łysy demon bez oka zdał mu po krutce relacje z tego co ustalili.

-Ta ruch to ostatnio jest nieziemski, latają jak by im na dupy nasolił-Galen zaczął powoli-ale najwięcej jest połączeń między szóstym niebem a głębią i na odwrót, dziwne myślałem, że jej świetlistość Pistis nie lubi mrocznych, a może eonica przygruchała sobie jakiegoś kochasia w głębi.
A co się tyczy Antykreatora, to niestety moi ludzie nic na ten temat nie wiedzą, a poza tym szczerze mówiąc co porządnego demona obchodzi jakieś anielskie gówno!

Limbo zgliszcza Matkojebcy:

Anduris niesiony gniewem ruszyłeś w tłum wymachując mieczem, trup słał się gęsto. Ludzie krzyczeli, część z nich rzuciła się do ucieczki z w pozostałych zawrzał coraz to większy gniew!Ktoś złapał Cię za skrzydło, spróbowałeś się odwrócić, ale już ktoś inny szarpał Cię za opończę.W powietrzu świsnął kolejny kamień.

-Morderca!!!Morderca!!!-skandował wściekły tłum.

Szamotałeś się, próbując wzbić w powietrze jednak tłum jak szara, smolista masa wciągał Cię coraz głębiej, byłeś szarpany ze wszystkich stron, ktoś wytrącił Ci miecz z ręki.Zaczęli zdzierać z Ciebie ubranie, wydzierali włosy z głowy, odzierali ciało ze skóry, darli rękami, pazurami, szponami. Wydzierali fragmenty mięsa, kąsali zębami. Ktoś wbił Ci nieduży sztylet w podbrzusze.

-Morderca!!!Morderca!!!-to ostatnie co usłyszałeś, potem Duma wyszeptał Ci do ucha pożegnanie.
 

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 30-06-2007 o 00:54.
MigdaelETher jest offline