Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2018, 11:24   #170
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kiedy Partridge dotknął tego, co zostało z Lucyny, przeszył go dreszcz porównywalny z delirką wujka Edgara, zwanego Naczelnym Bimbrownikiem Żołędziowego Lasu. Po drodze ów zimna fala skręciła do jego śledziony, wątroby oraz jelit, aby wywrócić je wszystkie na drugą stronę. Wynikiem tego procesu aparat gębowy elfa otworzył się, wydając z siebie ciche cholera-cholera-cholera.
Lucyna raz odwaliła kitę, to fakt. Lecz tym razem już nic nie mogło jej odratować. Świadczył o tym brak dużej części głowy, której zawartość wypływała właśnie pod jego nogi.
Dorwała ją istota pochodząca z miejsca, gdzie definicją dobrej zabawy było dziurawienie innych albo przypiekanie im stóp. Najgorsze, że Partridge pozostał z demonem sam na sam. Zbyszek nadal uczył się liter alfabetu w stanie półprzytomnym. Chwaliło mu się nadrabianie braków w edukacji, tylko czemu akurat teraz?
Normalnie wcale by się nie zastanawiał, tylko obrócił na pięcie i tyle go widzieli. Lecz tutaj chodziło o Lucynę. Sporo przeżył z tą dzierlatką od kiedy wpadł na jej krągłości w pewnej karczmie. Co prawda nigdy jej nie widział, lecz zawsze miał zapamiętać ton głosu, zapach oraz finezję, z jaką potrafiła zdzielić prawym sierpowym. Całość tych wspomnień uświadomiła mu, iż mógł coś do rodaczki czuć. Choć niewykluczone, że po prostu ssało go w żołądku.
W każdym razie, po raz pierwszy oblicze zagrożenia nie sprawiło, że zechciał salwować się ucieczką. Zamiast strachu, w którym pławił się jak monarcha w kawiorze, poczuł coś nowego. Gniew. To było dość kuriozalne uczucie, kiedy zamiast trzęsących się nóg, chciało się przydzwonić komuś w zęby i głośno krzyczeć.
Pierwszy akt odwagi w życiu to jedno, umiejętności bojowe drugie. Partridge mógł zwyczajnie rzucić się na demona, lecz wtedy skończyłby zapewne jak Lucyna. Musiał mieć na gagatka sposób i szybko tenże odnalazł. Przypomniał sobie o nowym nabytku w postaci krzesła na plecach, które wyciągnął jednym, zgrabnym szarpnięciem. A przynajmniej próbował, aby na takie wyglądało, kiedy obicie uderzyło go w potylicę.
- Zaraz zobaczysz jak się kończy zadzieranie z elfami - warknął w bliżej niesprecyzowanym kierunku.
Partridge posiadał jakąś wprawę w walce meblami. W czasach swojej młodości uczestniczył nawet w ustawkach chuligańskich stolarzy. Dwa zwaśnione stronnictwa walczyły wtedy o wyższość między wykonaniem w buku i jesionie. Silverballs co prawda nie miał żadnego interesu w bitce. Ot, przechodził obok i dostał w głowę kawałkiem blatu. Liczyło się to jednak jako aktywny udział, za co otrzymał order i emeryturę kombatancką w postaci zniżek na tapicera.
Wykręcił młyńca krzesłem, namierzając przeciwnika. Ze względu na to, że jego kończyny przypominały raczej suche badyle, trudno przychodziło mu rozhuśtać rękę. Użył jednak wszystkich swoich sił i cisnął wreszcie siedziskiem w kierunku oponenta (miał taką nadzieję). Aby dodać sobie animuszu, ryknął jeszcze głosem berserkera z krainy astmatyków.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 04-04-2018 o 13:29.
Caleb jest offline