Lothar gorączkowo łapał oddech za kordonem ochronnym. Wzrokiem oszacował ocalonych: są wszyscy. Spędził dużo czasu, uspokajając oddech. Wraz ze spokojem nadeszło poczucie obowiązku. Wygłosił krótkie błogosławieństwo w kierunku walczących, po czym zajął miejsce po ich prawej flance. Kiedy żywy trup był wytrącony z równowagi lub padał, starał się pojedynczym ciosem bądź złamać mu nogę, bądź strzaskać czaszkę, przede wszystkim jednak uważając, by nie psuć szyków żołnierzom. Walka z wrogami Imperium była obowiązkiem sługi Sigmara, nawet jeżeli serce wolałoby, by uciekł byle dalej od tego piekła.