Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2018, 20:41   #65
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Burmistrz tylko pokręcił głową na reakcje paladyna Tyra Lady Diany. Po opuszczeniu przez nią pomieszczenia tylko mruknął.
- Zatem na tym polegać ma pomoc kościoła Tyra.

***

Burmistrz Leng wyglądał nadal na oszołomionego, smutnego i oszołomionego. Zbyt wiele działo. Powoli wydobywał się z otchłani rozpaczy,a drużyna ciągle czegoś od niego chciała, nie pozwalając pozbierać myśli. Wtedy, gdy zaczął już odczuwać irytacje do pokoju weszła kobieta wieku być może pięćdziesięciu lat.
- Bracie pokój gotowy. Zabieram Amade, a ty wskaż służbie co jeszcze przenieść.
Ma gest kobiety starsza służąca rozłożyła na łóżku koc, który z sobą przyniosła, położyła na nim śpiąca dziewczynkę, troskliwie owinęła. Siostra burmistrza wzięła dziecko w ramiona, wyszła z nim nie zaszczyciwszy drużyny uwagą.
Burmistrz wskazał następnemu służącemu zabawki dziewczynki.
- Zabierzcie tylko zabawki.
Gdy służący wyszedł burmistrz z obrzydzeniem spojrzał na kwiat, który był zapewne powodem wszystkich problemów.
- Alchemiku im szybciej znajdziesz sposób na skuteczne zneutralizowanie tego kwiatu tym lepiej. Sposób ma być łatwy i skuteczny, by zniszczenie było definitywne i kwiaty te nie rozmarzły się przez klaczą czy też nasiona. Nie mogę pozwolić by inne dzieci były narażone na działanie tego paskudztwa.
Potem podszedł do Lei, wyjął z sakwy przytroczonej do pasa klucz odpiął obrożę.
- Jeszcze raz wybacz mi, zapomniałem zdjąć obrożę niewolniczą. Amberlie dziękuję, że mi o tym przypomniałaś. Saro posmaruj maścią otarcia i odparzenia pani Lei.
Widząc zdziwione spojrzenie dziewczyny, szybko wyjaśnił.
- Leo jako kapłance przysługuje ci też najniższy tytuł szlachecki. Za nie używanie go mieszczanie i wieśniacy mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Kary zależne są wagi przewinienia. O tym kto do ciebie może zwracać się po imieniu decydujesz sama. Teraz kwestia kar pomówienia za taka wagę przestępstwa, to konfiskata mienia, ciężkie roboty do wiosny, potem wypędzenie z tych ziem.
- Lordzie proszę o łaskę dla Degran'a Hih'a oraz Ury Sergi ze względu na ich rodziny, zwłaszcza dzieci. Dzień w dybach na rynku będzie dla nich odpowiednią karą. O Bena Wesema nie dbam, taka kara jest odpowiednią. - Lea pokornie skłoniła głowę przed burmistrzem.
- Leo podnieś głowę. Tak jak twoja babka, masz pełne prawo zwracać się do mnie po imieniu, jesteś równa statusem każdemu członkowi rady. - burmistrz ujął dziewczynę za dłonie. - Spójrz mi w oczy. - gdy to uczyniła burmistrz kontynuował. - Twoja skromność dobrze o tobie świadczy, lecz niektórzy mogą uznać ją za słabość.
- Została jeszcze sprawa Tagrda, od lat oskarżał cię o wiedźmiarstwo i rzucanie klątw. Jaka kara dla niego Leo.
- Nie cierpię tego dziada. Obleśny dziadyga do tego głupi. Jeśli mogę coś zasugerować pracuje u niego rodzina wyrobników, mają dzieci, będą lepszymi dzierżawcami. - dziewczyna spokojnie odpowiedział spoglądając w oczy.
- Zatem konfiskata mienia, ciężkie roboty, a na wiosnę wypędzenie z terenów, pod karą śmierci w razie powrotu. - burmistrz pokiwał głową.

***

Lord Leng odetchnął głęboko, potem spojrzał na drużynę.
- Pytaliście się o łowców niewolników. Na terenie dozwolone jest niewolnictwo. Jednak prawa za zabójstwo są takie same, nie rozróżniają wolnych i niewolnych. Zabójca niewolnika zawiśnie na szubienicy jak za zabójstwo wolnego. Jeśli ktoś zabije lub zgwałci dziecko, wolne czy niewolne, dla mnie nie ma żadnej różnicy, zapłaci życiem. Zdechnie w cierpieniach, upieczony żywcem, zaś jego ścierwo zostanie rzucone świniom na pożarcie. - twarz burmistrza zmieniła się w maskę gniewu. Chwilę trwało nim się uspokoił.
- Zapewne zastanawiacie co robią tu łowcy niewolników. Na pewno nie polują na niewolników, za to jest stryczek. Patrol dostrzegł ich, gdy przemykali się obrzeżami terenów kontrolowanych przez moich ludzi. Spostrzegli, że wiodą prawie same kobiety i dzieci. Z drużyną zaprosiłem ich do siebie. Pewnie zastawiacie się dlaczego. Uważam, wraz z członkami rady, iż pijaństwa, bójki sprawy nożowe a nawet zabójstwa są konsekwencją braku kobiet w mieście. Nawet dawczyń radości jest za mało, ledwo dziewiętnaście. Czy siedemdziesiąt dwie kobiety wystarczą dla tysiąca stu dwudziestu mężczyzn? Mężczyzna potrzebuje kobiety by dawał mu stabilizacje oraz dzieci, które są jego przyszłością. Wielu mężczyzn chętnych do żeniaczki nie miało tej możliwości ze względu na brak kobiet. Zapewne wiele z kupionych dzisiaj niewolnic w najbliższym czasie zostanie uwolnionych i poślubionych. Na peryferiach znany jest zwyczaj „kupowania” żon. To znaczy płaci się kupcowi za dostarczenie kobiet chętnych do zamieszkania i poślubienia mieszkańców peryferiów. To samo zaproponowałem przywódcy łowców niewolników. Sześćdziesiąt sztuk złota za każdą wolną kobietę, chętną do ożenku z naszymi chłopami, którą tu przywiezie zapewniając ochronę, transport i wyżywienie odpowiedni dla wolnych ludzi. Zaproponowałem nawet po piętnaście sztuk złota za przewiezienie ich dzieci, jeśli takie by miały. Wypytałem mężczyzn zapotrzebowanie jest na razie na trzysta kobiet. Zdradzę wam w sekrecie, że planujemy zniesienie niewolnictwa. Jednakże jeśli ci łowcy niewolników dostarczą nam kobiety wolne, które dobrowolnie tu przyjadą wywiążę się umowy. Jeśli przywiodą tu niewolnice licząc na dodatkowy zysk, to zostaną rozbici a niewolnice uwolnione.

***

Popatrzył po zgromadzonych. Wzrok zatrzymał się na Zorenie Eltorze.
- Myślę alchemiku, iż wiedza twoja przyda się najbardziej w laboratorium. Chciałbym byś pomógł Lei w sporządzaniu lekarstw a może i znalazł jakiś sposób wypaleni korzeni w glebie, na większą głębokość, tak by ta przeklęta roślina nie wyrosła ponownie.
Potem wskazał na drzwi za sobą.
- Posiadam chyba największą bibliotekę w Oakhurst. Babka Lei też posiadała wiele ksiąg, lecz głównie o leczeniu i ziołach, nieco o alchemii. Pytaliście się o historię Bezsłonecznej Cytadeli. Chyba posiadam największą wiedzę. Przed zniszczeniem i jej niezapadnięciem się w uskok, była to twierdza, któregoś z smoczych kultów, został on zniszczony przez konkurentów o władze na tym terenie, których nazw tez przepadła. Wtedy to też zniszczona i wyrabowana została cytadela. Jak nazywała się wcześniej, chyba nikt już nie wie. Około trzech wieków temu osiadła tu moja rodzina i nazwał te ruiny „Bezsłoneczną Cytadelą”. W traktatach znalazłem jeszcze wzmiankę, iż tereny wokół jakiejś twierdzy w tych okolicach zostały spustoszone przez smoka Ashardalona. Nie odkryłem jednak żadnych pewnych powiązań pomiędzy wspomnianym smoczym kultem a tym konkretnym smokiem. Jeśli chcielibyście zaś pogadać z najstarszym mieszkańcem to widziałem, iż... - burmistrz przez chwilę obserwował pólelfa. - Ty, Tanisie rozmawiałeś z najstarszym mieszkańcem miasteczka, więc wiesz kogo szukać. Zowią go Samem Grzybiarzem.
Potem burmistrz pogładził zadbaną brodę. Popatrzył na służącą i na przyniesione przez nią rakiety śnieżne. Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Dobrze, że starasz się myśleć z wyprzedzeniem o tym co może być potrzebne. Dobrze to wróży twoim awansom w mojej służbie.
Na te słowa dziewczyna uśmiechnęła się, spuściła głowę i zarumieniła.
- Wygodniej będzie jednak myślę saniami ciągniętymi przez branta. Miejsc w nich jest dla ośmiu osób. To stworzenie potrafi się niezwykle sprawnie poruszać po śniegu i lodzie. Nasz treser potrafi je doskonale tresować. W tej chwili posiadam dwadzieścia trzy branty. Odbywają się na nich patrole w zimie. Myślę, iż trzeba udać się do domu Lei, by godnie się przyodziała.
Lea uśmiechnęła się.
- O tak chcę sprawdzić co z Dakiem, Takiem, Bakiem i Sakiem. Wezmę też symbol Lurue.
- Nie musisz się martwić o swoje zwierzęta. Nie ma co tu kryć, cenniejsze są od większości niewolników. Udało nam się zje zamknąć w twoim pustym kurniku. Twoja babka pokazywała mi kiedyś zbroję z smoczej skóry, będziesz się w niej prezentował doskonale.

Podszedł na chwilę do drzwi otwarł je.
- Bywaj tu który. - po chwili przybiegł starszy służący, burmistrz chwilę do niego szeptał.
- Chodźmy zatem, ci którzy po kwiat zaprowadzeni zostaną do garnizonu. Powiedzcie mi tylko kto z was się wybiera, ustalcie to między sobą. Te osoby otrzymają też potrzebne rakiety śnieżne z garnizonu, na miejsce dotrzecie na saniach. Sara potrafi powozić.
Dziewczyna pokiwał energicznie głową - Saro te odłóż na miejsce.
- Reszta jest wolna. Możecie rozejrzeć się po mieście lub udać się ze mną wpierw do domu Lei potem na rynek, gdzie ogłoszę informacje o nowym statusie Lei.

Służący wrócił z jedwabnym płaszczem podbitym od wewnątrz, lamowany oraz z kapturem z futer srebrnych lisów. Jedwab wyszywany był w motywy roślinne.
- Leo to prezent ode mnie byś godnie się prezentowała.
Młoda kapłanka dygnęła.
- Dziękuję L... Vurnonie.
Burmistrz uśmiechnął się widząc, iż dziewczyna pojęła lekcje.

***

W międzyczasie Tanis zadał pytanie co do przyszłości dziewczyny. Zaproponował wspólne podróżowanie. Lea wyraźnie rozpromieniła się gdy to usłyszała.
- To będzie dla mnie przyjemność towarzyszyć wam. Mentorka moja nakazała mi zdobywać nowe doświadczenia. Chociaż kocham większość starych mieszkańców, niemal jak rodzinę, sądzę, iż powinnam zniknąć miasteczka na kilka lat, zdobyć doświadczenie. Nie jestem dobra w walce ale potrafię leczyć.

***

W końcu drużyna się podzieliła. Tym razem szli drugą ulicą tylko wytyczoną palikami wzdłuż której widać było już zaczątki umocnień. Praca na nich trwał nawet w tej chwili. Widać było nadzorce rozdzielającego pracę robotnikom. Strażników pilnujących zakutych w łańcuchy skazanych na ciężkie roboty kopiących rów w przemarźniętej mokrej ziemi. Po chwili dotarli na tył garnizonu. Na tyłach była zagroda, w której rozrzucona słoma pożywiało się kilkanaście dziwnych stworzeń gęsto owłosionych, wielkości koni, o szerokich kopytach z niewielkimi rogami na czubku pysku.
- Ci co po kwiat to z Sarą. Resztę zapraszam za mną.
Prowadził dalej opłotkami po kilku modlitwach dotarli do długiego piętrowego kamiennego domku, otoczonego wysokim na sześć jardów kamiennym murem połączonym z innym budynkiem gospodarczym
- Oto klucze do domu i wozowni. - burmistrz wyjął pęk kluczy.
Lea pobiegła wpierw do wozowni. Uwolnione z klatek po drobiu stojących w wozowni, psy wspinacze rzuciły się na dziewczynkę obalając ją i liżąc po twarzy. Chwilę Lea głaskała podekscytowane psy.
Po chwili zaprosiła wszystkich do swojego domu. Był bogato urządzony. Z przedsionka wchodziło się do kuchnia połączonej z jadalnią. Schody prowadziły na górę.
Lea wskazała na drzwi na parterze.
- Tam jest laboratorium, na piętrze dwie sypialnie i biblioteczka.
W jadalni były jeszcze jakieś drzwi, lecz nad ich przeznaczeniem Lea się nie rozwodziła
Szybko pobiegła na piętro po chwili wróciła z napierśnikiem wykonanym ze skóry niebieskiego smoka.
- Nie wiem, nawet jak to ubrać.
Burmistrz uśmiechnął się. Potem zaczął wdziewać elementy zbroi na dziewczynę.

***

W końcu elegancko odziana Lea wraz z burmistrzem i tymi, którzy postanowili im towarzyszyć, dotarli do rynku. Właśnie wybił jedenasty dzwon. Licytowana była ośmioletnia. Licytacja odbywała się pomiędzy dwoma mężczyznami wyglądającymi na górników, względnie rzemieślników, przy jednym stał już zakupiona dwudziestu kilku letnia kobieta. Został właśnie przelicytowany, pokręcił smutno głową, iż więcej nie ma, stanęło dziesięciu sztukach złota. Lea kurczowo uchwyciła za dłoń stojącego najbliższej członka drużyny.
Licytator właśnie wołał.
- Dziesięć sztuk złota po raz drugi, kto da więcej, szanowni mieszczanie to wszak tanio tylko dziesięć sztuk złota kto da więcej.

***

Licytacje zakończyły się. Poprzedzony gongami i okrzykami strażników an podest wszedł burmistrz.

- Ogłaszam, że dzięki pomocy szlachetnych podróżnych, zostały kulisy choroby mojej córki, oraz odkryte pomówienia kierowane wobec Lei Sand.
Ogłasza się, iż Pani Lea Sand jest kapłanką Lurue. Jak każdemu uznanemu kapłanowi należy się szacunek równy szlachcicom i członkom rady miejskiej. W razie napaści lub jawnego okazywani barku szacunku, osoba obrażająca Leę Sand będzie ukarana z całą surowością prawa od kary pieniężnej po biczowanie. Ogłasza się, iż pomawiający Ben Weseman oraz Tagrd zostaną wypędzeni z terenów Oakhurst, uprzednio jednak skonfiskuje się ich majątek zaś do wiosny, skazani są na ciężkie roboty przy umocnieniach Oakhurst.

Rozległy się okrzyki wściekłości od strony skazanych szybko uciszone przez strażników, sprawnie krepujących szarpiących się skazańców.
- Na usilne prośby Pani Lea Sand, ze względu na ich rodziny, a zwłaszcza dzieci, pomawiający Degran Hih oraz Ure Sergi skazuje się tylko na dobę w dybach. Postanowiłem, iż będą musieli też wypłacić poszkodowanej po dwadzieścia sztuk złota. Takie same kwoty zostaną przekazane Lei Sand z skonfiskowanych majątków Bena Wesemana oraz Tagrda.
Ci skazańcy już spokojnie poszli za strażnikami, którzy osadzili ich w dybach przed strażą miejska.

 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-06-2018 o 21:06.
Cedryk jest offline