Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2018, 10:05   #280
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Powitanie powierzchni planety docelowej wyszło im twardo i boleśnie. Dobry początek, nie ma co.
- Co za syf - Grey 35 skrzywił się, wyjmując stimpaka i robiąc to, co powinno się zrobić na samym początku. Wbił igłę w udo, pustą strzykawkę wyrzucił bez żalu. Spełniła zadanie, on potrzebował rąk: obu i wolnych.
Potrząsając głową rozejrzał się po środku kapsuły, aż wzrok mu uciekł ku górze. Dół wyglądał na zajęty, została druga droga ewakuacji.
- Żyjesz? - zagadał do kobiety wpiętej w uprząż bezpieczeństwa po jego prawej stronie. Nie ogarniał jak się nazywała, jakoś zapomniał sprawdzić w HUD przed wylotem. W zbrojowni też jej nie widział.
- Robimy wypad - wypiął się z pasów, pobalansował moment aż stanął w miarę pewnie na nogach. Ściągnął też plecak, rzucając go sobie pod nogi.
- Nie ma się co przepychać, starczy dla wszystkich - uśmiechnął się, pochylając plecy. Splótł dłonie w kołyskę, patrząc wpierw na improwizowaną stopkę z dłoni, a potem na dziurę w suficie - Człowiek, plecak, człowiek, plecak i ogarniemy. Ktoś reflektuje na ochotnika?

Towarzyszka Grey 35 podobnie nie pierdoliła się w tańcu. Okazało się, że była najcięższa z ostałych Parchów, więc jej wkład w osuwanie się kapsuły nie był mały. Trzeba było wypierdalać w podskokach i nie było, że "boli". Poważnie obtłuczona wszelakim gównem, co zaczęło fruwać podczas zejścia musiała zacisnąć zęby i odpiąć się z fotela. Bez swojego szpeju zabawa zakończyłaby się tak samo, jak osunięcie się w amoniak. Ruszyła więc do swojego plecaka odpinając w drodze oporządzenia taktyczne. Rzuciła je na ziemię i w kolejności na tym wylądowała pawęż, plecak i giwera splatając wszystko ze sobą. Spięła się linką do swojego shotguna i tak oto jej szpej mógł dyndać swobodnie, gdy wybijała się z boosta Grey 35.

Widząc, że otwór który obecnie był dachem był nadal przez nikogo nie zajęty szybko znalazł się ochotnik który spróbował wydostać się z tej chyba czącej windy bez lin. Grey 35 widział jak Grey 32 przypina i przypina te swoje linki i wydawało się trwać to wieki. Normalnie całe sekundy. Jeden ze skazańców zdołał wydostać się już z trudem przeciskając się przez wąski otwór. Grey 33 już znikła z dolnego otworu gdy udało jej się podciągnąć przez niego a potem używać czego się dało i w skale i w pokancerowanej, wciąż rozgrzanej powierzchni kapsuły by przebrnąć w tym zmrożonym gazie każdy, kolejny kawałek. W tym desperackim wyścigu o przetrwanie Grey 35 wyraźnie miał większe trudności. Pierwsza towarzyszka zostawiła go w tyle i zdołał go dogonić kolejny skazaniec który wybrał też dolną drogę ewakuacji. W tym czasie Grey 32 zdołała przypiąć co trzeba i podskoczyć z pomocą blondyna do otworu w obecnym suficie. Była na tyle sprawna, że przeciśnięcie się przez ten otwór poszło jej bez większych trudności. Potem musiała wciągnąć swoje zabawki by nie blokować wyjścia. Grey 35 czuł, że sekundy przeciekają mu przez palce widząc jak z topniejącą grupką skazańców jest uwięziony w coraz bardziej trzeszczącej kapsule. Wydawała się kawałek, po kawałku obsuwać w czeluść pełną zmrożonego gazu. Inni skazańcy też to czuli. Dwaj rzucili się bez pardonu w ślad za poprzednikami by spróbować szczęścia. Nie udało im się. Ich krzyk dobiegł do blondyna gdy jeden spadł razem z kawałkiem czegoś co jednak nie było tak pewne w uchwycie jak mu się wydawało. Drugiemu udało się wspiąć na rozgrzaną kapsułę co widzieli z zewnątrz ci którym udało się już z niej wydostać. Ale gdy kapsuła zadrgała stracił równowagę i ześlizgnął się z niej znikając w zagazowanej ciemności. Grey 35 był ostatnim Parchem któremu udało się wydostać z lądownika. Podskoczył jednym ruchem i drugim udało mu się przecisnąć przez wąską szczelinę. Kolejny już wykonywał gdy kapsuła zaczynała obsuwać się w mroczną czeluść. Razem z jego plecakiem i zapasami. Został tylko w pancerzu i ze swoją bronią.

Łącznie pierwszy etap lądowania przetrwała szóstka Parchów z grupy Grey 300. Dalej byli jednak uwięzieni na wąskiej półce w szczelinie wypełnionej trującymi wyziewami o mrożącej temperaturze. Wszyscy poza Grey 32 kasłali i dusili się tymi śmierdzącymi oparami. Do tego dłonie i ciała zaczynały się trząść z zimna i tracić czucie. A musieli się wydostać jeszcze na powierzchnię gdyż tutaj żaden z nich nie mógł wytrzymać dłużej niż kilka minut.

Sanders patrzył ponuro na spadającą kapsułę i plecak w środku. Tyle, jeżeli chodzi o dodatki socjalne. Skupił się na pozytywnej stronie. Wciąż żył, tylko zaczynało go dusić i drętwiały mu ręce. Zdecydowanie wylądowali w niezdrowej, nieprzyjaznej strefie. Chciało mu się rzucać mięsem, ale to marnowałoby tlen i czas. Ograniczył się do krótkiej przerwy na zamknięcie powiek.
Ile minęło? Trzy minuty od lądowania?
- To już wiemy dlaczego poprzednie fale kolorowych zaliczyły ponad 93% śmiertelności. - kaszlnął i splunął żeby przeczyścić gardło - Do dupy ten kurort, nie będę go polecał znajomym - kaszlnął drugi raz, zmieniając punkt uwagi na ścianę ponad głową. Znalazł też drugi pozytyw - bez szpeju był lżejszy. Na tyle na ile dał radę, wybił się z półki, łapiąc mocno kamienne wybrzuszenia nad głową. Droga w dół odpadała, mus było leźć do góry.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline