Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2018, 21:07   #324
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień piąty, wieczór.


Lennart Schatz zbyt wiele przeżył żeby wpakować się w niepotrzebne kłopoty. Obserwował i czekał. Gospoda Czerwony Kogut była dwupiętrowym murowanym budynkiem. Spokojnie w środku można by pomieścić z pięćdziesiąt osób. Nie licząc mężczyzny, którego śledził od samego początku, do budynku weszło jeszcze troje pielgrzymów. Każdy był wraz ze świtą. Zdążały się też mniejsze i większe grupy wyznawców nowej religii. Te jednak przychodziły i wychodziły. Przeważnie byli spokojni, nadchodzili w milczeniu, lub odległość była zbyt duża, aby podsłuchać ich rozmowy. Raz tylko rzuciła mu się w oczy, większa, blisko dziesięcioosobowa grupa, ludzi która wyraźnie podekscytowana wtargnęła do środka. Przepatrywacz nie był w stanie cały czas obserwować całości budynku. Robiąc rekonesans i obchód dostrzegł jednak, że w pobliżu tylnych drzwi widoczne były względnie świeże ślady krwi wyglądające jakby ktoś ciągnął tamtędy ciała. Prowadziły one raczej do budynku, ale pewności nie było. Czas jednak uciekał, towarzysze nie nadchodzili, a sytuacja cały czas się zmieniała. Powoli zaczynało się zmierzchać i wtedy właśnie z Gospoda Czerwony Kogut ruszyła procesja, pochód w którym brali udział pielgrzymi oraz spora, dwudziestoparoosobowa grupa ich wyznawców. Wszyscy zmierzali w stronę rynku. Były żołnierz mógł się domyślać, że będą powtarzali swoje modły.



W dawnej siedzibie maga trwały narady, Roel zwrócił uwagę na Ernę, praktycznie jako jedyny. Jęknęła tylko cicho, gdy pogładził jej włosy. Z czoła biło gorąco, wyraźnie męczyła ją gorączka. Stan kobiety nie był tragiczny, ale wyłamany bark napuchł niemiłosiernie. Co się działo w głowie służki bogini miłosierdzia, to już mógł tylko zgadywać. Jego prośby pozostały bez odzewu. Svein wyszeptał tylko coś do ucha kobiety, osobą z boku mogło by się zdawać, że łączy ich coś bliższego.



Sam szczurołap, pozostawiając swego psa z resztą towarzyszy, ruszył na szaber. Wiele pracowni rzemieślniczych, domostw zostało już splądrowanych przez uzbrojone bandy. Ale nie działo się tak w okolicy domu maga. W tej dzielnicy Fortenhaf było trochę spokojnie. Svein mógł trafić różnie, budynek do którego się włamywał mógł być nadal zamieszkały, a jego mieszkańcy zdesperowani do obrony swego dobytku. Mogło też się zdarzyć, że rodzina zwyczajnie wyjechała z miasta i z uwagi na kordon armii nie dostała się do środka. Mogli też zostać już dawno spaleni na stosie wraz z dziesiątkami innych ofiar tej zarazy. Istniało zagrożenie, że będzie przebywał tam pielgrzym lub wyznawcy nowego boga. Tak się jednak nie stało. Dom do którego włamał się szczurołap zamieszkiwała co najmniej piątka dorosłych osób i trójka chłystków. Wszyscy oni leżeli martwi. Większość na siennikach, ktoś przy piecu i w spiżarni. Wszyscy zginęli od zarazy… Tak czy inaczej, Svein znalazł tu wszystko czego potrzebował. Nie był jednak jedyną żywą istotą w tym budynku. W momencie gdy sięgał po konopną linę dostrzegł, że wszystkiego jego poczynania bacznie obserwuje szczur. Ten pisnął i uciekł chowając się gdzieś za rupieciami. Svein Dahr mógł mieć jednak pewność, że gryzoń z pewnością będzie nadal go szpiegował.



Oskar von Hohenberg źle znosił bezczynność, ale pozostał wraz z Casparem i Erną. W tym czasie Otto i Roel udali się na poszukiwania Ericha. Nie było to trudne, wystarczyło przypomnieć sobie informacje zawarte w liście skierowanym do rycerza. Bez większych problemów dotarli więc w okolice spalonego młyna. Znajomy im mężczyzna leżał twarzą w czerwonym od krwi błocie. Zdawał się martwy, jednak nie sprzedał tanio swojej skóry. W jego najbliższym sąsiedztwie leżały trzy niczym nie wyróżniające się ciała ludzi. Zapewne mieszkańców Fortenhaf. Zaczynało zmierzchać, gdy dociągnęli go do bezpiecznej kryjówki. Tam oczekiwał Dziadyga, który nie pozwolił, aby dusza szlachcica odeszła do Ogrodów Morra. Oskar i Otto mogli przyjrzeć się Rytuałowi, któremu sami byli kiedyś poddani. Nie trwało to długo, gdy Erich von Kurst zaczął odzyskiwać świadomość. Był poobijany oraz zakrwawiony, ale żył i wszystko pamiętał.



Aktualny stan zdrowia
Erich von Kurst - ranny
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 05-04-2018 o 21:10.
pi0t jest offline