Dwaj towarzysze szli szybkim krokiem. Otto był czujny i pilnował okolicy nie chcąc wpaść w jakąś pułapkę lub inne ścierwo. W końcu dotarli do miejsca o którym wspominał i Dziadyga i Svein. Stary młyn na obrzeżach miasta nosił ślady pożaru. W jego okolicy leżał rycerz a wokół jeszcze kilka ciał.
Mag doskoczył do szlachcica i klękając sprawdził tętno kompana.
- Ledwo dycha!- Oznajmił i dał znać, że chce chwili by się skupić.
Widdenstein zaczynał zbierać wiatry magii. Tu na obrzeżach miasta łatwiej było o nie. Plugawa magia kipiała wewnątrz miasta i opadła na okolice jak rosa z rana.
Gdy świetlisty czarodziej przekazał splecioną w czar uzdrawiania moc skinął na Oskara.
- Weźmy go do starca. Teraz transport może mniej być niebezpieczny dla niego.- Smutno się uśmiechnął i zabrali się za podnoszenie rycerza.
Normalnie pewnie już dawno w mieście zainteresowano by się nimi, gdyby nie było tego zamieszania. Teraz gdy wróg opanowywał miasto i ich obywateli przemykali ku domostwu martwego mistrza druida.
Dziadyga od razu zajął się Erichem i mag pierwszy raz mógł zobaczyć jak przebiega rytuał. Całkowicie zapomniał o pośpiechu i ruszeniu do Lennarta. Wiedźmim wzrokiem, zwyczajnie obserwował co się tu działo i jak Dziadyga odprawia rytuał za który przewidziany jest stos w obliczu prawa. Jednak ciekawość i chęć poznania tajemnicy była silniejsza od Otta, który nawet nie myślał by przeszkadzać.
W końcu Erich von Kurst stanął o własnych nogach.
- Witaj przyjacielu. Cieszę się, że zdążyliśmy nim Morr zaopiekował się Twoją duszą.- Odezwał się mag podchodząc i przywitał się jakby dawno rycerza nie widział.
- Niestety świętować nie będziemy. Musimy z tymi plugastwami się rozliczyć. Lennart oczekuje nas i musimy w końcu ruszyć.- Odwrócił się od rycerza mówiąc do pozostałych.
- Gotowi jesteście? Coś może Erichu się wywiedziałeś przed...- Nie wiedział jak zakończyć pytanie i zostawił w ciszy niedomówienie.