Początkowy sukces Harpii (gdy topór wbił się w łeb tego czarnego czegoś, niemal go rozczepiając na dwie połówki) wywołał na jej ustach wredny uśmieszek. W chwilę później jednak, wszystko się spierniczyło, a Stwór Ciemności zaczął smagać ją swymi łapskami(mackami?) po ciele.
Co prawda, w pierwszej chwili ciosy owe były niecelne, obijając się jedynie po pancerzu, jednak czarne coś znalazło w końcu drogę omijając zbroję i rozlewając się po niej, niczym jakaś cholerna smoła... Bolało, bolało bardzo, gdy jakiś rodzaj plugawej energii rozlał się - i to dosłownie - po jej skórze, wpełzając w wiele zakamarków. Ryfui cicho jęknęła, nie zwracając nawet już uwagi na łapę wciąż mocno ściskającą ją za kostkę u nogi. To co w tej chwili Stwór Ciemności czynił z jej ciałem, było... perwersyjne???
Czuła ból, owszem, czuła jak siły opuszczają jej ciało, jak zostaje z niej wyssane życie, siła, witalność, ale jednocześnie... jej sutki pod pancerzem stanęły na baczność. A ta maź, ta złowroga czerń, śmiercionośna siła, spłynęła po jej brzuchu, niżej i niżej. Aż brakło jej oddechu.
- Pomocy!! - Wrzasnęła w końcu, otrząsając się z dziwnego stanu, łapiąc się ponownie resztek świadomości, walcząc z własną, oszołomioną jaźnią stanem, w jakim się znalazła. Puściła naprawdę niezłą wiązankę, po czym w akcie desperacji, ponownie przypieprzyła toporem w czerep Stwora Ciemności.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |