Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2018, 10:40   #59
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Yin x Zafara
Coś się popsuło i nic się nie stało, czyli to znaczy, że niedobrze

Nie można było odmówić Soni, że dziewczyna naprawdę starała się jak mogła, ale przy wstrząsach ziemi, które towarzyszyły walce w oddali, przy rozwijającym się w okolicy chaosie, stawało się to coraz trudniejsze. Latarnie Yina alarmowały, że do miasteczka nadciąga fala potężnego shinso, które może pouszkadzać budynki czy stojące na przeszkodzie latarnie i niegłupim pomysłem byłoby wycofać się w bezpieczniejsze miejsce.
Ale to nie koniec atrakcji.
W momencie, gdy Soni już zaczęła robić postępy w hakowaniu sprzętu, całą zabawę musiała oczywiście popsuć straż miejska, którą to jednak ktoś powiadomił o tym, że jakaś trójka chuliganów dokonuje aktów wandalizmu i pomimo niebezpieczeństw będą musieli ich zwinąć. W międzyczasie z drugiego teleboksu wypadła grupa stworzeń, która w popłochu uciekała w sobie znanym kierunku – wszyscy bez wyjątku byli przemoczeni, ubrudzeni ziemią, co niektórzy też pokrwawieni, a kilku z nich było mocno pouszkadzanych. Z teleboksu wyszła też grupka też mocno „doświadczonych” stworów; co niektórzy z nich pomagali swoim towarzyszom ruszyć z miejsca, bo mieli np. pouszkadzane nogi.

- Wspaniale, że panowie tutaj są! Potrzebujemy pomocy, mamy rannych! – ktoś wykrzyczał z tłumu do straży, która musiała ogarnąć nie tylko „wandali”, ale miała jeszcze na głowie wybuchy z oddali i przybyłych rannych, którym też trzeba było pomóc.

Wtem latarnie ponownie, tym razem dobitniej zaalarmowały, że potrzebna jest męska decyzja w kwestii natychmiastowej ewakuacji z miejsca. Yin niemal automatycznie sprawił, że on, Zafara i Soni zostali „wyłączeni” z rzeczywistości, wraz z jego latarniami. I wyszło na to, że latarnik ocalił im życie. Co prawda oni niczego nie poczuł, ale trójka regularnych mogła obserwować jak fala czystej energii uderza w teleboksy i mocno je uszkadza; przedtem z budyneczku wyskoczył... Kostek, który w ostatniej chwili wyskoczył przez drzwi i przeturlał się po ziemi. Szkieletor spojrzał na teleboks, cała sytuacja chyba go mocno spiorunowała, ale chyba nie poszło tutaj o to, że transport poszedł się paść.

- LOLA! – wykrzyczał zrozpaczony Szkielet, a Yin poczuł, że traci grunt pod nogami. A później jego uszy przeszył przerażony krzyk Soni, a wzrok - oślepiający blask. Trwało to wszystko bardzo krótką chwilę, a po chwili, kiedy mniej mroczków skakało przed oczami oszołomionego włócznika i gdy powrócił mu słuch, zobaczył spalony grunt, dosłownie niecałe połowy (lub mniej) stróżów (bo reszta została zwęglona i z nich pryskała krew oraz ulatywał dym), którzy mieli ich zabrać ze sobą, a Soni – ujrzała stopione na płyn urządzenia kontrolujące magiczne przystanki teleportacyjne. Cała jej praca poszła na nic.

Tymczasem ci stróże, co ocaleli, rozproszyli się, pomagając przybyłym uciec z niebezpiecznego miejsca. Szkieletor też się oddalał od zniszczonych teleboksów, nie będąc świadomym tego, że nie tylko on przeżył stratę małej shinsoistki – lecz w obliczu zagrożenia nie mógł sobie pozwolić na użalanie się nad sobą. Tymczasem miasteczko przedwcześnie się obudziło – do mieszkańców najwyraźniej dotarło, że to nie są tylko głupie i niebezpieczne zabawy Szczurów; bo takie szkodniki nie byłyby chyba zdolne do czynienia takich zniszczeń i grozy. To nie była wichura śnieżna, przy której mogli zostać zasypani i wywiani w siną dal. Wybuchła jakaś niespodziewana bitwa, w której nikt nie miał ochoty uczestniczyć, która toczyla się w oddali, ale skutkami sięgała o wiele dalej. Soni, Yin i Zafara na razie byli bezpieczni, ale mężczyzna wiedział, że jego sztuczka nie będzie trwać w nieskończoność. Jeśli będzie ich dalej trzymał pod tym niewidzialnym „kloszem”, to sam straci siły na dalsze działanie, a ochrona i tak zaniknie. Soni zdążyła się pozbierać, ale za dużo rzeczy zdarzyło się naraz i chyba potrzebowała szybkiego resetu, żeby ogarnąć, co się podziało.

- Już myślałam... żę zginęliśmy – wydukała, kiedy spojrzała w miejsce bitwy. Tym razem ponownie zobaczyła złoty błysk uderzający z impetem w czerwony ognik. Po tym ponownie rozlała się niszczycielska fala.

- Tam jest walka. Jakieś dwa byty walczą między sobą – oznajmiła Soni. - a przy okazji sieją zniszczenie, pewnie rankerzy albo nieregularni. Musimy stąd uciekać jak najszybciej.

Zafara mógł użyć portalu, żeby przenieść się do supermarketu, gdzie wylądował ze Strife'm. O ile ktoś go w zupełności nie rozproszył. Przypomniało mu się też, że w podziemiach też zostawił portal, który zamknął, jednak tu też nie miał gwarancji, że ta brama jeszcze istniała.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 07-04-2018 o 10:46.
Ryo jest offline