Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-06-2017, 20:54   #51
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Yeon-in był latarnikiem. Zamiast łazić za Lolą postanowił zrobić coś po latarnickiemu. W końcu, bo ostatnio był tak latarnikiem, że równie dobrze mógł słup od latarni ulicznej wyrwać i bić nim po głowie adwersarzy.

- Soni, musiałbym na chwilę wejść do centrum mojego. Przypilnujesz mnie chwilę?

Jeżeli Soni się zgodzi, Yin otworzy sobie bazę operacyjną i dwie świeżutkie latarenki wyśle do pracy, żeby sprawdziły co tam robi Lola i wykonały kilka skanów okolicy. Kto wie czy śledzeni nie są śledzącymi, albo czy śledzących ktoś inny jeszcze nie śledzi?

- W porządku, popilnuję, ale raczej nikt nas tutaj nie powinienen zaatakować - zgodziła się Soni, dodając po drodze swoje spostrzeżenie. Tymczasem Yin mógł przywołać bazę operacyjną (dobrze, że nie musiał rozpychać innych przechodniów). Lola śledziła Dana, sama nie wydawała się być śledzona, ale! Jedna z latarni wyłapała jakieś zakłócenia shinso w pobliskim, ciemnym zaułku, jakby ktoś się teleportował między cieniami. Tropy te prowadziły w przeciwnym kierunku niż Lola podążała. Ktokolwiek to był, nie był raczej zainteresowany Lolą.
Wtem Yin musiał się popisać refleksem i uratować jedną z latarni, gdyż z jednego cienia wystrzeliła macka utkana z czystej czerni, chcąca ewidentnie zniszczyć cenny sześcianik latarnika. Latarnię uratował, jednak prowodyr skorzystał z okazji i zaczął wiać dalej.

Ciekawe… Yin nie zamierzał podążać za dziwnym cieniem, jednak postanowił obliczyć, na podstawie posiadanych danych (mapy miasta, miejsca zauważenia cienia, miejsc teleportu z i do oraz innych dostępnych informacji), dokąd mógł się ten ktoś udawać. Druga latarnia śledziła Lolę. Yeon-in przesłał informacje na temat dziwnego cienia Soni, może ona coś wiedziała i pomoże mu w analizie.

Wyszło na to, że tam gdzie złapali cień, to tenże gagatek stamtąd rozpoczął swoją “wycieczkę” po mieście. Cień zdawał się dążyć w kierunku Jastrzębiej Górki, lecz trudno było stwierdzić, czy kieruje się właśnie tam. Soni uaktywniła swoją jedną latarnię i wysłała ją na prędki zwiad, zaś sześcian Yina leciał za dziewczynką z jego drużyny.

Lola szła naprzód, Dan zdawał się jej nie zauważać. Wtem się obrócił i zobaczył latarnię Yina. Dan stanął w miejscu i przyglądał się latarni podejrzliwie.

Na latarni wyświetlił się napis: “LOL XD”. Potem latarnia zaczęła zmykać ku niebu.

Łowca przez chwilę obserwował sześcian unoszący się ku niebu, a po chwili przeniósł wzrok na zaskoczoną Lolę, która stanęła w miejscu jak wryta.
- Coś słabo wam wychodzi to szpiegowanie mnie. Chyba musicie się bardziej postarać - Dan orzekł to dziewczynce, która poczerwieniała ze wstydu, a potem posłał latarence Yina kpiący uśmieszek, po czym białowłosy poszedł przed siebie, pogwizdując wesoło.
Lola spojrzała zawstydzona w kierunku Yina. Tymczasem Soni była zajęta śledzeniem tajemniczego cienia i trasowaniem jego ścieżki.

Na latarni widzianej przez Lolę, która zdążyła już opaść na wysokość jej głowy, wyświetlił się napis: “po co?”.

Na buzi dziewczynki wykwitł dorodny rumieniec.
- Yin… bo ja... ee… chciałam sprawdzić, co on robi - wybełkotała Lola.

Pytanie zgasło, by pojawić się ponownie. Yin był już nią zmęczony. Może mają tutaj przedszkole?

- Yin, dalej cię interesuje to coś, co się porusza w tamtą stronę? - do uszu Yina dotarło pytanie Soni.

- Jasne - odpowiedział ze swojej bazy. - Jakieś nowe wiadomości, Soni?

Pora powrócić drugą latarnią do Yina. Trzecia czekała w pogotowiu, jakby się coś miało spieprzyć. Ostatnio coś się zawsze musi spieprzyć.

- Porusza się bardzo szybko - Soni ustawiła na jednej ze swoich niebieskich latarenek coś w rodzaju ekranu, który wyświetlił mapę. - Parę razy próbował trącić mi latanie, ale nie udało mu się - dziewczyna uśmiechnęła się dumnie. - Kieruje się gdzieś poza miasto - Yin zobaczył drogę cosia wyliczoną przez sześcianiki Soni.
Cień był daleko od Jastrzębiej Górki, ale minął ją, siedział tam przez chwilę, po czym przyspieszył znacznie, by po kilkuset metrach odpocząć, i tak mniej więcej cyklicznie pokonywał drogę.

- Ruszyło do jednej z telebudek - Soni pokazała palcem ostatnie ślady po cieniu. To chyba nici z dalszych poszukiwań.

Lola chciała coś powiedzieć, ale zapomniała co. Oddaliła się od latarni ze spuszczoną głową, udając się w kierunku przeciwnym do tego, w którym udał się Dan. Latarnię zostawiła samotnie unoszącą się nad ziemią.

Yin olał Lolę, nie było potrzeby się nią zajmować. Potem z nią pogada. Przypomniał mu się znowu jakiś dziwny facet ze snu. I skojarzył z tym cieniem. Warto byłoby podążyć tym tropem. Latarnik przywołał swoje kostki do siebie, zniknął centrum i stanął obok Soni. Mądrej i ładnej Soni.

- Wiesz, czy da się sprawdzić, dokąd prowadziła droga kogoś, to z telebudki skorzystał? Wydaje mi się to jakimś tropem. Nie wiem czemu, ale czuję, że powinienem za tym iść. Nie pytaj dlaczego. Nie wiem albo nie pamiętam.

Blondynkę zdziwiły słowa Yina, ale komentowała ich.
- Trzeba by było spróbować włamać się do komputera w tych telebudkach - odpowiedziała na pytanie latarnika w kwestii telebudek. - Jeśli są one z firmy, w której pracujemy, moglibyśmy spróbować obejść zabezpieczenia - dziewczyna bardziej ożywiła się, wspominając o tej możliwości. - i pod pretekstem naprawy komputera możemy sprawdzić na nim dane - wpadła na pomysł.
Tylko był jeden drobny problem, musiałby się ktoś do nich nie przyczepić, by mogli w spokoju robić swoje.
- Mam nadzieję, że nie natkniemy się jakimś cudem na naszego kolegę Seweryna. Mam wrażenie, że umie pojawić się niespodziewanie niczym duch tam, gdzie niekoniecznie jest chciany, a wiesz, jaki on jest zakręcony na punkcie zasad - westchnęła latarniczka. - Ale możemy się też tym nie przejmować i robić swoje.
Seweryn jednak nie był problemem, chociaż na pewno gdyby się pojawił, mógłby im narobić koło kupra. Gdy Seweryn był w ich pobliżu, to wszystko musiało być zgodne z zasadami, umowami i innymi regulaminami. Nie chodziło o jego moce, których w pracy jakoś nie przejawiał, ale wydawałoby się wręcz fanatyczne przywiązanie do z góry ustalonych zasad i reguł, i nie mogło być mowy o łamaniu prawa i broń Boże włamywaniu się nielegalnie do urządzeń, kiedy regulacje tego zabraniały.
Yinowi jednak szef ich zespołu nie wydawał się być największym kłopotem; bardziej mogliby im przeszkadzać przypadkowi przechodnie i użytkownicy teleboksu. Musieliby więc jakoś odłączyć teleboks od sieci, żeby móc się dopiero wówczas włamać do komputera bez narażania podstronnych stworzeń na prawdopodobne zagrożenie bezpowrotnej dezintegracji w punkcie docelowym.

- Dzięki za wyjaśnienie, nie jestem długo na tym piętrze. Poza tym jakoś nigdy nie rozpracowywałem telebudek. Chodźmy, zobaczymy co da się zrobić.

Miał nadzieję, że nie wygląda jak kot, który ugania się za czerwoną plamką światła. Na miejscu miał zamiar przeskanować otoczenie, żeby móc zająć się odłączeniem budki od sieci, a potem chciał rozstawić dookoła latarnie, który tworzyłyby hologram informujący o pracach technicznych. W międzyczasie Soni mogłaby się zorientować, co i jak z tym cieniem.

- Ja też to robię pierwszy raz - przyznała się Soni. - no ale musi być kiedyś ten pierwszy raz - uśmiechnęła się słodko.

Szybko zabrali się do pracy. Cud chciał, że nikt się do nich nie przyczepiał, ale lada moment ktoś mógł zacząć transportować się do tej budki. Soni z szaleńczą szybkością podłączała bazę operacyjną do “zepsutego” teleboksu. Była podenerwowana, musiała działać szybko, żeby ktoś się do nich jednak nie dowalił. Yin przejął rolę czujki, a Soni próbowała hakować “bramkę”. Jednak jako że robiła to pierwszy raz, to po najprostszej części przyszła kolej na cięższe “działy”. Po jakimś czasie latarniczka zaczęła trochę częściej kląć.
- ...nooo szybcieeej~ - denerwowała się, wpatrując się w jeden z ekranów w bazie.
Yin zaś czuł na sobie spojrzenie co niektórych gapiów, o ile tacy tam przechodzili.
- Yin, potrzebuję jeszcze paru minut, to może coś z tego odczytam - Soni rzuciła do swojego wspólnika półgębkiem.

Yin starał się wyglądać możliwie spokojnie, jakby był dokładnie tam, gdzie miał być. Latarnie robiły swoje, produkując odpowiednie ostrzeżenia dla przechodniów.

- Rób swoje, śliczna - odpowiedział cicho. - I tak dasz sobie radę lepiej niż ja.

Soni na chwilę oderwała wzrok od ekranu, zachichotała na uwagę odnośnie ślicznej, po czym wróciła do prób dalszego hakowania sprzętu. Po kilku minutach na jej twarzy wykwitł radosny uśmiech, brakowało jeszcze tylko tego, żeby krzyknęła “Eureka”, rozebrała się z ciuchów… ekhm, już tak daleko nie zachodźmy, niemniej Soni była zachwycona rezultatem swoich działań.
- Ale mamy szczęście, ja nie mogę! Wiem, dokąd to coś się udało - Soni pobrała szybko dane i jak najszybciej rozłączyła się z teleboksem, a przy okazji szybko podłączyła go z powrotem do sieci. - Ale lepiej szybko się stąd zmyjmy, zanim ktoś się kapnie, że majstrowaliśmy przy tej machinie. Potem Ci pokażę i opowiem, tylko musimy znaleźć dobrą miejscówkę - szepnęła nieco poddenerwowana, ale i podniecona swoim sukcesem.

- Pijasz piwo? - zapytał Yin, niepewny czy androidy w ogóle jedzą. - Jak tak, to skoczmy do jakiegoś zatłoczonego baru. Albo możemy się udać do pokoju na godziny, tam nikt nas raczej nie podsłucha.

- Nie przepadam za piwem.

- To znajdźmy jakiś podejrzany hotelik, w którym nam dadzą pokój na chwilę, na spokojnie to obgadamy.

- Na Piętrze jestem krótko, nie znam go za dobrze, a raczej nie mamy za dużo czasu na szukanie podejrzanych hoteli. Chodźmy lepiej do jakiejś kawiarni po drodze - Soni podsunęła pomysł.

- Może być. Po prostu tam jest większa szansa na prywatność, ale w kawiarni będzie z pewnością przyjemniej. To zbierajmy się.

Yin zebrał swoje latarnie i ruszył do najbliższej kawiarenki.

Po drodze minęli sklepy, parę mniejszych piekarnii, ale kawiarenkę znaleźli. Soni pod pretekstem zamówiła dla siebie kawę oraz dla Yina, a kiedy kelnerka odeszła od ich stołu, latarniczka wyłożyła Yinowi czego się dowiedziała.
- Krótko mówiąc w okolice jakiegoś Lasu Pana - i już Yin wiedział, o jakiej lokalizacji cyborg mówił, wszak wojak już przynajmniej raz tam był i poznał ją z tej mniej ciekawej strony. - Podobno na tym Piętrze odbywają się tam testy. Pewnie to był regularny, tylko nie wiem, przed kim się tak chował albo uciekał. Mam też ID jego ATSa, ale nic więcej nie wiem. Trzeba byłoby się spytać o to Administratora Piętra, ale... jest problem. - tutaj Soni nad czymś się zastanawiała. - My normalnie nie powinniśmy mieć dostępu do tego typu danych. Już sam fakt, że włamaliśmy się do kontrolera obsługującego teleboks bez nakazu czy polecenia to mogliśmy naruszyć prawo. Jeśli powiemy, że pytamy się o ID jakiegoś ATSa może nas postawić w nieciekawej sytuacji, bo musielibyśmy się przyznać, skąd takie dane mamy i po co nam to, a i nie mamy gwarancji, że się dowiemy, kto to może być. Ale z jakiegoś powodu tego kogoś śledzisz i nie przechodzisz koło tego obojętnie.

- Dane już mamy, mogą przydać się w przyszłości. I na pewno na tym piętrze będzie się dało znaleźć jakiś czarny rynek z informacjami. Potem się tym zainteresuję.

Yin skosztował kawy i skrzywił się lekko. Kwaśna.

- W każdym razie bardzo ci dziękuję za pomoc. Bardzo niebezpiecznie się ostatnimi czasy robi dookoła. - Grymas na twarzy latarnika pogłębił się, gdy przypomniał sobie o śmierci Salaama.

Soni nie zamierzała napominać na fakt, że jej też zdarzyło się na poprzednim Piętrze wplątać w pewne gówniane sprawy. Teraz miała z tym więcej spokoju.
- Masz na myśli tę śnieżną burzę czy jeszcze coś innego?
Dodała po chwili:
- Coś wspominałeś, że Salaam w coś się wplątał i później zmarł.

- Śnieżyca, atak jakichś gnojków, którzy zdołali zabić Salaama oraz mnie i Lolę poharatać. Podobno ich celem był nasz towarzysz, ale postanowił umyć ręce i nie chce z nami gadać. Poczucie winy jest idiotyczne, ale jestem w stanie zrozumieć. Ogólnie to kiepsko. No i jeszcze mnie, przepraszam, że się wyrażę bezpośrednio, wkurwił i ciągle wkurwia szkielet, który miał mi za wygraną dać nieco informacji, ale uciekł.

- Salaama nie znałam za dobrze, że nie wspomnę o reszcie. Ale mogę tylko obstawiać, że pewnie chodzi o kasowanie konkurencji.

- Może… W sumie to zależy mi obecnie jedynie na tym, żeby co nieco zarobić, wydać wszystko na przygotowanie do testu i zniknąć z tego paskudnego piętra. Tylko, powiedz mi, co ja mam zrobić z Lolą? Nie mam serca jej tu zostawić, ale… Też mnie wkurwia. I jest bezużyteczna.

- To ta mała, którą widzieliśmy niedawno? - odparła Soni. - Zdarza się, że nie każdy jest… hm, przydatny lub zdolny, bywa. A co zrobić? Hmm… a czego od niej oczekujesz? Znasz ją lepiej niż ja.

- Musi coś potrafić, dotarła na piąte piętro. Chyba że cały czas bazowała na współczuciu, ale nie wierzę w to. Ufam jej. A czego od niej oczekuję? Przydatności - intelektu, zdolności bojowych, szpiegowskich… Czegokolwiek. Ostatnio niestety zna się jedynie na płaczu i głupotach. Wiem, że mogę być nieco za ostry. Ale ona jest już od bardzo dawna dorosła. Tylko jej ciało wygląda na młode. Tak sądzę.

- No cóż, to jednak też tylko piąte Piętro, a jeszcze jest ich kilkaset i trochę. Ludzie z wyższych Pięter nie za bardzo cenią te na dole - Soni miała nieco skwaśniałą minę, ale nie od kawy, tylko od tego, co powiedziała. - nawet powiedziałabym, że patrzą na nas z góry. Ale co do Loli no cóż, nie bardzo ci mogę pomóc - cyborg rozłożył bezradnie ręce. - Sama się musi ogarnąć. Może nie ma za bardzo jak się wykazać - gdybała.

- Pewnie musi. A wykazać się miała jak. - Yin westchnął. - Pewnie nie jest taka bezużyteczna, tylko tyle się dzieje… Zmęczony jestem. Ty zawsze wydajesz się pełna siły. Ja obecnie jej nie mam. Jak to robisz? I… I czemu mi pomagasz, tak właściwie? Czym sobie zasłużyłem, Soni?

- Wiesz, jedziemy na tym samym wózku - odparła dziewczyna z uśmiechem.

Yin zanotował w pamięci, że Soni unika odpowiedzi na pytania dotyczące jej natury. Wstydzi się? Nie może odpowiadać, bo?... Czy może boi się, że Yin wykorzysta kiedyś informacje przeciw niej?

- Cieszę się, że tak sądzisz. Ale jeżeli chcemy się wyrwać z tego piętra, to przydałby się jeszcze jakiś łowca do pomocy. Bo jesteśmy my, dwoje latarników, wątpliwa shinsoistka… Brakuje nam jakiejś ofensywy i szybkości. Chociaż można to nadrobić twoim intelektem. Pytanie mam do ciebie - co robimy dalej? Ja bym wrócił do pracy, żeby nadgonić projekt i w końcu dostać za niego wypłatę. Jak już będziemy bardziej zasobni w finanse, można zająć się na poważnie testem.

- Uważam, że to dobry pomysł. Jako że projekt ciąży nad nami, to skończymy go, odbierzemy wypłatę i próbujemy się stąd wydostać. Seweryn wspominał, że do naszego zespołu spróbują jeszcze kogoś zrekrutować, może znajdzie się jakiś łowca?
Soni nie zapomniała o Zafarze, lecz czy przyjaciel był jeszcze choć w części Zafarem czy już nie? Ten dylemat towarzyszył jej od dawna. Nie odważyła się sprawdzić stanu byłego dżina.
- Przydałoby się, żeby nikt nie dowiedział się o włamie. Więc nie wiem, co zrobisz z tymi danymi, co pozyskaliśmy.

- Nie mam pojęcia kim lub czym był ten cień. Na razie dane zachowajmy dla siebie. Może nigdy ich nie wykorzystamy? A może przydadzą się kiedyś w przyszłości? Im więcej danych, tym większa szansa na bycie przygotowanym na wszystko. Swoją drogą, dokopałem się do informacji o dziwnym zachowaniu pszczół. Zwróciłaś może na nie uwagę?

- Nie zwracałam uwagi na pszczoły - odparła Soni. - A co z nimi jest nie tak?

Yeon-in poświęcił nieco czasu, żeby przybliżyć Soni posiadane informacje o ich zachowaniu. I o tym, że prawdopodobnie mają jakiś związek z rankerem, który przeprowadza testy na Piętrze.

- Znaczy on włada pszczołami?

- Bardzo możliwe, tego się nie dowiemy, nie spotykając go. Bo pewnych informacji nie znalazłem. Mówię ci o tym, żebyś w wolnym czasie także pogrzebała w sieci, może się czegoś dowiesz. Wracajmy do pracy. I dziękuję raz jeszcze za pomoc.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 08-07-2017, 19:46   #52
 
Moni's Avatar
 
Reputacja: 1 Moni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłość
Wampirzyca spędzała do tej pory dnie na regeneracji i relaksie, jedynie okazjonalnie znikając gdzieś na parę godzin, wracając w o wiele lepszym humorze niż wychodziła.
Jednak ten dzień był inny. Wyszykowała się, zabrała niezbędny sprzęt i wyszła nie wieczorem, jak miała w zwyczaju, a z samego rana. Udała się z powrotem do miasta, w poszukiwaniu kompanów do zdania testu. Co jak co, mogła nie lubić mieszkańców tego piętra i być poirytowana burzą śnieżną, jednak im szybciej się stąd wyniesie, tym krócej będzie się musiała z nimi użerać.
Mogłaby też rzucić to wszystko i zaszyć się gdzieś z dala od wiecznej burzy i zamieszania związanego z testami, jednak to byłoby dla niej zbyt nudne. Dzień w dzień robić to samo przez całą wieczność… To nie dla niej.
Aby nie wpaść w amok już na etapie spaceru do miasta, postanowiła na przekór złej pogodzie pogwizdywać sobie cichą melodyjkę po drodze do karczmy.
Mea przedzierała się przez najpierw zasypy śnieżne - dotyczyło to bardziej okolic pensjonatu, a w miasteczku nie było takiego problemu, jak chodziło o śnieg. O przechodniów - już bardziej. Zwłaszcza że Mea czuła jakieś napięcie w powietrzu i nie chodziło tu o shinso. Po drodze minęła znielubioną przez siebie Jastrzębią Górkę, więc chcąc sobie umilić dojście do kafejki, pogwizdywała sobie pod nosem melodyjki. Może parę głów skręciło się w jej kierunku, ale poza tym nikt specjalnie nie przejmował się pogwizdywaniem czy jej obecnością. Zwłaszcza że po drodze Mea napotkała grajka z harmonijką, grającego swojego bluesa. Przez chwilę miała wrażenie, że grajek wtóruje do jej gwizdu, ale to mógł być bardziej przypadek, którym nie było co się przejmować, zwłaszcza że grajek resztę swoich utworów grał po swojemu.
Dotarła w końcu do kafejki.
O grajku zapomniała dość szybko. Pewnie po prostu znał podobną melodię, tyle.
O wiele bardziej interesowali ją klienci kafejki. Wielkich tłumów nie było, jednak i na brak ludzi, nieludzi i wszelkiego innego tałatajstwa nie dało się narzekać. Na razie postanowiła zająć jedno z miejsc i, celem nie rzucania się w oczy, wziąć do ręki menu. Nie lubiła wydawać pieniędzy na takie rzeczy, jednakże czasem inaczej się nie da…
Była to zwyczajna kawiarenka internetowa, nie powinna raczej spodziewać się chateau czy innych luksusowych zagryzek. Tałatajstwo w kawiarence też przedstawiało się zwyczajnie jak na złość, ale wiadomym było, że nikt nie łaził z tabliczką na czole, z napisem “regularny”. A już na pewno nie jakoś szczególnie bogato, choć może co niektóre tutejsze Seby zarywały co do ładniejszych Karyn. Mea na razie dzięki Bogu (lub i bogom) miała święty spokój, nikt do niej nie zarywał, ale też nikt nie zaczepiał ją ani nie zagadywał. Co nieco stworzeń szwendało się samotnie po lokalu, siedziało samotnie przy stolikach bądź co niektórzy w ostateczności dosiadali się z przymusu do już przez kogoś zajętych siedzisk. Spokój, aż się prosiło o jakiś porządniejszy incydent. Bo nawet warunki do porządnego ubogacenia kulturowego były. Ale nikt się nie chciał porywać z krzesłem czy maczetą na kogokolwiek.
Póki co oko Mei zawiesiło się na białowłosej dziewczynie odzianej w granatową sukienkę, czarną bluzę i czarne wysokie buty.
Dziewczyna siedziała przy sąsiednim stoliku i obserwowała wejście do kawiarni. Od czasu do czasu piła koktajl truskawkowy przez słomkę z wysokiej szklanki. Mea miała głupie wrażenie, że kiedy obracała głowę w innym kierunku, to czuła jej spojrzenie na sobie, ale kiedy wampirzyca zerkała na nią, to jasnowłosa gapiła się w kierunku drzwi wejściowych. Miała przeczucie, że gdyby jej zarzuciła, co się na nią gapi, to pewnie nie uzyska satysfakcjonującej odpowiedzi albo dziewuszka będzie się migać od tego zarzutu. Ale ta z pewnością czegoś, kogoś wypatruje. Zresztą Mea nie była jedyną osobą, która była na jej dyskretnym oku, dziewczyna rozglądała się uważnie. Trudno było jednak wyczytać z jej twarzy emocje, wyglądała na dość opanowaną personę.
Mea zamówiła zwykły deser lodowy, nie zastanawiając się nawet nad wyborem. Prawdę mówiąc, wybrała po prostu trzecią pozycję z menu lodów, nie czytając nawet co zamówiła. *Ale bez żartów i dania dziecięcego*
O, zwolniło się miejsce przy paru stanowiskach. To dobra okazja, żeby coś sprawdzić, ale z lodami będzie musiała uważać, żeby czegoś nie zachla~.
Ktoś ją trącił, idąc do kasy. Szczęśliwie Mea była dość zręczna, więc nie straciła swojego posiłku, nic się nie wylało, ale mało brakowało. Przeprosin jednak nie uzyskała od tego kogoś. Nikt też nie palił się do pomocy ani nikt na to nie zareagował. Tak więc do drobnego incydentu doszło, szczęśliwie nikomu i deserowi nic się nie stało.
Mea dotarła do stanowiska. Musiała ustawić deser tak, żeby nie było możliwości wywalenia tego na panel, po czym mogła zabrać się za przeszukiwanie internetu… ach, musiała jeszcze uiszczać opłatę. Za godzinę opłata 10 kredytów… ech… miała wrażenie, że wszędzie ciągle ktoś na tym Piętrze próbował uszczknąć choć trochę więcej wirtualnego grosza, jak się tylko dało. Może to była wina jej uprzedzenia do tego Piętra, ale denerwowało ją, że znowu musiała zapłacić, tym razem za dostęp do sieci. Informacje o loginie i haśle znalazła bez problemu - były na plakietce wdrążonej w blat stoliku, przy którym siedziała.
Dziewczyna wywarczała pod nosem kilka słów, których w przedszkolu raczej nie uczą, po czym rezygnując ze wszczęcia awantury zajęła swe miejsce. Uiściła opłatę, zalogowała się w sieci, a później nie marnując więcej czasu, zaczęła szukać jakiejś pomocy w znalezieniu grupy, nie zaprzestając obserwacji dziewczyny.
Na tym piętrze co chwila nawiedzały ją złe przeczucia bądź irytowała ją jego polulacja… Zwykle lubiła spędzać na każdym piętrze nawet dekady, jednak tym razem chyba z tego zrezygnuje… Później się to przemyśli. Na razie czas to dosłownie pieniądz.
Dziewczyna w granatowej sukience w międzyczasie zdążyła wypić swój koktajl, sprawdziła godzinę na zegarze i zerknęła parę razy w kierunku drzwi. Osoba, której wyczekiwała, nie przychodziła, więc dziewczyna uiściła rachunek i opuściła kawiarnię.
Mea w tym czasie w sieci znalazła sporo ogłoszeń, ich jakość była różnorodna - od lakonicznych, napisanych jakby przez kogoś, kto pierwszy raz cokolwiek pisał, po wręcz konkretne oferty najmu za pewną ilość kredytów, lecz ilość zdecydowanie dominowała nad jakością - najwięcej było lakonicznych, opisujących co osoba potrafi, w wielu przypadkach nie było zdjęcia ani opisu osoby, która się ogłaszała. Dość dużo ogłaszało się o dziwo łowców, natomiast najmniej zwiadowców i shinsoistów. Nietypowo, latarników było więcej niż przedstawicieli obu poprzednich grup razem wziętych. Przeważnie bywało tak, że to latarnicy bywali elitą, więc to ich przeważnie bywało najmniej. To Piętro było dziwniejsze niż się mogło wydawać.
Zresztą do ogłoszeń trzeba było podchodzić z ostrożnością. Każdy bowiem z Regularnych nie miał interesu w tym, aby odpaść ze wspinaczki. Więc nigdy nie było gwarancji, że ktoś po drugiej stronie pisał prawdę i tylko prawdę.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Testy na tym piętrze są zapewne nietypowe. No nic… Postanowiła zdać się tym razem na szczęście. Innej możliwości nie bardzo miała… Postanowiła szukać wśród tych długich ogłoszeń o absurdalnej cenie, tę przecież zawsze można uzgodnić, a w przypadku tych ogłoszeń wiedziała przynajmniej na czym stoi. Nie ukrywała również tego, iż chciałaby wynająć latarnika oraz kogoś, kto nadawał się na mięso armatnie… Obojętnie z jakiej klasy.
Co jakiś czas mimowolnie zerkała na boki. Mimo iż ta druga dziewczyna opuściła pomieszczenie, Mea nie mogła pozbyć się wrażenia bycia obserwowaną.
Wśród latarników nie znalazła nic szczególnego. Każdy potrafił porządnie władać latarniami, podał do siebie numer latarni lub inny numer kontaktowy. Niektórzy mieli zdjęcia, inni opis wyglądu. Byli tacy, co potrafili władać bronią dystansową - ten rodzaj broni, poza palną, dominował u uzbrojonych latarników. Bowiem latarnicy nie byli przeważnie specjalistami od ofensywy w pierwszej linii, a wsparciem. Nie było jednak ‘jajogłowych’, co by władali bronią białą. Może jeden, góra dwóch. Pewnie takich wojowniczych latarników było więcej, ale najpewniej się ogłaszali.
Mięsa armatniego nie brakowało, było w czym przebierać, chociaż nie wszyscy prezentowali się powalająco. I tak test, wycieczka po Lesie Pana wszystko zweryfikuje. Przyszłość odsłoni kurtynę i pokaże, co za przedstawienie się odwali.
Przy niektórych ogłoszeniach znajdowały się komentarze, najróżniejsze. Często padało słowo związane ze Szczurami (z dużej litery), cokolwiek to znaczyło. Potem wyszło na to, że haters gonna hate: w końcu na każdym Piętrze można było spotkać regularnych, co odpadli z testu mniej lub bardziej, bo na stałe zostali wykluczeni ze wspinaczki. Szczury były takim rodzajem regularnych “hejterów”, co już przynajmniej raz odpadli z tutejszych testów; większość tych oddziałów składała się w dużej mierze z niezbyt ciekawych, a nieraz nawet niebezpiecznych typków. Szczury na tym Piętrze cieszyły się mroczną sławą niszczycieli konkurencji i nie tylko; wiele aktów wandalizmu i napadów uznawano za ich dokonania. Sęk w tym, że trudno było powiedzieć, liu członków wchodziło w skład tych całych Szczurów. Tyle że Mea wiedziała, że na każdym Piętrze takich Szczurów było na pęczki. Tutejsi “upadli” regularni zostali ochrzczeni mianem Szczurów, tylko z jakiej przyczyny, to trzeba by było poszukać, bo mało kto się palił do tłumaczenia, jeśli obelga związana z gryzoniami padała.
Mea przygryzła w zdenerwowaniu kciuk. Nie podobały jej się te całe Szczury. Byli niezbyt bezpieczni, jeżeli dać wiarę Internetowi. Niby nienajlepsze źródło informacji, jednak dla bezpieczeństwa postanowiła uznać je za prawdziwe.
Ponadto nie do końca było wiadomo ilu ich jest… A to oznaczało, że mając do dyspozycji jedynie krótkie ogłoszenia, mogła natrafić się na jednego z nich. Nawet gdyby darować sobie ich niebezpieczeństwo, byli to ludzie którzy często zawalają testy…
Wampirzyca westchnęła ciężko, spoglądając na zegar w rogu ekranu. Czas to pieniądz, jednak poszukała więcej informacji o tej obeldze. Kto wie, może przekona ją to do tego, że jednak warto brać pod uwagę te ogłoszenia?
Z “powstaniem” Szczurów wiązała się pośrednio zmiana Administratora tego Piętra, gdyż pierwsze wzmianki o nich pojawiły się właśnie w tym czasie, czyli jakieś kilka miesięcy temu. Początkowo Szczury były swoistym ruchem oporu biedniejszej społeczności tego Piętra, która w dużej mierze dobrobyt zawdzięczała poprzedniemu Administratorowi. Poprzednik ten - Setzer - był filantropem i sporą część swoich pieniędzy ładował w najróżniejsze fundacje i ośrodki pomocy społecznej, dzięki czemu biedniejsi mogli żyć w miarę przyzwoicie. Poza tym ogólna infrastruktura Piętra za jego czasów zdawała się być w znacznie lepszej formie niż obecnie. W nieznanych jednak bliżej okolicznościach Setzer został przydzielony na inne Piętro, a na jego miejsce przybył Malakiasz, który nie podzielał filozofii tego całego rozdawnictwa pana dobrodzieja. W tym czasie zaczęły zawiązywać się grupy buntowników, którzy nie zaakceptowali nowego stanu rzeczy. Początkowo były to protesty, później zaczęło dochodzić do coraz poważniejszych rozruchów, w wyniku których niszczono obiekty postawione przez Malakiasza i atakowano ludzi z nim powiązanych. Niemniej nowy władca nie patyczkował się z buntownikami i wielu z nich wsadzał do więzień. Nazwa “Szczury” wywiodła się z płaszczy zrobionych ze szczurych futer noszonych przez poszczególnych “komandosów” rebeliantów, którzy wywodzili się z warstw poszkodowanych przez reformy Malakiasza - bankrutów i ofiary komorników. Była nawet teoria, że Malakiasz nazwał tych wandali szczurami, co ci podłapali na idealną nazwę dla zgrupowania i odwdzięczali mu się swoistymi gestami Kozakiewicza.
Z drugiej strony Malakiasz miał szerokie poparcie różnej maści biznesmenów, którym Administrator mocno ułatwiał rozwijanie swoich działalności, a nawet zwykłych mieszkańców, chociaż nie była to jakaś nie wiadomo jak wielka grupa. Ponadto Mea wyczytała komentarze, że Setzer znacznie zadłużył Piętro, przez co Administrator musiał ten dług zmniejszać i niwelować, przez co musiał likwidować nieopłacalne inwestycje i zakłady, w których pracowali niegdyś niektórzy członkowie Szczurów. Istniała nawet teoria spiskowa, wedle której do powstania Szczurów przyczynił się sam Setzer, żeby podkładać świnie swojemu następcy, niemniej było to mało prawdopodobne. Poza nielicznymi wyjątkami w szeregi tutejszych Szczurów wchodzili w dużej mierze mieszkańcy Wysypiska, slumsów znajdujących się w sąsiedztwie miasteczka. Wysypisko było (i nadal jest) składowiskiem różnego rodzaju śmieci, okupowanym od dawna przez różne marginesy społeczne i skrajną biedotę, która w tym nieprzyjemnym miejscu urządziła się zadziwiająco dobrze. W innych częściach Piętra Szczury cieszyły się nieco większą popularnością, lokalnie kojarzyły się z menelami i biedotą, natomiast nieco dalej Szczury składały się w dużej mierze z regularnych, którzy nie pałali do tutejszego egzaminatora sympatią głównie z powodu niezdanego testu, a w paru miejscach Szczury awansowały do nawet swoistego ruchu politycznego, który dążył do zmiany Administratora na poprzednika bądź na innego rankera. Szef tego ugrupowania miał zwyczaj nosić maskę zrobioną z czaszki gryzonia z nazwy grupy i zwał się Królem Szczurów. Z pewnością nie było to jego prawdziwe imię, ale to nie było szerzej znane.
Dziewczyna wpatrywała się przez chwilę tępo w komputer. Dużo tej polityki jak na zwykłe piętro. Westchnęła ciężko i wyłączyła Internet. Wcześniej jednak zapisała sobie kilka z bardziej interesujących ogłoszeń, będzie musiała się z tym chyba przespać. Zapłaciła za tu spędzone godziny i udała się na spacer po mieście.
 
__________________
Prowadzi: Złota maska
Prowadzona: Chmury nad Draumenionem
Moni jest offline  
Stary 08-01-2018, 21:34   #53
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Bo życie to rozstania i powroty

Ochroniarz zdziwił się, widząc Zafarę taszczącego w tak osobliwy sposób rzeczy, ale jeśli podszedł do dżina, to raczej nie z tego powodu. Zastawił mu drogę, mówiąc stanowczo:
- Ty pójść za mną. Musieć sprawdzić, czy ty nie wynieść stąd rzeczy.
Zafara posłał ochroniarzowi zimne spojrzenie.
-Nie musieć sprawdzać.- przejął dziwną manierę by sens wypowiedzi lepiej dotarł- Ja wynieść rzeczy. -w tym momencie biała futrzasta dłoń wskazała na zanurzone w piasku przedmioty na podłodze. -Swoje i Strife’a.- dokończył i ruszył na wprost nie zwarzając na zagradzającego mu drogę osiłka. Ochraniaż próbował go powstrzymać, ale na próżno. Shinsoista przeszedł przez niego jak przez hologram i wsiadł do karetki zabierającej rannego anioła. Sanitariusze sprawnie zatamowali krwotok, odstawili pacjenta do szpitala… i zostawili samemu sobie. Okazało się, że nie podejmą się dalszego leczenia dopóki ktoś za nie nie zapłaci. Niestety wraz z ATS’ami przepadły także zgromadzone na nich kredyty i zarówno Zafara jak i Strife zostali bez środków do życia. Duch pustyni nie miał innego wyboru jak zastawić swój rubin w szpitalnej kasie. W zamian dostał kwit na sumę kredytów stanowiącą wartość kamienia pomniejszoną o koszty leczenia kolegi. Oczywiście nie mógł tego kwitu zrealizować. Kilkukrotnie wyjaśnił pracownikom, że jego ATS został zniszczony, ale miał wrażenie, że mu nie wierzą, zaproponowali mu nawet wizytę u psychiatry i detoks. Twierdzili że nigdy nie słyszeli o takim przypadku. Ale to przecież nie był żaden dowód na to że ATS’y są niezniszczalne! Tak czy siak brak niewidzialnej latającej kuli był uciążliwy i Zafara postanowił załatwić sobie nową. W tym celu wyszukał numer do biura Administratora piętra i bezzwłocznie tam zadzwonił.

- Przepraszamy, linia jest obecnie zajęta. Prosimy poczekać lub oddzwonić później - odezwał się chłodny, kobiecy głos, niewątpliwie kojarzący się z syntezatorami mowy, tyle że naturalniej brzmiącymi. Po tym komunikacie leci muzyczna grana na instrumentach szarpanych typu harfa.
Po parunastu minutach linia wreszcie się zwolniła.
- Witamy w Linii Administracyjnej Piętra. Informujemy, że w celu zapewnienia najwyższych standardów obsługi rozmowy są nagrywane. Jeżeli nie wyrażają Państwo zgody na nagrywanie - prosimy o przerwanie połączenia. Prosimy wybrać odpowiednią kategorię i poczekać na zgłoszenie się operatora. Połączenia są obsługiwane tak szybko jak to możliwe.
Sprawy związane z testem- wybierz 1;
informacja o piętrze - wybierz 2;
sprawy administracyjne- wybierz 3;
sprawy odwoławcze - wybierz 4;

w pozostałych sprawach - wybierz 0

Zafara nie miał najmniejszej ochoty być nagrywany, ale w zaistniałej sytuacji chyba nie miał w tej kwestii wielkiego wyboru. Wcisnął 0 i czekał. Po kilku sygnałach w słuchawce odezwał się głos - niski, chrapliwy, raczej bezpłciowy.
- Dział spraw pozostałych, zgłaszam się.
-Regularny Zafara Czerwony. Zgłaszam zniszczenie ATS’u mojego i Strife’a. Potrzebujemy nowych. Jak je uzyskać?- Zafara był bardziej rzeczowy niż niejeden automat, ale to akurat pracownikowi call center nie powinno przeszkadzać.
Chwilka ciszy po drugiej stronie.
- Sprawdzałem logi ATSów, twój ATS i Strife’a… Łowcy. Dzień dzisiejszy, godzina 14:34:52. Zgadza się... - operator w przeciwieństwie do lekarzy nie ocenia zajścia. - W jakiej sytuacji to się stało? - Zafara otrzymał pytanie od operatora.
-Podczas walki z jaszczuroludźmi, rozległ się dźwięk dzwonu i nasze ATS’y się rozpadły.- powiedział dżin chociaż było mało prawdopodobne by osobie po drugiej stronie coś to wyjaśniło.
Chwila ciszy. Po chwili operator się odzywa:
- W jakiej lokalizacji? Proszę podać więcej szczegółów, jeśli to możliwe.
-Podziemne miasto w jaskini pod bunkrem, w lesie przy drodze do…- w tym momencie Zafara zwrócił się do przechodzącej korytarzem pielęgniarki-Przepraszam. Jak nazywa się to miasto?
- Nigdy tu nie funkcjonowały. Zawsze to były Sektory.
Jak na czwartym Piętrze, na którym Zafara był.
-A więc w którym jesteśmy sektorze?- ponowił próbę nie zrażony wcześniejszym niepowodzeniem. Tym razem udało mu się uzyskać potrzebną informację.
-do sektora 6- dokończył już do operatora. Teraz zaczęła się część trudniejsza, musiał bowiem streścić przebieg wydarzeń. Zrobił to jak zwykle tak lakonicznie jak tylko się dało żeby obsługujący go osobnik cokolwiek zrozumiał. Wspomniał o tajemniczych drzwiach, schodach i rzekach shinsoo.
Osobnik nie wtrącał się w opowieść Zafary.
- Wysyłam zgłoszenie. Proszę poczekać chwilę na potwierdzenie.
W trym czasie Zafarze zabrzęczał telefon.
- Potwierdzam zgłoszenie. Administrator chciałby z tobą porozmawiać osobiście. Proponowany termin to pojutrze na 9.00.
- Jeśli to możliwe wolałbym wcześniej.- długouchy był istotą niezwykle cierpliwą i brak ATSu poza brakiem kredytów i przenośnego schowka specjalnie mu życia nie utrudniał, ale za to Strife równie dobrze mógłby zostać niemową ponieważ w obecnej chwili nikt go już nie rozumiał. To z pewnością frustrowało anioła.
- 8.00. Nie ma wcześniejszego terminu.
-Dziękuję. Zjawię się. Żegnam.- powiedział shinsoista i się rozłączył. Zniszczenie ATSu musiało być naprawdę niecodzienną sprawą skoro administrator piętra postanowił się spotkać z nim osobiście. Długouchy miał tylko nadzieję, że wycieczka do centrum piętra gdzie administrator miał swoje biuro rozwiąże ich problem i razem z gunslingerem dostaną nowe niewidzialne kule.

Skoro już trzymał telefon w ręce postanowił napisać do Jednookiego.
“Przeszliśmy przez drzwi. Znaleźliśmy miasto. Straciliśmy ATSy. Sprawa tatuażu pozostaje nierozwiązana.” Niech ranker robi z tym co chce. Odpowiedzi zazwyczaj nadchodziły błyskawicznie, tym razem telefon milczał.
Po jakichś dwóch godzinach ponownie spojrzał na ekran, zaczął przewijać niezbyt długą listę kontaktów z których większość stanowiły telefony do różnych instytucji czy firm. Nie miał zbyt wielu znajomych poza Strife’m który był w tej chwili na sali operacyjnej, Jednookim który nie odpowiadał, Raziją która nie miała telefonu i została sama, okaleczona na rozpadającym się czwartym piętrze... była jeszcze Soni. Przez dłuższą chwilę patrzył na jej numer, wreszcie go nacisnął. Zostawił ją by była bezpieczna, zamierzał wrócić jak tylko rozwiąże swoje problemy, ale tych jakoś nie ubywało, wręcz przeciwnie. Kiedy tylko wydawało mu się, że zaczyna zmierzać w dobrą stronę działo się co znowu go od niej oddalało. Nie miał pojęcia co jej powie, po co tak właściwie dzwoni. Może po prostu chciał usłyszeć jej głos, upewnić się że wszystko z nią w porządku.

Chwila ciszy. Po około pół minuty Zafara doczekał się odpowiedzi ze strony Soni. W tle można było dosłyszeć pojedyncze gadki.
- Halo. Kto dzwoni? - głos Soni nie był radosny. Dziewczyna była spięta, nie wiedząc i nie mając pewności z kim tak naprawdę rozmawia.


-...- a więc odebrała, sądząc po tonie głosu raczej jej ten telefon nie ucieszył, biorąc pod uwagę ostatniego smsa jakiego od niego dostała nie było w tym nic dziwnego.
-Zafara.-odezwał się wreszcie zanim się rozłączyła. Jego głos nie był głosem Zafary którego znała.
Dziewczyna się nie rozłączyła. Nie odezwała się też od razu. Minęło kilka sekund.
- Uznam to za niezły żart - sztucznie rozbawiony głos rozebrzmiał w słuchawce. - To ty, Legion? Nie musisz się wygłupiać. Mów o co ci chodzi.
-Legion?-shinsooista zaniepokoił się nie na żarty. Odszedł by Soni nie musiała więcej przejmować się Afazem i jego bandą, był przekonany, że kiedy nie będą mogli wykorzystać jej do szantażu dadzą dziewczynie spokój. -Ona ciągle cię nęka? Nic ci nie jest?
- Eee… - Soni na chwilę się przycięła. - Zaf? Ty żyjesz? - latarniczka nie dowierzała temu, co słyszy.
-Tak.- padła dość szybka odpowiedź, jednocześnie dżin zastanawiał się dlaczego jego była współlokatorka uważała go za martwego. I wtedy dotarły do niego wszystkie implikacje ostatniego smsa. Pisał w nim że zabił Ar Afaza, ale równie dobrze owo:
Cytat:
Cześć. Nie jestem już Zaf. Też tu trafiłem. Jadę ciężarówką z cementem. Zabiłem go.
mogła zinterpretować jako wiadomość od osobnika, który zabił jego i posłużył się jego telefonem!
- No nie wierzę! Daj dowód na to - dziewczyna nie ukrywała zdziwienia, ale chyba jej ulżyło nieco, bo nie brzmiała na tak spiętą co przedtem.
-...- musiał się chwilę zastanowić jaki dowód mógłby dać jej przez telefon, gdyby zobaczyła jak stawia portale sprawa byłaby jasna.
-Kiedy leżałaś w szpitalu po ataku na przedszkole dałem ci naszyjnik, który miał cię chronić.- odpowiedział nie wiedząc czy to wystarczy.
Chwila przerwy, najwyraźniej Soni sprawdza swój inwentarz.
- ...Zgadza się - potwierdza, po czym jowialnym głosem rzecze dalej. - Ale super! Dzięki Bogu żyjesz!
Po chwili dodaje, bardziej uspokojona.
- Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło! Musimy koniecznie się spotkać. A nie wiesz, co u reszty naszych znajomych?
-Przepraszam za tamtego SMSa, nie byłem sobą, nie myślałem.- wyjaśnił trochę kulawo.
-Nie spotkałem ich, nie mam żadnych wieści.
- Posłuchaj, Zaf, musimy koniecznie się spotkać - powtórzyła Soni poważniejszym głosem, po czym tym samym głosem dodała. - Novem zaatakował. Spotkałam go w mojej pracy. Nie wiem, czy kojarzysz Yoto, uczestniczył w teście na czwartym Piętrze, był w innej rywalizującej z nami drużynie. Novem… opętał go i zmutował. Na szczęście pomógł mi... przyjaciel. On też miał z nim styczność. Uważam, że musicie się poznać.
Takich wieści długouchy nie spodziewał się usłyszeć. Novem? Znowu! Miał nadzieję że już nigdy więcej o nim nie usłyszy. Czego ta kreatura chciała od Soni?
-Gdzie jesteś?- był gotów lecieć do niej natychmiast.
- Dam ci namiary. Gdzie teraz jesteś?
-W szpitalu w sektorze 6 ze Strife’m który pokonał Novema na teście. Jest ranny, straciliśmy ATSy.-poinformował. W telefonie panowała cisza, potem zabrzęczał powiadamiając go że współrzędne dotarły. Od razu sprawdził jak daleka czeka go droga.
-Lecę.
- To do zobaczenia.
O dziwo Soni znajdowała się całkiem blisko, gdyby bardzo się postarał mógłby być tam w 10 minut, ale to kosztowałoby go mnóstwo energii i już na miejscu, gdyby Novem zechciał się pokazać w starciu z nim byłby całkowicie bezużyteczny. Użył więc jedynie shinsoo movment, zdematerializował siebie, swój telefon (resztę rzeczy postanawiając zostawić w szpitalu) i poleciał w kierunku wskazywanym przez GPS zanim ten przestał działać. Co jakiś czas zatrzymywał się zmieniał postać na materialną i sprawdzał położenie celu. Brak ATS’a zaczynał być uciążliwy. Wreszcie prawie po godzinie dotarł na miejsce.
 
Agape jest offline  
Stary 15-01-2018, 16:12   #54
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
W każdym razie natykamy się na sytuację, że Soni dzwoni telefon. Dziewczyna sięga po telefon, patrzy na ekran i przez chwilę patrzy na niego z niedowierzaniem. Po pół minuty odbiera rozmowę, Soni wygląda na zdenerwowaną.
- Halo. Kto dzwoni?
Dodatkowo robi się spięta przy rozmowie przez telefon. Nerwowo się śmieje, śmiech jest sztuczny.
- Uznam to za niezły żart.To ty, Legion? Nie musisz się wygłupiać. Mów o co ci chodzi.
Odpowiedź w słuchawce jest krótka, ale zmienia dość znacząco reakcję dziewczyny.
- Eee… - Soni na chwilę się przycięła. - Zaf? Ty żyjesz?
Odpowiedź w słuchawce sprawia, że dziewczyna się cieszy.
- No nie wierzę! Daj dowód na to
Odpowiedź w słuchawce. Dziewczyna wyciąga jakiś naszyjnik z czarnymi błyszczącymi kamyczkami i kłami. Naszyjnik ma na szyi, sprawdza ukradkiem, ale Yin i tak widzi, co Soni nie przeszkadza.
- ...Zgadza się - potwierdza coś swemu rozmówcy, po czym jowialnym głosem rzecze dalej. - Ale super! Dzięki Bogu żyjesz! Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło! Musimy koniecznie się spotkać. A nie wiesz, co u reszty naszych znajomych?
Odpowiedź w słuchawce.
Soni na nią odpowiada:
- Posłuchaj, Zaf, musimy koniecznie się spotkać - powtórzyła Soni poważniejszym głosem, po czym tym samym głosem dodała. - Novem zaatakował. Spotkałam go w mojej pracy. Nie wiem, czy kojarzysz Yoto, uczestniczył w teście na czwartym Piętrze, był w innej rywalizującej z nami drużynie. Novem… opętał go i zmutował. Na szczęście pomógł mi... przyjaciel. On też miał z nim styczność. Uważam, że musicie się poznać.
Odpowiedź w słuchawce. Krótka, bo po chwili Soni odpowiada rozmówcy:
- Dam ci namiary. Gdzie teraz jesteś?
Dziewczyna włącza jedną latarnię, podpina ją do telefonu, przez który rozmawia. Przez latarnię coś wysyła do telefonu, urządzonko wraca w okolice ucha Soni.
- To do zobaczenia.
Soni odkłada telefon od ucha, po czym rzecze do Yina:
- Wybacz, to było niespodziewane - po czym zerka na ekran telefonu, a następnie dorzuca mężczyźnie. - Mój przyjaciel przybyłby tutaj za kwadrans albo za pół godziny. Nie miałbyś nic przeciw, żeby do nas dołączył? - Soni zadaje to pytanie Yinowi.
- Nie, nie ma problemu. Niech przychodzi. Dobrze zrozumiałem, że myślałaś, że jest tym potworem? Dlaczego?
- Masz na myśli Novema czy Legion?
- Szczerze powiedziawszy, to się już pogubiłem w tych wszystkich Legionach - zażartował Yin. - I jeszcze Lola zniknęła, stąd jestem nieco podejrzliwy. Więc wolałbym wiedzieć wszystko, zanim się z nim spotkamy. Oczywiście, tylko jeżeli chcesz o tym powiedzieć.
- Och, Legion nigdy nie spotkałeś… i daj Boże, żebyś nigdy nie musiał - Soni orzekła to poważnie. - Novem to co innego, jego już spotkałeś niestety. Sama nie wiem, czym dokładniej jest Novem. Spotkaliśmy go z moim przyjacielem Zafarą na teście na czwartym Piętrze. W każdym razie ma zdolność zarażania innych sobą i zmieniania ich w potwory. Yoto z pewnością padł jego ofiarą, Yoto też był na tym samym teście, co Novem, ja i Zaf. Nie powiem ci jednak nic o Yoto, bo nie znałam go i nie miałam z nim wcześniej jakiejkolwiek styczności.
- Novema pamiętam, bo mnie też nieco poharatał. Ale chyba się w niego nie zamienię, usunęliśmy wszystkie kawałeczki ze mnie. Czym jest ten Legion? I dlaczego myślałaś, że Zafara to on?
- To długa i… dość pokręcona historia - Soni westchnęła. - Z tego co wiem, Legion przybyła z wyższych pięter. Nie wiem, czy jest regularną wyższej klasy czy rankerem, ale ona za czymś przybyła na czwarte Piętro i jakoś z Zafem niechcący natknęliśmy się na nią. Legion ma zdolności telekinetyczne, w sensie umie poruszać przedmioty siłą woli. Nie wiem, co jeszcze potrafi, ale jest szalona i niebezpieczna.
- Ale czemu Zaf miałby być tą Legion?
- Z jakichś powodów przyczepiła się do Zafary, a mnie nawet porwała, żeby go zaszantażowa. Myślałam, że Legion przybyła jakoś na to Piętro i to że do mnie dzwoni, to miała być jakaś pułapka albo jakiś głupi żart z jej strony. A poza tym dostałam wiadomość z numeru Zafa, która miała świadczyć o tym, że Zaf został zabity - wyjaśniła Soni. - Mam nadzieję, że nie ma tu nigdzie Legion i że Zaf żyje. Jeśli tak, powinniśmy go spotkać za niedługo.
- To może zanim spotkamy się z Zafarą albo Legion, która się pod niego podszywa… Może mógłbym cię pocałować?
W systemie operacyjnym Soni najwyraźniej nastąpił jakiś błąd połączony z lekką przywiechą.
- Eee, słucham? - spytała się tak, jakby wydawało się, że coś źle usłyszała ze słowami Yina.
Nie spodziewała się tego pytania ze strony mężczyzny.
Yeon-in westchnął cicho. Kosz. Niestety bywało, chociaż szkoda. Soni była naprawdę cudowna. Dlatego też warto było spróbować i zrobić z siebie idiotę, zamiast zrezygnować.
- Chciałbym cię pocałować. Polubiłem cię. Bardzo.
Soni westchnęła.
- Rozumiem cię i też cię polubiłam, ale - po chwili Yin nie potrzebował specjalnych mocy prekognicyjnych, by wiedzieć, co dziewczyna powie. - pozostańmy na byciu przyjaciółmi.
Czyli nici z buzi-buzi.
Yin się uśmiechnął od ucha do ucha. Ileż razy to słyszał! Poza tym, nie przeszkadzało mu to. Nie zakochał się w dziewczynie (jeszcze nie), więc odmowa nie była niczym bolesnym dla jego serduszka (jeszcze nie).
- W porządku - zaśmiał się lekko. - Poczekajmy na tego Zafarę.
Soni skinęła głową. Ulżyło jej, że facet nie obraził się za bycie w mniej zaawansowanym friendzone.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 15-01-2018, 16:57   #55
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Właśnie w #sektor6 widziałem tak spizganego typa, że solił sobie zapiekankę puszką na napiwki... #wtf #dziwniludzie
- znalezione w Internetach
Yeon-in & Zafara
Winter Nights, czyli niby piździ, ale zrobi się gorąco [?]

Zanim Yeon-in zdążył "zabrać" się za Soni, na miejsce zdążył dotrzeć Zafara. Oczywistym mogło okazać się to, że nie został od razu zauważony. Musiał sam dać o sobie znać; przy okazji był świadkiemm, jak dzikus bezczelnie zarywa do jego kompanki z wspinaczki na szczyt Wieży. Soni nie wyglądała na jakąś specjalnie zakłopotaną amorami Yeon-in'a.
Oczywiście Soni zdziwiła się i nie od razu uwierzyła w to, że to faktycznie Zafara, ale kiedy nabrała pewności, że to on, przytuliła go mocno, bo czym rzuciła:

- Zaf, prawie doprowadziłbyś mnie do zawału podzespołów! Nie strasz mnie tak następnym razem. Przy okazji... witaj z powrotem.

Po czym przedstawiła sobie dwóch znajomków.
- Zaf, to Yin. Yin, to jest Zafara.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 23-01-2018, 20:45   #56
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nowi znajomi, stare problemy

Yeon-in zdziwił się nieco. Zafara okazał się być jednym z tych, których Yin spotkał na wejściu na piąty poziom Wieży. Zabawne bywają koleje losu. Soni przedstawiła sobie mężczyzn, więc nie czuł potrzeby, by ponownie wypowiadać swoje imię. Rzucił jedynie:
- Cześć.

Choć zazwyczaj cierpliwości Zafarze mógłby pozazdrościć nawet kamień, tym razem nie mógł się doczekać kiedy znowu zobaczy swoją nie tak dawną współlokatorkę. Chciał być przy niej, upewnić się że jest bezpieczna i żaden pasożyt, samozwańczy władca, czy demon jej nie zagraża. Zerwał kontakt żeby odciągnąć od niej uwagę wszystkich niebezpiecznych typów, jacy nie wiedzieć czemu postanowili mu się naprzykrzać i aż do telefonicznej rozmowy godzinę temu był przekonany, że plan zadziałał. Novem. Znowu. Czy kiedykolwiek pozbędzie się go ze swojego życia?

Był już blisko. Wylądował na chodniku, zmaterializował siebie i telefon. GPS wskazywał, że właściwie powinien był już widzieć Soni. Faktycznie, dostrzegł ją przed wejściem do kawiarni. Nie była sama. Rozmawiała z jakimś mężczyzną. Podszedł do nich.
-... Może mógłbym cię pocałować?- te właśnie słowa dotarły do jego uszu jako pierwsze. Zatrzymał się jak wmurowany w podłoże, wyciągnął przed siebie dłoń kierując jej wnętrze mniej więcej pod nogi nieznajomego. Z jakiegoś powodu miał ochotę się go pozbyć.

Soni wyglądała na zaskoczoną i mimo ponowienia propozycji do pocałunku nie doszło, co prawdopodobnie uratowało nieznajomego przed wycieczką do pewnego supermarketu jakieś półtorej godziny drogi stąd. Dlaczego? Sam nie bardzo wiedział, miał tylko niejasne przekonanie, że powinien chronić Soni.

I wtedy go zauważyli. Niski ponury typ w czarno-białych szatach, z psią głową, kozimi rogami i króliczymi uszami. Stał ledwie dwa metry dalej z wyciągniętą ręką i wpatrywał się w nich intensywnie przywodząc na myśl kapłana jakiegoś co najmniej podejrzanego kultu.
-... Nie wyglądam, ale to ja. Zafara.- odezwał się opuszczając rękę, ale widząc niedowierzanie malujące się na twarzy dziewczyny cyborga uniósł ją ponownie i pomiędzy nim, a parą pojawił się świecący lekko na niebiesko pusty w środku owal wielkości drzwi. Portal bez pary, szczególna umiejętność, którą posiadał Zafara. To wystarczyło, by rozwiać jej wątpliwości. Soni przebiegła przez owal i uściskała kolegę serdecznie, co ten nieco nieporadnie odwzajemnił.
-Przepraszam. Nie myślałem wtedy jasno. Chciałem wrócić jak wszystko wyprostuję, ale... tylko bardziej namieszałem.- odpowiedział lekko zakłopotany.
Wreszcie blondynka wypuściła go z objęć i przedstawiła swojego znajomego.
-Witam.- odparł bez szczególnego entuzjazmu, może miał taki styl, może Yin nie zrobił na nim dobrego pierwszego wrażenia.

Tak, szykował się porywający dialog. Latarnik rozparł się wygodnie na ławce i czekał.

- Co ci się stało? - z ust Soni padło pytanie, którego Zafara się spodziewał. Może takie, którego najbardziej wyczekiwał.
-Pokonałem Ar Afaza i wchłonąłem jego energię, przez co przez jakiś czas nie byłem sobą, a teraz wyglądam jak on.- odpowiedział jak zwykle rzeczowo całą swoją uwagę skupiając na Soni.
- Dobrze, że zachowujesz się jeszcze jak on… czyli teraz został Novem. On jest moim zdaniem teraz większym problemem. Yin ostatni miał z nim do czynienia. Mówił, że zmutował Yoto i uciekł gdzieś, korzystając z niego.
-Pojutrze spotkam się z administratorem piętra. Może uda mi się go zainteresować tą sprawą jeśli przekażesz mi wszystkie informacje.- zaproponował długouchy uznając, że stwór pokroju Novema jest zbyt trudnym przeciwnikiem dla zwykłych regularnych takich jak oni.
- Idziesz do administratora Piętra? - Soni zaciekawiła się pomysłem Zafary. - W sumie… to nie taki głupi pomysł, o ile on nie będzie zajęty innymi rzeczami. Nie słyszałam o nim zbyt wiele pochlebnych opinii, ale może będzie lepiej go zainteresować tą sprawą. Ten Novem szczerze mówiąc mi śmierdzi. Nie zdziwiłabym się, jakby się okazało, że przyszedł z tą całą Legion i tymi typkami.
-Tym bardziej powinniśmy tę sprawę powierzyć komuś innemu. Nie chcę mieć już do czynienia z żadnym z nich.- białofutrzasty tylko utwierdził się w swoich poglądach.
- Też tak sądzę - Soni uśmiechnęła się. - Zajmijmy się jakimiś fajniejszymi rzeczami niż Novemami i innymi nieciekawymi typami.
Co do informacji:
- Prędzej Yin mógłby ci powiedzieć o potyczce z Novemem - jej głos utracił na wesołości. - Znaczy się z Yoto. - to najwyraźniej powiedziała Yinowi, żeby ten wiedział o kim mowa.

- Ja najchętniej skupiłbym się na cholernym teście, mam dość ganiania za jakimiś debilami. Dodatkowo muszę znaleźć jeszcze Lolę, gdzieś się zapodziała. Lola - zwrócił się do Zafary - to moja towarzyszka, mała, infantylna i wkurzająca dziewczynka. Ale nie chciałbym, żeby coś się jej stało. Więc jakbyś ją gdzieś, kiedyś widział, to daj znać. A co do walki z Yoto - przeżyłem, on uciekł. Nic przyjemnego.

Długouchy spojrzał na Yina lekko przekrzywiając głowę jakby się nad czymś zastanawiał.
-Jeśli mam rozmawiać o Novemie, czy też Yoto z Administratorem potrzebuję konkretów. Loli też nie rozpoznam mając taki opis.- wyjaśnił cierpliwie tonem, który sugerował, że nie powinien musieć tego robić, bo czyż większość małych dziewczynek nie jest infantylna i denerwująca?

- Oto konkrety - powiedział Yin i przyzwał latarnie, by za ich pomocą przedstawić wygląd Loli i odtworzyć część walki z Novemem.

Po rozruchu latarni Yin przedstawił bez problemu nie tylko to, jak wyglądała Lola, ale też to, że na Yoto (a raczej Novema) Yin napatoczył się w zasadzie z powodu Soni, której pomógł wydostać się z pożaru piętra, który prawdopodobnie mógł wywołać sam Novem, w budynku, w którym pracowała cała ta trójka. Dobrze, że Zafara nie miał żołądka, bo widząc głowę Yoto obracającą się tak, że w normalnych warunkach skończyłby z zerwanym karkiem czy widok rozrywających się z nieprzyjemnym trzaskiem mięśni, treść pokarmowa pewnie podeszłaby mu wtedy do gardła. Z drugiej strony shinsoista widział na Teście z poprzedniego Piętra, do czego jest zdolny Novem, więc specjalnie go to jakoś nie wzruszyło. Soni nawet mimo niejednokrotnej styczności z tym potworem skrzywiła się, patrząc na to, co się działo podczas całego zajścia. Gdyby była człowiekiem z krwi i kości, w tym momencie co najmniej by pobladła z obrzydzenia. Novem nie miał większych oporów z niszczeniem wszystkiego co stawało mu na drodze, czy to był latarnik, którego potraktował kolcami wystrzelonymi z jego zmutowanego ciała czy też latarnię, którą sobie potraktował jak przekąskę. Ta abominacja wydawała się Zafarze wiecznie wygłodniała, bo często pożerała dosłownie wszystko, co wpadło jej w ręce, nawet gdy przekąska na pierwszy rzut oka nie nadawała się do spożycia przez względnie normalne stworzenie z mięsa, krwi i kości. Ostatecznie kreatura, najpewniej uciekając przed ogniem, skorzystała bez wahania z mechanizmu kłującego, wiejąc do łazienki. Yin nie poszedł sprawdzić, czy wróg uciekł kanalizacją czy przez okno czy wentylacją… a może jeszcze inną drogą?
- Mam taką prośbę. Nie pokazujcie mi tego więcej. To obleśne - android stwierdził skwaśniałym tonem i z wyraźnym obrzydzeniem, podsumowując scenę.
- Coraz bardziej się przekonuję do tego, że trzeba powiadomić Administratora czy kogoś na wyższej pozycji niż regularny. Trzeba coś zrobić z… tym czymś, bo jeszcze zrobi krzywdę innym stworzeniom, nie tylko regularnym - rzuciła to do Zafary, z pełnym przekonaniem co do zamierzenia białofutrzastego.
- Administratora można powiadomić, czemu nie. Obleśne, czy nie, Soni, to wspomnienie zawiera wiele wskazówek, które pozwolą nam przeżyć ewentualne spotkanie z tą abominacją. Przykładowo to, że wpada w szał w trakcie walki i zachowuje się głupio. Może i jest to coś potężne, ale najwyraźniej da się z tym walczyć.

Kiedy latarnia poszła w ruch długouchy bez większego entuzjazmu, ale mimo wszystko całkiem uważnie przyjrzał się poszukiwanej Loli. Nawet jeśli wyraźnie nie uśmiechało mu się szukanie małych irytujących dziewczynek można było z łatwością dostrzec, że sprawę traktuje poważnie. Zresztą jak wszystko. Poprosił Yina o przesłanie zdjęcia poszukiwanej na swoją komórkę i spytał o kontakt do latarnika.
-Zawiadomiliście już policję, lokalne media?- dopytał uznając, że im więcej osób będzie szukało Loli tym szybciej się znajdzie.

Z kolei oglądając nagranie ze spotkania z Novemem był wyraźnie wstrząśnięty. Nie, to nie paskudne przemiany jakim został poddany Yoto zrobiły na nim wrażenie. Żaden film nie mógł się nawet umywać do grozy prawdziwego starcia z tą paskudą jakie miało miejsce na teście. Odrażających mutacji również się naoglądał, chociażby pod postacią psa, który zaatakował jego i Strife’a czy też ręki tego ostatniego, która wykształciła jamę gębową i przemówiła. Tym co sprawiło, że na zmianę zaciskał i rozluźniał pięści kalecząc pazurami własne ciało były słowa.

Odzszedł żeby uchronić Soni przed Ar Afazem, myślał że trzymając się z daleka zapewnia jej bezpieczeństwo i zupełnie do głowy mu nie przyszło, że zostawia ją na pastwę jeszcze gorszego wroga. Nie ulegało wątpliwości, że dziewczyna została zaatakowana dlatego, że kreatura nie była w stanie znaleźć swojego prawdziwego celu. Zafara który nie tylko nie miał stałego adresu, pracy, włóczył się po całkowicie niecywilizowanych rejonach, a do tego całkiem zmienił wygląd był trudny do namierzenia. Nie to co jego ułożona przyjaciółka. “Czego on do cholery ode mnie chce? Dlaczego musi wciągać w to Soni?!” Miał ochotę wrzeszczeć.
-Trzeba coś z tym zrobić zanim zrobi krzywdę TOBIE.- powiedział w tej chwili nieszczególnie przejmując się innymi stworzeniami regularnymi czy nie.
-Da się walczyć.- przytaknął Yinowi. -Ale czy da się wygrać to inna sprawa. Nawet połączywszy siły kilku drużyn na teście nie byliśmy w stanie go pokonać.
Soni wzruszyła się lekko przy odpowiedzi Zafary, ręce jej drżały. Po chwili wydobyła z siebie głos.
- Siłą z nim nie wygramy, musimy znaleźć na niego jakiś sposób - głos drżał jej na myśl o wspomnieniach z poprzedniego testu. - No i musimy mieć sposób na to, żeby nikogo nie zarażał…

Co do Loli:
- Nie zgłaszaliśmy tego nigdzie. Ani policji ani lokalnym mediom. A mam takie niedobre przeczucie, co by było, gdyby mała się na niego natknęła - Soni nie ciągnęła dalej tego zdania, nie miała ochoty sobie wyobrażać spotkania małej dziewczynki z tym potworem. - Proponuję jak najszybciej zabrać się za znalezienie Lolę, równolegle zajmiemy się Novemem. Jakby nie patrzeć, Lola to raczej dziecko.

- Nie wiem ile wy lat jesteście w Wieży, ale zakładam, że Lola ma przynajmniej dwadzieścia kilka lat, nawet jeżeli weszła do Wieży jako ośmiolatka. Głupio byłoby zakładać, że jest dzieckiem, nawet jeżeli się jak takie zachowuje. Może to jej maska? W każdym razie, jeżeli byłbyś Zafaro chętny, ruszajmy od razu znaleźć tę małą.

Zafara na chętnego nie wyglądał, bo i co tu kryć wcale chętny do poszukiwań nie był. Nie znał tej dziewczynki, praktycznie nic o niej nie wiedział i nie potrafił zrozumieć dlaczego ani Yin ani Soni nie chcą powiadomić odpowiednich służb, które mogłyby się tą sprawą profesjonalnie zająć, zwłaszcza jeśli był w nią zamieszany Novem. Zamiast tego oboje oczekiwali pomocy do niego. Mimo iż nie miał płuc westchnął ciężko.
-Proponuję zacząć od waszego lokum. Kiedy zapoznam się ze śladem jej shinsoo, będzie mi o wiele łatwiej szukać. Potem spróbuję podjąć trop od ostatniego miejsca w którym ją widziano.- zaproponował. Im szybciej zaczną tym szybciej skończą.

- Jesteś shinsoistą? - zapytał zaciekawiony Yin.
-Tak.- potwierdził długouchy.

- To dobrze, latarnii mamy już wystarczająco dużo. Ruszajmy zatem.
 
Agape jest offline  
Stary 16-02-2018, 23:40   #57
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Yin x Zafara
Poszukiwania Loli


Trójka regularnych udała się do Jastrzębiej Górki, która pełniła rolę tymczasowej kwatery Yina i jego zaginionej małej towarzyszki. W tym czasie każdy nieżeński byt w tej zgrai spełniał zadanie trzymania na oku Soni - jednocześnie w inny sposób. Zafara nie spuszczał ogólnie oczu z Soni, Yin bardziej skupiony był na jej pośladkach, może i starał się nie dawać po sobie tego poznawać, ale przed Zafarą tego nie zdążył ukryć.

- Co to za cycki na ścianie?
- To moje plany na ten kwartał - strzępki rozmów o przysłowiowej dupie
Maryny mimochodem docierały do uszu i innych ośrodków przetwarzania dźwięków tria przedzierającego się przez tłumy dziwacznych stworzeń. Soni niechcący prawie potrąciła wysokiego tęgiego humanoida z głową słonia, ich drogi jakoś niefortunnie się skrzyżowały, szczęśliwie nie doszło do rozruchu, dzięki czemu Zafara, Soni i Yin szybko znaleźli się w pokoju latarnika.

Zafara użył nieprzeciętnie wyczulonego zmysłu shinsoo, aby znaleźć więcej
wskazówek dotyczących okoliczności zaginięcia Loli. To co wyczuł, potwierdziło rekordy z bazy danych latarnii Yina. Raczej nie mieli do czynienia z porwaniem i innym uprowadzeniem dziewczynki, wyglądało na to, że ona sama wyszła gdzieś, prawdopodobnie na spacer - sęk w tym, że Lola potem nie wróciła do pomieszczenia, w którym została reszta jej rzeczy. Soni rozejrzała się po kątach pokoju, użyła też przezornie swojego latarniczego sprzętu, ale nie dokonała odkrycia wieku. Po dokładniejszych oględzinach pokoju grupa ruszyła za szczątkami shinsoo Loli, skutecznie "poszatkowanego" przez tłuszczę z karczmy.

Drużynie udało się wyjść na zewnątrz, ale Zafara miał przeczucie, że latarnia
może się przydać do dokładniejszego tropienia małej shinsoistki - a latarników miał dwóch, była więc większa szansa na odnalezienie Loli, nawet gdyby mieli znaleźć później jedynie zamarznięte na kość szczątki.
Soni i Yin uruchomili latarnie, dodatkowo zaś Soni odpaliła bazę operacyjną,
która mogła się poruszać i to szybciej niż na poprzednim piętrze. Co prawda nie mogłaby z nią startować w sprincie, ale widać - dziewczyna nie odstawiła na bok wspinaczki ani szlifowania swoich umiejętności klasowych. Niestety pogoda nie sprzyjała poszukiwaczom - było okropnie zimno, a wiatr, który od czasu do czasu wiał, potęgował uczucie wszechobecnego mrozu. Po ulicach o tej porze mało kto się kręcił, nie licząc stworzeń, dla których ta kraina lodu była istnym rajem na ziemi. Czy po tutejszemu - w Wieży.

Po drodze Zafara i Soni wśród tych nielicznych stworów przebywających pod gołym niebem dostrzegli dość znajomą twarzyczkę, choć do jej posiadaczki raczej nie mieli okazji zagadać.


Kerstin szła po drugiej stronie ulicy pod rękę z jakimś ciemnowłosym facetem, wyższym od niej o głowę. Zafara miał dziwne wrażenie, że Kerstin starała się z nimi utrzymywać jak najkrótszy kontakt wzrokowy (jeśli starała się jakiś utrzymać), po chwili przyległa bardziej do swojego towarzysza (pewnie jej zimno). Nie zajmowali się zbyt długo znajomą regularną z poprzedniego testu, sami nie byli tutaj ani za nostalgią ani za jakimikolwiek wspominkami. Choć gdyby się uprzeć, można by było śledzić i ją, i Lolę, bo natężenie stworzeń nie było jakieś problematyczne. Niemniej nie było specjalnie powodu, by śledzić jasnowłosą i jej chłopaka (a tak przynajmniej to wyglądało).

Jakimś cudem udało im przejść większy kawałek. Minęli wiele budynków i
latarnii, i im dalej szli, tym mniej problemów mieli z namierzeniem trasy Loli.
Udała się do najbliższego teleboksu, cholera wie jednak gdzie mogła pójść.
Musieliby się włamywać do komputera budki.

- Raz się nam udało włamać do tutejszego komputera. Jeśli nie zmienili
danych do logowania, można by było spróbować się włamać ponownie
- Soni podsunęła pomysł towarzystwu. Był to jednak pomysł ryzykowny, cholera wie, czy ktoś ich tym razem nie przyłapie. Poprzednim razem mieli sporo szczęścia, teraz jednak mogło się wszystko zmienić - niekoniecznie na ich korzyść.

W międzyczasie Zafara po wytężeniu zmysłu shinsoo wyczuł coś w śniegu, parę kroków przed teleboksem. Gdy wytężył wzrok, zobaczył w tym miejscu coś błyszczącego. Była to spinka z włosów Loli. Poza paroma włosami nie było na niej nic szczególnego - typowa, nieco wysłużona jasnoróżowa spinka z niebieskimi kamyczkami. Nie było na niej śladów krwi i innych "niepokojących" substancji.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 06-04-2018, 22:03   #58
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Zafara dzięki swojemu wyjątkowo wyczulonemu zmysłowi shinsoo był w stanie tropić zaginioną Lolę prawie tak dobrze jak zrobiłby to latarnik, co biorąc pod uwagę, że latarników miał koło siebie dwoje było wysiłkiem całkowicie zbędnym. Nie miał pojęcia dlaczego Yin zaprosił go do uczestnictwa w poszukiwaniu swojej znajomej skoro bez problemu mógł zająć się tym sam. Mimo wszystko długouchy za nic by z tej wycieczki nie zrezygnował ponieważ tylko tak mógł trzymać Soni na oku. Zauważył że także Yin wyjątkowo interesuje się dziewczyną z tym że skupiał swoje spojrzenie głównie na jej pośladkach. Z jakiegoś względu Zafarze to się nie podobało, posłał mężczyźnie nieprzychylne spojrzenie spod zmarszczonych brwi i od tej pory dbał żeby zawsze znajdować się między nim a swoją przyjaciółką. Odpuścił tylko na chwilę żeby podnieść spinkę Loli a kiedy wrócił wręczył ją Yinowi jakby chciał powiedzieć że to na czym powinien się teraz skupić to poszukiwania a nie pupa koleżanki.

Zazdrość Zafary była urocza, te krzywe spojrzenia, zajmowanie pozycji, jak na polu bitwy… Ciekawe czy futrzaka łączyło coś kiedyś z Soni. Ale nie było teraz na to czasu.

- Jeżeli chcemy ją znaleźć w miarę szybko, to przyda się jeszcze raz włamać do tej budki. Może i to ryzykowne, ale nie mam teraz lepszego planu. Źle mi się myśli… - dodał cicho po chwili.

Wpatrzył się w spinkę dziewczynki, zastanawiając się co się może z Lolą dzieje. Miał nadzieję, że wszystko będzie w porządku…

Soni obejrzała spinkę, po czym cichym głosem powiedziała do obu panów:
- Nie wiem, czemu, ale mam takie niedobre przeczucie, że nie powinno nas tu być. Jeśli mamy hakować budkę, to zróbmy to szybko.
OK, pora była późna, noc miała to do siebie, że w różnych istotach wzbudzała instynktowny strach przed ciemnością i tajemnicami w niej skrytymi, ale jak dla Zafary okolica wydawała się całkiem spokojna, a nawet i cicha. Po ulicy nie wiele stworów się szwendało, a ich trójka wyglądała raczej na znajomków, co czekają na kogoś pod teleboksem niż na grupkę chuliganów, co dokonywała pospolitych aktów wandalizmu, więc jedyne, na co mogli się narazić, to na jakąś tutejszą straż miejską albo jakiegoś idiotę, co szukał guza i połamanej szczęki. Po licznych incydentach nawet trudno było Zafarze i Yinowi przyjąć to, że można sobie stać pod gołym, sztucznym niebem i żyć normalną chwilą, a nawet zapomnieć, że jest się w Wieży, w której częściej panował wyścig szczurów niż laba.

Soni rozejrzała się wokół jeszcze raz z ostrożnością, po czym poprosiła Zafarę o stanie na przysłowiowej warcie, aby w razie niepowodzenia w akcji pomógł im zwiać stąd, licząc na to, że nie natkną się na jakiegoś nadgorliwego rankera lub bardziej nadgorliwego mundurowego. Androidka zabrała się z hakowanie, ale tym razem dłużej jej to szło, w akompaniamencie złorzeczenia zakończonego prychnięciem.

- Cholera, no - westchnęła ciężko. - Musieli zaktualizować w międzyczasie, serio? - to nie zwiastowało dobrych wieści. W pewnym momencie Zafarze zdawało się, że zobaczył jakiś kształt na granicy pola widzenia, lecz kiedy spojrzał w miejsce zwidu, niczego nadzwyczajnego nie dostrzegł.

- Dajcie mi jeszcze chwilę - Soni uparła się, że chce spróbować obejść system, ale czas się dłużył i zaczęło się robić bardziej nerwowo. Może jakaś człekokształtna istota omiotła ich wzrokiem, ale wraz ze zwiększającą się ilością przypadkowych świadków czy gapiów, zaczęło się czuć coraz bardziej ryzyko przedsięwzięcia. Nikt z postronnych nie robił co prawda nic w kierunku zatrzymywania trójki regularnych, ale było niebezpieczeństwo, że może ktoś kogoś zawiadomić, ktoś może podejść w każdej chwili i ich zatrzymać.
Długouchy oddalił się kilkanaście metrów od teleboksu i podpierał teraz ścianę jakiegoś budynku niewiadomego przeznaczenia. Stąd miał lepszy ogląd sytuacji i mógł wcześniej wykryć potencjalne zagrożenie zbliżające się do dwójki latarników majstrujących coś nerwowo przy budce. Jednocześnie wciąż był na tyle blisko, że mógł otworzyć koło nich portal, przez który mogli się ewakuować, gdyby tylko dostrzegł coś niepokojącego, a sam pozostać przy tym niezauważony. Póki co poza kilkoma ciekawskimi spojrzeniami od przechodniów nikt specjalnie się hakerami nie interesował. Mimo wszystko byłoby dobrze gdyby już skończyli.

Yin nie miał jak pomóc Soni, więc po prostu rozesłał latarnie, żeby poskanowały teren dookoła. Jeżeli dostrzeże jakieś niebezpieczeństwo, będzie mógł odpowiednio zareagować.

Soni wkręciła się w dalsze, desperackie hakowanie sprzętu, a Yin miał wrażenie, że coraz więcej niepożądanych oczu się na nich gapi - w zasadzie to już wcześniej było ich za dużo. Co prawda nie były to tłumy, ale nie dość, że już wcześniej za dużo gapiów było na tę akcję, to jeszcze brakowało tylko kamer i reflektorów oraz namolnego dziennikarzyny. Ze strony tłumu brakowało jakiejś zdecydowanej akcji, na szczęście, tylko pozostawała ta niepewność, czy może ktoś kogoś powiadomił...
Soni oderwała się na chwilę od “naprawiania sprzętu”, żeby przyjrzeć się, czy coś się dzieje. Po chwili ilość gapiów spadła, stwory straciły zainteresowanie ich trójką. Latarniczka mimo to rozczarowała się akcją, tak jakby była bliska rozgryzienia zagadki, ale jakaś przeszkoda, na którą się natknęła, okazała się nie do przeskoczenia.
- Fuck! - prychnęła gniewnie. - Prawie mi się udało, a musiało mi się zawiesić - po chwili odezwała się do Yina. - Potrzebuję mocniejszego sprzętu.

- Jeżeli z moimi latarniami dasz sobie radę w chwilę, to mogę ci wszystkich użyczyć. Ale musimy się za chwilę zbierać, mamy piękną widownię.

Soni porwała w pośpiechu latarnię, podpinając ją w szaleńczym tempie do aparatury, stukając wściekle po panelach. Wrażenie zdobywania pięknej widowni było zarówno ambiwalentne, jak i dosłowne, podnosiło ciśnienie w dobrą jak i złą stronę, wytwarzało masę adrenaliny, jak i nadmiar kortyzolu. Zafara, nie okazując tego po sobie, coraz bardziej się denerwował i miał złe przeczucia: albo coś pójdzie nie tak albo przyjedzie mundurowy i ich zabierze na spacerek na pobliski komisariat. Nagle rozległ się huk, który oderwał na chwilę zaskoczoną Soni od pracy. Hałas rozległ się niby blisko, ale jednocześnie trudno było zobaczyć jego źródło, nie ujrzeli nawet błysku. Gdy wydawało się, że to tylko ktoś zabawiał się materiałami pirotechnicznymi, kolejny głośniejszy huk rozniósł się po okolicy i co niektórzy zaczęli się rozglądać, czy to jakaś strzelanina się zaczęła. Parę stworzeń zmyło się z miejsca. Po chwili trzasnęło parę razy pod rząd, trójka regularnych szybko doszła do wniosku, że to nie jest jakaś strzelanina. Hałas rozlegał się z… lasu, bodaj tego, w którym pewien ranker miał im przeprowadzać test. Soni przerwała dalsze hakowanie, a patrząc na to, że dość szybko stracili widownię, bo ta się szybko, w mniejszym czy większy popłochu rozeszła i że stercząc w miejscu narażali się na cholera wie co, rzuciła do reszty:
- Co się dzieje?
Yin zdążył już zapomnieć o tej całej burzy sprzed paru tygodni, a tu najwyraźniej szykował się jakiś eksces. Tyle że poza tym, że było koszmarnie zimno, to nie rozpętała się burza śnieżna. Zafara dostrzegł grom padający gdzieś w głąb lasu, wydawało mu się też, że dostrzegł jakąś złotawą iskrę między drzewami. Wnet potężny piorun uderzył znów w to samo miejsce, a po około pół minucie straszny trzask rozniósł się po okolicy, zaś Yinowi nieprzyjemne ciary przeszły po ciele. I on w pewnym momencie miał wrażenie, że dostrzegł złoty błysk między drzewami, szybko go jednak stracił z oczu. Soni zerknęła w tamtą stronę i spytała chłopaków:
- Sądzicie, że… Lola mogła tam pójść? - i po chwili dodała. - Wy też widzieliście ten błysk? Co to może być? - dość zainteresowała się zjawiskiem. Najwyraźniej Zafara i Yin nie byli osamotnieni w dostrzeżeniu złotego światełka w lesie.

- Walka? Test? - rzucił w przestrzeń Yin. Nie powinno ich to teraz rozpraszać. - Spróbuj rozpieprzyć ten terminal, jakby coś się działo, to cię ochronimy.

Yin rozkazał utworzyć wolnym latarniom defensive formation nad budką, w której pracowała Soni. Samemu zaś obserwował otoczenie, gotów zareagować na wszelkie niebezpieczeństwa.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline  
Stary 07-04-2018, 10:40   #59
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Yin x Zafara
Coś się popsuło i nic się nie stało, czyli to znaczy, że niedobrze

Nie można było odmówić Soni, że dziewczyna naprawdę starała się jak mogła, ale przy wstrząsach ziemi, które towarzyszyły walce w oddali, przy rozwijającym się w okolicy chaosie, stawało się to coraz trudniejsze. Latarnie Yina alarmowały, że do miasteczka nadciąga fala potężnego shinso, które może pouszkadzać budynki czy stojące na przeszkodzie latarnie i niegłupim pomysłem byłoby wycofać się w bezpieczniejsze miejsce.
Ale to nie koniec atrakcji.
W momencie, gdy Soni już zaczęła robić postępy w hakowaniu sprzętu, całą zabawę musiała oczywiście popsuć straż miejska, którą to jednak ktoś powiadomił o tym, że jakaś trójka chuliganów dokonuje aktów wandalizmu i pomimo niebezpieczeństw będą musieli ich zwinąć. W międzyczasie z drugiego teleboksu wypadła grupa stworzeń, która w popłochu uciekała w sobie znanym kierunku – wszyscy bez wyjątku byli przemoczeni, ubrudzeni ziemią, co niektórzy też pokrwawieni, a kilku z nich było mocno pouszkadzanych. Z teleboksu wyszła też grupka też mocno „doświadczonych” stworów; co niektórzy z nich pomagali swoim towarzyszom ruszyć z miejsca, bo mieli np. pouszkadzane nogi.

- Wspaniale, że panowie tutaj są! Potrzebujemy pomocy, mamy rannych! – ktoś wykrzyczał z tłumu do straży, która musiała ogarnąć nie tylko „wandali”, ale miała jeszcze na głowie wybuchy z oddali i przybyłych rannych, którym też trzeba było pomóc.

Wtem latarnie ponownie, tym razem dobitniej zaalarmowały, że potrzebna jest męska decyzja w kwestii natychmiastowej ewakuacji z miejsca. Yin niemal automatycznie sprawił, że on, Zafara i Soni zostali „wyłączeni” z rzeczywistości, wraz z jego latarniami. I wyszło na to, że latarnik ocalił im życie. Co prawda oni niczego nie poczuł, ale trójka regularnych mogła obserwować jak fala czystej energii uderza w teleboksy i mocno je uszkadza; przedtem z budyneczku wyskoczył... Kostek, który w ostatniej chwili wyskoczył przez drzwi i przeturlał się po ziemi. Szkieletor spojrzał na teleboks, cała sytuacja chyba go mocno spiorunowała, ale chyba nie poszło tutaj o to, że transport poszedł się paść.

- LOLA! – wykrzyczał zrozpaczony Szkielet, a Yin poczuł, że traci grunt pod nogami. A później jego uszy przeszył przerażony krzyk Soni, a wzrok - oślepiający blask. Trwało to wszystko bardzo krótką chwilę, a po chwili, kiedy mniej mroczków skakało przed oczami oszołomionego włócznika i gdy powrócił mu słuch, zobaczył spalony grunt, dosłownie niecałe połowy (lub mniej) stróżów (bo reszta została zwęglona i z nich pryskała krew oraz ulatywał dym), którzy mieli ich zabrać ze sobą, a Soni – ujrzała stopione na płyn urządzenia kontrolujące magiczne przystanki teleportacyjne. Cała jej praca poszła na nic.

Tymczasem ci stróże, co ocaleli, rozproszyli się, pomagając przybyłym uciec z niebezpiecznego miejsca. Szkieletor też się oddalał od zniszczonych teleboksów, nie będąc świadomym tego, że nie tylko on przeżył stratę małej shinsoistki – lecz w obliczu zagrożenia nie mógł sobie pozwolić na użalanie się nad sobą. Tymczasem miasteczko przedwcześnie się obudziło – do mieszkańców najwyraźniej dotarło, że to nie są tylko głupie i niebezpieczne zabawy Szczurów; bo takie szkodniki nie byłyby chyba zdolne do czynienia takich zniszczeń i grozy. To nie była wichura śnieżna, przy której mogli zostać zasypani i wywiani w siną dal. Wybuchła jakaś niespodziewana bitwa, w której nikt nie miał ochoty uczestniczyć, która toczyla się w oddali, ale skutkami sięgała o wiele dalej. Soni, Yin i Zafara na razie byli bezpieczni, ale mężczyzna wiedział, że jego sztuczka nie będzie trwać w nieskończoność. Jeśli będzie ich dalej trzymał pod tym niewidzialnym „kloszem”, to sam straci siły na dalsze działanie, a ochrona i tak zaniknie. Soni zdążyła się pozbierać, ale za dużo rzeczy zdarzyło się naraz i chyba potrzebowała szybkiego resetu, żeby ogarnąć, co się podziało.

- Już myślałam... żę zginęliśmy – wydukała, kiedy spojrzała w miejsce bitwy. Tym razem ponownie zobaczyła złoty błysk uderzający z impetem w czerwony ognik. Po tym ponownie rozlała się niszczycielska fala.

- Tam jest walka. Jakieś dwa byty walczą między sobą – oznajmiła Soni. - a przy okazji sieją zniszczenie, pewnie rankerzy albo nieregularni. Musimy stąd uciekać jak najszybciej.

Zafara mógł użyć portalu, żeby przenieść się do supermarketu, gdzie wylądował ze Strife'm. O ile ktoś go w zupełności nie rozproszył. Przypomniało mu się też, że w podziemiach też zostawił portal, który zamknął, jednak tu też nie miał gwarancji, że ta brama jeszcze istniała.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 07-04-2018 o 10:46.
Ryo jest offline  
Stary 15-04-2018, 21:06   #60
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Elise Rush
Przesiadka na wyższy level, czyli pa pa, Piętro IV

PIĘTRO IV

Po zasłużonym odpoczynku po zdanym teście przyszedł czas na kolejne Piętro.

Blondynka odziana w szkocką kratę poprawiła berecik i spojrzała na bramę, przez którą przechodzili regularni. Rankerka, spora nagini, pilnowała tego, żeby transport regularnych odbył się bez problemów. Brak kończyn nie przeszkadzał jej w utrzymywaniu porządku - nie dochodziło do zbędnych przepychanek do i przy portalu. Każdy regularny miał obowiązek deaktywować magiczny ekwipunek. Kiedy rankerka wyczuła, że ktoś zapomniał (lub nie) czegoś wyłączyć, nie przepuszczała delikwenta, dopóki ten nie spełnił wymogów.

Przyszła kolej jasnowłosej.
- Elise Rush.
Szkotka podeszła w kierunku portalu, stanęła przy wielkiej wężycy, która za pomocą swoich mocy (gdyż nie ruszała niczym innym niż tylko łbem) przygotowywała regularną do przejścia przez portal.

Rankerka przez chwilę mierzyła ją uważnym spojrzeniem.
- Yhym. Dobrze. Można przechodzić - nagini skinięciem łba zasygnalizowała, że Elise może przejść na drugą stronę. Portal migotał tęczą kolorów i przywoływał wspomnienia dyskomfortu towarzyszącego teleportacji.
Blondynka niemal odruchowo wzięła głębszy wdech, jakby miała zamiar zaraz zanurkować na dłuższy czas. Uczucie rozpadania się na niezliczone kawałki i jednoczesnego jednoczenia się z nurtem płynnej energii nie należało do przyjemnych, ale też częstych doznań, a teraz czwarty raz będzie musiała przez to przechodzić. Niemniej nie z takich rzeczy ludzie się wykaraskali, jeśli wyszli z tego cało.

Feeria wszystkich możliwych barw oszołomiła oczy, a w uszach mocno przytkało.

PIĘTRO V




Elise westchnęła z ulgą, wydostając się z portalu. Przenikliwe zimno otrzeźwiło Szkotkę - już przypomniała sobie, że zapomniała udać się na zakupy! Ale wrócić już nie mogła - portal deaktywował się. W tym momencie Elise dojrzała patrol zbrojniczych bacznie jej się przyglądających. Poza tym to przy portalu nie zobaczyła nikogo znajomego.

Chłodna kapryśna pogoda nie była niczym nowym ani przerażającym dla Elisy. Inna sprawa, że była ubrana nieadwekwatnie do tutejszej aury, a najbliższy sklep mógł być przynajmniej godzinę drogi od miejsca teleportu. Dziewczyna trzęsła się z zimna. Obserwowała portal, ale nie długo. Nie zamierzała tutaj sterczeć jak głupia. Ci, którzy wyszli niedługo przed nią, udali się swoją drogą i wcale się na nią nawet nie obejrzeli.

Elise otworzyła Kieszeń i wyciągnęła z niej cukierki. Spojrzała w kierunku miasteczka w oddali i przyjrzała się jedynemu budynkowi znajdującego się rzut beretem od niej. Lokal był otwarty.
Nogi niemal same kierowały ją do - jak się wkrótce okazało - sklepu. Takiego w stylu 1001 drobiazgów. Przez chwilę w okienku nikogo nie dostrzegała, ale światło się paliło.

Wkrótce ukazał się sprzedawca. Psi sprzedawca.

- Dobry wieczorek! Hau~ - szczeknął wesoło pieseł. - Co podać?
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 15-04-2018 o 22:36.
Ryo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172