PLASK
Kolejne goblinie truchło chlapnęło o posadzkę w kałuży własnej krwi. Bitewny szał jeszcze nie nadszedł, zielonoskórzy wybitnie nie stanowili większego wyzwania. Stanowili jedynie preludium do prawdziwego potwora mieszącego się w tych ruinach. Odwrócił się w stronę roztrzaskanych wrót.
I zaklął szpetnie spluwając na ziemię. Magia. Ymir gardził nią. Dla niego liczyła się tylko siła mięśni i stal. Wyłącznie słabi kryli się za tą mroczną sztukę, więc tylko inni podobni do nich mogli ją powstrzymać. Tacy jak Esmond czy Olaf. Nie zamierzał jednak stać bezczynnie i tolerować co bestia czyniła ich towarzyszce. Rzucił się obok stworzenia w jej kierunku. Liczył że uda się mu ją pochwycić i oderwać od stworzenia. Może to powstrzyma to cokolwiek jej robiło.
__________________ you will never walk alone |