Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2018, 15:37   #199
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Tura 38


- Trzymaj. - opiekun blondwłosej nastolatki nie ustąpił i wręczył właściwie lekarce z powrotem jej karabin. Gospodarz lekko uniósł brwi ze zdziwienia.

- Jednak nie przedłużacie? No to chcę z powrotem swój mikroskop. - nie młody już i z porośniętą siwą szczeciną na szczęce mężczyzna szybko jednak dostosował się to tej zmienionej sytuacji.

- Przedłużamy. - odpowiedział wujek Angie ściągając z ramienia swój M 4. Karabinek wylądował mu w rękach a syn dawnego pastora od razu się zdenerwował i wydawał się spłoszony.

- Poczekaj... co ty robisz? - dodał szybko oblizując nerwowym ruchem nagle spierzchnięte wargi. Zwłaszcza gdy broń wydała z siebie metaliczny suchy trzask.

- Przedłużamy. - powtórzył najemnik wyjmując magazynek z gniazda broni i podając ją handlarzowi. Ten sięgnął po chwili wahania i chwycił podany karabinek. Szybko zaczął go oglądać jak nową zdobycz i kiwać głową i uśmiechać się do nowej zabaweczki.


- O. Z granatnikiem. I z celownikiem. - handlarz oglądał chciwym okiem i wprawnymi rekami podaną broń.

- Pasuje? - zapytał Pazur obserwując te zachłanne manewry gospodarza.

- No pewnie, że pasuje! - właściciel niedogolonej twarzy rozpromienił się jak z przedwczesnego prezentu na któreś święta.

- Świetnie. - skinął głową Pazur słysząc, że umowa została zawarta.
- Wrócę po niego. - powiedział spokojnie obserwując czy jego słowa wywrą jakiś efekt.

- Jasne, nic się nie bój. Ale wiesz, jakbyś chciał to nie musicie wracać z tym mikroskopem, możecie go sobie zatrzymać. A ja sobie zatrzymam tego starego grata. - handlarz wyglądał jakby miał być najlepszym przyjacielem Pazura a przynajmniej transakcji z nim jaką proponował.

- Wrócę po niego. - powiedział najemnik nieoczekiwanie robiąc krok w stronę gospodarza. A, że i tak dzieliło ich niewiele to właściwie od razu znalazł się przy nim. A, że górował nad nim i masą i wzrostem to handlarz wydawał się nagle jakiś mniejszy i w ogóle w cieniu Pazura. Szybko więc cofnął się o krok a na twarz wróciło mu zaniepokojenie. Ciemny blondyn jednak dalej aż kurczowo teraz ściskający karabinek mężczyzna natrafił plecami na ścianę.
- I będę bardzo na ciebie zły jeśli nie będziesz miał dla mnie mojego karabinku w takim stanie jak ci go teraz oddaję. Bardzo zły. Rozumiemy się? - Pazur właściwie nie podniósł głosu ale jakoś całościowo nie szło się dziwić dlaczego gospodarz nagle zaczął się pocić i wiercić po jego wzrokiem uwięziony między nim a ścianą.

- No, no pewnie! Nic się nie bój, będzie na ciebie czekał! - zapewnił od razu handlarz zerkając na moment w bok na Izzy ale głównie śledząc reakcję rosłego klienta. - Jestem uczciwym biznesmenem, każdy tutaj wam to powie, możecie zapytać kogokolwiek! - dodał na wszelki wypadek by przekonać swoich gości o czystych intencjach i solidności.

- Świetnie. No to jesteśmy ugadani. - najemnik skinął ciemno blond głową po chwili wpatrywania się w dół w rozbieganą twarz lokalnego biznesu.

- No pewnie, nie ma sprawy ale wiesz, jakby co to pomyśl o mojej propozycji. Możemy ponegocjować, coś ci najwyżej dorzucę, zapraszam do mojego lombardu. Przyjdziesz, pooglądasz, na pewno znajdziesz coś dla siebie. - gospodarz gdy tylko złapał oddech i mógł już mówić do pleców odchodzącego Pazura od razu przeszedł do kolejnej próby negocjacji.

- A jakbym nie przyszedł osobiście to przyjdzie taka młoda blondynka z Glockiem i 416-ką. Albo ta pani. To oddasz którejś z nich. - Pazur odwrócił się jeszcze i dopowiedział swoją alternatywę. Handlarz nie wydawał się w pełni usatysfakcjonowany ale może nie tracił nadziei, że do jakiejś transakcji, w jakimś “później” może dojdzie. Pokiwał głową więc i tym pożegnał swoich klientów.

Na zewnątrz, lekarkę znowu ze swoim karabinem i najemnika już dla kontrastu bez swojego tak samo przywitał południowy gorąc. A w końcu dzień był jeszcze całkiem młody. Bez zmian na zalanej ulicy czekała czarna furgonetka. I mokre buty, z mokrymi nogawkami spodni znowu czekające na kolejny kawałek brodzenia w kolejnym fragmencie zatopionego krajobrazu.
- Posłuchaj Izzy. - powiedział Pazur wpatrując się w ciemną bryłę uterenowionej furgonetki khainity. - Niezręcznie wyszło. To wszystko. Wczoraj wieczorem i dziś rano. - powiedział nieco machając dłonią jakby chciał ogarnąć gestem wspomniane wydarzenia. Westchnął, spojrzał na stojącą obok kobietę z jej własnym karabinem wodząc po niej wzrokiem. - I chyba nas oboje trochę poniosło. Może trochę więcej niż trochę. - powiedział i wziął głębszy oddech. Spojrzał gdzieś w bok zastanawiając się chyba co zrobić czy powiedzieć dalej. W końcu zaczął iść wzdłuż ściany domu wyciągając nóż z pochwy.

- Oboje nie myślimy, nie mówimy ani nie planujemy jednoosobowo. Tylko przez pryzmat naszych rodzinnych priorytetów wobec których reszta spraw blednie. - powiedział sięgając dłonią do pobliskiego krzaka. Przebierał w nim chwilę jak mówił aż w końcu wybrał jakiś kwiat i odciął go dobytym nożem. Odwrócił się w stronę lekarki i ruszył w jej stronę chowając z powrotem nóż do pochwy.
- Niemniej co by nie mówić wczoraj no rzeczywiście dałem ciała z tą drugą turą badań. Powinienem przyjść tak jak się umawialiśmy. Więc chyba faktycznie masz powód by się na mnie wściekać. Głupio mi z tego powodu i przepraszam cię za to. Jeśli zdecydujecie się dalej jechać sami to powodzenia. Ale wolałbym się rozstać w zgodzie. A najlepiej w ogóle. - mówił nieco wolniej niż zazwyczaj, ważąc słowa i patrząc na rozmówczynię. Na chwilę zamilkł zastanawiając się chyba czy nie dodać coś jeszcze ale pewnie mu nic innego nie przyszło do głowy. Wyciągnął więc rękę, podając jej świeżo ściętą różę.




Woda w utopionym w złej wodzie pomieszczeniu zagotowała się. Podobnie wzburzony został pył i kurz unoszący się po upadku rumowiska. Zawiesina drobin kurzu nadal drapała gardło i szczypała w oczy utrudniając koncentrację wzroku na czymkolwiek. Wszystko to jednak nie umywało się do tego co działo się zaledwie o te dwa, trzy kroki od strzelającej blondynki. Wodą wzburzyło na boki jakby wpadł tam jakiś niewidzialny ciężar. Stworzenie pod wodą zakotłowało wodnistą zawiesiną. Fale brudnej, mętnej wody roztoczyły się kręgami zalewając także kucającą blondynkę gdy mijająca ją pierwsza fala uderzyła ją i podeszła po samą pierś a resztki ochlapały jej twarz. Potem przyszły kolejne bo skotłowana woda tworzyła chaos gdy na przemian odpływała od kotłującego się stworzenia to wracała natrafiwszy na ściany lub inne przeszkody.

Przez chwilę nastolatka widziała zarys stwora. Coś długiego. Jak jakaś jaszczurka. Tylko duża. Z długim ogonem. Stwór zrewanżował się strzelającemu człowiekowi i przez zawiesinę kurzu i kropel wody w powietrze chyba czymś splunął w stronę klęczącej nastolatki.


Struga śmignęła obok blondynki jak w coś trafiła to nie w nią. Woda ponownie w znacznej części przykryła te stworzenie ale jednak jego pozycje zdradzał ruch wody. Czołowa fala zaczęła pruć prosto w stronę Angie! Stwór skryty pod płytką wodą szarżował prosto na nią! Wolniej niż biegnący człowiek ale w tak krótkich odległościach miała ze dwa kaszlące, szybkie oddechy aby zdziałać coś nim stwór znajdzie się przy niej!




- Szkoda czasu na szczegóły. Chcesz działać to działaj. - Spencer na chwilę skrzywił usta w podkówkę i lekko zaprzeczył ruchem głowy. Zwolnił a następnie zatrzymał swoją monstrualną maszynę by pasażerka mogła wysiąść. Dopiero co zjechali za dość łagodny zakręt więc samochody i stojąca przy nich banda nie były już widoczne. Zostali z kilkaset metrów przy wylocie z osady. Przyzwoitą zasłonę dawały drzewa miejscami układające się w całe kępy czy nawet las. Powinny dać niezłą osłonę od strony drogi.


Niemniej sama oś drogi dawała raczej mizerne możliwości skrytego podejścia a na niej stały ostatnio zaparkowane samochody jakie właśnie minęli. Pieszo to by pewnie mogło zająć z kilka minut by wrócić w tamte okolice. O ile nic nie wyskoczy po drodze oczywiście. Spencer zerkał ciekawie na pasażerkę jakby nie do końca był pewny czy żartuje czy tak na poważnie z tą eskapadą w stronę tamtej bandy.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline