Oskar czekał, czekał aż się wreszcie doczekał powrotu towarzyszy. -No nareszcie jesteście. Wchodźcie, nikt za wami nie szedł? To dobrze. - następnie pomógł im położyć rannego w skazanym przez Dziadygę miejscu.
To co się następnie wydarzyło, bardzo wpłynęło na szlachcica. Był świadkiem rytuału, którego sam stał się "ofiarą" w wiosce. Obserwując jego przebieg, reagował na niego zmiennymi grymasami twarzy i wyraźnym niepokojem. Pod koniem rytuału uczynił szybki znak młota. Teraz, gdy oglądał to z bliska, czuł do samego procesu wyraźną niechęć. Dlatego odetchnął z ulgą, gdy się zakończył. -Weźmy najpotrzebniejsze rzeczy i chodźmy stąd jak najszybciej.- powiedział do maga. Szlachcic wręcz wyrywał się do działania. Znudziło go siedzenie w tej dziurze i przeklętym mieście. |