Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2018, 08:06   #11
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Redakcja The Times-Picayune, ranek
- Tu jest rzetelne dziennikarstwo szefie. - Sebastienne przesunął po biurku numer Huntera poświęcony zmarłemu.
Nawet prywatnie nie zwracał się do ojczyma po imieniu stosując grzecznościowe “Mr Woodbridge”, w pracy tym bardziej brnął w oficjalność relacji.
- Tu jest wszystko, możemy robić przedruki… Więcej drążenia, szczegółów niż tutaj? - Puknął palcem w miesięcznik. - To może oznaczać odkrywanie pewnych niewygodnych faktów. Romanse, nielegalne transakcje, drugie dna działalności filantropijnej. - Lovell skrzywił się lekko i podrapał po skroni. - Bez tych udziwnień, z publikowaniem wprost, z nazwiskami i rzetelnym who’s’who, to zrobimy sobie wrogów. A kim jest wróg gorszy niż ktoś bogaty i wpływowy? Bogata i wpływowa kobieta…

- Sebastienne, dlaczego z góry zakładasz, że kryją się za ich działalnością jakieś szwindle. Najpierw sprawdź to, a potem będziesz wydawał opinię. Korzystaj z wszystkich dostępnych źródeł. - Wskazał na Huntera. - Idź do archiwum i do biblioteki jeśli trzeba. Co do przedruków sprawdzaj te informacje, które znajdziesz w gazetach. To kłamcy. Wiedzą tylko jak podawać niesprawdzone rewelacje. Brukowe przecieki weryfikuj. Zyskamy wiarygodność ośmieszając nie sprawdzone fakty drukowane przez brukowce i Ballarda.
Lovell tylko skinął głową nie odzywając się, bo i nie było sensu rozwodzić się nad dziennikarskimi fuszerkami “Crusadera” i “Crescenta” lub niechęcią Johna do konkurencji w postaci “Itemu”. Przewidywał zresztą, że to dopiero wstęp.
Nie mylił się.

- Jedź do firmy Blackwood Oil Company - kontynuował Woodbridge. - Tylko uważaj na Roberta Raynoldsa typowy południowy konserwatysta (poczytaj jego wywiady dla Item’a). to teraz najważniejszy człowiek w tej firmie. Raynolds może ci utrudniać zbieranie informacji, dlatego nie mów mu że jesteś z Picayune. Lepiej byłoby pogadać z tym drugim wspólnikiem Blackwooda. Hunt to ich główny inżynier, tylko że to człowiek który nie lansuje się w prasie. Siedzi w tych swoich maszynach i ciężko będzie do niego dotrzeć. Pogadaj z maszynistami i mechanikami z naszej drukarni. Oni go znają.
- Ci cisi i nie rzucający się w oczy zazwyczaj okazują się bardziej interesujący. - Sebastienne uśmiechnął się lekko, kolejnym kiwnięciem głowy deklarując zamiar wykonywania poleceń.

- Ty możesz nie pamiętać Winstona Russella, to był świetny dziennikarz śledczy zajmował się trudnymi tematami: malwersacje, ustawiane przetargi i wszystkie te brudne sprawy. Lubił to, taki prawdziwy idealista. Działał jako freelancer, ale często u nas publikował. Mafia go załatwiła. Słyszałem plotki, że węszył wtedy wokół interesów Raynoldsa. Ta sprawa podobno go utopiła, ale nie ma na to dowodów. Wiesz, że ja nie zajmuje się takimi sprawami.
- Wiem - Szwajcar po raz trzeci kiwnął głową starając się nie pokazać po sobie jak odebrał informację o Russellu.

- Na początek przygotuj te dwa teksty o jego kobietach. Jeśli rzeczywiście dotrzesz do brudów to przynieś mi te informacje. Wtedy zastanowimy się, co z tym zrobić. Nie chcę ośmieszyć zmarłego Blackwooda, ani tych kobiet w przeciwieństwie do tych gnid z Item’a. Obie panie Blackwood pewnie wiedzą, żeby nie gadać gównianymi gazetami. Gdy będą chciały sprostować spekulacje i pomówienia nasze łamy są dla nich otwarte.
- O ile zechcą preferować Picayune… Co by nie mówić o Ballardzie, to jego prasa jakąś pozycję jednak ma.
- Nie tylko prasa. Kupili na wyłączność stację radiową. Pewnie wiesz. Te ich brednie mogą teraz docierać do analfabetów. To jest prawdziwa tragedia. Ale my też musimy mieć rozgłośnie. Radioodbiorników jest coraz więcej. Umówiłem się na wstępne rozmowy z Aldissem. Zobacz - John wyciągnął z szuflady wycinek z katalogu.



- Ale wracając do Blackwoodów. Panienka Milli to kobieta nowego pokolenia pewnie nie pójdzie do konserwatystów z Itema, którzy szydzili z jej przyjaciółki pilotki. Nie znam poglądów społecznych i politycznych pani Deanny. Na ten temat mógłbyś się coś dowiedzieć.
- Od tego zacznę. Lepiej uprzedzić w jej przypadku “Item”. - Sebastienne przeczuwając koniec audiencji wstał i zebrał marynarkę z poręczy fotela.

- Jeśli coś tam jest to może puścimy to tak jak chcesz, bez nazwisk w twoim stylu. Ale nie ciesz się pójdę na to ustępstwa tylko ze względu na twoją matkę. Liczę, że mnie nie zawiedziesz.
Lovell stał przez chwilę patrząc na Johna. Nie było po nim widać żadnej radosnej reakcji na tę furtkę dającą nadzieję, iż mógł będzie opisać artykuł tak jak lubi.
- Nie chcę żadnych ustępstw ze względu na matkę - powiedział w końcu powoli, starając się aby w jego tonie nie było znać irytacji.
- Rozumiem, nie będę przed Tobą ukrywał, że ona przychodzi i prosi. Daj mu ten materiał, ten temat. Wiem, że chciałaby dla ciebie jak najlepiej, ale w redakcji jest pewna hierarchia.
- Porozmawiam z nią o tym. - Sebastienne pokręcił głową z lekką rezygnacją. Zdecydowanie nie chciał ciągnąć tego tematu.
Skierował się ku drzwiom.
- Będę informować o postępach - dodał wychodząc.


Maison de Lovell przy Exchange Passage, późny ranek
Francoises Lovell jeszcze spała, co wnioskować można było po ciszy panującej w domu zamiast tonów muzyki klasycznej dobiegających z wysłużonego adaptera. Ukochane przez nią dźwięki szczególnie Bizeta i Vivaldiego w ciepłe i spokojniejsze niedziele dobiegały nawet do Canal street i Rue d’Iberville, gdy Francoises zabierała adapter na taras aby towarzyszył jej w czasie wygrzewania się na słońcu przy dobrej książce. W ciepłe acz bardziej ruchliwe, powszednie dni, muzyka rzecz jasna nie przebijała się przez harmider aż tak daleko i klasyczna muzyka słyszana była jedynie przez najbliższych sąsiadów, nielicznych przechodniów tej niewielkiej uliczki, oraz klientów sklepu Abrahama O’Connora.

Francoises stoczyła z Sebastiennem istną epicką walkę o parter domu. Logiczne argumenty wskazujące iż nie potrzebują tak sporego domostwa, rozbijały się niczym o ścianę. Wcześniej, niedługo po ściągnięciu rodziny z Berna, może i dom św. pamięci Bertranda Lovella tętnił życiem, ale gdy matka i siostra Sebastienne’a powychodziły za mąż i wyprowadziły się do mężów, a Wilhelm właściwie przestał w domu bywać, trzypoziomowe domostwo jedynie dla dwójki było zbyt duże i drogie w utrzymaniu.

“Kropla drąży skałę” i Francoises w końcu skapitulowała. Parter został wynajęty niejakiemu O’Connorowi, który otworzył tam sklep, nawet nieźle prosperujący. Czynsz jaki płacił nie był oszałamiający, ale starczało i na utrzymanie budynku i na drobne wydatki, choć nie na tyle, aby Lovell mógł sobie pozwolić na rzucenie pracy i poświęcenie się do reszty pisarstwu.
Abraham od dłuższego czasu drążył aby renegocjować umowę i włączyć do wynajmu piwnicę, ale tu Francoises i Sebastienne byli już zgodą koalicją mówiącą kategoryczne “nie”. Sklepikarz wielokrotnie argumentował iż pomieszczenie to stoi przecież kompletnie puste, a on zrobiłby z niego magazyn i coraz to nowe odmowy utwierdzały go w osobistym przekonaniu, że ma tu do czynienia ze zwykłą złośliwością dwojga Lovell’ów.

W powietrzu unosił się delikatny zapach opium tłumaczący ciszę. Dziennikarz wątpił aby obudziła się przed południem i nie przeszkadzało mu to. I tak wpadł do domu jedynie na chwilę, aby odświeżyć się i przebrać po obiedzie u ojczyma, wieczorze w Tortorich's i nocy w pracy. Choć wciąż był w całkiem eleganckim stroju, to ewentualne spotkanie w tym stanie z osobą pokroju Deanny Blackwood nie byłoby zdecydowanie w pierwszej setce dobrych pomysłów. Nieogolony i wczorajszy ściągnął marynarkę, oraz wygniecioną koszulę i zaczął grzać wodę na kawę, oraz do umycia się. Poranny chłód zmusił go do włożenia lekkiego swetra, a gdy wciągnął go już na siebie sięgnął po gazetę.
“Morning Tribune”.



Większość tego co Woodbridge mówił o Itemie było prawdą, choć okraszoną niechęcią, która wyolbrzymiała pewne rzeczy. Dziennik Ballarda miał swoją renomę i dobrze było sprawdzać co u konkurencji piszczy. Miał zamiar wysłać Jenny po gazetę i poczytać co chłopcy z Union street wysmarowali o Blackwellu, czekając na przybycie Johna do redakcji, ale zrezygnował nie chcąc świecić ojczymowi Morning Tribune w oczy. Zanim jednak pogrążył się w lekturze jego wzrok powędrował na biurko, ku aparatowi telefonicznemu.

Zgodzi się spotkać czy nie?
Kobieta tej klasy co Deanna Blackwood, w tak ciężkim dla niej momencie.
I reporter gazety.
Zrozumie, czy rzuci słuchawką z odrazą przyrównując do szakala?

Patrzył długo na telefon zastanawiając się jak poprowadzić rozmowę. W końcu wybrał numer.
Po chwili usłyszał dźwięk połączenia, a potem żeński głos powiedział:
- Słucham. - nic więcej nie padło.
- Dzień dobry, nazywam się Sebastienne Lovell, czy mógłbym rozmawiać z panią Deaną Blackwood?
- Słucham - zniecierpliwienie w głosie wzrosło o 1 punkt.
- Chciałbym złożyć kondolencje, ale wiem jak banalnie to brzmi, szczególnie przez telefon. W każdym razie przykro mi… - powiedział ostrożnie dobierając słowa. - Jestem dziennikarzem The Picayune, czy mógłbym liczyć na krótką rozmowę?
Milczenie w słuchawce trwało kilka sekund.
- Mój mąż bardzo szanuje… - załamanie głosu - szanował pańską gazetę. Jakie tematy chciałby pan poruszyć?
- W dzisiejszym wydaniu widnieje mój artykuł o pani mężu, ale był on… był człowiekiem zdecydowanie większego formatu niż ktokolwiek inny w Nowym Orleanie - Sebastienne nie zmienił tempa mówienia. Choć chciał przekazać wiele, to nie chciał zasypać kobiety słowotokiem.
- Oczywiście - kobieta potwierdziła jego słowa, jakby mówił o powszechnie znanym fakcie.
- Filantrop, ludzie go lubili, mamy zamiar przedstawić go szerzej, ku pamięci na jaką zasłużył. - Chwila zawahania. - Ale i nie tylko jego. Rodzinę. Panią, jego córkę, chciałbym porozmawiać o tym jaki był prywatnie, a od kogóż mógłbym dowiedzieć się tego jak nie od żony. Obiecuję, że nie zajmę dużo czasu.
Znów chwila milczenia.
- Howard szanował swoją prywatność… - zaczęła z wahaniem. - Ale zależy mi, żeby kontynuować jego dzieło. Dobrze wiem, że bez pomocy prasy, sprzyjającej mi i jemu prasy, to się nie uda. Spotkam się z panem.
- Wunderbar! Jestem niesamowicie zobowiązany. Jestem również do dyspozycji. Wiem, że może mieć pani wiele spraw... Proszę wybrać czas i miejsce, a dostosuję się do tego.
Znów chwila milczenia. Pani Blackwood najwyraźniej coś rozważała.
- Spotkajmy się w New Orlean Sanitarium - zaproponowała w końcu. - Za godzinę?
- Do zobaczenia zatem.
Sebastienne siedząc patrzył na milczącą słuchawkę trzymaną w dłoni.
Uśmiechnął się do siebie i zaczął szykować się do spotkania.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 09-04-2018 o 16:56.
Leoncoeur jest offline