Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2018, 20:18   #174
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Poszło zbyt łatwo, co wprawiło Partridge’a w głębokie zdumienie. To nie był rodzaj walki do jakiej przywykł. Podczas normalnego pojedynku powinien chybić potwora, a następnie doświadczyć trzeciej zasady dynamiki na pobliskiej skale.
Zrewidował stan swoich kończyn. Aż westchnął z rezygnacją.
- Serio? Nawet draśnięcia? Za co ja płacę podatki… a może to był haracz?
Te rozważania, godne największych myślicieli z epoki prekambru, przerwała interwencja kolejnego krasnoluda. Był to już niby enty pokurcz, jakiego spotykali, a jednak tkwiło w nim coś osobliwego. Na uwagę zasługiwał z pewnością sam fakt trzymania pionu, lecz łucznikowi chodziło o inną rzecz. Może ta czapka… wyszła z mody razem z okularami bez szkieł, jakie nosiły szukające przyjaciół, nastoletnie gobliny. Nie. Mapa blizn na twarzy? Jego rodzice chyba pomylili kołyskę z betoniarką. Przykra sprawa, ale znów nie taka rzadka, szczególnie jak starzy nazywają się Łamacz Gnatów i Twarde-Przedmioty-Dzierżąca.
Nagle go olśniło, aż strzelił palcami i zakręcił lewą rzęsę w ciasny kok. Ten język! Jak mógł nie dostrzec tego od razu? Może dlatego, że widział ledwie czubek własnego nosa? W każdym razie kolor oślizgłego ozora przechodził w barwę lekkiej fuksji z odcieniami kanarkowego piaskowca. Podobna barwa świadczyła o diecie ubogiej w skałę księżycową, która była podstawą krasnoludzkiego menu. Tak przynajmniej słyszał.
Cholera jasna! Jednak nadal nie to. Krasnolud był po prostu… z innej bajki. Trudno szło to w ogóle wytłumaczyć, ale czuło się, że wypluł go jakiś odmienny świat. Silverballs nie mógł tego ujrzeć, aczkolwiek nawet kontury wokół tamtego załamywały się, jakby pragnąc przywrócić go do ojczystego wymiaru. Tam znów mógłby zostać rodowym mopem, co sugerowała aparycja nieznajomego. Mimo dzielących ich różnic kulturowych oraz rewelacji zapachowych, poczuł cień więzi z krasnoludem. On sam nie miał łatwego dzieciństwa, jeśli można tak powiedzieć o okresie, z którego najlepiej zapamiętał rozżarzone węgle w nocniku i owsiankę z gwoździ.
Tymczasem Zbyszek najwyraźniej zakończył sen o… stop, nawet nie chciał wiedzieć, co mógł śnić ów mag. Wystarczyło, że obudził się on dzierżąc zapas papieru, jaki z drukiem miał mało wspólnego.
- Pogadamy później, czas się nam zwijać równie szybko, co spółce kapitałowej po nakazie wydania faktur - tu zrobił chwilę przerwy. - Nieważne. Nic nie mówiłem. Stare dzieje.
Aby przerwać krępującą ciszę, wziął ciało Lucyny pod pachę. Wyczytał zdziwienie we wzroku pozostałych, choć równie dobrze mógł być to zez rozbieżny. Trudno było to ocenić - aby opisać cokolwiek niebędącego rozżarzoną kula światła, Partridge musiał improwizować z zapałem uczniaka zamkniętego w damskiej łazience.
- No co? Nie zostawię jej tutaj. Tu chodzi o pamięć! Albo jedzenie, jeśli szybko nie znajdziemy wyjścia.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 10-04-2018 o 14:47. Powód: kosmetyka oraz inne kocopoły.
Caleb jest offline