Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-04-2018, 19:14   #171
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Wirkucipałek
Ten świat był dość ciekawym zjawiskiem. Byłeś tu od niedawna, ledwo pół roku, a już czułeś się, jakby codziennie ktoś Ci zapodawał dożylnie walium podsmażane na oślim sadle. Zero logicznego myślenia, wszystko na aj waj, nawet waluta nazywała się deklami, gdzie w Twoich rodzinnych stronach tak mówiło się na człowieka, który narobił sąsiadowi na wycieraczkę za to, że ten gotował w silosie zbożowym cebulę o drugiej w nocy.
Bez grosza przy duszy, wybitnych umiejętności przetrwania w głuszy i w brudnych gaciach przetrwałeś ledwo ledwo te kilka miesięcy. Podczas tułaczki trafiłeś do krasnoludzkiej podziemnej twierdzy o nazwie Gunwnoria, gdzie od razu przyjęto Cię chlebem i gorzałą (w sensie w wiaderku z wódą pływał chleb, który gość musiał zjeść, co wiązało się z jednoczesnym nażłopaniem mocnego dekoktu). Jak bogów kochasz, ale tutejsze krasnoludy walą na potęgę - walą gorzałę i walą gorzałą. Chciałeś się ewakuować, bo Twoja wątroba zaczęło sama do Ciebie mówić "Dobij mnie", gdy doszło do niezłych rozruchów. Bandy demonów wdarły do siedziby Twych nowych braci i siały perfekcyjny chaos. Krew, rzeźnia, masarnia - tak w Twoim świecie produkowało się kaszankę z domieszką cegieł po rozbiórce okolicznych spalarni śmieci*.

W tym przypadku podjąłeś zasadniczo najzacniejsze z Twojego punktu widzenia rozwiązanie – podjąłeś el spierdalano los diablos unos nachos por favor. Sekretna sztuka tak sekretna, że sam nie wiesz co dokładnie autor miał na myśli, ale w klasyce gatunku można to chyba było nazwać „Mamoooo, pomooocyyy!!!!”. Dałeś w pysk jakiemuś demonowi, który wparował do domostwa, w którym raczyli Cię dietą wysokopromilową, a ponieważ po wódzie masz agresora, to gość wyleciał tym samym torem, co wparował do środka. Krótki bieg i prawie wpadłeś na bandę demonów odzianych w niebieskie mundury, które pałowały na miazgę bodajże II Kompanię Przedszkolną. Dzieciaki, odziane w pancerze, wyglądały jak recyklingowane puszki, chociaż i tak zabrały do grobu kilku funkcjonariuszy z grupy pacyfikacyjnej.

Aby nie zostać zrecyklingowanym (byłeś przeciwnikiem dbania o naturę i śmieciłeś na każdym kroku), wpadłeś do jakiegoś pomieszczenia po lewo. Od razu o coś się potknąłeś i wyrżnąłeś pyskiem w wilgotną posadzkę. Otarłeś krew z ryja i spojrzałeś czy to przypadkiem nie Gburek podstawił Ci swoją śmierdzącą serem girę, ale to tylko martwy krasnolud, który musiał przypadkiem nadziać się ze 30 razy na pałkę demona.

Pół sekundy później usłyszałeś wizg, jebnięcie i okrzyk „Auuu, kurwa ja jebe!”. Spojrzałeś w głąb pomieszczenia i ujrzałeś grubaśnego, niskiego demona, któremu na szyi w dość pogmatwany sposób zaklinowało się składane krzesełko turystyczne. Nie! Nie możesz tego zrozumieć?! Co za szaleniec w ogóle nie bał się usiąść na takim badziewiu!? Toż to klasyczny magiel na klejnoty rodowe! Demon nagle stwierdził, że nie zdejmie tak szybko śmiecia z szyi i ruszył przed siebie. O, uzbrojony w sierp, groźny zatem. Krzyknął jeszcze „Zabiję cię, elfig, ty chuju!”. Zobaczyłeś, że biegnie w kierunku wysokiej, cherlawej, budzącej ogólne współczucie, ale zarazem niemoralne heheszki, postać.

Elf? Jakaś kolejna przypadkowa domieszka genetyczna? Cholera, dużo raz w tej krainie. U was były tylko ludzie, krasnoludy i trolle spod budek z piwem. Dużo nauki przed Tobą.

O, zwarli się. Gdzie jest popcorn, gdy jest tak bardzo potrzebny?!

Partridge:
Ten gniew. Ta agresja. Ta żądza krwi i chrupiącego bochenka chleba prosto z piekarni! Wykonałeś potężnego młyńca krzesełkiem i nawet trafiłeś! Niestety nie był to cios śmiertelny, chociaż i tak nie spodziewałeś się lepszych efektów, bynajmniej nie pogardziłbyś takimi. Zauważyłeś, że chyba ktoś jeszcze wpadł do sali – cholera, jak jeszcze jeden demon to mogiła. Z jednym w sumie nie wiesz, co zrobić. Najchętniej byś go poprosił, aby Cię nie zabijał za co dasz mu dwa dekle na piwo, ale oceniłeś skuteczność tego scenariusza jako dość marną i łatwowierną. Do dyspozycji masz kozik od Bogdana i własne ciało, które może przetrwa z pół ciosa sierpem. Jedno jest pewne – dzięki szczepieniom nie zarazisz się tężcem, chociaż marna to pociecha, gdy ma się narzędzie rolnicze wbite w łeb.
Demon zbliżył się na kursie kolizyjnym i wziął zamach, Ty pisnąłeś i…zobaczyłeś demona bez głowy leżącego pod Twoimi stopami. Krzesełko uwalane krwią. Spojrzałeś na nożyk. Cholera, musiałeś tak odruchowo ciąć, że nawet krew nie osadziła się na ostrzu.

Wirkucipałek
To jaja. Demon wziął zamach sierpem, aby pochlastać elfa na plazderki i chyba zahaczył o mechanizm składający krzesełko. Głowa demona po prostu odleciała od reszty ciała.
Sprytny ten elf. Walczący głową. I nic dziwnego, bo z takim imagem pozostaje tylko przyjmowanie ciosów na łeb.

Zbysiu
Rufus spojrzał na Ciebie. Spojrzał na trzymaną przez siebie kartkę. Znowu na Ciebie. Ty w tym czasie nabrałeś deseru na widelec. Widok był takim sam, jak w kiblu, gdy spuszczało się wodę po skończonym posiedzeniu, a rury nie przyjmowały takiej ilości dobra. Wziąłeś do ust ten kęs i…nawet spoko w smaku, ale konsystencja rzygowin wymieszanych z zapiaszczonym smarem maszynowym. Pewnie matce znowu sól drogowa pomyliła się z czymśtam, co było kluczowym składnikiem. Albo po prostu teflon z garnka się zdarł, chociaż mówili, że organizm ludzki potrzebuje wszelkich składników do funkcjonowania. Wziąłeś jeszcze kęs. Tak, teflon i chyba kamień z czajnika.

Rufus uniósł dłoń. Rozciapierzył palce i powiedział dobitnie:
- Nasze HR-y mówio jedno o Tobie w takim razie, ziomal. Jesteś gość, co powinien być druidem-leśnym gwałcicielem, co nie ma skończonej podstawówki, więc został magiem-samoukiem. Do tego prawdopodobnie jesteś freeganinem. HR-y mówią zatem – masz dar do władania językiem zwierząt o czym nie wiesz. Dlatego w ramach programu motywacyjno-rozwojowego otrzymujesz dar rozmawiania ze świniami oraz rolkę papieru toaletowego, abyś pamiętał, że jesteś tak ja on – ciągle możesz się rozwijać, elo ziom, mordix. A teraz wracaj do swego świata! Bywaj, ziomal, niech duperki bioro dobrze!

Jeb. Jasność. Ssanie w żołądku i powrót do rzeczywistości. Ale durny sen, haha, się Twojemu mózgu udało z powodu niedotlenienia. I wtedy poczułeś, że w dłoni trzymasz coś szorstkiego. O kurwa…papier toaletowy w wersji „Ścieranie martwego i żywego naskórka aż do kości”. Spojrzałeś na Partridge’a. Jeszcze lepiej, zaciukał demona! O, Lucyna praktycznie bez głowy. Ciekawe czemu nie żyje i nie gada głupot skoro mózg i tak funkcjonował u niej jako autonomiczny twór.
O w mordę misia, do tego jakiś awangardowy krasnolud lampi się na Ciebie. O nie, nie dasz się zgwałcić. Chociaż krasnolud płci męskiej raczej nadziewa kogoś niż się nadziewa, jak to robiły te straszne kobity w basenie…

A właśnie, jesteś nagusieńki jak siemasz Wiktor. Zasłoniłeś odruchowo genitalia papierem ścier…toaletowym od Rufusa i od razu się nim zaciąłeś oraz weszła Ci drzazga w lewe jajo. Kurwa, ale niedojebana robota, musisz napisać reklamację…

Zbysiu - od teraz możesz rozmawiać ze świniami, nawet na trzeźwo. Żeby posłuchać o czym mówią świnie musisz jednakże skoncentrować się na tym, aby rozumieć ich chrumkanie. Papier toaletowy jest nieskończony! Takie szalejbajery, normalnie!

Partridge, Wiercipek, Zbysiu
Nie znacie się, nie wiecie po co tu w ogóle jeszcze jesteście, ale jako istoty żywe wiecie jedno – pora uciekać z tego niedoszłego masowego grobu. To przekonanie w szczególności w Was trzech się umocniło, gdy usłyszeliście setki ryczących demonich gardeł oraz zaśpiew „Stooo laaat, STOOO LAAAT, NIEEEECHCHCH ŻYJO NAAAAMMM!”. I na końcu huk zderzającej się tony żelastwa z kawałkami ciał. O. Do łaźni wpadł nawet kawałek demoniej ręki oraz sterta flaków krasnoluda.


--------------------------------------
* Śmieci - czyt.: społeczne ścierwo skazane na karę śmierci przez spalenie w wyniku popełnienia najcięższych przestępstw typu gwałt, morderstwo czy kradzież rzeczonej kaszanki. Ale w tych krematoriach palono też kompost z gminnych Rodzinnych Ogródków Działkowych Otoczonych Siatką.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 08-04-2018 o 19:35. Powód: Za mało papieru do...rzyci?
Bergan jest offline  
Stary 09-04-2018, 08:49   #172
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Wszyscy mogli zobaczyć fizjonomię krasnoluda i stracić ten ostatni gram nadziei o którego posiadaniu nie mieli pojęcia, aż zrobiło się za późno.

Spojrzenie które nie zaznało logicznego myślenia, utkwione ponad nosem podobnym niezgrabnej klamce z mięsa, w wianuszku z poszarpanej, skołtunionej w sznury tłustej brody. A poza tym jegomość pokurczony na planie kwadratu, nie osiągnął bowiem jeszcze wieku w którym anatomia
krasnoluda osiąga kwadraturę koła, żrąc plony tego co wyrwał z wnętrza ziemi.

Nie kwestionował tego co zastał, ot dwie brzydkie dziewczyny robią jakieś dziewczyńskie rzeczy, a ich pragnienia - nie jego sprawa. Ta brzydsza walczy z demonami krzesłem. Druga z nich bawi się w podajnik taśmy do oczu. Już chciał skorzystać, ale odezwały się kwestie związane z upływem czasu. Niosący się korytarzami radosny śpiew piekielnych skurwysynów wywołał wspomnienia z poprzedniego życia, poprzedniego świata, poprzedniej tożsamości.

W tym to poprzednim świecie, Wirkucipałek, będący wówczas Firkucipałkiem, wśród rozlicznych tortur psychicznych cieszył się co jakiś czas wyprawianymi fałszywymi urodzinami, kiedy akurat nie sprzedawano go w niewolę za garniec rosomaczego łajna.
Czasem pobratymcy robili mu taki urodzinowy kawał, nie robili go częściej tylko po to by im to nie spowszedniało.
Za każdym razem była to okazja do sprawienia Firkucipałkowi przykrości. Raz
jednak dopuścili się czegoś, co dla Firkucipałka, niezależnie od aktualnego wcielenia, sprawiało ból na samo wspomnienie, że kiedykolwiek o tym wspominał.
Logiczne, że krasnolud na dźwięk słów "sto lat" mógł się obrazić. Byłoby niewątpliwie gafą śpiewanie człowiekowi "obyś zdechł przed czterdziestką" albo pieśni "czterysta lat basta dla takiego przychlasta" na urodzinach elfa.


Ale krasnoludy nie obchodziły urodzin, a Firkucipałek i tak nie umiał liczyć. Raz na fałszywe urodziny niezmiernie się ucieszył, skosztował pysznego ciasta, po czym został
odepchnięty od stołu bo ciasto zjedli pobratymcy. Kolejnego dnia jednak utrzymywali, że Firkucipałkowi to wszystko się jedynie śniło, i przygotowali nowe ciasto, tym razem do zjedzenia dla Firkucipałka w całości.
Oczywiście był w tym feler - na ciasto składał się seler.


Pobratymcy Firkucipałka nabyli najbardziej sążnisty seler jaki byli w stanie znaleźć i ociosali go tak, by miał kształt urodzinowego ciasta. Firkucipałek połknął je w całości i to był jedyny raz w życiu kiedy konsumpcja czegokolwiek autentycznie zagroziła jego funkcjom życiowym.

Odtąd na sam dźwięk nucenia "sto lat" czuł w kubkach smakowych selerową nutę. Nutę, która prowokowała go do rozpaczliwych jęków oraz, na co warto zwrócić uwagę, do próby wyciągnięcia języka. I wtedy język Firkucipałka okazywał się jakąś nieziemską, niezwykle ciągotliwą materią, gdyż krasnolud wyciągał język a ten zdawał się nie kończyć. Także mimo zbliżających się
demonów, Firkucipałek obecnie będący Wirkucipałkiem tkwił w miejscu i zalewając się łzami rozpaczy, lamentując z pominięciem artykulacji, wydobywał z gębowej jamy coraz to kolejne decymetry swojego języka.
 
CHurmak jest offline  
Stary 09-04-2018, 19:43   #173
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Partridge, Zbysiu
Ten krasnolud, ewidentnie nietutejszy - łapał się za język i płakał, jakby mama zabrała mu antałek z miodkiem pitnym. Siedzi taka sierota na dupie i szlocha. Do tego tutejsze krasnoludy nigdy nie dotykały dłońmi swojego języka - doskonale wiedziały, że może się to skończyć srogą infekcją. Powodem takiego stanu rzeczy było jedno - szanujący się krasnolud nigdy nie mył rąk po jakiejkolwiek czynności, chyba że po kopaniu węgla, gdy zbliżał się lunch (butelka wódki i bochen chleba). Wtedy każdy krasnolud wiedział, że uwalany węglem kamiennym chleb nie dość, że będzie twardy to jeszcze spowoduje zatwardzenie. A każde zatwardzenie przechodzi potem w sraczkę poprzedzoną pierdami, a pierdy w środowisku, w którym metan jest totalnie niepożądanym elementem są masakrycznie nieakceptowane ze względów BHcośtam.

Wacikupałek
W Twoim nieskalanym myślą łbie usłyszałeś głos, znajomy, jednakże nie mogłeś go sobie z czymkolwiek skojarzyć. Kobiecy, przyjemny, taki zachęcający do zakutaszenia jego posiadaczkę, o ile nie wyglądała niczym krzyżówka lewiatana z krową morską i brudnym mopem w publicznym szalecie. Przestałeś chlipać, język na powrót zrolował Ci się w próchniczej gębie i wsłuchiwałeś się:
- Firkucipałku, musisz stond uciekać! Niebespieczeńzdwo jest blisko. Trzymaj się tych dwóch, wiele już przeszli, a jakby co wróg będzie miał większy wybór celów. I nie używaj broni, z wyłączeniem tulipana z butelki po "Patykiem bazgrane", inaczej zaklęcie pozostawi cię na zawsze w tym złym świecie. A. I jak będziesz wracać to nie zapomnij kupić śmietany, takiej do sałatek.

To Cię zaintrygował ten głos i postawił przez cholernym dylematem. Jeśli ktoś Ci mówił, że masz kupić śmietanę i nie powiedział czy dwunastkę, czy czydziestkę-szóstkę, to brałeś kefir zgodnie z przedziałem mleczności: jogurt-kefir-śmietana. Gdyby ktoś Ci powiedział "jakiś jogurt", to kefir wydawał Ci się jedynym sensownym wyjściem i dość logicznym zarazem. Poza tym i tak byłeś tępy jak but bez podeszwy.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline  
Stary 09-04-2018, 20:18   #174
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Poszło zbyt łatwo, co wprawiło Partridge’a w głębokie zdumienie. To nie był rodzaj walki do jakiej przywykł. Podczas normalnego pojedynku powinien chybić potwora, a następnie doświadczyć trzeciej zasady dynamiki na pobliskiej skale.
Zrewidował stan swoich kończyn. Aż westchnął z rezygnacją.
- Serio? Nawet draśnięcia? Za co ja płacę podatki… a może to był haracz?
Te rozważania, godne największych myślicieli z epoki prekambru, przerwała interwencja kolejnego krasnoluda. Był to już niby enty pokurcz, jakiego spotykali, a jednak tkwiło w nim coś osobliwego. Na uwagę zasługiwał z pewnością sam fakt trzymania pionu, lecz łucznikowi chodziło o inną rzecz. Może ta czapka… wyszła z mody razem z okularami bez szkieł, jakie nosiły szukające przyjaciół, nastoletnie gobliny. Nie. Mapa blizn na twarzy? Jego rodzice chyba pomylili kołyskę z betoniarką. Przykra sprawa, ale znów nie taka rzadka, szczególnie jak starzy nazywają się Łamacz Gnatów i Twarde-Przedmioty-Dzierżąca.
Nagle go olśniło, aż strzelił palcami i zakręcił lewą rzęsę w ciasny kok. Ten język! Jak mógł nie dostrzec tego od razu? Może dlatego, że widział ledwie czubek własnego nosa? W każdym razie kolor oślizgłego ozora przechodził w barwę lekkiej fuksji z odcieniami kanarkowego piaskowca. Podobna barwa świadczyła o diecie ubogiej w skałę księżycową, która była podstawą krasnoludzkiego menu. Tak przynajmniej słyszał.
Cholera jasna! Jednak nadal nie to. Krasnolud był po prostu… z innej bajki. Trudno szło to w ogóle wytłumaczyć, ale czuło się, że wypluł go jakiś odmienny świat. Silverballs nie mógł tego ujrzeć, aczkolwiek nawet kontury wokół tamtego załamywały się, jakby pragnąc przywrócić go do ojczystego wymiaru. Tam znów mógłby zostać rodowym mopem, co sugerowała aparycja nieznajomego. Mimo dzielących ich różnic kulturowych oraz rewelacji zapachowych, poczuł cień więzi z krasnoludem. On sam nie miał łatwego dzieciństwa, jeśli można tak powiedzieć o okresie, z którego najlepiej zapamiętał rozżarzone węgle w nocniku i owsiankę z gwoździ.
Tymczasem Zbyszek najwyraźniej zakończył sen o… stop, nawet nie chciał wiedzieć, co mógł śnić ów mag. Wystarczyło, że obudził się on dzierżąc zapas papieru, jaki z drukiem miał mało wspólnego.
- Pogadamy później, czas się nam zwijać równie szybko, co spółce kapitałowej po nakazie wydania faktur - tu zrobił chwilę przerwy. - Nieważne. Nic nie mówiłem. Stare dzieje.
Aby przerwać krępującą ciszę, wziął ciało Lucyny pod pachę. Wyczytał zdziwienie we wzroku pozostałych, choć równie dobrze mógł być to zez rozbieżny. Trudno było to ocenić - aby opisać cokolwiek niebędącego rozżarzoną kula światła, Partridge musiał improwizować z zapałem uczniaka zamkniętego w damskiej łazience.
- No co? Nie zostawię jej tutaj. Tu chodzi o pamięć! Albo jedzenie, jeśli szybko nie znajdziemy wyjścia.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 10-04-2018 o 14:47. Powód: kosmetyka oraz inne kocopoły.
Caleb jest offline  
Stary 13-04-2018, 15:48   #175
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
Mag powoli zaczął zbierać się z ziemi i w końcu stanął prosto, trzymając się za swoje jądra. Gdy na chwile oddalił dłoń od klejnotów i na nią spojrzał, ujrzał dość niewielkie, acz niezbyt pocieszające ślady krwi.
- Zaraz mi się jądra wykrwawią. - Mruknął do siebie. - Przeżyłem napaść wilków, królewską pogoń, walkę z radioaktywnym klozetem i gwałt krasnoludek, a zginę przez jebany papier toaletowy do rozmawia ze świniami.

Po bezsensownym mruczeniu do siebie, rozejrzał się chwile po pomieszczeniu i ujrzał Lucynę, której chyba coś się stało... Niezbyt znał się na medycynie. Gdyby tak było, już dawno zasklepiłby sobie te jajca. Patrzył przez chwilę na tego tępawego przybysza i w pierwszej chwili myślał, że to kolejna krasnoludzica... Trudno ich odróżnić, przynajmniej dla Zbysia. Po krótkiej chwili doszedł do wniosku, że nie grozi mu powtórny gwałt i zaczął przyglądać się elfowi, który z niewiadomych przyczyn, niósł Lucynę, bez jej zjebanego towarzysza, mózgu. W sumie miał to gdzieś, bo przed chwilą usłyszał ryk setek, czy tysięcy demonów. Fakt faktem, że kolejny procent krasnoludzkiej rasy zostanie wybity, a on nie zamierza zginąć tu razem, z tymi chlejusami.

- Ona sobie chyba sama poradzi, weź jej tak nie niańcz. - Powiedział do Patridga.
Następnie popatrzył na rolkę papirusu toaletusu, potem na swoje zranione jądra, a potem z powrotem na papirus. W końcu szare komórki coś mu podszepnęły do ucha i ten, niczym kowboj, strzepnął papier, tak, że ten się wydłużył i powstał z niego swoisty bicz. Zamachnął się jeszcze kilka razy i zadowolony z jakiejkolwiek broni zapomniał o swojej laseczce. Najprawdopodobniej zginie razem z tym papierem, przy najbliższej walce, ale na razie postanowił olać to i napędzać ciało radością istnego debila.
 
ShrekLich jest offline  
Stary 14-04-2018, 21:17   #176
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację

Słowa wróżki przydały krasnalowi nowych sił. Nowego sensu egzystencji w nowym świecie. Do bólu zajechana w książkach fantasy Zasada Równowagi bez względu na swoje bolesne zajechanie, znalazła swoje zastosowanie.
Jeśli pojawiło się za dużo selera, musiał się pojawić kefir. Posiłek dla Wirkucipałka daleko przyjemniejszy. Powód, aby robić cokolwiek, a nie siedzieć na siedzeniowatym klocu klocowatego siedzenia i płakać.

Obdarzony nowym sensem egzystencji przez wróżkę o głosie sugerującym pozytywne aspekty bliższego zapoznania, Wirkucipałek przestał płakać i postanowił działać. Przede wszystkim należało żywo wydostać się z trzewi Gunwnorii, aktualnie stanowiących jeszcze większe gunwno niż zwykle.

Nie mogąc dokonać zwyczajowej czynności retrakcji swojego języka, owinął go wokół ramion, tworząc improwizowane, mięsiste i błyszczące się wiadomo czym ponczo. Następnie, nadal słuchając głosiku chwytającego za... jakiś organ na pewno, postanowił trzymać się dwóch osobników, którzy na pewno jakąś płeć posiadali (Firkucipałek jeszcze nie był do końca pewien jaką bo się na tym za bardzo nie znał
choć nie posądzajmy go na wyrost o znanie się na czymkolwiek

.
Wypełniając nakaz trzymania, złapał obu obecnych za łydki, podniósł, po czym zaczął biec byle gdziekolwiek.

Pech zażądał swego. Tam, gdzie biegł Wirkucipałek wyposażony w dwóch towarzyszy niedoli, architektoniczny łuk z którego krasnoludzka wysoko postawiona młodzież melała na warstwy niższe, przebiegał akurat nad halą, gdzie demony jakich nie wymyśliłoby się po zupie z akodinów moczonych w syropie na kaszel, zabawiały się rujnując wszystko co było Gunwnorii warte. Nie mogli nie zauważyć czegoś, co nie pachniało siarką aż tak mocno jak ich własne wydzieliny z otworów, jakich nazw słownik nawet najmniej kulturalnych zielonoludzi nie byłby w stanie opisać.
Wirkucipałek biegł jednak dalej, a jego własny język tworzył warstwę ochronną, która chroniła go niczym becik przed podrzuceniem z rąk ubzdryngolonego ojca zbyt blisko pod sufit. Sufit był dostatecznie blisko, a Partridge i Zbysław musieli chronić swoje czoła przed zdarciem. W końcu pojawiło się światło. Początkowe przecinki dźwiękowe, rzucane na widok oślepiającego światła, zmilkły pod radością, że przed śmiercią uda się skosztować jeszcze wolności.
Jakimś cudem kupa gnoju rzucana przez wentylację urosła tak duża (i obrosła do tego), że nie rozpieprzyli się na podroby ze sklepu Ikea z serii "zrób to sam".
Ale co to byłby za koniec problemów z Gunwnorią? Twierdza nie powiedziała swego ostatniego słowa. Zmieniła się w coś bliższego wieloznaczności swej nazwy, a jej akordem pożegnalnym okazał się wielki, ptasi łeb na długiej, wężowo wyłaniającej się szyi. Ryknął potężnie, a swoim ostrym dziobem złapał za koniec krasnalowego języka. Tenże rozciągnął się, aż Wirkucipałek uległ zadzierzgnięciu - nie myślał o selerze, język nie rozwijał się dalej. Wypuścił Zbysława i Partridge'a, którzy upadli na zielonej niczym nikłe wówczas nadzieje trawce. Pozostał mu w rękach ewentualny egzemplarz elfiego obuwia oraz brud ze stopy Zbysława. Z pełnym impetem, krasnolud uderzył w ptaszysko. Ręce, wyposażone w brud i but, trafiły do ptasich nozdrzy. Siedzenie krasnala trafiło centralnie tam, gdzie znajdował się energetyczny splot demonicznej mocy monstrualnego ptaka. Prosto w trzecie oko! Dotąd pełen energii ptak zatrzymał się. Wypuścił z dzioba Firkucipałka, nadal kurczowo trzymającego przynajmniej but. Próbował zamknąć dziób raz, drugi i trzeci, co jednak okazało się konwulsją. Z wnętrz Gunwnorii dobiegł przytłumiony ryk, porównywalny do nagłego zgłębiania tajemnicy wszechświata przez stado ogromnych, tłustych kaczorów, nakarmionych silosem sfermentowanego ziarna. W końcu zrobiło się cicho, a ptaszysko sflaczało i wturlało się z powrotem do tunelu wentylacyjnego. Ze wszystkich otworów, jakie posiadała upadła krasnoludzka twierdza, zaczęły wydobywać się zielone obłoki. A pośród tych obłoków duszki, które unosiły się ku niebiosom i piskliwymi głosikami wysyłały wyrazy najgłębszej wdzięczności.
-Dzielni wojownicy! Wirkucipałku, Partridge'u i Zbysławie! Dziękujemy za wyzwolenie nas z trzewi Awrukbatrosa, który miał nasze umęczone dusze jeno za bakteryjną florę, czyszczącą nieoczyszczalne!

Trzej bohaterowie po prostu leżeli, jakby zmęczyli się po pływaniu synchronicznym na trawie. Zaduch twierdzy albo dobiegał z niej, albo jeszcze ich nie opuścił. Czuli się, jakby dokonali epickiego czynu, chociaż co oni właściwie zrobili? Każdy sam wiedział.

Jeszcze trzeba było uwzględnić jedną możliwość. To wszystko mogło być jedynie widzeniem Wirkucipałka wędrującego w odległych stanach świadomości, nie mającym nic wspólnego z tą najbardziej bolesną dla niego z rzeczywistości. Jak było naprawdę? Co jeszcze mogło wyjść z ciemności twierdzy Gunwnoria?

 

Ostatnio edytowane przez CHurmak : 15-04-2018 o 17:23.
CHurmak jest offline  
Stary 16-04-2018, 09:12   #177
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Partridge
Ciało Lucyny bez głowy nawet nie było takie ciężkie, a z Twoją muskulaturą i szeroko pojętą kondycją poniesiesz ją ze z kilka minut dopóki nie dostaniesz zakwasów, niczym wioskowy kulturysta na sterydach po przerzuceniu widłami kilku krów. Zbysiu zaczął strzelać z papiera toaletowego, który sypał zabójczymi dla oczu drzazgami oraz pyłem zdolnym zaczopować płuca wieloletniego palacza rozmiłowanego we wdychaniu oparów z topionego styropianu. Stoi taki goły i wesoły ten drużynowy magus, a Ty zaczynasz powątpiewać, czy z całą pewnością nie skończysz dzisiaj jako rustykalny element wystroju wnętrz wprasowany w ścianę przez mało humanitarne demony.

Zbysiu
CCCHHHHLAAAASSSTTT!
Ale ten papier strzela!
CHLLLLLAAASSSTTTT!
Niczym Indianin Joe! Tyle, że nie masz kapelusza. W sumie z gołą pytą, kapeluszu i biczo-srajtaśmą musiałbyś budzić we wrogu niemałe obawy o Twoje zdrowie psychiczne.

Partridge mocno upiera się przy tachaniu ciała Lucyny, ale słabo widzisz babranie się w jej krwi, a tej skubana miała sporo, bo z tętnicy szyjnej ciągle bryzga jak szampan na imieninach ciotki, co Cię podrywała. A do najładniejszych to ona nie należała, zatem jej wizyty (a trwały nawet i tydzień) przeczekiwałeś o wodzie i mchu w pobliskim lesie. Na końcu zawsze się dowiadywałeś, że spała w Twoim łóżku, a Twoja jedyna poduszka była dziwnie mokra i lepka.

Szybko nałożyłeś swe znoszone szaty, przewiązałeś je suwenirowym paskiem, a papier schowałeś do torby, bo już trochę Ci ręka krwawi od tych wszystkich drzazg.

Co jak co, ale dalej nie masz ochoty targać zwłok Lucyny. Boisz się, że jej krew może zarazić Cię jakąś chorobą powodującą obumarcie mózgu, a przede wszystkim inteligencji. Fakt, że jak na maga masz słabe statystyki w Inteligencji, ale gorsze jest wrogiem do dupy.

Wirkucipałek
Ale to była faza. Schowałeś białe tabletki do kieszeni, w której nosiłeś muchomora, dwa guziki, złamany grosz i martwą ćmę, z której robi się coraz większa breja. Tabletki dali Ci tutejsi gospodarze, mówiąc z zapałem i szerokimi źrenicami, że idealnie wyciszają umysł, tylko potem łapie straszna gastrofaza. W sumie nie jesteś głodny, bo żołądek i przełyk wypełnia Ci żrąca gorzała, więc chwilę wytrzymasz.

Jeden z facetów, ten goły, postrzelał jak debil z papieru toaletowego, raz prawie odżynając Ci nim nos, a drugi targa bezgłowe kobiece ciało. Mag ubrał się, chociaż założył szatę tył na przód i na lewą stronę, i tak jakby są chyba gotowi do drogi.

W sumie Ci żal, że nie uciekłeś już na powierzchnię, ale przez chwilę czułeś się jak prawdziwy heros na ziołowej fazie, bynajmniej nie melisie.

- Wirkucipałku! Ucieeekaaaj, szybko! - Odezwał się znowu ten głosik w Twoim łbie, który, z racji przechowywania mało pojętnego mózgu mocno, dość mocno rezonował. Echo odbijało się od jednego ucha do drugiego.

2 Drużyna WT
Hermann i Adolf biegli za dwójką krasnoludów, którzy chyba za mocno dostali bęcki i salwowali się paniczna ucieczką. Musieli być niezbyt nawaleni, bo reszta oddziału z okrzykiem wbiegła w ich oddział i od razu zamieniła się w krwawą mgiełkę.
- Ojesu, szypcy co - Hermann zatrzymał się i zaczął konwulsyjnie dyszeć. - Czej, Adolf, nie dam rady, to chyba cholesterol. Muszę kanapkę z majonezem...
- Hermann, znowu? Jadłeś pomiędzy pacyfikacją przedszkola a świątynią Ochleja. - Adolf był zły na swojego partnera. Nie dbał o kondycję, podpijał olej z garców, w którym gotowali niegrzecznych skazańców, a z warzyw znał tylko schabowe. - Mamy target do wykonania, bo jak nie, to komendant nam dobierze się do dupska. I tak już mamy po premii, bo nie wlepiliśmy wystarczającej liczby mandatów w tym miesiącu, no chodźźźź nooo!
- Adolf, biorę wszystko sam na klatę. Do emerytury mam tylko 200 lat i chcę je na spokojnie spędzić za biurkiem po tym, jak odbędę karę w prewencji. Jak mnie strzeli zawał, to renta, a za to nawet na weekend majowy nie wyjadę...

Usłyszeli strzał, jak z bicza, do tego głos elfa. Oooo, elfigi były smaczne, takie w panierce kukurydzianej, smażone na głebokim oleju. Oba demony ruszyły w kierunku źródła dźwięków wzajemnie ubezpieczając się korbaczami, które wystarczyłyby do wyburzenia średniej wielkości bloku mieszkalnego z wielkiej płyty.

Partridge, Zbysiu, Cipałek
Idealnie zgrana drużyna - chudy tchórz, magiczny mitoman i naćpany krasnolud. Anarchia. Entropia. Skuteczność w rzutach za 3 - 0,0001%. Cipałek, jako że znajduje się najbliżej wejścia do łaźni, zauważył idącą w ich stronę (z lewej) dwójkę dużych rozmiarów demonów. Jeden jest tak gruby, że krasnoluda przekąsiłby jak krewetkę z remouladą. Po prawej bucha pożar. A na wprost wyjścia jest głęboka przepaść, pewno taka nieskończona.

Cipałek spojrzał zestrachany przed siebie, ledwo utrzymując mocz. I zobaczył w głębi zielony, fosforyzujący prostokątny znak, zawieszony tuż pod sufitem - grubego krasnoluda z kuflem biegnącego w stronę jakiegoś poziomego prostokąta. Hmmm, czy to oznacza, że jest tam bar? A może kibel, bo pijącemu piwerko przeczyściło nereczki. A może to oznaczenie, że jak jesteś nawalony to wbiegnij w ścianę?

Cipałek już słyszy głosy demonów:
- I ja do niej, że jak nie chce mandatu, to najpierw w dupę, a potem do ryja, w tej kolejności. Ale z mordy to była dobra szmata - rzekł jeden z demonów.
- I co? Uiściła, hueeee? - Zarechotał parszywo drugi demon.
- W mordę dała i powiedziała, że jest żoną szefa kontroli wewnętrznej. Dałem jej kilka dekli i rzuciła, że zapomni o całej sytuacji.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline  
Stary 17-04-2018, 17:30   #178
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
O ile Zbysio ciągle bawił się swoim nowym biczem, to po usłyszeniu demonów natychmiast zaprzestał. Powoli opuścił rękę z srajtaśmą, a tępawa radocha na jego twarzy również znikała. O ile znał własną wartość i niestraszne mu były kible, albo nawet wielkie ptaszyska, to demony były zgoła inną sprawą. WT zawsze wpierdalało się tam, gdzie było zbytnio wesoło, a ich cywile osadzili się praktycznie wszędzie. To dało im pretekst, by napadać praktycznie każdą wioskę, pod zarzutem zakłócania spokoju. No ale cóż, takie prawo u nich panuje, to co nasz mag mógł poradzić?

- Te zielone, to chyba do kibelka. Może reszta krasnoludów też ma tak wydolne jelita, to pokonamy ich bronią chemiczną... - Zbysio z paniką w głosie zaczął rozglądać się za inną opcją, niż skoczeniem w przepaść, czy rozszyfrowywaniem krasnoludzkiej symboliki. Kochał swój nowy bicz, ale nie wiedział, czy demony on jakkolwiek przekona. Ostatecznie nagi mag, strzelający ze srajtaśmy nie był zbytnio przekonujący. A tak swoją drogą, to Zbysławowi w końcu się przypomniało, żeby w końcu się ubrać i zatamować krwotok, bo inaczej mu jajca trzeba będzie amputować. Widział już wiele strasznych rzeczy oraz je przeżył w ciągu swojego krótkiego życia, jednak utraty jajiec nie zniósłby psychicznie. Czas tyka, a mu w każdej chwili grozi kastracja.

Im dłużej o tym myślał, tym bardziej przestawał martwić się demonami, a bardziej swoimi klejnotami. Zaczął rozglądać się z lekkim szaleństwem wypisanym na twarzy, po najbliższym otoczeniu, aż w końcu jego wzrok stanął na Patrysiu. Taaaak... Może i są za duże, ale krwotok konika, to nie błahostka. "Może odda mi coś z osobistej garderoby, jak zaproponowałby to pewnie każdej napotkanej kobiecie..." pomyślał i zaczął się łakomie wpatrywać w łachy Patridge'a.
 
ShrekLich jest offline  
Stary 19-04-2018, 09:34   #179
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Po likwidacji demona Partridge wyczerpał zapasy swojej odwagi na okres przyszłej dekady. Nie miało to jednak większego znaczenia. I tak zużywał jej pokłady jedynie w chwilach, kiedy przeciwnik stał odwrócony plecami milę dalej.
Gdy zatem pojawili się kolejni właściciele długich rogów i kiepskiego słownika, elf szybko uruchomił standardową procedurę brania nogi za pas. Zawsze uznawał ucieczkę ponad pozostałe możliwości i twierdził, że inni nie doceniają jej potencjału. Konfrontacja z przeciwnikiem oznaczała przecież ryzyko wybicia zębów, liczne rany oraz zwiększone tętno. Natomiast długa prosta była czystym rozwiązaniem, okupowanym śmieszną ceną chwilowego upokorzenia.
Nie wiedział jednak w którym kierunku w ogóle zmierzyć. Liczył, że to Wirkucipałek wskaże im rozwiązanie, jako osoba nawykła do poruszania się pod ziemią. Płonna nadzieja. Najwyraźniej posiadał on własny świat, w którym pałaszowanie tortów z gruzu i masaż czoła papierem ściernym były na porządku dziennym.
Zachowanie Zbyszka również wzbudzało pewne kontrowersje. Mag rozbierał go wzrokiem, który Silverballs kojarzył raczej z ciemną uliczką w podejrzanej dzielnicy. Wkrótce zrozumiał, że chodziło raczej o ubiór elfa, nie jego wątpliwą fizjonomię.
- Słuchaj, wiem co ci chodzi po głowie. A przynajmniej się domyślam. Jestem przywiązany do swoich łachów. Zwiałem w nich już w sumie przed setką zwierząt, monstr i pierwotniaków. Ale skoro już o tym mówisz…
Spojrzał na ciało Lucyny, które pierwotnie niósł w epickiej pozie, a ostatnie metry ciągnął po ziemi. To, co miał właśnie na myśli, podpadało już pod profanację zwłok. Przynajmniej pięć bóstw przewidywało za to surową karę, w tym jedno przez obrośnięcie wątroby gęstą szczeciną.
Coś jednak musiał zrobić. Po drugie już lata temu sprzedał większość organów na czarnym rynku za czarodziejską fasolę w tubce. Co prawda, jedyna anomalia jaka się z nią wiązała, miała naturę gastryczną, lecz wtedy wydawało się to być dobrym pomysłem.
- No dobra, proponuję zrobić tak. Weźmiemy ciuchy Świergotki. Jeden z nas będzie musiał się przebrać za płeć mniej szpetną i kilkoma ruchami odwrócić uwagę demonów. Wtedy pozostała dwójka zdzieli ich po głowie czymś twardym.
To już było jakieś rozwiązanie, choć rodziło kolejne wątpliwości. Chciał przecież wyprawić Lucynie godny pogrzeb, co było dość trudne, skoro miała pozostać tylko w bieliźnie. Jaką w ogóle mowę wygłosić w takich okolicznościach? Była wspaniałą kobietą. Trochę groźną, w tym dla samej siebie... ale jasna cholera, spójrzcie tylko na te figi!
W tym momencie zaczął zastanawiać się jakie klątwy groziły za oddanie martwego towarzysza na żer.
- Nie wskazuję kto to powinien być. Jeśli zabraknie ochotników, sam się przebiorę. Zbyszek dostanie moje ciuchy, niech już stracę. Ja tymczasem dokonam kilku pląsów. Czemu tak patrzycie, jakbym już kiedyś to robił? Wcale nie przebieram się co czwartej nocy w damskie fatałaszki, trajkocząc jak dziewczynka.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 19-04-2018 o 15:06.
Caleb jest offline  
Stary 19-04-2018, 20:14   #180
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Krasnoludek już nie pierwszy raz został pochłonięty przez marzenia. Jednak zwizualizowawszy swój sukces
nauczył się tego gdy był wysłany na królika doświadczalnego w zakonie wyjątkowo podłych i oślizgłych mentalnie psioników/nekromantów

musiał pogodzić się z tym, że on nie jest jeszcze prawdą. Za to przedstawiony na tabliczce obrazek wielce zainteresował Wirkucipałka. Nie z powodu widoku krasnoluda z kuflem piwa, bowiem jak ktoś chciałby być oryginalny i nie utożsamiać krasnoludów z piciem piwa to niech najbliższe gorące wiosenne noce spędzi ta osoba na zastanawianiu się nad tym, co ma do zaoferowania światu poza spinaniem pośladów na własno epicko sage fątosy której i tak nikt nie przeczyta tylko klawiatura od wciskania się zaśmiardnie. To jest coś tak zwykłego że nie ma sensu tego w ogóle zauważać.
Ok. Do Wirkucipałka wracając, niczego tak nie zapragnął, jak dotrzeć do prostokątnego kształtu wskazanego na tabliczce. Ten prostokąt zdał mu się ważniejszy niż spełnienie innych aktualnych potrzeb.
Obrócił się i nie mniej skory do pląsów, niż w trakcie działania wesołej tabletki, nie zwracając uwagi na dążenia domniemanych współtowarzyszy, głosem przyciężkim i zarazem piskliwym, zachęcał do podjęcia wspólnego biegu ku celowi.
-Ej biegniemy do prostokąciku! Do prostokąciku biegniemy, ej! Chodźcie, kto ostatni ten Firkuci- NIEEEEEEEEEEE *zakasłał i przy okazji naciągnął czapkę na oczy aż przestał* Kto ośtatni, ten po prostu gupi gupek! I pobiegł, tam gdzie dążyło jego nadwerężone, lecz i oszlifowane latami traum serce. To było oczywiste. Inni też pobiegną. Potem zdecydują, czy chcą być dzisiaj chłopcem czy dziewczynką, jak to człowieki i elfy widać mają w zwyczaju. Jeśli nie pobiegną, przynajmniej wygra. I jego będzie - prostokącik! Ruszyłby, gdyby nie potknął się o własny jęzor. Nie mógł go jeszcze schować, była to dość czasochłonna procedura. W pośpiechu zawiązał go w wielki kłębek, po czym, trzymając go przed sobą, pobiegł w swoim wielkim wyścigu.
 

Ostatnio edytowane przez CHurmak : 20-04-2018 o 00:53. Powód: język giętki
CHurmak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172