Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2018, 22:56   #20
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Przez chwilę przyglądała się wywieszonej informacji. Miała jeszcze z dobrą godzinę do chwili otwarcia. Godzinę, którą mogła spędzić siedząc w samochodzie przed warsztatem lub wykorzystując ów czas na coś pożyteczniejszego. Kawa i śniadanie znajdowały się tu na szczycie listy i kusiły niczym zakazany owoc tuż przed nosem. Westchnęła odwracając się plecami do owej niekorzystnej dla niej wywieszki.

Dotarcie do restauracji nie zajęło wiele czasu. Pomocna w tym okazała się matka, którą zagadnęła po drodze. Widok kobiety z dzieckiem wywołał bolesny skurcz w sercu, który sprawił że uśmiech na jej wargach był tylko wymuszonym grymasem. Pamiętała dokładnie te chwile, w których sama zajmowała się tym typowym dla mam zajęciem. Mała, ciepła dłoń w jej własnej. Czyjś radosny uśmiech, rozświergotany głosik. Te tysiące pytań na które niekiedy tak trudno było odnaleźć właściwą odpowiedź.

Podziękowała za instrukcje, machając obojgu na pożegnanie. Doszła przy tym do wniosku, że może jednak powinna tą podróż odbyć pieszo, zostawiając samochód przed warsztatem. Szybko jednak sama sobie zaprzeczyła. Brak drzwi stanowił dość znaczący problem gdy w grę wchodziło odpowiednie zabezpieczenie przed ewentualnym rabunkiem. Nie mówiąc już o tym, że przecież nie mogła zabrać ze sobą wszystkich bagaży, a o pozostawieniu ich w bagażniku nie mogło być mowy. Już chyba lepiej było stanowić atrakcję dla pieszych i współużytkowników dróg niż skończyć bez samochodu i wszystkiego co się w nim znajdowało, tylko z tym co się miało przy i na sobie.

Atmosfera lokalu różniła się znacząco od tej, którą nawykła kojarzyć z określeniem “restauracja”. Brakowało odzianych w elegancką czerń i biel kelnerów, przy wejściu nie powitał jej portier, nie zapytano o rezerwację… Fakt, było wcześnie ale… Fakt, kelnerka powitała ją radośnie... Może była zbytnio rozpieszczoną przez przez życie kobietą, która znalazła się bardzo daleko od strefy, w jakiej zwykła się poruszać? Zapewne. Nie znaczyło to jednak że zamierzała obniżać własne standardy.
Stolik który zajęła znajdował się przy oknie, tak by mogła mieć oko na samochód. Zamówiła uprzejmie jajecznicę, zastrzegając że ma ona być zrobiona z trzech jajek, nie więcej. Poprosiła także o szarlotkę i sałatkę ze świeżych owoców co by złagodzić poczucie winy w związku z ciastem. Niestety, owe poczucie winy miało nie zostać złagodzone bowiem sałatki owocowej w menu nie było. Kolejny dowód na to że znajduje się daleko od swoich sfer. Skinęła zatem głową kelnerce i zapatrzyła się w okno, czekając na powrót Dawn. Myśli same powróciły do minionej nocy. Nie wiedzieć czemu owym wspomnieniom towarzyszyła zasłyszana w radiu melodia piosenki niejakich “Płonących Bydlaków”. Nie przepadała za taką muzyką, jednak ta melodia nie chciała się ulotnić więc idąc po małej linii oporu, pozwoliła jej przemykać pomiędzy obrazami. Prom, wyludnione miasteczko nocą, most, nieznajomy, cienie… Wzdrygnęła się i na chwile powróciła do teraźniejszości z uśmiechem dziękując Dawn za kawę. Skupiła także większą uwagę na otoczeniu. Restauracja nie miała tego ranka wielu klientów. Dwójka kłócących się mężczyzn sprawiła, że Diana pospiesznie odwróciła od nich spojrzenie, przenosząc je na wystrój i obsługę. Kelnerka nie sprawiała wrażenia szczególnie bystrej osoby jednak jej przyjazny uśmiech wystarczył by ten niedostatek nie stanowił dla jej klientki problemu. Wręcz przeciwnie, sprawiał że odruchowo sama się uśmiechała.

Uśmiech ten nadal tkwił na jej ustach gdy do lokalu wkroczyła trójka nowych gości. Rozpoznała ich od razu, zapewne dlatego, że podobnie jak ona, nie pasowali do tego miasteczka. Szczególnie owa wytatuowana dziewczyna wyróżniała się na tle pozostałych. Uśmiech na ustach Diany zmienił się nieco, nadając jej twarzy melancholijnego wyrazu. Byli tak młodzi, że każde z nich mogłoby być jej dzieckiem. Byli co prawda starsi od Rose, to jednak nie tak znowu wiele, przynajmniej na ów pierwszy rzut oka. Co ona by powiedziała na tatuaże? Czy pozazdrościłaby wspaniałej barwy włosów drugiej z wchodzących? Czy zainteresowałby ją towarzyszący im chłopak? Nigdy nie miała się tego dowiedzieć.

Zauważając, że przykuła uwagę młodzieńca, skinęła w ich kierunku głową po czym skupiła się na swojej kawie. Niedbale przy tym poprawiła kosmyk niegdyś czarnych, teraz zaś w większości siwych włosów, który wymknął się ze srebrnych objęć spinki i odważnie zapuścił w kierunku kubka wypełnionego kremową cieczą, jako że dolano do niego nie tylko czarnej cieczy ale i sporą dawkę śmietanki. Mimo iż na zewnątrz było dość ciepło, ramiona otulał jej kaszmirowy szal pod którym, układając się delikatnie na drobnym ciele, znajdowała się satynowa bluzka w kolorze śnieżnej bieli. Stroju dopełniały wygodne mokasyny i luźne, brązowe spodnie, tylko kilka odcieni ciemniejsze od szala. Nie nosiła biżuterii, więc jej dłoni nie zdobiły pierścienie, a z uszu nie zwisały kolczyki. Bystre oko było jednak w stanie dostrzec cieniutką nić łańcuszka, na którym wisiała otwierana zawieszka w kształcie serca. Drobiazg ów był ozdobiony drobnymi stokrotkami z białego złota, których centrum stanowiły delikatne diamenty, odbijające promienie słoneczne i rzucające tęczowe blaski.

Jako że nie była zainteresowana zawieraniem znajomości, skupiła się na powrót na widoku za oknem, popijając swój napój drobnymi łyczkami. Chciała już znaleźć się z powrotem w domu, w otoczeniu znanych sobie mebli i zapachów. Chciała zanurzyć się w wannie i rozkoszować cichą muzyką skrzypiec, rozbrzmiewającą z głośników w całym domu. Chciała wybrać się na lunch do ulubionej restauracji i pospacerować po parku. Może nawet skusiłaby się na wizytę w którejś z galerii czy antykwariacie. Spokojne, normalne życie, które może nie leczyło dziury w sercu ale też nie sprawiało że człowiek bał się zasnąć w nocy. Co ona tu właściwie robiła…?
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline