Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2018, 23:38   #149
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Potrzebował chwili by dojść do siebie na tyle, by się schylić i dobyć ponownie gladiusa. Ale wtedy było już po wszystkim. Enki dziko rzuciła się na trupy, a i Cedmon nie pozostał z tyłu. Również Zahija... choć jej sylwetka małą i kruchą mu się zdała w tym grobowcu, to właśnie ona stanęła między nim, a wyciągającymi szpony trupami...

Pokiwał głową nad głupim i jakże podobnym do własnego losem młodego szejka i przekazał słowa Saadiego swoim towarzyszom.
- Klątwy jakie na skarbie ciążyły, spoczęły na synu szejka i jego ludziach - oznajmił strapiony. Nie los tych ludzi go jednak martwił - Nikogo innego nie było tu od kilkuset lat. Jusufa też.
Skała, którą zabrali Irunoi nie zainteresowała go. Nie odnosił też wrażenia, jakby Saadi się nią interesował więc nie zawracał sobie głowy jakież to zapiski mogły ją zdobić. Za to złotem i owszem nie pogardził. Jeśli przyjdzie im zapolować na czarnoksiężnika, to wybacz staruszku, ale bez cennego kruszcu twoje na czary na niewiele się zdadzą. Bez wahania więc przyjął ofertę Cedmona życząc Gmanaghowi posłuszniejszej cięciwy.
Przy grobowcu zgromadził jeszcze trupy na kupę, poza synowcem szejkowym i zużywszy resztę oliwy z Vazikh podpalił stos. Może i dym mógłby zwabić kogo, ale żołnierski zwyczaj był nie zostawiać za plecami zarzewia zarazy.

***

Igwe... Czy obłęd kazał mu uciekać? Czy może odurzające zioła od Enki? A może w końcu resztki strachu o ludzi, w obronie, których nabawił się wilkołactwa? To już wiedzieli tylko jego ghaghańscy bogowie.
- Pirat, co na pustyni życia dokonał - mruknął obok modlącej się Enki - I lękający się czarów wielkolud, którego czary ożywiły i pomściły. Ciekawym co dla nas bogowie szykują...
Zaśmiał się i przepił do swoich słów wyszukanym nie wiadomo gdzie i kiedy skórzanym bukłakiem.

W Hazalah nie pozostało już nic więcej do uczynienia. Może poza jedną rzeczą. Skoro mieli i tak oddać dobytek szejka to wolał to zrobić tu w Hazalah tym ludziom niż samemu szejkowi. Jemu z pewnością wystarczą konie i ciało syna. Nawet z rodowym pierścieniem.
Odwiązał od jednego z koni worek z kosztownościami zebranymi w obozie i przy ożywieńcach i rzucił go przed nogi mieszkańców.
- Weźcie to ludzie. To zapłata za waszych zmarłych. Diya, jak to się u was mówi. Od władcy Yarakanu.

***

- Zaczynam myśleć, że coraz mniej widzisz na koniu mnie, a coraz bardziej jego - stwierdził gdy usłyszała już odpowiedź od nekromanty. Reakcji jednak zdawał się nie oczekiwać. Wyglądał jakby sam z czymś walczył i się borykał dobierając słowa - Posłuchaj... wiem, że się do mnie miałaś już nie odzywać. Nie szkodzi. Powiem ja. Poniosło mnie tam przed tą kryptą. Tyle lat już szukam guza, po najgorszych zaułkach miast Pelidy, Niody i Berqualas, że zapomniałem jak to jest, gdy ktoś chce ci go oszczędzić. Albo wziąć go na siebie... Ja... - na tyle długo nie mógł wybrać właściwych słów, że mogła pomyśleć, że to koniec - ... dziękuję. Naprawdę. I przepraszam.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline