*Light Side* Dalila Zearalenon Dalila starała się nie spuszczać Keirana z oka. Odpowiedź chłopaka na jej wykład... No bo trzeba przyznać, że niechcący wyszedł z tego wykład... Jego reakcja była nietypowa, przynajmniej tak się wydawało. Właściwie dziewczyna nie czuła się jakoś specjalnie zagrożona, ale ostrożność w takich sytuacjach to cnota, a ona zupełnie nie wykazywała przygotowania do najmniejszej nawet potyczki. Błąd numer jeden: siedziała, opierając się rękami, pozwalając jednocześnie by rozmówca znajdował się w znacznie dogodniejszej pozycji. Błąd numer dwa: nie miała się czym bronić. Błąd numer zero - najważniejszy: zaufała i stąd wszystkie pozostałe niedociągnięcia. Trudno.
Kiedy ktoś nadchodził, odwróciła się i przeoczyła nagłą zmianę w postawie młodego Rycerza. Chłopak zacisnął pięści, zawiesił na niej swoje nienawistne spojrzenie, podczas gdy Lili jakby nigdy nic odkłaniała się Jawie, nieświadoma niebezpieczeństwa. Zaraz potem dojrzała tę groźną iskrę szaleństwa w jego oczach, tak przecież znajomą... Pomimo zaskoczenia nie spuściła wzroku i nie dała po sobie niczego poznać, ale też niedługo musiała wytrzymać: w ułamku sekundy złość ustąpiła miejsca zmieszaniu, zdziwieniu, przerażeniu...
Wówczas właśnie ciche "Idę" Freia dochodzące z komunikatora pokryło się z nadejściem Kayli. "Cześć, jak idą naprawy?" – spytała dołączywszy do nich. Dalila wstała, korzystając z nadarzającej się okazji, ale nim zdążyła odpowiedzieć pojawił się już Kel Dor ze swoim chrapliwym "Co się stało?". Aż nadto pytań, za mało... Keiran powstał, obrócił się na pięcie i szybkim krokiem podążył w kierunku wyjścia z hangaru. Przystanął jedynie by rzucić: "Nie mogę z wami lecieć... Stwarzam niebezpieczeństwo dla nas wszystkich." po czym, nie słuchając nikogo, wybiegł ile sił w nogach na zewnątrz. Właściwie nawet nie musiał niczego słuchać, bo grupa nie zdążyła nawet zaoponować.
"Jeden problem wyszedł, niejeden problem został" stwierdziła w myślach, odwracając się spokojnie do pozostałych. To "wybiegnięte" żelazo musiało ostygnąć przed kuciem, a wspaniała atmosferka Hoth sprzyjała temu jak nic w galaktyce. - Naprawy idą naprzód. Nie stało się nic. Słyszałam o znalezisku Kayli, choć nie wiem, co ze słów Keirana jest prawdą. Tak czy inaczej, z tego co zrozumiałam ten niby-artefakt Rycerzy Jedi mąci w głowach nam wszystkim, lub też wam wszystkim, jak kto woli. Nie zmienia to faktu, że pozostawienie go w spokoju będzie sporym błędem, a porzucenie go w enklawie nie mniejszym. Tak więc otwieramy albo niszczymy, coś pominęłam?
__________________ "Are you devil or angel...? Are you question or answer...?" |