| W ten słoneczny, ciepły poranek, Gwenda zeszła do kuchni jako pierwsza, oczywiście zabierając ze sobą gitarę, bez której właściwie nigdzie się nie ruszała. Przygotowała produkty na śniadanie i zaczęła coś już działać w tym kierunku, gdy pojawiła się reszta drużyny, a jak wiadomo, w grupce zawsze fajniej! Zrobili więc sobie michę jajecznicy i usiedli do stołu, rozmawiając o przeróżnych przeróżnościach. Jak to bywało w przypadku bardki, buzia jej się nie zamykała - opowiadała o wczorajszym występie w "Złotym Młocie", o tym, że po raz kolejny publiczność doceniła jej ambitną muzykę, na której tworzenie przeznaczała każdy wolny moment i w ogóle było och! ach!
Półelfka była średniej wysokości, pozytywnie nastawioną do życia istotką o kasztanowych, bujnych włosach. Nie należała do przesadnych piękności, ale i nie była brzydka, a uśmiech podobno miała naprawdę ładny i uroczy (tak jej kiedyś powiedział jeden z jej wielbicieli, więc to musiała być prawda). Zarażała pozytywną energią, dlatego już od małego wołano na nią "Iskra" i tak już zostało. Takie przyjęła też miano sceniczne, które zresztą bardzo jej się podobało.
Zajadając jajecznicę, co chwilę przychodziły jej do głowy nowe pomysły i melodie, dlatego co chwilę chwytała za swoją gitarę lutniową i brzdękała sobie pry stole, odcinając się zupełnie od pozostałych, bo świat muzyki był w tym momencie najważniejszy. Tak jak i piękny instrument, o który dbała bardziej, niż o siebie samą.
Po zagraniu kilku akordów, wyciągnęła z kieszeni kubraka niewielki kajecik i zapisała coś szybko i skrzętnie. - To będzie jeden z moich najlepszych utworów, mówię wam. Artysta wie, kiedy przychodzi do niego wena na stworzenie czegoś wielkiego - powiedziała z ekscytacją i radością w głosie, po czym znów zagrała kilka akordów. Czysto, płynnie, melodyjnie. - No powiedzcie sami, piękne, prawda? - Wyszczerzyła się do nich, gdy koniuszki palców płynęły po strunach.
Zaangażowana w tworzenie, zauważyła młodą kapłankę dopiero, gdy ta stała już w jadalni i mówiła coś o zleceniu od jej przełożonej. Darvan i Falavandrel zdążyli jej już odpowiedzieć, więc i półelfka się przyłączyła. Odłożyła gitarę i podeszła do kobiety, chwytając za jej dłoń na powitanie. - Jestem Gwenda, bardzo nam miło cię gościć. Zrelaksuj się, nie trzeba być takim spiętym, bo to podobno bardzo szkodzi na żołądek i głowę. Mama kiedyś mi tak mówiła, a ona jest mądra, więc tak na pewno jest. Chodź, usiądź i napij się winka, to cię rozluźni. - Iskra pociągnęła akolitkę za rękę w kierunku stołu. - I nie martw się, pomożemy ze wszystkim, znamy się na tym. Satysfakcja gwarantowana, jak to mówią kupcy. - Wyszczerzyła się do niej i po chwili znów chwyciła za gitarę. - Skoro już tu przyszłaś i jesteś, to powiesz mi, droga pani kapłanko, co sądzisz o tym fragmencie, dobra?
Nim tamta zdołała cokolwiek odpowiedzieć, Gwenda już grała, kiwając przy tym głową i uśmiechając się pod nosem
Ostatnio edytowane przez Layla : 10-04-2018 o 15:02.
|