Felix
Wzlatujac w powietrze ujzales pod soba las gesty i zwarty przeciety jedynie wstega traktu wiodacego z jednej strony ku gora widocznym w oddali z drugiej zas ku zamkowi poteznemu na wzgorzu zbudowanemu. Skierowales sie wedle zadania ku zamkowi. Droga byla prosta i o ile mogles dojzec doskonale utrzymana. Na polach uprawnych zaczynajacych sie tuz przy drzewach, a konczacych prawie pod murami, pracowali w pocie czola wiesniacy. Zobaczyles jedna wielka wioske tuz przy wzgorzu i kilka mniejszych rozsianych wokolo. Byla tam tez jedna chata tuz na lini drzew. Wydawala sie nie zamieszkana, a i ludzie nie zblizali sie do niej wogole. Szukales wzrokiem armi lecz nic takiego nie pojawilo sie w zasiegu wzroku. Odleglosc nie byla duza. Wedle twoich obliczen od celu podruzy dzielil was dzien, moze troche wiecej. Pozostali.
Komunikatory dzialaly bez zarzutu, gdyz kazdy z was doskonale uslyszal glos Teka. Erglan odpoczywal w cieniu drzewa. Posv spacerowal. Dziewczyny poki co sie jeszcze nie odezwaly. Kate
Niezbyt szybkim krokiem dotarlas wraz z Tara do miejsca w ktorym zostawilyscie Veriene. Jako, ze dziewczyny tam nie bylo ruszylyscie w strone miejsca gdzie odbyla sie walka z magiem. Tara prowadzila swobodnie wybierajac najlepsze i najwygodniejsze przejscia pomiedzy krzakami. W pewnym momencie z branzolet rozlegl sie glos Teka.
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |