Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2018, 12:11   #218
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Neverwinter

Turmi dziarsko kroczyła brukowanymi ulicami Neverwinter nic a nic nie robiąc sobie z wielkości miasta. Było nie było - mieszkała tu przez ostatnie dwa lata, a nawet gdyby nie, co to za sztuka wybudować duże miasto pod gołym niebem? Spróbowaliby pod ziemią!
W każdym razie - miała całą listę rzeczy do zrobienia i nie spodziewała się przeszkód.
Oczywiście przeszkody nic sobie z jej lekceważenia nie robiły i pojawiały się i tak, srogo irytując geomantkę.



Centrum miasta, Oficyna Rachmistrza Miejskiego
Wczesne popołudnie


Siedzący przy skryptorskim pulpicie młody skryba nie za bardzo wiedział co począć z naburmuszoną i mocno rzucającą się w oczy krasnoludką, która najwyraźniej coś sobie ubzdurała i nijak nie można było jej wytłumaczyć, że sprawy mają się inaczej niż ułożyła sobie w swojej rudej główce.
- Zaraz zaraz, Kredziku. Naprawdę chcesz mi wmówić, że ja tu "uprzejmie donoszę" o tym że Phandalin ktoś objął w posiadanie, a wy nie chcecie ściągnąć z nich zaległych podatków za ostatnie dziesięciolecia? Poważnie? Ja nawet gotówki za "donośne" nie chcę tylko z dobroci serca i obowiązku to robię, a wy mnie jak ..... yhhhhhh! - najwyraźniej już pod koniec tyrady Turmalinie zabrakło słów i po prostu wściekle westchnęła.
- Panienko, tak jak juuuuuż tłumaczyłem - cichutko i żałośnie próbował tłumaczyć skryba - To nie jest w rejonie wpły...
- Dobra, dobra, słyszałam ostatnim razem. Wiem, poza rejonem wpływów, każdy sobie krzemień skrobie i tak dalej. Czyli co, wzorem orków jak tam pójdę i wypędzę ich z jaskini to moja jaskinia? Bo jak dojdzie do porównywania maczug, to szybko nauczę ich moresu!
Podsłuchujący zza uchylonych drzwi współpracownicy biedaka zatrzęśli się ze śmiechu, a Turmi nijak nie wychwyciła maczugowej aluzji w swoim wybuchu gniewu. Nagle uśmiechnęła się i słodziutko powiedziała do urzędniczyny - Jak dasz mi to teraz ładnie na piśmie, z ładną urzędową pieczątką, to nie będę chciała rozmawiać z twoim przełożonym.
Kilkanaście minut później Turmalina oburzona na cały świat opuściła oficynę, jeszcze bardziej zdecydowana pozbyć się obcych z Phan. I bardzo poważnej dyskusji z burmistrzem na temat tego kto i dlaczego będzie rządził mieściną...



Kwadrat Krasnoludzki

Pierwsze co można było zobaczyć w niedużej, krasnoludzkiej dzielnicy Neverwinter to różne wielkości drzwi - o ile wejścia do licznych warsztatów i sklepów były normalnych rozmiarów, to aby wejść do domu mieszkalnego człowiek musiałby się schylić. Praktyczny naród wyraźnie dbał by ich kiesy nie ucierpiały od niewygodnych dla płacącego klienta kramów, ale już mieszkać chciał po swojemu.
Turmalina na lęk przestrzeni nie cierpiała, natomiast idąc wąskimi, ciemnymi uliczkami przypominającymi podziemne miasta ich ludu czuła się swojsko i nawet fakt że wyglądała jak egzotyczny motyl w kamieniołomie nie psuł jej humoru. Długo szukać nie musiała, każdy z łatwością wskazał jej świątynię Moradina, duchowe centrum krasnoludzkiej wspólnoty w Neverwinter. Uzbrojona w maleńką złotą figurkę, nabytą u grzecznego handlarza dewocjonaliami pod świątynią przekroczyła próg Ojca Krasnoludów. Kiwnęła z szacunkiem głównemu ołtarzowi, jednak jej celem była jedna z nisz w bocznej nawie, poświęcona Sharindlar, którą krasnoludka obrałą na swoją patronkę. Ciężko powiedzieć aby była dobrą wyznawczynią, była wszak agresywna i niszczycielska, co musiało tęgo irytować łaskawą boginię, ale z drugiej strony - Shalindlar patronowała krasnoludzkim związkom, a Turmalina bardzo, ale to bardzo chciała zakochanego w sobie ideału męskości.

Kilka chwil później złota figurynka rozpuszczała się w ofiarnym kociołku pod ołtarzykiem, a Turmi modliła się żarliwie, wplatając swoje marzenia w święte formułki.
- ... i niech ma ciało mocne jak granit, ręce zdolne i falistą kasztanową brodę, i oczy w których można by utonąć, i baryton głęboki że aż w duszy poczuję, daj mi go Sharindlar, daj proszę....
Modliła się długo i żarliwie, rozpaczliwie wizualizując swój ideał zarówno w wyobraźni jak i słowami. W końcu gong oznajmił że na zewnątrz jest jużpiąta godzina po południu i Turmalina w końcu się ocknęła i ruszyła w drogę powrotną. I na tym by się skończyło, gdyby nie to, że bujając w obłokach wpadła zaraz pod świątynią na rzemieślnika, który udawał się tam, skąd właśnie wyszła. Odbiła się od muskularnego, twardego jak granit ciała i poleciała w tył lądując czterema literami na bruku.
- Uważaj gdzie leziesz, tyyyy... - i nikt się nie dowiedział jakim obrazowym porównaniem obdarzyła by delikwenta Turmi bo zupełnie ją zatkało. Zapomniała języka w gębie i zwyczajnie gapiła się z otwartymi ustami. Na falistą, kasztanową brodę, na łańcuch z medalionem określający go jako mistrza snycerskiego, na piękne, zielone oczy, które zdawały się patrzeć tylko na nią. Gdy zaś głębokim barytonym powiedział
- Najmocniej przepraszam, zaraz pomogę wstać - Turmalinie zupełnie ugięły się nogi i nieznany z imienia snycerz musiał niemal zanieść ją na przyświągranitową ławkę. Otworzył usta i już miał zapewnie spytać o to czy wszystko w porz... Nie! Na pewno chciał spytać o jej imię, gdy nagle niczym dwa małe bulteriery dopadły go dwie latorośle - a konkretnie sięgające mu do pasa chłopaczątka, o twarzach pokrytych dziecięcym zarostem.
- Papo, papo! - zaczęły przekrzykiwać się nawzajem dzieci - Mama mówi masz się pospieszyć, bo klienci czekają!
Krasnolud pogładził dzieciaki po główkach i uśmiechnął się do Turmaliny - Panienka wybaczy, rodzina wzywa. Uszanowanie.
I odszedł, zostawiając rażoną gromem Turmalinę.
Czy świat mógł być bardziej okrutny?



Tawerna "Pod Zburzoną Wieżą"
Dwie godziny później


Czarka z krasnoludzkim spirytusem z pluskiem zanurzyła się w kuflu podłego piwa, leniwie i spokojnie podążając na dno, co Turmalina obserwowała nieobecnym wzrokiem. Gdy już stuknął o denko, geomantka wychyliła kufel duszkiem, niczym rasowy opój.
- Jeszcze raz - smutnym głosem rzuciła do oberżysty, który pokręcił głową.
- Jeszcze raz, mówię! - wydarła się na niego Turmi, aż szkła zabrzęczały - JA CIERPIĘ!
Sala zachichotała dyskretnie, ale krasnoludka tego nie słyszała, zatopiona we własnym bólu.
Nie zauważyła jak od jednego ze stolików wstał wąsaty tragarz w brudnozielonym kubraku. Kilka osób z sali coś do niego krzyczało, ktoś złapał go za rękaw, ale ten strząsnął natręta, po czym przysiadł się do szynkwasu zaraz obok geomantki i otulił ją nachalnie ramieniem.
- Skarbie, znam najlepsze lekarstwo na złamane serca... - rozpoczął zaloty, a Turmi skierowała na niego nieprzytomny wzrok, a chwilę później - na oberżystę. W milczeniu odpięła od pasa sakiewkę i postawiła z chrzęstem na blacie. Ten podniósł pytająco brwi.
- Za zniszczenia - odparła krótko geomantka.
Chwilę później zalotnik ze zmiażdżonymi w kamiennej dłoni klejnotami poleciał na stół ekipy karawaniarzy, oblewając ich piwem. Ktoś rzucił butelką w Turmalinę, kumple tragarza podbiegli do powalonego i wdali się w przepychanki z karawaniarzami. No i się zaczęło...

Po jakimś czasie zniszczone sprzęty usunięto, podłogę posypano świeżym sitowiem, a Turmi ponownie siedziała przy szynkwasie. W czarnej sukni, z włosami zmoczonymi w piwie i solidną śliwą dojrzewającą pod okiem wyglądała jak siedem nieszczęść. I ponownie trzymała kufel z bogi wiedzą jaką zawartością.
Wokół zaś stało czterech miejskich pachołków z podoficerem. I to nie byle jakich, bo należących do Szarych Płaszczy. Towarzyszył im mag w gwiaździstej szacie; Turmi mgliście kojarzyła polityczno-zbrojną organizację magów, która chroniła Neverwinter.
Turmalina zaś ze łzami tłumaczyła się magowi.
- Ty nie zrozumiesz, ty nigdy nie kochaaaaałeeś! Buuuuuuuu.....
I rozbeczała się chowając twarz w jego rękawie jego gwiaździstej szaty. Mag wyrwał się z obrzydzeniem i skinął na strażników, którzy wzięli Turmi pod ręce by zaprowadzić ją do ciemnicy.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 11-04-2018 o 12:36.
TomaszJ jest offline