Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2007, 01:06   #519
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Swiat poza murami zamku zaskoczyl Rozyczke. Przyzwyczajaona do atencji sluzacych, wiesniakow, dworzan spotkala sie nagle z chlodem, a czasem i nienawiscia gdy w swej drugiej postaci przemierzala kraine w poszukiwaniu ukojenia. Dosc szybko nauczyla sie, za bezpieczniejszym dla niej wyjsciem jest podroz noca jako bardka niz dniem jako... kon. Muzyka pozwalala jej na chwile zapomniec o przeklenstwie, zadaniu, odmiennosci od innych. Czesto spiewala na bis uszczesliwiona tym, ze jej glos sprawia innym przyjemnosc. Mala duszyczka zagubiona wsrod ocenu ludzi. Duszyczka z brzemieniem na swym ramieniu. ktorejs nocy po dosc dlugiej podrozy dotarla do nadmorskiej miejscowosci. Czuc bylo tutaj sol, ryby i specyficzna won niemytych cial. Karczme znalazla dosc szybko. Wlasciwie to nie bylo z tym wiekszego problemu gdyz bylo ich tu wiele, ta jednak ktora wybrala wygladala na nieco lepsza od calej reszty. Przekroczywszy jej prog przez chwile stala na progu przyzwyczajajac oczy do swiatla. Mloda, jasnowlosa dziewczyna o zgrabnej figorze, krotkiej spodniczce i blekitnym kubraczku spowodowala iz mezczyzni podniesli na chwile swe glowy znad drogocennych trunkow. Rozyczka usmiechnela sie, pewniej chwycila lutnie w dlon i dzielnie ruszyla w kierunku karczmarza. W chwile pozniej za jego dosc skwapliwa zgoda usiadla przy ogromnym kominku i rozpoczela swa pierwsza piesn. Na poczatku nikt nie zwrocil na nia uwagi. Gwar rozmow, pokrzykiwania, a i niekiedy otwarte klutnie zagluszalay cichy i slodki dzwiek plynacy z jej ust i wygrywany na lutni. Lecz jak to juz bywalo nie jeden raz glosy poczely cichnac. Coraz wiecej i wiecej glow zwracalo sie w strone niepozornej dziewczyny. Rozyczka spiewala zdajac sie nie widzec niczego wokolo, jej mysli powrocily do rodzinnych stron, do matki i ojca, do pieknego pokoju i pierwszego kucyka. Spiewala dlugo, gardlo powoli zaczynalo odmawiac posluszenstwa lecz na kazde pytanie "czy jeszcze" rozlegal sie churalny okrzyk "jeszcze!". W koncu jednak odlozyla lutnie i z przyjemnoscia zanurzyla lyzke w gestej potrawie. Wtedy to wlasnie jej uszy wychwycily dwa niezwykle dla niej istotne slowa Wiatr Lodu. Lyzka w jej dloni znieruchomiala. Wytezyla sluch kierujac go ku mezczyzna ktorzy je wypowiedzieli. Teraz udalo sie jej wychwycic wiecej z ich rozmowy.
- Dziś ruszamy na zwiady.
- Tak. To nie może dłużej trwać.
- Do portu przybył dziwny statek. Z dziwną załogą.
- Skąd?
- Nie wiem. Na pokładzie są duchy i dwóch nekromantów, zdaje się. Poza tym jest z nimi demon. Oraz jeden z naszych.
- Myślisz, że przybyli by strzec Wiatru Lodu?
- To możliwe.
- Istnieje możliwość, że mają go ze sobą?
- To również niewykluczone.
- Trzeba się temu przyjrzeć.

Mezczyzni wyszli z karczmy. Rozyczka jeszcze przez chwile myslala nad ich slowami. Dziwny statek, z dziwną załogą,
przybyli by strzec Wiatru Lodu. O kim oni na bogow mowili? Cokolwiek to nie mialo by znaczyc ci dwaj zmierzali najwyrazniej w ta sama strone, w ktora rowniez i ona powinna sie udac. Odlozyla zatem lyzke i pozostawiwszy niedojedzony posilek wyszla ponownie w noc.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline