Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2018, 18:42   #99
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Kuba Wróbel jeszcze od czasów piractwa był nieźle nadziany. Jeśli się czegoś nauczył przez wszystkie lata pływania po morzach i oceanach to tego, by nigdy nie stawiać okrętu w grze w karty, nie uczestniczyć w konkursie picia z krasnoludem i że baba na pokładzie to murowany bunt załogi. Ale też tego, że bogactwo noszone przy sobie prowokuje do kradzieży lub bardziej siłowych prób odebrania go. Sześćdziesiąt kilogramów złota parzyło mu kieszenie, metaforycznie rzecz ujmując. Jego spodnie nie wytrzymałyby takiego obciążenia, a pirat bez spodni to nie jest widok odpowiedni dla czytelników i czytelniczek tej opowieści, przejdźmy więc może dalej.

Zbyt dużo miast łupił i palił by miał ufać bankom, zamiast tego różne części swojej fortuny poukrywał w różnych miejscach, a większość zainwestował. I to czasem nawet w legalne przedsięwzięcia. Niektóre inwestycje padały, inne przynosiły zyski, per saldo nawet nieco na nich zyskiwał... Jak łatwo się domyślić, największy sentyment miał do statków. Ukradł Zdobył ich tyle, że byłoby dziwne, gdyby było inaczej.

W dużym mieście zawsze jest port. Jeśli nie port, to choć rzeczna przystań. To nie było wyjątkiem. Miało nawet wydzieloną część dla VIPów i ich okrętów, pięknie utrzymanych, dobrze strzeżonych i w ogóle niewartych splunięcia. Bogaczom i ważniakom stocznie wciskały piękne i potężne statki, które groźnie wyglądały, ale pływało się na nich niczym na szafach. Ani sterowności, ani prędkości... Poza tym ich właściciele byli dla Kuby chwilowo bezużyteczni.
W "zwykłej" części portu było jak zwykle. Dokerzy, kurwy, marynarze, kurwy, piraci, kurwy, kupcy z ich ochroniarzami gapiącymi się na kurwy... Kuternogi, żebracy, pijacy... Generalnie - cały brud tego świata. Śmierdziało smołą, dziegciem, rybami i zgnilizną. I trochę morzem. Kuba w końcu mógł poczuł się w jak w domu i odetchnął pełną piersią. Kuba wiedział jak się poruszać by nie spotkać problemów, znał też właściwe słowa i zachowania by zostać uznany za "swojego". W porcie, oprócz całego tego tałatajstwa można było spotkać także kapitanów. I nie było siły by nie znaleźć nikogo, kto akurat miał problemy. Jeden potrzebował kasy na naprawy, drugiemu groziła utrata statku za długi, trzeci... trzeci był nieważny. Statek drugiego spodobał się Kubie.
Dwumasztowiec, niosący na przednim maszcie ożaglowanie rejowe, a na tylnym ożaglowanie skośne. Szybka i zwrotna brygantyna (Kuba zawsze uśmiechał się na myśl, że cała klasa statków wzięła nazwę ze starego słowa „brigantino” oznaczającego tyle co "zbójecki"). Plus, stała niedaleko pewnego magazynu...

Charyzmatyczny, elokwentny duszpasterz ze świetną gadką pocieszył strapionego kapitana brygantyny i przekonał, że potrzebny jest mu inwestor lub wspólnik. A gdy kapitan zapytał, gdzie by takiego można było szybko znaleźć, łaskawie zgodził się sam nim zostać. Został wspólnikiem i inwestorem, pozwalając byłemu kapitanowi pozostać na stanowisku dowódcy, pod kilkoma zaledwie warunkami dodanymi by zapewnić sobie lojalność kapitana i załogi "Medery". Kilka podpisów później, gdy już umowę zarejestrowano, uboższy o większość zarobionego w czasie ostatniej misji złota, a bogatszy o trzy czwarte okrętu Wróbel polecił by "Medera" była gotowa do wypłynięcia w każdej chwili przez najbliższy tydzień. Aby załodze się nie nudziło i nie marudziła, wypłacił od razu premię, zastrzegając, że bawić w porcie może się naraz tylko połowa załogi.
I wrócił do reszty.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline