Berwin i Wilhelm pozostali w obranej kryjówce, ale Santiago i Elmer ku ich zgrozie postanowili jednak zadziałać. Jeden poszedł w lewo, drugi w prawo, starając się przebrnąć przez nadbrzeżne trzcinowisko i obserwować cmentarz z innego punktu widzenia. Stojący na straży niemowa, nie odwracał się w kierunku cmentarza, cały czas obserwując otoczenie.
Elmer i Estalijczyk już zniknęli w krzakach, gdy Wilhelm i Berwin dostrzegli, że staruszka pochyla się nad cmentarną ziemią i podnosi jej garść. W świetle księżyca nie było widać zbyt wiele, ale można było ujrzeć, że przez chwilę coś szepta i upuszcza bryły ziemi. Potem przeszła kilka kroków w kierunku rzeki i ciężko, zważając na jej wiek uklęknęła.
W tym momencie od strony, w którą poszedł Elmer rozległ się głośny plusk i szelest trzcin. To Lutefiks wpadł w jakiś wykrot wypełniony wodą, poślizgnął się, stracił równowagę i upadł w błoto. Boyko natychmiast wydał gardłowy bulgot i wyciągnął zza paska okutą pałkę, a Maria Luisa podniosła się z klęczek i pokuśtykała w kierunku swojego ochroniarza.