12-04-2018, 11:27
|
#37 |
| Mogła się spodziewać, że konwencjonalna broń nie zrobi na tym czymś wrażenia, ale przynajmniej te parę bełtów, które wpakowała w to dziwne monstrum sprawiło, że Gerhard miał okazję do zadania czystego ciosu, co skrzętnie wykorzystał. Jak się można było domyślić, napastnik rodem z koszmaru nie odpuścił i nie padł pod mieczem towarzysza. Musieli się ewakuować i Heidrun żal było tych czterech pocisków, których przecież nie odzyska, bo nie miała zamiar z powrotem wchodzić do tego przeklętego pomieszczenia.
Gdy stwór tłukł w drzwi, stała z uniesioną kuszą, by wpakować w to coś resztę magazynka, gdyby udało mu się wydostać, ale w końcu odpuścił i mogli ruszać dalej. Przecierając zroszone potem czoło weszła wraz z pozostałymi do kolejnego pokoju, tym razem jadalni. Nic ich nie zaatakowało, ale przecież nie mogli być pewni, że za chwilę coś nie wyskoczy. Heidrun przejechała wzrokiem po pokoju - pełno kurzu i pajęczyn. No i zastawa na stole, wyglądająca na srebrną. Aż się rudowłosej oczy zaświeciły. - Ten skurwiel nas oszukał - powiedziała, sięgając po worek i ruszając do stołu, by obejść go dookoła i zgarnąć zastawę i dwa świeczniki. - Czy wygląda wam to na posiadłość jakiegoś barona? Który baron nie dba o własną jadalnię, miejsce, gdzie przyjmuje gości? Nie chcę czarnowidzieć ale mi to bardziej wygląda na chałupę jakiegoś czarownika. Wierzcie mi, znam się na tym. - Heidrun zanim wrzucała talerze i sztućce, dotykała ich koniuszkami palców, by sprawdzić, czy czasem coś się nie stanie, gdy spróbuje odgrzebać je spod grubej warstwy pajęczyny.
Skinęła głową na słowa Lukasa. - Dokładnie, chodźmy na górę. Reszta tych pokojów nam przecież nie ucieknie. - Przytroczyła worek do plecaka, chwyciła za kuszę i ruszyła z pozostałymi na poszukiwanie schodów prowadzących na piętro. |
| |