Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2018, 14:01   #12
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Cóóóż…- zastanowił się adwokat idąc za oboma mężczyzna i poprawiając rękawiczki na dłoniach. - Więc wedle wstępnej hipotezy pan Blackwood zmarł z przyczyn naturalnych i był już martwy, gdy nastąpiło zabójstwo Alexa Martino. Blackwoodowie nie są więc w żaden sposób powiązani z morderstwem… pomijając nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Choć z pewnością familia Blackwoodów będzie chętnie współpracowała z policją w tej sprawie, to jednak wolałbym…- przerwał na moment wypowiedź, by podkreślić znaczenie następnych zdań. -... by wątek zmarłego Howarda maksymalnie wyciszyć. Nie jest on w żaden sposób związany ze sprawą, na obecną chwilę. A zajmowanie się nim podczas śledztwa, da tylko pożywkę dla dziennikarskich spekulacji.


- Życzyłbym sobie tego samego. Ale sam pan wie, że Blackwood to zbyt duże nazwisko w naszym mieście by ludzie przestali się interesować sprawą jego śmierci i podziału majątku.- John Farquade zdziwił się nieco słysząc o wyciszeniu sprawy z ust słynnego adwokata, który nie raz już musiał stawić czoła natarczywości wścibskich dziennikarzy. A pewnie sam James Caine część swojej sławy i popularności zawdzięczał medialnemu szumowi oraz głośnym procesom notabli i gwiazd życia publicznego.
- Mimo naturalnych przyczyn śmierci Blackwooda, te sprawy są powiązane i na razie nie można wykluczyć żadnych hipotez. Ja przedstawiłem moje sugestie dotyczące sprawy. Wieloletnia praktyka udowodniła mi nieraz, że hipotezy bardzo często dezaktualizują się pod wpływem nowych dowodów lub zeznań świadków. Prawda panie O’Connor? - zwrócił się do detektywa.


Ten z kolei niespiesznym zaciągnięciem się rozżarzył końcówkę papierosa. Przez chwilę przytrzymał dym w płucach, by ostatecznie go wypuścić.
- Gówno wiemy.
Było to jednoznaczne potwierdzenie wypowiedziane w niejednoznaczny sposób.
- Dużo widziałem “nieszczęśliwych zbiegów okoliczności”.
- Niewiele wiemy, ale sprawa może okazać się cuchnąca. - skwitował komisarz.


Sceptyczny uśmieszek Caine’a dobitnie świadczył co myśli o tych odpowiedziach. Wzruszył ramionami dodając.
- Obaj panowie wiedzą co znaczy nazwisko Blackwood w tym mieście. - przypomniał tylko i poprawił krawat zwracając się do Farquade’a. - Nie jestem detektywem, więc nie zamierzam się wtrącać ani prowadzić prywatnego śledztwa w tej sprawie. Niemniej będę wielce zobowiązany jeśli będę na bieżąco informowany o postępach w śledztwie, zwłaszcza z związku ze wszystkim co dotyczy zmarłego Harolda Blackwooda. Na chwilę obecną… nie ma zapewne przesłanek związanych z otwarciem testamentu i ogłoszeniem ostatniej woli zmarłego? Już dzwonili do mnie członkowie jego rodziny i współpracownicy. Zapewne właśnie w tej sprawie. -


Tym, który odpowiedział nie był komisarz, tylko O’Connor spoglądający oczami zmrużonymi od kłębiącej się wokół jego głowy siwej chmury.
- Nie ma. Ile mam czasu na znalezienie tych przesłanek?
Spojrzenie adwokata spoczęło na komisarzu również oczekując odpowiedzi na to pytanie.

- Panie Caine, jeśli te sprawy nie miały związku to, po co mielibyśmy pana kłopotać informacjami na temat śledztwa. Umówmy się, że związek jest, ale tak jak wspomniałem nie należy o tym rozmawiać i by do mediów nic nie przeciekło. -odparł w końcu Farquade.
- Przez najbliższe cztery dni - następnie zwrócił się do O’Connora - dobrze byłoby ustalić ważne fakty, spróbować znaleźć Butlera, przyjrzeć się tym wypadkom i zacząć czynności śledcze. Jutro na odprawie przekaże ci tą sprawę oficjalnie. W niedzielę pewnie zorganizują pogrzeb. Wtedy zajmą się testamentem, czy nie tak panie Caine?


- Mogę przeciągnąć do poniedziałku, ale nie dłużej. Z tego co wiem sytuacja rodzinna Blackwoodów jest skomplikowana. - stwierdził niechętnie adwokat. Co oznaczało, że jest pokręcona jak baranie rogi. Co gorsza będąc wykonawcą testamentu James ustawiał się w mało przyjemnej i wygodnej roli rozjemcy i mediatora. A nie w przyjemnej i pełnej profitów roli szczekacza jednej ze stron potencjalnego sporu.


- Panie Caine, proszę porozmawiać z Abrahamem Andersonem. Gdy go odwiedziłem wypytywał mnie o śledztwo, opowiedziałem mu o swojej hipotezie. Wie tyle, co wy. Udało mi się od niego dowiedzieć, że Blackwood niedawno wprowadził do testamentu klauzulę. Związaną z nagłą śmiercią, jak np. w wyniku morderstwa. Chyba się czegoś obawiał, wynajął ochroniarza tego całego Butlera. Jednak Anderson nie był wylewny. Powiedział, że niektóre sprawy ujawni dopiero jak powołam go do sądu. To stary służbista, rozum już nie ten, ale jeszcze potrafi błysnąć.


- Panie Caine... - zaczął Raymond gasząc papierosa w najbliższej popielniczce, po czym włożył ręce do kieszeni spodni.
- … w moich sprawach ja podejmuję wszystkie decyzje i nie toleruję pośredników. Choćby miał to być sam Bóg. Od tego są prowadzący, a komisarz to nie niańka. Radzę przywyknąć.


Komisarz podał Raymondowi teczkę z papierami dotyczącymi sprawy.
- Aha oględziny samochodów. Sprawdź je, bo dałem tych dwu świeżaków. Nie wiem czy spierdolą roboty. Jutro widzimy się na odprawie.
Rzeczywiście koło wraków kręciło się dwu młodych funkcjonariuszy z kajetami i notowali spostrzeżenia. Zerkając nerwowo, co jakiś czas w stronę komisarza.


- To miłego oglądania wraków panowie. Moja obecność przy tym jest niepotrzebna. - stwierdził cierpko Caine i pożegnawszy obu funkcjonariuszy prawa ruszył w stronę przeciwną, z powrotem do budynku.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline