Lothar stanął przed drzwiami, skutecznie uniemożliwiając komukolwiek znajdującemu się za nimi, swobodne wyjście do centralnie położonego holu. Za sobą słyszał inkantującego Wolfganga i po cichu miał nadzieję, że z palców maga nie wystrzeli teraz kolejna błyskawica. Równocześnie kalkulował ile goblinów jest za drzwiami i doszedł do przekonania że całkiem dużo, a może nawet za dużo.
Ale było już za późno na kombinowanie, bo w tym momencie drzwi otworzyły się i szlachcic zobaczył kilka sięgających mu nie wyżej niż do piersi zielonoskórych pokrak, odzianych w przeróżne, ufajdane łachy i kawałki pancerzy, a uzbrojonych w swoją prymitywną, charakterystyczna dla owej rasy broń. Nieco nad sobą usłyszał krzyki i kątem oka dostrzegł następnego goblina, który wrzeszcząc wniebogłosy zbiegał na dół. Nim dotarł jednak na parter, potknął się i ostatnie kilka stopni przekoziołkował, lądując bezradnie u stóp schodów. Gobliny w drzwiach jednogłośnie ryknęły śmiechem.
Moment wykorzystał Techler podchodząc do drzwi i kierując w nie rozwarte dłonie. Potężny podmuch wiatru uderzył w gobliny, obalając je, wywracając i tarmosząc. Wszystkich pięciu natychmiast znalazło się po przeciwnej stronie pomieszczenia, na bezładnej kupie pod ścianą. Dochodziły z niej jęki bólu, bo prawdopodobnie nie obyło się bez połamanych kości, a guzy i zadrapania były pewne.
Tymczasem na górze, Axel i Bernhardt połączyli siły. Osaczony z dwóch stron goblin, dodatkowo nieco zaplątany w czerwoną suknię, musiał przejść od ataku do obrony. Ciosy spadały na niego z obu stron. Parował je to toporem, to tarczą. Co jakiś czas miał też szansę się odciąć, a efektem tego było zranienie Bernhardta w brzuch. Jednak i goblin nie pozostawał w pełni sił. Ciosy awanturników, w miarę jak toczyła się walka, zaczynały przenikać przez obronę wodza. Szczególnie miecz Axela okazał się okrutny dla goblina, raniąc go w udo, ramię i kolano.
W końcu goblin zaryzykował i poniechał walki. Odskoczył w tył i wykorzystując sprężynujące łózko, odbił się, chcąc wylądować jak najdalej od bohaterów. Wszystko poszłoby zgodnie z planem, ale do porażki przyczyniła się moda. Podczas lądowania pokraczne, goblinie kończyny zaplątały się w suknię i przebieraniec runął na podłogę, na chwilę znikając w fałdach czerwonego materiału. Tiara w końcu spadła mu z głowy i spadła na ziemię, tocząc się w pobliże solidnej, drewnianej skrzyni postawionej pod ścianą.