Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2018, 09:32   #222
Paszczakor
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Lustra poszukiwania a Trzewiczka odnalezienie.

Post wspólny

Zaraz po przybyciu do miasta Zenobia odłączyła się od grupy, żeby odnaleźć medyka, który obejrzałby jej zranioną część ciała. Była już co prawda magicznie wyleczona, ale odczuwała w niej jakieś swędzenie. Niestety ceny, jakie przewidziane były za tego typu usługi wywołały u Zenobi dodatkowo ból głowy. Postanowiła, że zrobi to po swojemu.
Nikt tak o zadek nie zadba, jak koleżanki po fachu. Masowanie, ugniatanie i poklepywanie zostawiła sobie na wieczór a tymczasem przejdzie po okolicznych sklepach i poszuka lustra. Jakiś czas później okazało się, że owszem, znalazła jeden sklep z lustrami, ale magicznych akurat nie mieli. Poza tym właściciel jakoś tak dziwnie na nią patrzył… Następnym rozsądnym krokiem było sprawdzenie na targu. Nie był duży i szybko okazało się, że nikt nie wystawia akurat tego. Pomyślała, że może jest to towar zakazany i oficjalnie nikt takich nie sprzedaje. W takim razie trzeba działać bardziej subtelnie.
-Luuuustro magiczne, luuustro kupię!- oznajmiła głośnym szeptem.
Ciekawe było, że gdzie nie odezwała się, tam robiło się jakby mniej tłoczno i chyba tylko dzięki temu zobaczyła Turmalinę idącą gdzieś ze strażnikami. Już miała ją zawołać i poprosić o pomoc w poszukiwaniach, kiedy zrozumiała, że Turmi nie idzie z nimi z własnej woli. Coś było nie tak, bo przecież z kilkoma strażnikami dziewczyna bez problemu by sobie poradziła.
Zenobia zgięta w pół, jak jakaś staruszka ruszyła za nimi przemykając się od jednego straganu do drugiego. Na targu zrobiło się jeszcze luźniej.
Zaraz potem geomantka zniknęła wraz z eskortą w strażnicy.

Tą wiadomość trzeba było szybko przekazać reszcie. Zaraz, tylko zajrzy na chwilę do zamtuza...
Z środka słychać było odgłosy wesołej zabawy. Jeden głos był niewątpliwie męski za to kilka kobiecych. Niektórzy to mieli gest i potrafili się bawić. Zaintrygowana postanowiła zainteresować się właścicielem tego pierwszego.

Głos był roześmiany i słychać było, że wydobywa się z etylenowej struny.
- Dni, rozumiecie? Dni! A może godziny! Same widzicie, że nie mam czasu. Oleńka! Ja nie gryzę! Nooo… jeszcze bliżej!- odezwał się mężczyzna.
- Ałaaa! Hi, hi!- zawtórował mu jeden z tych pozostałych.
- Żartowałem! ... Hej! To moje!
Z izby wyskoczyła chichocząc całkiem goła panienka o obfitym biuście. No może nie całkiem naga - miała na głowie szpiczastą czapkę wyglądającą podobnie jak ta Trzewiczka. Popatrzyła na Zen nieprzytomnym wzrokiem (panienka, nie czapka oczywiście) a kiedy ta uśmiechnęła się do niej pobłażliwe, dała nura w drzwi obok. Na jej pośladku widać było świeży ślad po ugryzieniu.
~Ech, brak ci słonko doświadczenia - za szybko uciekasz...~pomyślała doświadczona koleżanka.
-Hej, oddawaj... Mała! Grożą ci niebotyczne perturbacje!- znów odezwał się ten pierwszy- Panie wybaczą, zaraz wracam, nie odchodźcie mi nigdzie...
Z wnętrza wybiegł tajemniczy właściciel głosu. Był bardzo niskiego wzrostu, a kurtyzana, spodziewająca się kogoś wyższego patrzyła zbyt wysoko, więc zaskoczona nie zdążyła się odsunąć i kochaś z impetem wpadł na nią.
~Pierwszy krok za mną...~pomyślała ~Teraz ja zaatakuję...
Spuściła wzrok.
Wyglądało na to, że przyszła ofiara była niziołkiem.
-Witaj piękny...-zaczęła. Odsunęła się odrobinę, żeby przyjrzeć mu się lepiej. Niziołek, jak niziołek - prawie golutki, tylko w butach. Przesunęła spojrzenie na jego klejnoty.
-Stimy???
Trzewiczek odgiął kark do tyłu, odsłaniając spod potarganej czupryny swoją twarz.
- O! - złożył usteczka w kształt litery “O” - Zen! Widziałaś jak wybiegł mój słodziutki kapelusz? Dostał zgrabnych nóżek i... - Rozpoznając Zenobię, Stimy odsunął się dalej z rosnącej konieczności, lecz zaraz coś odwróciło jego uwagę - A! Tam jesteś ptaszyno! Sroko-złodziejka niedobra! - Stimy nagle teleportował się na niewielką odległość, dopadając skrywającą się za rogiem dziewoję i przypierając do muru, lecz ta zdjęła kapelusz i trzymała go wysoko, tak, że Stimy nie mógł doń doskoczyć.

Gdzieś zza drzwi, z których wcześniej wybiegli nieśmiało wyjrzała pucołowata twarzyczka, która najpewniej należała do niziołki.

~Ależ to znakomita umiejętność! ~ z nagłymi wypiekami na twarzy pomyślała Zenobia. ~Przecież on mógłby tak się przenosić na przemian z tej no… i do tej… ~ z wrażenia nawet w myśli nie mogła się wysłowić.
- Trzewiczku, wybacz proszę bezpośredniość, ale jestem bardzo ciekawa, czy mógłbyś wykonać tą sztuczkę tak, żeby pojawić się, rozumiesz, częściowo w tej uroczej, yyy tym uroczym kapeluszu?
Jeśli mógłby, to jak często, to znaczy szybko, mógłby się tak pojawiać? No i co z otarciami? Ale przecież jak to mówiła jej koleżanka - Bez tarcia nie ma otarcia. A może zaparcia? Stanowczo nie mogła teraz zebrać myśli.

Stimy, który nie bez pomocy kobiety dopadł w końcu swój kapelusz, zamrugał kilka razy.-
Dwa razy dziennie… o północy cztery, jeśli się uprzeć, ale mógłbym zrobić więcej takich przedmiotów. Wtedy…
- Stimy rozłożył ręce na boki i zaraz opuścił z cichym klapnięciem o pośladki - ...i tak nie mogę pojawiać się w miejscu okupowanym przez inne obiekty - Niziołek po chwili jakby speszył się, bowiem zdjął kapelusz i zakrył swe intymne miejsce.
- Co sprowadza tu najdostojniejszą z dostojnych? - zapytał.

Zenobi jakby ktoś podciął skrzydła. Dwa razy? Eeee, to nawet najszybsi z najbardziej napalonych adoratorów pojawiali się przynajmniej kilka razy wewnątrz niej. No, poza tym co nie zdążył ani razu…
Poza tym nie może tam gdzie inne obiekty? A to trzeba właśnie wewnątrz obiektu przecie…
Jej myśli znów uciekały do których to wnętrz i takie tam, kiedy Stimy przysłonił przyrodzenie kapeluszem. Niby zwykły, naturalny gest, ale kiedy zaczął gestykulować obiema rękami a kapelusz tkwił tam, gdzie został pozostawiony Zenobi opadła szczęka.
Dosyć! Otrząsnęła się. Trzeba działać. Koniecznie przekazać reszcie co stało się z Turmaliną. Poza tym należy zabrać stąd niziołka. Nie mogą się tak ciągle rozdzielać. Zrobiło się już późno a ona właściwie nie mówiła gdzie idzie i była jakoś pewna, że Trzewiczek też nie.
-Nie chciałabym ci przerywać złociutki, ale na nas pora, Turmi ma kłopoty i trzeba jej pomóc. Widziałam jak strażnicy ją prowadzili- powiedziała nieznoszącym sprzeciwu tonem.
Nie, żeby miała coś do jego modelu spędzania wolnego czasu, ale w końcu mieli zrobić kilka rzeczy, odnaleźć lustro i odnaleźć graty łysola, które były, cholera właściwie wie gdzie, bo chyba nie miał ich przy sobie…
Niziołek zaczął coś bełkotać, po chwili podrapał się z tyłu głowy.
- Wiesz co… - wskazał coś nieokreślonego - ...poczekaj, ubiorę się. - zniknął za kotarką, gdzie wypłacił należność i przyodział się.

Po niedługim czasie, niziołek odziany na powrót pojawił się przed kurtyzaną.
- Szukałem ją dzisiaj. Ona jedna widzi, że nie jest dobrze pomagać Omamarom! - Trzewiczek, kontynuując temat skrócił pasek u spodni i zapiął klamrę. - Dobrze słyszałem? Strażnicy? Srebrne Płaszcze? Jest w lochach? Niedobrze, nie dobrze! Tu trzeba umysłu ostrego jak sos w karczmie “Małgąska”! - Stimy powiercił dłonią nos i uśmiechnął się odkrywczo- ...na szczęście znam ja kogoś takiego.
 

Ostatnio edytowane przez Paszczakor : 15-04-2018 o 13:01.
Paszczakor jest offline