Żarł, żarł i zdechł...
Im chyba za długo i za dobrze się wiodło, bo w końcu świetny (przynajmniej na pozór) plan się sypnął. A wszystko przez niezdrową ciekawość. Ale tak się dzieje, gdy ktoś, zamiast cierpliwie czekać na efekty działalności staruszki, usiłuje wepchać nos tam, gdzie nie powinien.
Wilhelm jeszcze mocniej zaszył się w krzakach, a potem wyszeptał inkantację, dzięki której w pewnej odległości od pechowego Elmera miały się rozlegać odgłosy sugerujące, że właśnie tam ktoś buszuje w krzakach.