|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-04-2018, 10:04 | #121 |
Administrator Reputacja: 1 | Żarł, żarł i zdechł... Im chyba za długo i za dobrze się wiodło, bo w końcu świetny (przynajmniej na pozór) plan się sypnął. A wszystko przez niezdrową ciekawość. Ale tak się dzieje, gdy ktoś, zamiast cierpliwie czekać na efekty działalności staruszki, usiłuje wepchać nos tam, gdzie nie powinien. Wilhelm jeszcze mocniej zaszył się w krzakach, a potem wyszeptał inkantację, dzięki której w pewnej odległości od pechowego Elmera miały się rozlegać odgłosy sugerujące, że właśnie tam ktoś buszuje w krzakach. |
13-04-2018, 11:17 | #122 |
Reputacja: 1 | Już, już babcia miała wywołać jakieś plugastwo z głębin ziemi, czy też otworzyć przejście do Pustkowi Chaosu, ale niestety przez nadgorliwość co poniektórych zrezygnowała chwilowo, ze swych bezecnych planów pozbawiając ich możliwości przyłapania jej "in flagranti", jak mawiają w Tilei. Cóż było robić? Berwin mógł tylko czekać i mieć nadzieję, że kompani więcej nie będą hałasować. A może Elmer wpadnie na pomysł, by udać jakieś zwierzę i zaskrzeczy jak sroka, zawyje jak wilk, albo zachrząka jak dziki wieprzek? |
13-04-2018, 19:18 | #123 |
Reputacja: 1 | Hałas dochodzący z kierunku, gdzie udał się Elmer sprawił, że Estalijczyk zamarł bez ruchu. W ciemności ledwo widział sylwetkę sługi staruszki, który pobiegł sprawdzić źródło zamieszania. Znajdujący się po drugiej stronie cmentarza de Ayolas niewiele mógł zrobić, żeby pomóc kompanowi, ale za to mógł obserwować kobietę i w razie potrzeby posłać bełt ze zdobycznej kuszy tam, gdzie trzeba.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
13-04-2018, 21:42 | #124 |
Reputacja: 1 | Elmer leżał w bajorku niczym kłoda, a jedynymi jego ruchami były gesty czarodzieja i cichutki szept. Próbował dzięki magicznym zdolnościom, wywołać odgłos kaczki. Oby Ranald, który go wpakował w tę kabałę, obdarzył go łaską. |
14-04-2018, 20:52 | #125 |
Reputacja: 1 | Ciszę nocną przerwał harmider wywołany przez zbudzone ze snu stado kaczek, co było efektem czaru rzuconego przez leżącego w błocie Elmera. Gdzieś całkiem blisko niego dał się także słyszeć hałas czyniony za sprawą Wilhelma, przez jakiegoś nocnego drapieżnika, który to postanowił sobie zapolować na kaczki. Dziwnym zbiegiem okoliczności, magiczne efekty wywołane prze obydwu czarodziei uzupełniły się, tworząc kamuflaż dla niezdarnego Lutefiksa... Tymczasem nadal obserwujący cmentarzyk Santiago i Berwin widzieli, jak stara Stirganka podchodzi do podekscytowanego niemego Boyko, kładzie mu rękę na ramieniu i mówi kilka słów. Niestety obserwatorzy nie byli w stanie wychwycić tego, co Maria Luisa powiedziała do swojego sługi. Potem dwójka Stirgan ruszyła ścieżką wiodącą do obozowiska, kierując się do swojego wozu. |
15-04-2018, 10:35 | #126 |
Administrator Reputacja: 1 | Wilhelm przez dłuższą chwilę leżał bez ruchu i zastanawiał się, czy stara wiedźma domyśliła się, że usłyszane odgłosy nie były naturalnego pochodzenia i że ktoś śledził jej poczynania. Na wszelki jednak wypadek poczekał cierpliwie, aż mieszkańcy ostatniego wozu znikną mu z oczu, po czym wrócił do obozowiska okrężną drogą. Zdecydowanie nie chciał, by Boyko go zobaczył. Następny dzień miał zamiar odpocząć po nocnych czuwaniach, a prócz tego potrenować nieco rzucanie czarów. I, oczywiście, pomagać Stirganom w codziennych pracach. |
17-04-2018, 20:37 | #127 |
Reputacja: 1 | Cudem, bo cudem ale strigańska para dała się zwieść. Elmer wylazł z bajora, co wcale nie poprawiło jego zapachu. Musiał się wysuszyć i to tak by nikt ze strigan się nie zorientował, że zaliczył kąpiel. Gdy siedział już przy ognisku, to zastanawiał się czy czasem starucha nie wyczuła ich wiatrów magii? Było to możliwe i nie rokowało najlepiej w ich stosunkach z tym ludem. Rankiem Elmer jak zwykle włóczył się tu i tam, szukając darmowego żarcia. Gdy już się najadł, to postanowił jeszcze raz odwiedzić cmentarz, być może napisy na grobach wyjaśnią nocną wycieczkę starej. Tym razem jednak był znacznie bardziej ostrożniejszy, wszak lepiej by nikt ze strigan go nie zobaczył. |
17-04-2018, 23:24 | #128 |
Reputacja: 1 | Niezdarne podchody znalazły jednak swój mniej więcej szczęśliwy finał. Więcej - bowiem Stirganie zdawali się uspokojeni spłoszoną zwierzyną, mniej - gdyż nie dowiedzieli się niczego więcej, niż zobaczyli dotąd. Z pewnością nocna wyprawa na cmentarz nie była zwyczajną sprawą i coś ze staruchą musiało na rzeczy być. Co - tego się jak dotąd nie dowiedzieli, ale Santiago był pewien, że nie była to osoba lubiąca po miejscach pochówku dla wypoczynku i rozprostowania kości chodzić... a może jednak? Tylko o czyje kości chodzi? W czasie powrotu do obozowiska Estalijczyk spoglądał na Elmera i zastanawiał się jakiego pecha mieć trzeba, żeby skradając się w ciemności na stado drobiu wleźć... * * * Kolejnego dnia rozpoczął się zwykły dzień obozowej pracy, dlatego można było dać odpocząć głowie pełnej domysłów. Od czasu do czasu widząc wóz staruchy przychodziła nań refleksja, czy tej nocy jego mieszkanka ponownie wybierze się na cmentarz...
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
18-04-2018, 07:53 | #129 |
Reputacja: 1 | Mało co tak złości człowieka, jak niepotrzebnie zarwana nocka. Miast spać jak Sigmar przykazał Berwin ślęczał w krzakach i po co? Żeby usłyszeć dzikie kaczki? Nie licząc specjalnie na sukces przepatrywacz odczekał, aż starucha i jej ochroniarz znikną i poszedł obejrzeć sobie cmentarzyk. Następnego dnia zamierzał się wyspać, by w nocy móc obserwować wóź starej kobiety. |
19-04-2018, 20:41 | #130 |
Reputacja: 1 | Wszystkie groby na cmentarzu były bezimienne. Na niektórych mogiłach leżały tylko kamienie, na których wyryta była data. Ale nie była to data śmierci, a czas kiedy topielca wyłowiono z wody i złożono do ziemi. Bez trudu można było odnaleźć grób, przy którym klęczała stara Stirganka. W miękkim gruncie wyraźnie odcisnęły się ślady jej kolan. Na tabliczce widniała data 10 Brauzeit 2510. * Dzień upłynął na zwyczajnej pracy przy obsłudze festynu, do której bohaterowie już nawykli. Każdy wiedział co robić, czas płynął szybko, po roboty było w bród. Wieczorem awanturnicy spotkali się tak jak dnia poprzedniego i znów obserwowali dziewiąty wóz. I tak samo jak poprzedniej nocy, Boyko i Maria Luisa, na kilka godzin przed świtem opuścili pojazd. Znów skierowali się ku cmentarzykowi zagubionemu wśród nadbrzeżnych trzcin. Boyko stanął na warcie, zwrócony plecami do cmentarza, a staruszka znów uklęknęła przy grobie z 2510 roku. |