Ryży - o zgrozo - podróżował wierzchem, aby nie opóźniać swoich towarzyszy. Mimo, że jego kuc - Natka - był dobrze ułożony, a on już od wielu dni wdrażał się w jeździectwie, to i tak nie czuł się komfortowo. I dlatego, że tak dużo uwagi poświęcał trudnej sztuce hippiki, jako ostatni zorientował się w grożącym im niebezpieczeństwie.
Dieter i Sigrid już stali na ziemi szykując się na odparcie wroga, pozostali towarzysze mieli również gotową broń. Niziołek szybko przygotował procę - akurat na czas, by powitać atakującą grupę orków. Pomimo lat wprawy spudłował - nie ćwiczył bowiem strzelania wierzchem. Orków było sześcioro, przynajmniej tak mu się wydawało. Chciał właśnie zeskoczyć, by wspomóc w walce pozostałą dwójkę gdy Dieter wskoczył na konia i dał sygnał do odwrotu. Natka pod jego ręką niezgrabnie zakręciła się 2 razy dookoła i zanim ruszyła we właściwym kierunku, reszta drużyny oddaliła się już od nich. Ryży przytulił się do końskiej grzywy, by trudniej go było trafić i popędził przed siebie.
Zza głowy kuca dostrzegł, że więcej orków nadbiega starając się odciąć mu drogę ucieczki. Oddał kilka szybkich strzałów z procy, nie celując dokładnie, a chcąc jedynie utrzymać przez moment orków na dystans. Pozostała część grupy w tym czasie zbliżyła się do nadjeżdżających z przeciwka obcych.